„To problem bezdomnego” — mieszkaniec Kijowa o szansach na otrzymanie nowego mieszkania zamiast zniszczonego przez wrogi dron kamikaze
21 listopada 2025 18:40„Problem polega na tym, że nie mam domu”. Wystarczy kilka minut i te słowa nie są już tylko fragmentem piosenki, lecz nabierają realnego znaczenia — czarne, spalone ściany tworzą nową rzeczywistość. W twoim domu strażacy z trudem stawiają kroki, a stopione rzeczy wyrzucają przez okna.
Mieszkanie rodziny Zasławskich znajdowało się na pierwszym piętrze zwykłego bloku mieszkalnego w kijowskiej dzielnicy Darnycia. 14 listopada na podwórko ich budynku spadły fragmenty rosyjskiego drona kamikaze typu Shahed.
Według informacji Kijowskiej Miejskiej Administracji Państwowej w wyniku upadku odłamków doszło do pożaru samochodów oraz uszkodzenia ogrodzenia.
Jak wygląda „mieć szczęście”
„Później mi powiedziano, że to nie był cały Shahed, tylko jego część. Poleciał od strony mieszkania w kierunku kuchni i przebił ścianę między nami a sąsiadami. Mieliśmy szczęście, że uderzenie nie trafiło w skrajną sypialnię — wtedy już bym nie żył. Młodszy syn był w sąsiednim pokoju, teraz jest na oddziale intensywnej terapii. Jemu też się poszczęściło, że znajdował się za ścianą nośną. Ta się nie zawaliła, ale Misza został ranny odłamkami szkła i kawałków ściany, które wyrwał Shahed” — relacjonuje Arkadij Zasławski.
Zdjęcie zniszczonego mieszkania obiegło wszystkie lokalne serwisy informacyjne w Kijowie. W oknie zrujnowanej kuchni widać ratownika. Fala uderzeniowa wyrwała wszystkie okna i wszystkie drzwi — razem z ościeżnicami.

Arkadij doznał obrażeń głowy i ucha, które trzeba było zszyć. Jak mówi, przez dobę nic nie czuł — działał „automatycznie”, utrzymując się na adrenalinie.
Utrzymywałem się na adrenalinie
Najbardziej ucierpiał młodszy syn. Krwawił obficie. Do dziś Misza przeszedł intensywną terapię i dwie operacje. Obecnie ma liczne drobne rany cięte od szkła (ogólnie drugiego stopnia urazu), a największą jest głębokie rozcięcie pod brodą, które zostało zszyte przez chirurgów. Ojciec wspomina, że starszy syn usłyszał krzyk i zdołał wyciągnąć młodszego z pokoju.
„A ja tego krzyku nie słyszałem. Jakby mnie ogłuszyło. Mieliśmy wtedy coś w rodzaju szoku pourazowego. Nie rozumiałem, co się dzieje. Dopiero potem, gdy to przeanalizowałem, zrozumiałem, że przez około dobę byłem na czystej adrenalinie. W ogóle nie czułem bólu. A jeszcze zgubiłem okulary, wszystko było rozmazane. Wybiegłem. Widzę dzieci, widzę pożar. Paliwo rakietowe jest bardzo łatwopalne – nie dało się tego ugasić”.
Ocalała jednak część mieszkania z dostępem do wody (łazienka). Sąsiedzi przynieśli sześciolitrowe butle z wodą i wspólnymi siłami udało się opanować pożar do czasu przybycia strażaków. Arkadij nie pamięta, kto wezwał karetkę i straż pożarną – był całkowicie skoncentrowany na gaszeniu ognia: „Widzę płomienie, trzeba gasić”.

