$ 41.94 € 43.75 zł 10.41
+6° Kijów +8° Warszawa +9° Waszyngton
Całkowite zablokowanie punktu kontrolnego, rozsypane ukraińskie zboże i zatrzymanie broni: co dzieje się na granicy między Ukrainą a Polską

Całkowite zablokowanie punktu kontrolnego, rozsypane ukraińskie zboże i zatrzymanie broni: co dzieje się na granicy między Ukrainą a Polską

20 lutego 2024 16:22

W listopadzie 2023 r. polscy przewoźnicy zaczęli blokować punkty wjazdowe i wyjazdowe na granicy z Ukrainą. Powodem tego była rzekomo nierówność polskiego rynku, która szkodzi lokalnym rolnikom.

10 lutego zakończyła się kolejna fala masowych protestów, ale nie na długo. Już następnego dnia polscy rolnicy rozsypali na ziemi całą ciężarówkę ukraińskiego zboża, a sytuacja na granicy komplikuje się z każdym dniem.

UA.News zebrało informacje o sytuacji na granicy ukraińsko-polskiej, reakcji rządów państw i dalszych działaniach wspólnoty europejskiej.

Protesty na granicy: walka o sprawiedliwość czy błazenada?

9 lutego polscy rolnicy rozpoczęli zapowiadaną blokadę jednego z punktów kontrolnych na granicy z Ukrainą - Medyka-Szeginie.

Jak powiedział Ukraińskiej Prawdzie rzecznik Państwowej Służby Granicznej, pułkownik Andrii Demchenko, ruch blokowało około 100 osób i 50 pojazdów. W wyniku tych działań ruch ciężarówek, samochodów osobowych i autobusów do i z granicy nie był możliwy.

«Działania polskich rolników w celu zablokowania ruchu pojazdów rozpoczęły się przed punktem kontrolnym Medyka, naprzeciwko ukraińskiego punktu kontrolnego Szeginie. Około godziny 10.10 ukraińscy strażnicy graniczni zostali poinformowani przez swoich polskich kolegów», - powiedział.

W tym samym czasie sytuacja na innych przejściach granicznych była spokojniejsza: nie było większych utrudnień w ruchu. Jednak kilka godzin później ruch na przejściach granicznych Medyka-Szejny, Hrebenne-Rawa-Ruska i Dorohusk-Jagodzin stał się trudniejszy.

Następnego dnia, 10 lutego, protestujący zakończyli akcję, umożliwiając wznowienie ruchu ciężarówek na przejściu Szeginie-Medyka.

Według ukraińskiej straży granicznej akcja zakończyła się o 11:30, a ponad 200 ciężarówek czekało na przekroczenie granicy. Jednak "sielanka" trwała tylko jeden dzień.

11 lutego, około godziny 11:30, protestujący wyrzucili zboże z trzech ukraińskich ciężarówek w pobliżu punktu kontrolnego Jahodzin-Dorohusk.



Wideo z incydentu zostało opublikowane na stronie farmer.pl na Facebooku.

«Trzy ciężarówki prowadzone przez obywateli Ukrainy wjechały do Polski po procedurach celnych. Protestujący nie pozwolili im jechać dalej i w pewnym momencie otworzyli naczepy, powodując wysypanie się części zboża na drogę. Następnie kierowcy odjechali z powrotem do Ukrainy», - powiedziała Ewa Czyż, rzeczniczka chełmskiej policji.

Ambasada Ukrainy w Polsce natychmiast skontaktowała się z policją po incydencie. Jak wyjaśnił ambasador Ukrainy w Polsce Vasyl Zvarych, ukraińskie ciężarówki, z których rolnicy zatrzymali się i wysypali część zboża, zostały zaplombowane po procedurach celnych i miały być w tranzycie na Litwę.



«Polska policja wszczęła postępowanie i rozpoczęła niezbędne procedury. Takie metody protestujących nie powinny być tolerowane w cywilizowanym europejskim kraju, nie wspominając o moralnej stronie tej prowokacji. Dlatego domagamy się znalezienia sprawców i postawienia ich przed wymiarem sprawiedliwości», - powiedział Zvarych.

Strona polska nie skomentowała incydentu. Wręcz przeciwnie, poparła protestujących, ponieważ Ukraińcy nie mogą czerpać korzyści z polskich rolników.

