$ 41.95 € 48.77 zł 11.49
+6° Kijów +8° Warszawa +8° Waszyngton
„Wszyscy dziś mieszkamy w jednym Domu Słowa”: reżyser Taras Tomenko o wojnie, kinie i pamięci pokoleń.

„Wszyscy dziś mieszkamy w jednym Domu Słowa”: reżyser Taras Tomenko o wojnie, kinie i pamięci pokoleń.

16 października 2025 20:00

Film o Rozstrzelanym Odrodzeniu narodził się na pograniczu mistycyzmu i poświęcenia. Historyczny dramat „Dom Słowo: Niekończący się romans” w reżyserii Tarasa Tomenki stał się jednym z najgłośniejszych wydarzeń ukraińskiej kinematografii ostatnich lat — artystyczną sensacją, która zdobyła sześć nagród Narodowej Nagrody Filmowej „Złota Dziga”. Jednak tylko ekipa filmowa wie, że „błogosławieństwa” dla tej pracy udzielił... sam Mykoła Chwyłowy.

Za uznaniem, które nadało filmowi status narodowego arcydzieła, stoją nie tylko 13 lat żmudnej pracy, lecz także metafizyczne doświadczenie: w pierwszym dniu zdjęć zniknął cały przygotowany materiał, a dopiero po nabożeństwie żałobnym, które Taras Tomenko niespodziewanie postanowił zamówić za duszę Mykoły Chwyłowego, proces ruszył dalej.

O tym, jak sztuka staje się sprawą całego życia, jak walczyć z „gwiazdorstwem” oraz o nowym, zakrojonym na szeroką skalę projekcie, który odtwarza trasę „Słowa o wyprawie Igora” wzdłuż współczesnej linii frontu — w szczerej rozmowie Tarasa Tomenki dla UA.News. Dalej — bezpośrednia wypowiedź reżysera.

image


Promienie sławy i walka z „gwiazdorstwem”


W rzeczywistości nic się nie zmieniło. Czuję wdzięczność i satysfakcję wobec całego zespołu. To nie jest moja osobista zasługa, pracowaliśmy wszyscy razem. Film nie pozostał niezauważony, co naprawdę cieszy. Nie ma co ukrywać, to dodaje skrzydeł przy kolejnych projektach. To dowód, że nadal można tworzyć kino w Ukrainie.

Po raz pierwszy zmierzyłem się z „gwiazdorstwem” w wieku 20 lat, kiedy otrzymałem nagrodę na Berlinale za najlepszy film krótkometrażowy. Była to pierwsza w historii Ukrainy nagroda klasy „A”. Wcześniej taką nagrodę zdobyła jedynie Kira Muratowa, i to jeszcze w czasach Związku Radzieckiego. Jakoś przyzwyczaiłem się do tego uczucia — szybko przychodzi, szybko odchodzi i nie ma w nim nic wyjątkowego. Dziś jesteś „gwiazdą”, a jutro wracasz do codziennej pracy.

Reżyserii nie można się nauczyć — można ją tylko pojąć
 

Nie nocowałem pod mostem. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Chyba zostałem reżyserem jeszcze w łonie matki. Miłość do piękna zaszczepiają rodzice — a ona jest tym, co najważniejsze w reżyserze. Dorastałem w rodzinie poety, przy dźwiękach maszyny do pisania, w świecie literatury. Uczyłem się w liceum humanistycznym, potem na wydziale filologicznym, a następnie na reżyserii filmowej u Borysa Sawczenki — i tak potoczyło się moje życie.

Borys Sawczenko dał mi bardzo wiele jako pedagog i jako mistrz. Nigdy nie uczył reżyserii wprost, nigdy nie słyszeliśmy od niego wykładów o tym, czym jest reżyseria. Ale dał nam wyobrażenie o świecie — o tym, jak jest zbudowany, co można w nim zrobić i jak przenieść go na ekran. Reżyserii można nauczyć się w pół roku, ale pojąć tę profesję — to sprawa całego życia.

Moja studencka praca „Tyr” odniosła sukces na Berlinale, gdzie zdobyłem nagrodę — od tego wszystko się zaczęło. Później zauważył mnie Krzysztof Zanussi, zaprosił do Warszawy i miałem okazję czerpać od niego doświadczenie. Następnie powstała praca dyplomowa „Wyschnięta ziemia”, którą kręciłem na piaskach Oleszkowskich w obwodzie chersońskim. Zdjęcia były bardzo trudne i ciągnęły się długo, bo skończyły się pieniądze — kręciłem ten film przez cztery lata.

Tak właśnie się złożyło. „Dom «Słowo»” w pewnym sensie wyrósł z tamtego momentu — z dzieciństwa, z miłości do słowa i zrozumienia jego wartości. Postanowiłem nakręcić film o Domu „Słowo” i pracowałem nad nim długo — od pomysłu do premiery minęło trzynaście lat.

image


Niespokojna dusza Chwylowego
 

Czy praca z archiwami była bardzo wyczerpująca? Nie tylko emocjonalnie. Była też fizycznie trudna. Wychodziłem z archiwów całkowicie wycieńczony, jak po katordze. To jakaś „czarna dziura”, która wysysa z ciebie wszystko, co żywe, bo w tych archiwach zgromadzony jest ludzki ból, niewyrażalna tragedia. Te notatki, listy Kulisza, Lesia Kurbasa — papier przesiąknięty tragedią i cierpieniem. Wyznania wymuszane na samych sobie, tortury, którymi zmuszano ludzi do podpisywania protokołów...

