
Chcę powiedzieć kilka słów, patrząc na ogólną niepewność i rozbieżne wersje ustaleń przed spotkaniem na Alasce.
Po pierwsze – reagujmy mniej na żądania rosji. Obecnie podnoszą oni poziom wymagań do maksimum, kierując się zasadą: „żądaj więcej, niż możesz dostać, a otrzymasz to, czego naprawdę chcesz”. Warto też pamiętać, że ich sytuacja gospodarcza wcale nie jest dobra.
Po drugie – wszelkie porozumienia dotyczące Ukrainy, zawarte bez zgody władz w Kijowie, nie mają żadnej wartości. I to z wielu powodów. Nawet szantaż czy groźby ujawnienia kompromitujących materiałów nie powinny skłaniać Zełenskiego do ustępstw. Będzie miał poparcie społeczeństwa tak długo, jak długo będzie po stronie interesów Ukrainy. Nie wtedy, gdy stoi po stronie swoich znajomych Mindicza i Czernyszowa, nie po stronie ataków na organy antykorupcyjne, nie po stronie „schematów” z jajkami po 17 hrywien, lecz wyłącznie po stronie interesów Ukrainy.
Po trzecie – przyszłość Ukrainy rozstrzyga się nie na Alasce, lecz na froncie. Dlatego wszystkie zasoby trzeba kierować na stabilizację linii frontu i niszczenie okupantów. Jeśli putin nie będzie odnosił postępów na froncie, nie będzie stawiał żądań, lecz będzie próbował naprawdę negocjować. Zełenski musi zatem skupić się na mobilizacji, przemyśle obronnym, zapewnieniu dostaw dla Sił Zbrojnych Ukrainy oraz ukaraniu wszystkich, którzy temu przeszkadzają lub dopuszczają się korupcji w tym obszarze. Innej drogi nie ma.
Borysław Bereza