W szczególności premier Donald Tusk powiedział, że Warszawa chce pomóc Ukrainie w obliczu rosyjskiej agresji, ale nie może szkodzić polskim rolnikom.

«To, że kilkaset czy tysiąc osób w Ukrainie chce zarobić duże pieniądze, to nie jest nasz problem. Chcemy pomóc Ukrainie jako państwu i Ukraińcom jako narodowi w konfrontacji zbrojnej z rosją. Niewątpliwie nasze stanowisko w tej sprawie się nie zmienia. Ale nie może być tak, że z powodu wojny i z powodu naszej empatii i otwartości wobec Ukrainy, ktoś będzie to wykorzystywał do nieuczciwej i nierównej konkurencji z naszymi firmami i naszymi rolnikami», - powiedział polski premier.

Polski minister rolnictwa Czesław Siekierski przeprosił za działania polskich protestujących.

Rzucanie ziarnem nazwał «nie do końca adekwatną formą protestu», ale dodał, że jest ona «często stosowana przez rolników w różnych krajach".

«Rolnicy nie opanowali swoich emocji, ale pamiętajmy, że są w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. Nie mają pieniędzy na zakup nawozów i środków ochrony roślin w przededniu wiosennych prac polowych. Trudno nie zrozumieć ich desperacji», - powiedział w oświadczeniu polski minister.

Jednocześnie reakcję ukraińskich władz nazwał «nie do końca powściągliwą». Jego zdaniem «forma wypowiedzi wiceministra gospodarki i mera Lwowa była zbyt ostra».

Warto zauważyć, że Andrii Sadovyy nazwał protestujących «prorosyjskimi prowokatorami», a ich działania «pseudoblokadą».

Od 18 lutego punkt kontrolny Dorohusk-Jagodzin był całkowicie zablokowany w obu kierunkach z powodu działań protestujących. Odnotowano również próbę zablokowania ruchu pociągów.



Pomimo obietnic protestujących o przepuszczeniu łatwo psujących się, niebezpiecznych lub humanitarnych towarów, od tego czasu ani jedna ciężarówka nie przekroczyła granicy.

Ponadto polscy protestujący nie pozwolili na przejazd pociągu pasażerskiego z Kijowa do Chełma.



Ukrzaliznytsia poinformowała, że w pociągu znajdowało się około 260 pasażerów, w tym kobiety i dzieci. Większość pasażerów miała dalsze połączenia z innymi pociągami i samolotami.

«Po interwencji polskiej policji i pracowników kolei pociąg został odblokowany i kontynuował jazdę. Jesteśmy wdzięczni naszym polskim kolegom za współpracę i szybkie rozwiązanie tej sprawy», - powiedziała Ukrzaliznytsia.

Polacy uniemożliwili również przekroczenie granicy ciężarówkom przewożącym broń dla ukraińskiego wojska. Nagranie zostało opublikowane na społeczności Facebook Ukraińskiego Patrioty.



Kierowca ciężarówki powiedział, że protestujący odmówili przepuszczenia ciężarówki, mimo że miał wszystkie niezbędne dokumenty i pozwolenia. Według mężczyzny, polscy protestujący byli nietrzeźwi.

«Ciężarówka naprawdę przewozi pojazdy dla Sił Zbrojnych. Grupa niezidentyfikowanych osób. Nie wiem, czy na pewno byli to traktorzyści. Rzucili się na ciężarówkę w stanie nietrzeźwości. Pokazaliśmy im wszystkie dokumenty. Pokazałem im wnioski z Ukrainy i zgodę polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej, że to naprawdę jedzie do ukraińskiej armii. Powiedzieli, że ich to nie obchodzi i zawrócili. To wszystko jest robione celowo», - powiedział świadek incydentu na granicy.

Biorąc pod uwagę sytuację na granicy ukraińsko-polskiej, Komisja Europejska ogłosiła spotkanie platformy koordynacyjnej ds. eksportu i tranzytu ukraińskich produktów rolnych.



Według rzecznika Komisji Europejskiej Olofa Gilla, demonstracje są podstawowym prawem w UE, ale na polskiej granicy już stały się gwałtowne.

