W miniony weekend Kijów brzmiał rytmami wysokiej jakości dźwięku i głośnych datków. B-Mall Fest w centrum handlowym Blockbuster Mall przemienił zwykłe zakupy w prawdziwy, trzydniowy maraton muzyki, rozrywki i, co najważniejsze, dobroczynności.

Wstęp na festiwal był wolny, co pozwoliło odwiedzającym nie wybierać między występem Tiny Karol a nowym swetrem, lecz połączyć wszystko: słuchać i oglądać gwiazdy na dwóch scenach, robić zakupy, bawić się w strefach interaktywnych oraz delektować się strefą gastronomiczną. Oprócz części rozrywkowej, festiwal miał główny cel – zbiórkę na Siły Zbrojne Ukrainy. Do udziału w tym ważnym przedsięwzięciu mógł dołączyć każdy: wystarczyło wrzucić datki do puszki, dokonać przelewu bankowego lub wziąć udział w aukcji.

«Łagodna donatyzacja»: Jak B-Mall Fest zbiera na drony FPV
Naszym celem jest jeden – pomoc Siłom Zbrojnym Ukrainy. Wspieramy Fundację Serhija Prytuli (zbiórka „Rój Zemsty” na drony FPV) oraz jednostkę „Chartija. Wszystkie środki trafiają na zbiórkę. To zarówno datki od naszych gości, jak i część dochodu z punktów partnerskich. Warto wspomnieć, że sam centrum handlowe w zeszłym roku przekazało dużą sumę na naszą zbiórkę, a w tym roku również pomaga. B-Mall Fest jest bezpłatny. Postanowiliśmy nie pobierać opłat za wstęp, ponieważ wiele osób w czasie wojny nie ma środków, by pójść na koncert. Dlatego udostępniamy kulturalną przestrzeń, gdzie każdy może czerpać przyjemność, a przy tym interaktywnie przekazać datki lub pomóc Ukrainie. To taka łagodna donatyzacja, która bardzo podoba się młodym Ukraińcom.
Dyrektorka ds. marketingu B-Mall Fest
O festiwalu

Festiwal B-Mall Fest przestał być zwykłym koncertem. Początkowo, w 2023 roku, był to eksperyment mający na celu sprawdzenie, jak duże wydarzenia muzyczne wpływają na odwiedzających i funkcjonowanie centrum handlowego. Wyniki były imponujące – festiwal przyciągnął tysiące osób, sprawił, że spędzały więcej czasu w centrum i, w konsekwencji, więcej kupowały.
Pomysł na B-Mall Fest narodził się u mojego męża, który wówczas pracował w centrum handlowym. Pierwotnym celem było po prostu przyciągnięcie większej liczby osób do TCH. Jednak w trakcie realizacji projektu zrozumieliśmy, że wydarzenie musi stać się osobnym produktem z innymi celami. Obecnie B-Mall Fest to niezależna organizacja, która nie jest bezpośrednio powiązana z Blockbuster Mall, choć została stworzona wspólnie z nim. Wielu myli nazwy i nazywa centrum „B-Mall”, ale tak nie jest – mamy dwie oddzielne ekipy. Naszym głównym partnerem jest Blockbuster Mall, który udostępnia nam lokalizację. To ogromna zaleta, ponieważ w centrum znajduje się największe w Ukrainie certyfikowane schronienie DSNS, mogące pomieścić wszystkich odwiedzających w razie alarmu powietrznego. Dzięki temu nie musimy się martwić o bezpieczeństwo.
CMO B-MALL FEST
Światowy poziom i rekordy

W 2024 roku festiwal trafił do Krajowego Rejestru Rekordów Ukrainy, przyciągając ponad 100 000 odwiedzających w ciągu trzech dni i prezentując 26 artystów. Blockbuster Mall został pierwszym centrum handlowym nominowanym do nagrody Jager Music Awards w kategorii „Miejsce roku”.
To już nasz drugi festiwal. W zeszłym roku dołączyłam do przygotowań zaledwie na trzy i pół tygodnia przed startem, więc rozkręcanie wydarzenia od zera było prawie niemożliwe. Ale nie spaliśmy w nocy i daliśmy radę. Co więcej, zdobyliśmy nawet rekord Ukrainy za największą liczbę występujących na festiwalu indoorowym. W tym roku festiwal jest znacznie większy:
CMO B-MALL FESTMiędzynarodowe zaufanie: dlaczego Hämatom przyjechał do Kijowa

