O, Kreml znów powrócił do starych piosenek.
Czyli — oni chcą pokoju, Trump też chce pokoju, ale agresywna Ukraina i Europa pragną wojny. Z tym ważnym i kłamliwym oświadczeniem do mediów wypuszczono Pieskowa. A ten mówi: „federacja rosyjska jest gotowa do pokojowego uregulowania, Trump wzywa do rozmów, ale UE i Kijów nie chcą”.
Że to kłamstwo — jest oczywiste. Pokojowe negocjacje już w sierpniu, podczas wielu spotkań i konsultacji, zostały rozebrane na czynniki pierwsze. I to właśnie agresor stawia nierealne warunki.
Zamiast spakować rzeczy i wycofać się za międzynarodowe granice Ukrainy, okupanci żądają nawet nie wstrzymania działań wojennych, lecz oddania im części terytorium, którego nie zdołali zdobyć. Takie podejście, przy ich obecnych możliwościach, nie znalazło poparcia u nikogo. Dlatego rozmowy pokojowe w ogóle się nie zaczynają.
Co się stało? Dlaczego Moskwa nagle wraca do tej retoryki? Czy przestraszyły ją „Tomahawki” i kryzys paliwowy? Czy będą proponować wymianę obwodu donieckiego na coś innego? A może to po prostu kolejna próba przypodobać się Trumpowi, opierając się wyłącznie na pokojowej retoryce, bez żadnych realnych działań?
Kyryło Sazonow