Czy są jakieś perspektywy?
Pierwszą noc bez dachu nad głową Arkadij wraz z synem spędzili u rodziców. Później rodzinę przyjęli znajomi, którzy sami zaoferowali pomoc. Następnie inni znajomi zamieścili post na Facebooku i znaleźli mieszkanie. Kolejne osoby również same dzwonią i proponują wsparcie. Niepokoi fakt, że na liście osób pomagających są wyłącznie znajomi i przyjaciele. Czy to nie państwo i samorząd powinny w pierwszej kolejności zadbać o zakwaterowanie osób poszkodowanych na skutek ostrzału?
Na stronie Darnyckiej Rejonowej Administracji Państwowej znajduje się osobna sekcja ze szczegółowymi informacjami, gdzie należy się zwrócić, napisać lub zadzwonić w przypadku uszkodzenia mieszkania przez rosyjską rakietę lub drona bojowego.
Arkadij Zasławski przekazał, że jego żona (to ona jest właścicielką zniszczonego mieszkania) zajmuje się składaniem dokumentów w celu uzyskania pomocy od Departamentu Polityki Społecznej i Spraw Weteranów.
- 10 000 hrywien – jednorazowe odszkodowanie dla poszkodowanych.
- 40 000 hrywien – jeśli mieszkanie zostanie uznane za niezdatne do zamieszkania. Aby otrzymać środki, należy złożyć w Departamencie Polityki Społecznej dokument potwierdzający prawo własności oraz zaświadczenie z administracji osiedla (ŻEK), że mieszkanie faktycznie nie nadaje się do zamieszkania.
Państwo nie oferuje żadnej formy tymczasowego zakwaterowania.
„Pytanie o inne mieszkanie poruszyłem od razu, pierwszego dnia, gdy działał tam tymczasowy sztab. Powiedziano mi, że specjalna komisja oceni stan klatki schodowej i stropów między kondygnacjami oraz pokojami. Od tej oceny będzie zależało, czy budynek zostanie odbudowany, czy przeznaczony do rozbiórki. Ma to potrwać rok–półtora. Jeśli budynek będzie do rozbiórki, oczywiście powinni zaproponować inne mieszkanie. Ale nikt o tym nie wspomina ani niczego nie proponuje. To problem człowieka, który nagle znalazł się w sytuacji bezdomnego” – podsumowuje Arkadij.
Działać, żeby nie cierpieć
Właścicielom udało się zabrać kilka rzeczy: ubrania, buty oraz to, co nie zostało zniszczone przez ogień. Później Arkadij kilkukrotnie wracał do mieszkania, aby zabrać niezbędne przedmioty. Teren jest całodobowo pilnowany przez policję w celu zapobiegania ewentualnym aktom grabieży. Funkcjonariusze sprawdzają dowody tożsamości i umożliwiają szybkie wejście, by odebrać potrzebne rzeczy.

Instytucje państwowe nie zaoferowały ani odszkodowania, ani pomocy finansowej na leczenie rannych.
„Nie prosiliśmy o to. Wszystko dzieje się jakby samo. Sami się leczymy, sami próbujemy stanąć na nogi. Szczerze mówiąc, nie jestem pewien, czy budynek lub mieszkanie zostaną odbudowane. Dlatego trzeba skupić się na działaniach, a nie na cierpieniu”.
Czy zatem poszkodowany mieszkaniec Kijowa może liczyć na nowe mieszkanie w zamian za zniszczone przez rosyjską agresję? Dziennikarze UA.News próbowali uzyskać informacje w Darnyckiej administracji, jednak początkowo przekazywano im kolejne numery kontaktowe do właściwych urzędników, a ostatecznie dyżurny sztabu operacyjnego stwierdził, że nie jest upoważniony do udzielania odpowiedzi „komuś nieokreślonemu”.
Wcześniej analitycy ustalili, które miejsca w Kijowie były najczęściej celem rosyjskich ataków rakietowych i dronowych od początku inwazji. Okazało się, że Trojeszczyna jest najbezpieczniejszą dzielnicą stolicy, przez którą rosyjskie drony i rakiety przelatują w kierunku innych części miasta.