W tym roku do line-upu dołączył niemiecki zespół metalowy Hämatom. W warunkach wojny, gdy zagraniczne gwiazdy unikają koncertowania na Ukrainie, było to oznaką najwyższego zaufania do organizatorów oraz ukraińskiej wytrwałości. Wśród ukraińskich gwiazd wystąpili: Witalij Kozłowski, MAX BARSKIH, Tina Karol, Żadan i Psy, Kalush Orchestra, Pawło Zibrow, El Kravchuk, LATEXFAUNA, YAKTAK i inni.
Zapewniamy również platformę dla młodych artystów. W zeszłym roku po prostu zapraszaliśmy tych, którzy nam się spodobali. W tym roku zorganizowaliśmy muzyczny battle: otrzymaliśmy ponad 100 zgłoszeń, wybraliśmy 10 zwycięzców, a pięciu finalistów wystąpiło na scenie BMF. W ten sposób oferujemy profesjonalną scenę zarówno dla gwiazd ukraińskiej i międzynarodowej sceny, jak i dla młodych artystów, jako trampolinę do rozwoju kariery. Planujemy dalszą ekspansję, dodawanie kolejnych scen i partnerów. Prawdopodobnie nad przygotowaniami do następnego festiwalu zaczniemy pracować już następnego dnia po obecnym — we wtorek, po tym jak w poniedziałek w końcu się wyśpimy!
CMO B-MALL FEST
Pawło Zibrow: „40 lat – jesteś już legendą”

Na scenie B-Mall Fest w sobotę niepowtarzalną, autorską atmosferę stworzył Pawło Zibrow w sposób, w jaki potrafi tylko on – artysta-legenda, którego piosenki brzmią od 40 lat, a teraz z nową siłą zdobyły serca młodego pokolenia. Pokazał swoją charyzmę nie tylko na scenie. Niezwykle komunikatywny, Zibrow chętnie pozował do zdjęć z fanami i podtrzymywał świąteczny nastrój kieliszkiem koniaku.
W ekskluzywnym komentarzu dla UA.News otwarcie opowiedział o swoim „manualu przetrwania” oraz fenomenie piosenki „Wusa Brand”, wyjaśniając, dlaczego młodzi wracają do „prawdziwej poezji, a nie do kostki Rubika w tekście”.

Pawle Mykołajowyczu, twój „manual przetrwania” artysty?
– Żadnego przetrwania nie ma. Jakiego przetrwania? Pracuję stabilnie od 40 lat.
A jak zostać artystą numer jeden i pozostać nim przez długie lata?
– Nigdy nie byłem numerem jeden na Ukrainie, byłem po prostu stabilny – można tak powiedzieć – w czołówce wykonawców, którzy zaczynali w tamtych czasach. Czuję, że moje piosenki są potrzebne narodowi ukraińskiemu, i to naprawdę odczuwam. Każdemu artyście życzę, aby jego piosenki były potrzebne – nie tylko przez rok czy dwa, a potem zniknął. Żeby były potrzebne przez 20 lat, a gdy przyjdzie 30 lat kariery – jesteś super, a po 40 – jesteś legendą.
Nowa fala popularności wśród młodzieży – jak to zrobiłeś?
– Chcę powiedzieć, że nasi słuchacze mieli i mają po 50, 60, 70, 100 lat. A teraz pojawiła się nowa publiczność, w wieku 20–25 lat. Obecnie mam więcej koncertów, prywatnych imprez – zamawiają mnie ludzie po 25–30 lat. Wczoraj zamawiali IT-owcy, tydzień temu… Firmy, które chcą zobaczyć „twojego wujka” i razem zaśpiewać piosenkę. To dla mnie bardzo miła niespodzianka. Ale już przyzwyczajam się do tego, że młodzież zaczyna śpiewać nasze piosenki: Bobula, Stepan Higa, Witia Pawlik. To znaczy, wracają do prawdziwej poezji, a nie do „kostki Rubika” w tekście. Prawdziwej poezji, dobrej melodii. Nie tylko „dzyń, dzyń, dzyń, kocham cię” 45 razy.

