
W negocjacjach z Amerykanami Kreml domaga się, abyśmy oddali mu w całości cztery obwody, które rzekomo stały się „nieodłączną częścią rosji”.
Zostały one bowiem włączone do imperium, a zgodnie z rosyjską konstytucją z „więzienia narodów” nie można się wydostać. Wejście jest – wyjścia nie ma. „Co spadło, to przepadło”.
To żelazna, prymitywna logika, ukształtowana na wymuszaniu pieniędzy od inteligentów w zaułkach. „Oddaj ząb! To już nie jest twój ząb, ani nawet mój – to ich ząb!”. Analizowanie tej „logiki” jest bezcelowe. Tutaj prawo silniejszego zastępuje prawo międzynarodowe. A dwa „wielkie” mocarstwa po prostu rozgrywają Ukrainę jak kartę w swojej grze.
Ale ciekawsze jest co innego. Jak to się stało, że na początku 2022 roku, gdy wróg stał pod Kijowem, władze rzuciły się do negocjacji – najpierw w Puszczy Białowieskiej, potem w Stambule? A potem, gdy rosjan przepędzono, rozmowy nagle przerwano, prezydent zakazał ich dekretem, a cała narracja skupiła się na „nieuchronnym zwycięstwie”. Media zalewały triumfalne wywiady, planowano świętować Nowy Rok na Krymie i myć buty w Oceanie Spokojnym… A potem historia nagle zaczęła się odwracać – teraz to my się cofamy, to nas biją i stawiają nam warunki nie do przyjęcia.
Mam tylko jedno pytanie: kto ponosi winę?
Co robić – to ja wiem.
Jurij Kasjanow