
Na dzisiejszym sabacie w Moskwie rosjanie dumnie przemaszerowali po swoim placu z irańskimi dronami Shahed – znanymi również jako „Gerań”.
To broń bezkrytycznego terroru. Przypomnę: rosja codziennie bombarduje Ukrainę, zabijając cywilów – starców, dzieci i ich matki. Dziś, gdy większość prawdziwych weteranów już nie żyje, a ci, którzy pozostali, są tak sędziwi, że już ich to wszystko nie obchodzi, wydarzenia II wojny światowej są maksymalnie instrumentalizowane.
Sabat w Moskwie nie ma nic wspólnego z tamtą wojną – bo tamta wojna była tragedią. Zniszczenie Europy i śmierć milionów ludzi to nie powód do radości, wrzasków, grymasów, tańców i zabaw. Szczególnie wtedy, gdy sam masz twarz we krwi zamordowanych cywilów w Buczy, Iziumie, Chersoniu, Mariupolu i innych miejscach.
W ZSRR przez dziesięciolecia po 1945 roku nie organizowano parad – 9 maja nie było świętem, to był zwykły dzień pracy. Nikt się nie cieszył ani nie urządzał sabatów.
Bo horror wojny wszyscy pamiętali.
Weterani nie tylko żyli – byli młodzi, liczni i mogli zapytać o takie bestialstwo. Dziś nie ma już kogo pytać.
Dlatego kremlowscy koniuszy, nawijając wnętrzności na swoje sztandary, urządzają krwawą czkawkę – nogami i ciałami kukieł na podwórzu własnej stajni. Na chwałę swojej władzy – nie dla postępu, nie dla zwycięstw, nie dla wolności, ale wyłącznie dla siebie samych.
Dla władzy.
Igal Lewin