O marce „Wąsy”?
– Mam tatuaże na lata, ich nie golę, wąsy – to marka. Tatuażu nie można pokazywać, póki nie czas. Kiedy pójdę już „tam”, wtedy zgolą wąsy i zobaczą, co tam jest napisane. Wielka tajemnica Zibrowa.
A kiedy stałeś się memem wśród młodego pokolenia, obraziłeś się, czy pomyślałeś: wreszcie, to poziom, to uznanie?
– Nie, to czysta przyjemność! To niesamowite uczucie, kiedy dzieci nawet w wieku 8–10 lat śpiewają „Wąsy Brand”: „Nie jestem politykiem ani prezydentem, mam tam markę, wspaniałą markę, bo mam wąsy, wąsy brand”. Dzieci śpiewają to dlatego, że jakaś komputerowa gra bardzo im się spodobała, a podkład muzyczny do tej gry w tajemnicy użył mojej piosenki „Wąsy Brand”. Grają w tę grę godzinę-dwie i słuchają piosenki. A dzisiaj będę śpiewać, a dzieciaki będą mi podśpiewywać „Wąsy Brand”.
El Kravchuk: energia jak z bajki
Piosenkarz, którego energia przypomina bajkę. Spotkanie z Elem Kravchukiem jest jak moment, gdy dziecko rozfokowuje wzrok na choince: wokół ciebie migoczą jasne, rozmyte światła i rozumiesz, że tak wygląda cud. Niezwykle pozytywny, promienny, niczym magiczny kryształ, El Kravchuk dzielił się tym wewnętrznym światłem z publicznością. Udało nam się złapać artystę na kilka minut, aby dowiedzieć się, co inspiruje go do promieniowania nawet w najtrudniejszych czasach.

Gdybyś mógł cofnąć swoje 25 lat. Co zrobiłbyś inaczej, a co na pewno powtórzyłbyś?
- Zrobiłbym inaczej swoją karierę muzyczną i opierałbym się na zupełnie innych ludziach, ale teraz mam już doświadczenie i, dzięki Bogu, wspaniały zespół, z którym razem tworzymy nasz show-biznes, i jestem z niego bardzo dumny. Co chciałbym powtórzyć? W wieku 25 lat obchodziłem swoje urodziny w Pradze. Niech będzie znowu Praga, cudowne wspomnienia, bo to bardzo piękne miejsce, w którym można świętować urodziny. Jeszcze nadejdzie czas, kiedy będziemy podróżować.

Kiedy oglądasz swoje stare teledyski z lat 90., myślisz: „O rety, jaki styl!” czy „Kto mnie tak ubrał, natychmiast to zabierzcie”?
– Jest taka rada – ukrywać bolesne miejsce, inaczej właśnie tam będą uderzać. Dlatego z czasem nauczyłem się spokojnie podchodzić do wszystkich swoich wizerunków – zarówno bardzo awangardowych, jak i klasycznych, spokojnych. Dla mnie najważniejsza zawsze była harmonia między wizerunkiem a muzyką. Nad tym zawsze pracowałem i na to zwracam największą uwagę.
Jaka głupota z młodości była dla Ciebie najlepszą lekcją życiową?
– To lot paralotnią, bo ani przedtem, ani potem nigdy tak nie ryzykowałem życia, ale poczułem lot, wolność, powietrze. Naprawdę poczułem się człowiekiem. Może nauczyłem się bardziej szanować siebie po tym. I zrozumiałem innych, którzy bardzo lubią ryzykować życie, aby osiągnąć cel. Może był to trochę szalony czyn, więcej takiego nie robiłem. Ale jeśli w życiu pojawi się kolejny bardzo ciekawy wyzwanie, być może powtórzę swój ekstremalny wyczyn.
Nazwij jeden nawyk młodego siebie, który udało Ci się przywrócić teraz, i jeden, którego natychmiast byś się pozbył?
– Powróciłem do nawyku nagrywania piosenek tanecznych, bo bardzo kocham muzykę taneczną, utwory, które tworzą nastrój nie tylko dla duszy, ale i dla ciała. A nawyk, którego chciałbym się pozbyć… Cóż, to chyba taka lekkomyślna ufność, która jeszcze we mnie jest, ale się jej pozbywam i uważam, że… Zanim komuś zaufasz, trzeba przemyśleć. Czasem robimy bardzo lekkomyślne czyny, ufamy komuś, komu nie powinniśmy, i siebie, i swoje życie, czasem najważniejsze – ufamy decyzjom, od których zależą inni ludzie. Tak właśnie. Wszystkich całuję, obejmuję.
YAKTAK: o Wołyniu, „Chrzestnym Ojcu” i formule inspiracji

