Globalny system bezpieczeństwa, który wyłonił się po II wojnie światowej, stopniowo się załamuje. Globalne sojusze pękają, a równowaga sił zmienia się pod wpływem nowych przywódców regionalnych, często agresywnych. W tym kontekście rosną obawy, że wielkie mocarstwa mogą zgodzić się na nową redystrybucję stref wpływów, tak jak miało to miejsce podczas konferencji w Jałcie w 1945 roku.
Publicysta Bloomberga Andreas Kluth zasugerował w nowym głośnym artykule, że Donald Trump, vladimir putin i Xi Jinping mogą w jakiejś formie zawrzeć nowy pakt, który określi przyszłość światowego porządku. Podkreśla jednak, że takie porozumienie nie byłoby oparte na prawie lub normach międzynarodowych, ale na ścisłej zasadzie „siła jest prawem”. Ponadto wszystko to może przerodzić się w globalny konflikt, jeśli strony nie podzielą się łupami.
Czy nowa Jałta jest dziś możliwa? Jakie będą jej konsekwencje dla świata? Gdzie w tym równaniu jest Ukraina? Komentator polityczny UA.News Mykyta Trachuk wraz z ekspertami przeanalizował tę kwestię.
Ostrzeżenie Bloomberga
Kolumna Bloomberga opisuje wizję polityki nowego prezydenta USA. Według dziennikarza ma on wspólny sposób myślenia z przywódcami takimi jak putin i Xi Jinping.
„putin i Xi - a teraz najwyraźniej także Trump - kierują się nie tyle konkretnymi ideologiami, co prostymi instynktami: wolą władzy i ogólnym pragnieniem dominacji, które obejmuje ekspansję terytorialną. Przyrostek „-izm”, który opisuje tę mentalność, to imperializm”, pisze gazeta.
Trump zastrasza Danię i chce przyłączyć Grenlandię do Stanów Zjednoczonych, mówi o „51. stanie Kanady”, chce zwrócić Kanał Panamski itp. Prezydent USA wybrał również dość osobliwego poprzednika, do którego odniósł się podczas swojego przemówienia inauguracyjnego. W szczególności pochwalił prezydenta Williama McKinleya, 25. głowę Ameryki.
„Był on protekcjonistą, a także najbardziej otwarcie imperialistycznym prezydentem, który najechał Kubę, Portoryko, Guam, Filipiny, Samoa Zachodnie i Wyspy Wake, a także zaanektował Hawaje” - pisze Bloomberg.
Artykuł konkluduje, że zarówno putin, jak i Xi chcą negocjować z Trumpem podział stref wpływów na swój własny sposób. W szczególności Kreml marzy o nowej Jałcie. Będzie to jednak „pakt między imperialistami” oparty wyłącznie na idei, że tylko siła jest słuszna, a przymus jest uczciwą grą. Taki podział świata może doprowadzić do nowych globalnych konfliktów, podsumowuje Bloomberg.
Czym jest konferencja jałtańska i dlaczego jest ważna?
Odwołanie do Jałty jest bardzo powszechne w mediach i retoryce politycznej. Aby zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego jest to tak ważne, warto przypomnieć, co w ogóle oznaczało to wydarzenie.
Konferencja w Jałcie, która odbyła się w lutym 1945 roku, zdefiniowała powojenny porządek świata - pomimo faktu, że wojna jeszcze się nie zakończyła. Przywódcy Stanów Zjednoczonych (Franklin Roosevelt), Wielkiej Brytanii (Winston Churchill) i Związku Radzieckiego (Józef Stalin) spotkali się w Pałacu Liwadyjskim na Krymie, który został specjalnie odrestaurowany na to wydarzenie, aby uzgodnić przyszły porządek świata po zwycięstwie nad nazistowskimi Niemcami.
Decyzje te były brzemienne w skutkach i określiły polityczne kontury całej planety. Główne decyzje podjęte w Jałcie:
- Podział stref wpływów w Europie. Zdecydowano, że Europa Wschodnia znajdzie się pod kontrolą ZSRR, podczas gdy Europa Zachodnia pozostanie pod wpływem Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.
- Podział Niemiec. Kraj został podzielony na cztery strefy okupacyjne (amerykańską, brytyjską, francuską i radziecką). Doprowadziło to do powstania dwóch państw: kapitalistycznych Niemiec i socjalistycznej NRD.
- Utworzenie Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ). Uzgodniono ustanowienie nowego globalnego mechanizmu zbiorowego bezpieczeństwa, aby zapobiec nowym wojnom światowym.
- Obietnice demokratycznych wyborów w wyzwolonych krajach. W szczególności zakładano, że Polska i inne kraje Europy Wschodniej będą mogły swobodnie wybrać swoją przyszłość polityczną. Związek Radziecki nie wywiązał się jednak z tych zobowiązań, a w regionie ustanowiono autorytarne reżimy komunistyczne.