«Trwają kontakty między Komisją Europejską a wszystkimi zainteresowanymi państwami członkowskimi. Uważamy, że właściwym forum do znalezienia średnio- i długoterminowych rozwiązań jest grupa koordynacyjna UE, która spotka się jutro» - powiedział.

Jednak działaczka obywatelska Olena Monova nazwała sytuację na granicy z Polską «prawdziwym piekłem». Jej zdaniem siły prorosyjskie są zaangażowane we wszystkie wydarzenia i finansują protestujących.

«W sieci pojawiło się już nagranie, na którym tłum Polaków zablokował przejazd autobusów z pasażerami. Innymi słowy, w tym przypadku nie ma mowy o ochronie jakichkolwiek interesów rolników, ponieważ są rolnicy i transport pasażerski. Kobiety i dzieci są dosłownie zakładnikami czyichś politycznych i biznesowych gierek. A wszystko to ma jeden powód (oprócz pieniędzy Kremla, oczywiście) - bezkarność. Nie otrzymując choćby odrobiny rozsądnej odpowiedzi, pdr-y wpadają w szał i zwiększają swój impet», - podkreśliła Monova.

Aktywistka uważa, że Ukraina powinna teraz wywrzeć presję i pilnie przedstawić tę kwestię na forum międzynarodowym.

«Obecnie sześć punktów kontrolnych po polskiej stronie granicy jest zablokowanych. Najbardziej krytyczna sytuacja panuje na przejściu Jagodzin-Dorohusk, gdzie ruch transportu towarowego został całkowicie zatrzymany. Towary humanitarne i łatwo psujące się oraz paliwo nie są przepuszczane. Ma to bezpośredni wpływ na nasze zdolności obronne», - napisała Monova.



Co dzieje się teraz na granicy

20 lutego to ważna data w całym przebiegu protestów. To właśnie tego dnia protestujący ogłosili zamiar zablokowania wszystkich przejść granicznych z Ukrainą.

W szczególności polscy rolnicy ze związku zawodowego Solidarność zapowiedzieli, że planują zablokować wszystkie punkty kontrolne na granicy z Ukrainą, a także drogi dojazdowe do kolejowych stacji przeładunkowych i portów morskich.

Rolnicy wezwali również społeczeństwo do wsparcia akcji mającej na celu powstrzymanie «niekontrolowanego przepływu towarów z Ukrainy, które są importowane poprzez otwarcie granicy UE z tym krajem».

W odpowiedzi na działania Polaków, ukraińscy przewoźnicy zaplanowali przeprowadzenie protestów na trzech przejściach granicznych na granicy z Polską. Potrwają one do 15 marca lub do momentu odblokowania granicy przez Polskę.

Według Volodymyra Mykhalevycha, szefa Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Ukrainy (URCA), strajk rozpocznie się na trzech międzynarodowych punktach kontrolnych - Rava-Ruska, Krakivets i Shehyni.

Warto zauważyć, że protest rozpoczął się o godzinie 12:00 czasu kijowskiego. Pokojowa akcja rozpoczęła się na punktach kontrolnych Rawa-Ruska - Hrebenne, Krakovets - Korchova i Szegini - Medyka.



Kierowcy umieścili na swoich ciężarówkach plakaty z napisami w języku ukraińskim i angielskim: «Znieść blokadę - zwrócić ukraińskich kierowców do domu», «Zatrzymać blokadę na granicach», «Jeśli Ukraina przegra, przegra Polska», «Blokada Ukrainy to zdrada europejskich wartości» i inne.

Jeszcze przed rozpoczęciem protestów po obu stronach, Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Czesław Siekierski zwrócił się do protestujących i ostrzegł, że całkowite zamknięcie granicy może doprowadzić do wstrzymania polskiego eksportu do Ukrainy.

Siekierski podkreślił również, że ministerstwo chce opracować dwustronną umowę z Ukrainą, która rozszerzyłaby zakres ochrony rynku o produkty «wrażliwe»: cukier, drób, jaja, owoce, miód, sok jabłkowy i oleje.

«Chcielibyśmy, aby nasza wspólna praca zaowocowała porozumieniem w celu rozwiązania bieżących kwestii i opracowania programu na przyszłość», - powiedział.

Czy słowa ministra wpłynęły na działania polskich rolników? Wydarzenia na granicy pokazują, że nie.