YAKTAK (Jarosław Karpuk) to fenomen ukraińskiej sceny muzycznej. Ma zaledwie 20 lat, a jego utwory biją wszelkie rekordy, a koncerty przyciągają tysiące fanów. Jednocześnie w rozmowie artysta wydaje się lekko zagubiony: całym swoim bytem stara się sprostać statusowi gwiazdy, ale jego szczera prostota i młodość przebijają się przez artystyczną „tarczę”. Jest jak dziecko, któremu wręczono bardzo cenną, ale skomplikowaną zabawkę, i teraz próbuje zrozumieć instrukcję. W ekskluzywnym błyskawicznym wywiadzie YAKTAK opowiedział o miejscu swojej siły, o tym, czy wstydzi się klasyki i o swojej formule inspiracji.
Jarosławie, lubisz odpoczywać nad Świtaźem?
– Na Wołyniu jest bardzo wiele jezior. Świtaź jest najpopularniejsze, ale jest też dużo nieznanych jezior, o których przyjezdni nie wiedzą. Tam woda jest krystalicznie czysta i nikt o tym nie wie. My, jako miejscowi, zawsze kąpaliśmy się w takich właśnie jeziorach. Bardzo kocham mój Wołyń. To dla mnie miejsce mojej siły.
Gdybyś na jeden dzień został bez łączności, telefonu, internetu, kto byłby pierwszym, kto by cię szukał?
– Myślę, że pierwsza zacząłaby mnie szukać moja dziewczyna. Z rodzicami też staram się być w kontakcie codziennie. Czasem wszystko dzieje się tak gęsto, jedno po drugim, że po prostu nie zdążam ani napisać, ani zadzwonić. Ale staram się często dzwonić do rodziców, bliskich. To wydaje mi się bardzo ważne.
Jarosławie, jaka jest twoja główna guilty pleasure – jedzenie, muzyka czy film, którego wstydzisz się lubić?
– Wydaje mi się, że to nie jest właściwe – wstydzić się. Jeśli coś mi się podoba, to po prostu mi się podoba. Naprawdę, kocham sztukę, utalentowaną sztukę. Kilka dni temu po raz pierwszy w życiu obejrzałem film „Ojciec chrzestny”. To klasyka, która będzie żyć wiecznie, i nie obchodzi mnie, czy jest w trendzie, czy nie. Jutro mogę obejrzeć film, który teraz jest w trendzie, ale za dwa miesiące wszyscy o nim zapomną. Myślę, że nie należy się wstydzić. Jeśli coś się podoba, to się podoba. I tyle.
Co najbardziej inspiruje cię w muzyce?
– Dla siebie opracowałem pewną formułę: inspiracji nigdy nie należy czekać. Trzeba żyć w inspiracji i czerpać ją z życia. Kiedy piszę piosenki, staję się trochę jak kosmonauta. Na co dzień jestem bardzo zorganizowany, taki samodzielny menedżer. Ale w te dni staram się o wszystkim zapomnieć i wchodzę w kosmos, biorę inspirację z życia. Idę ulicą, patrzę: „O, para całuje się na ławce. O, mama z dzieckiem. Wow, dziś taki piękny dzień, słońce prześwieca przez drzewa, jak pięknie”. I stoję i patrzę. Ważne jest czerpanie inspiracji z życia. Każda twórczość, która pochodzi z życia, może dotykać ludzi i żyć wiecznie. Bo wszystkie dzieła sztuki, które żyją wiecznie, pochodzą z życia. Nie mogą być wymyślone.
LATEXFAUNA: muzyka do dobrego whisky i puszystego powietrza

