
Obserwuję dyskusję na temat nowej ustawy o demobilizacji i zauważam, że urzędnicy nie mówią, dlaczego mobilizacja została zerwana, kto do tego doprowadził i jak realnie można rozwiązać ten problem.
Przedstawiciele Ministerstwa Obrony przygotowali projekt ustawy o demobilizacji. Jednak Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy nie popiera tego dokumentu, ponieważ jego przyjęcie i wdrożenie doprowadziłoby do jednoczesnego zwolnienia ze służby ponad stu tysięcy doświadczonych żołnierzy.
W Sztabie Generalnym uważa się, że jeśli Rada Najwyższa przyjmie ten projekt, konieczna będzie natychmiastowa demobilizacja „znacznej liczby wojskowych, co spowoduje poważny spadek liczby żołnierzy w jednostkach bojowych”. Według kilku rozmówców „Ukraińskiej Prawdy” w parlamencie chodzi o około 108 tysięcy żołnierzy, w tym 14 tysięcy oficerów.
Najważniejszym problemem pozostaje jednak to, że władze nie chcą mobilizować swoich zwolenników ani demobilizować tych, którzy służą już ponad 3 lata. Nawiasem mówiąc, obecnie około 1,6 miliona mężczyzn w wieku od 25 do 35 lat podlega mobilizacji. Aby przeprowadzić demobilizację, trzeba zmobilizować 10% z tej liczby.
Problem dla rządu polega na tym, że takie działania odbiją się negatywnie na jego notowaniach i osłabią poparcie wśród elektoratu Zełenskiego, który nie chce iść do wojska. Z kolei wśród tych, którzy – zgodnie z nową ustawą – podlegają demobilizacji, Zełenski ma niemal zerowe poparcie. Stąd właśnie taka sytuacja.
Borysław Bereza