W pierwszy dzień zdjęciowy zniknął nam cały materiał. Puste karty. Jakaś metafizyka — coś takiego nie mogło się po prostu wydarzyć. Kinematograf rozkłada ręce, operator mówi, że wszystko nagrali, ale materiału nie ma. Zrozumiałem wtedy, że do tego tematu trzeba podejść inaczej, materiał tak po prostu nie znika. Razem z ekipą poszliśmy więc do cerkwi i zamówiliśmy panichidę za Chwylowego. Wtedy uświadomiłem sobie, że po śmierci Mykoły Chwylowego nigdy nie odprawiono za niego nabożeństwa żałobnego. Jego dusza pozostała niespokojna. Zastrzelił się, a w czasach komunistycznych nie odprawiano pogrzebów.

Przeszły mnie ciarki, kiedy to zrozumiałem. Nie wiem, jak to poczułem — coś mi podpowiedziało, co muszę zrobić, żeby nawiązać kontakt. Po tym, jak zamówiliśmy panichidę w cerkwi, praca się ustabilizowała. „Temat nas dopuścił do siebie”. Jakby gdzieś tam, w górze, pozwolono nam mówić o tym niezwykłym pokoleniu pisarzy, wyrwanych z korzeniami. Tak dalej być nie mogło. Oni są dziś punktem oparcia naszej współczesnej kultury ukraińskiej. Od tego punktu i my musimy zacząć swój ruch.

„Niekończący się romans”: dopóki trwa wojna
 

Czy to powieść nieskończona, czy niekończąca się? Kropka czy trzy kropki? — Trzy kropki, dopóki trwa wojna. Sami jesteśmy teraz na wadze i nie wiemy, jak zakończy się nasza własna powieść. Pisarze zakończyli ją rozstrzelani w Sandarmochu. My również jesteśmy w podobnym procesie — bo nie wiadomo, czy przetrwamy tę wojnę, czy pozostaniemy przy życiu po jej zakończeniu. Na całym świecie nikt nie wie, czy Ukraina będzie żyła po wojnie. Wszyscy my, Ukraińcy, dziś mieszkamy w jednym wspólnym Domu Słowo.

O możliwej kontynuacji filmu
 

Z Netflixem. Jeśli Netflix będzie zainteresowany — zrobię to. Możliwości scenariuszowe pozwalają nakręcić osobną historię o każdym mieszkaniu w Domu Słowo. Wielu bohaterów, że tak powiem, pozostało na uboczu. Podmogilny, Kulisz — jest o czym opowiadać. My tylko uchyliliśmy drzwi. Kontynuacja jest możliwa, ale chciałbym, żeby film był zrealizowany w takich warunkach, by był zrozumiały i bliski także zachodniemu widzowi, nie tylko ukraińskiemu.

image


Złote Dzygi: wszystko potoczyło się dobrze
 

Spodziewałem się, że nagród Złotej Dzygi będzie więcej niż sześć. Chciałbym, żeby Mychajło Lubarski został wyróżniony za pracę operatorską, uważam, że była znakomita. Liczyłem też na nagrody za role męskie dla Sławy Dowżenki i Dmytra Olijnyka, oraz za rolę kobiecą dla Maryny Koszkiny. Ale i tak wszystko potoczyło się dobrze.

Dla mnie najważniejsze jest to, że historię Domu Słowo podchwyciła młodzież. Kiedyś trudno było uwierzyć w taką popularność. A sam dom stał się dziś swoistą mekką Charkowa — wszyscy, których znam, gdy przyjeżdżają do miasta, najpierw idą właśnie do Domu Słowo.

„Słowo o wyprawie Igora” jako linia frontu
 

Obecnie piszę obszerny scenariusz historyczny „Słowo o wyprawie Igora”. Powstanie z niego film. Jeśli umieścić wyprawę księcia Igora na mapie, jej trasa przebiega dokładnie tak, jak dziś linia naszego frontu: Czernihów, Kursk, dalej Donbas, Pokrowsk. „Słowo o wyprawie Igora” to niezwykła historia. rosjanie uważają ten poemat za „perłę rosyjskiej literatury”, choć nie mają z nim nic wspólnego. Chcę odebrać im tę „perłę” i uczynić z niej prawdziwy klejnot, sprawić, by ten kijowsko-ruski zabytek był zrozumiały dla współczesnych. Zawiera wiele archetypów, które pozostają aktualne również dziś — o niewoli, powrocie z niewoli i zrozumieniu, że trzeba znaleźć w sobie siłę, by zebrać wojsko i obronić ojczyznę.

Finansowanie kina w czasie wojny
 

Nie składałem żadnych wniosków. Wiem, że prezydent zasugerował możliwość finansowego wsparcia kina w przyszłym roku. Nie wiem jednak, jak to będzie. A czy ktoś w ogóle kręci coś podczas wojny?

Warto przeczytać również: „Po co się na to zgodziłem?” Jewhen Spirin o wojnie, korupcji i moralności Ukraińców.