Zespół, przy którego muzyce od razu chce się zapomnieć o deadlinach i zarezerwować stolik w przytulnej restauracji. LATEXFAUNA to ucieleśnienie lekkości, niewymuszonego hedonizmu i wewnętrznego światła. Ich motto – żyć i tworzyć na pełnych obrotach, czyniąc kolory bardziej intensywnymi, a powietrze – puszystym. W ekskluzywnym błyskawicznym wywiadzie dla UA.News Dmytro Zeziulin (frontman zespołu) opowiedział o nieformalnych tradycjach grupy, ulubionych alkoholach, a także o tym, dlaczego zaczęli wspierać armię jeszcze przed pełnoskalową wojną.
O inspiracji. Jak do was przychodzi?
– Mamy w zespole taką tradycję, nasze credo jest takie, że żeby wszystko było dobrze w grupie, trzeba „gonić balbidona” (wymyślać coś bezsensownego, wygłupiać się). I zajmujemy się tym ciągle. Zawsze robię jakieś bezsensowne rzeczy, szczególnie po alkoholu. Ale od dawna już nie piłem.
A jaki alkohol lubicie?
– Lubię wódkę. Po prostu wódkę. Oczywiście w gronie rodzinnym. Jeśli pić z rozmachem – wszystko oprócz różnych whisky. Tego po prostu nie lubię.

Na jakie momenty sami słuchacie Latexfauna?
– Zazwyczaj wtedy, gdy życie jest dobre i staje się jeszcze lepsze. Ta muzyka, moim zdaniem, powinna być ozdobą życia. Nie trzeba się smucić przy niej, trzeba się nią cieszyć. Żeby kolory stawały się jeszcze bardziej intensywne, powietrze – puszyste, a morze – cieplejsze. I tak dalej.
Co robisz podczas nocnych alarmów powietrznych?
– Mieszkam z dala od miasta, więc w zasadzie nie przeżywam tego tak stresująco. Słyszę, jak coś przelatuje nade mną, jak gdzieś w oddali słychać strzały. Ale mieszkam tuż przy lesie, już na wyjeździe z obwodu kijowskiego. To nie jest tak stresujące jak w mieście, gdzie jest wiele pięter i ryzyko trafienia jest znacznie większe. Poza tym często jestem zmęczony i bywa, że nawet nie słyszę tego, co przelatuje obok, ani wybuchów. One nie są takie głośne, na szczęście. Dlatego nie boję się tak bardzo.

Czy często bierzecie udział w festiwalach charytatywnych, takich jak dzisiaj?
– Zawsze zgadzamy się na festiwale charytatywne. Mamy nawet własny fundusz „Charytatywny klan Sokola”, który stale zasilamy dzięki naszym koncertom. Zbieraniem środków na rzecz Sił Zbrojnych zaczęliśmy zajmować się jeszcze przed pełnoskalową inwazją. Już wtedy horda ustawiła się wzdłuż granicy z Białorusią i wokół nas. Było wyczuwalne, że coś się wydarzy, ale nikt dokładnie nie wiedział co. Wtedy wydaliśmy nasze piwo i cały dochód z pierwszego „Laimowe niebiosa” przeznaczyliśmy na wsparcie Sił Zbrojnych. Tak zrobiliśmy jeszcze przed pełnoskalową inwazją.
Kulturalna platforma przyszłości

Organizatorzy B-Mall Fest podkreślili, że festiwal to znacznie więcej niż tylko wydarzenie muzyczne. Stopniowo przekształca się w potężną platformę kulturalną. W sumie w ciągu tych dni goście mogli zobaczyć około 30 ukraińskich i międzynarodowych artystów, kilka dynamicznych scen, dziesiątki partnerskich stref interaktywnych, firmowy merch oraz oczywiście mnóstwo aktywności charytatywnych.



B-Mall Fest udowodnił, że duże centrum rozrywkowe może stać się nie tylko przestrzenią do zakupów, lecz także skutecznym narzędziem kulturalno-ekonomicznym w warunkach wojny.

Wcześniej prestiżowa krajowa nagroda Ukrainian Business Award (UBA) w tym roku po raz pierwszy podczas pełnoskalowej wojny oprócz formatu online wprowadziła także format offline, gromadząc najlepszych przedsiębiorców w Kijowie na uroczystej ceremonii wręczenia nagród.