O godzinie 10:00 czasu kijowskiego korespondent RMF24 Michał Dobrołowicz poinformował o rozpoczęciu protestów na granicy.




«Rolnicy protestujący w Dorohusku na Lubelszczyźnie zaostrzyli protest. Co najmniej do 18:00 nie przepuszczą ani jednej ciężarówki jadącej w kierunku granicy», - napisał Dobrołowicz.

Punkt kontrolny Medyka-Szeginie również jest zablokowany.

Jednym z kluczowych żądań protestujących jest nałożenie ograniczeń na import produktów rolnych z Ukrainy.

Później gazeta poinformowała, że protest odbywa się w kilkudziesięciu miejscach w całej Polsce. Rolnicy wyszli na ulice ze swoim sprzętem i poruszają się w kolumnach wzdłuż dróg lub je blokują. Oczekuje się, że dołączą do nich rolnicy z kilku innych krajów europejskich.

Do protestów przyłączyli się również polscy myśliwi. W szczególności Stowarzyszenie Myśliwi w Akcji oświadczyło, że chce poprzeć żądania rolników i przedstawić własne.

«Nie zgadzamy się na niszczenie polskiego rolnictwa poprzez delegalizację łowiectwa. Zrównoważone łowiectwo, rolnictwo i leśnictwo to fundamenty bezpieczeństwa naszego kraju. Musimy przestać niszczyć dziedzictwo wielu pokoleń Polaków», - podkreśliło stowarzyszenie.



Kolejki na granicy, które i tak były już długie, ciągnęły się przez dziesiątki kilometrów. Polskie media odnotowały, że czas oczekiwania wyniesie średnio 230 godzin (biorąc pod uwagę, że protest zakończy się o zapowiedzianej godzinie).

Warto zauważyć, że Polacy blokują obecnie nie tylko drogowe punkty kontrolne, ale także utrudniają ruch transportu kolejowego. Co więcej, w pobliżu punktu kontrolnego Medyka-Szeginie protestujący wysypali na tory zboże z pociągu towarowego.

Według korespondenta Suspilne, który był na miejscu zdarzenia, policja przybyła w mniej niż pół godziny, a rolnicy odblokowali ruch kolejowy.

Co ciekawe, Polacy nie widzą w swoich działaniach nic szczególnego. Roman Kodruv, współorganizator protestów, wyjaśnił działania protestujących jako «emocje», ponieważ rolnicy są «zdesperowani z powodu napływu zboża z Ukrainy».

Około godziny 13:00 czasu kijowskiego Państwowa Straż Graniczna poinformowała, że polscy strajkujący zaczęli ograniczać ruch pojazdów na granicy.

Tak więc:

  • na przejściu granicznym Medyka-Szegini polscy rolnicy całkowicie zablokowali ruch ciężarówek przez przejście graniczne. Czas trwania blokady jest obecnie nieznany;

  • na przejściu granicznym Dołhobyczów-Uhryniw protestujący planują zablokować ruch dla wszystkich rodzajów pojazdów do godziny 17:00 w dniu 20 lutego;

  • na punkcie kontrolnym Zosin-Ustyluh od 13:00 do 16:00 protestujący zamierzają ograniczyć ruch autobusów, ciężarówek i samochodów osobowych w obu kierunkach, ale obiecują przepuszczać ciężarówki z pomocą humanitarną;

  • na punkcie kontrolnym Korczowa-Krakowiec protestujący planują zablokować ruch ciężarówek wyjeżdżających z Polski do godziny 21:00 w dniu 20 lutego, z wyjątkiem tych przewożących ładunki krytyczne. W tym samym czasie autobusy, minibusy i samochody osobowe będą mogły swobodnie poruszać się w obu kierunkach;

  • na punkcie kontrolnym Hrebenne-Rawa-Ruska protestujący całkowicie zablokowali ruch w obu kierunkach dla wszystkich kategorii pojazdów, z wyjątkiem tych przewożących ładunki krytyczne i pomoc humanitarną, od godziny 13.00 w dniu 20 lutego;

  • na przejściu granicznym Dorohusk-Jagodzin protestujący zamierzają całkowicie zablokować ruch ciężarówek w obu kierunkach do godziny 19.00.


 

Autorka: Dasha Sherstyuk