Biorąc pod uwagę mediacyjną rolę administracji Trumpa w uregulowaniu sytuacji związanej z przeprowadzaniem masowych uderzeń w ramach klasycznych operacji powietrznych, obecnie te ataki przybrały zupełnie inny charakter.
Teraz uderzenia są wymierzone w obiekty przemysłowe oraz miejsca, gdzie — według rosji — znajdują się ukraińskie wojska. W jakim celu? Aby w okresie powojennym pozbawić Ukrainę potencjału przemysłowego. Do tego wykorzystywana jest m.in. nowa taktyka zastosowania dronów.
W najbliższym czasie — do końca miesiąca — stanie się ostatecznie jasne, w jakim kierunku rozwinie się wojna rosyjsko-ukraińska. Albo będzie to droga eskalacji, albo deeskalacji. Obecnie trwają negocjacje. Uważam, że pewne kompromisy między Waszyngtonem a Moskwą jednak istnieją. I przeprowadzenie masowych uderzeń na infrastrukturę energetyczną jest teraz skrajnie mało prawdopodobne, ponieważ mogłoby to zniszczyć całą kruchą architekturę rozmów między Kremlem a Białym Domem.
Strony niejednokrotnie oskarżały się o łamanie porozumień — i to rzeczywiście miało miejsce. Jednak pośrednik w osobie USA, który przyjął na siebie rolę arbitra, nie wystosował żadnych ostrych komentarzy ani ocen w tej sprawie. To świadczy o tym, że sytuacja rozwija się w kierunku, który odpowiada Białemu Domowi. I nie chce on zniszczyć tych kruchych uzgodnień, które istnieją. Jednocześnie USA konsekwentnie popychają strony ku ostatecznemu rozwiązaniu kwestii wojny.
Moim zdaniem ogólny trend zmierza ku deeskalacji. Wojna hybrydowa między USA a rosją już się zakończyła — o czym de facto mówili zarówno Rubio, jak i Lawrow. Teraz trzeba rozwiązać wojnę rosyjsko-ukraińską.
To będzie rozstrzygane stopniowo. Przypuszczam, że zostanie podjęta decyzja o częściowym zawieszeniu broni na którymś z odcinków frontu — na przykład na kierunku wschodnim lub południowym. Po pewnym czasie dojdzie do porozumienia na kolejnym odcinku. I tak dalej. To naprawdę możliwe. I istnieje duże prawdopodobieństwo, że Kreml się na to zgodzi.
Oleh Starikow