- Zobowiązanie ZSRR do przystąpienia do wojny z Japonią. Stalin obiecał włączyć się do wojny na Dalekim Wschodzie po kapitulacji Niemiec, co nastąpiło w sierpniu 1945 roku. Później poddało się Tokio.
Konferencja w Jałcie położyła podwaliny pod nowy porządek świata, który później przybrał kształt dwubiegunowego podziału świata między USA i ZSRR. Chociaż decyzje z Jałty formalnie miały na celu pokojowe współistnienie, w rzeczywistości położyły podwaliny pod zimną wojnę i ustanowiły „prawo silniejszego” - czyli zwycięzców. Świat został podzielony na dwa obozy, a żelazna kurtyna w Europie stała się symbolem tego podziału.
Dzisiejszy świat, pomimo wszystkich zmian, nadal odczuwa skutki Jałty. Na przykład struktura ONZ i Rada Bezpieczeństwa, w której pięć krajów ma prawo weta, są bezpośrednim dziedzictwem tej konferencji.
Czy możliwy jest nowy podział świata?
Po 1991 roku, kiedy upadł Związek Radziecki, wydawało się, że system jałtański ostatecznie zniknął. W końcu Stany Zjednoczone stały się globalnym liderem, podczas gdy rosja straciła status supermocarstwa. Jednak ostatnie dziesięciolecia pokazały, że historia się nie skończyła, jak powiedział Francis Fukuyama. Ona dopiero się zaczęła.
Po pierwsze, Chiny stały się nowym globalnym rywalem Stanów Zjednoczonych i zmieniły równowagę sił na świecie. Po drugie, federacja rosyjska rozpoczęła politykę aktywnego rewanżyzmu, dokonując inwazji na Gruzję, anektując Krym i ostatecznie rozpoczynając wojnę na pełną skalę w Ukrainie. Po trzecie, Stany Zjednoczone i Europa wykazują oznaki zmęczenia globalnym przywództwem i znajdują się w kryzysie, w szczególności z powodu wewnętrznych problemów gospodarczych i politycznych. Wreszcie, po czwarte, na świecie pojawiło się wiele „punktowych” ośrodków wpływów regionalnych: Indie, Brazylia, Turcja, Iran, monarchie Zatoki Perskiej itp
vladimir putin wielokrotnie sugerował (a nawet mówił wprost), że chce nowego podziału świata. W grudniu 2021 roku, przed inwazją na Ukrainę, rosja oficjalnie zażądała „gwarancji bezpieczeństwa” od Stanów Zjednoczonych i NATO, co w rzeczywistości oznaczało uznanie rosyjskiej strefy wpływów w Ukrainie, w Gruzji i Europie Wschodniej. Był to wyraźny sygnał, że Kreml chce powrócić do modelu jałtańskiego. W rzeczywistości było to ultimatum - żądania, które od początku były niemożliwe do spełnienia. Nie są one nawet poważnie dyskutowane.
Jednak, aby zawrzeć nowy globalny traktat, potrzebne są pewne warunki, które jeszcze nie istnieją. Jałta 1945 była możliwa, ponieważ w II wojnie światowej było trzech zwycięzców. Dziś świat jest bardziej wielobiegunowy: wielu różnych graczy domaga się wpływów.
Co więcej, nie możemy porównywać ZSRR Stalina u szczytu jego potęgi militarnej i geopolitycznej z dzisiejszą rosją putina. Owszem, jest to potężna siła, której nie należy lekceważyć. Jednak dzisiejsza rosja nie ma ani takich międzynarodowych wpływów i autorytetu, ani potęgi gospodarczej, ani siły militarnej, jaką miał Związek Radziecki w tamtych czasach.
Wreszcie, nie wydaje się, by Waszyngton planował pójść na zbyt wiele kompromisów w sprawie nowego podziału świata. Dlaczego Ameryka miałaby rezygnować ze swojej pozycji? To pytanie retoryczne.
Jest jednak jeden ważny czynnik, który stwarza ryzyko: Donald Trump. W przeciwieństwie do tradycyjnych amerykańskich polityków, nie wierzy on w międzynarodowe sojusze i globalną rolę Stanów Zjednoczonych jako „obrońcy demokracji”. Postrzega on światową politykę jako biznes, w którym liczą się tylko „dobre interesy”.
Jego podejście może stworzyć ryzyko nowej Jałty. Trump jest w stanie zmniejszyć wsparcie wojskowe dla Europy i zrezygnować z gwarancji bezpieczeństwa dla sojuszników. Da to rosji i Chinom większe pole manewru. Ponadto Republikanin wykazał chęć osiągnięcia porozumienia z Putinem, co jest powodem do niepokoju w ukraińskich kręgach politycznych. A jeśli Trump będzie eskalował konfrontację z Pekinem, może dążyć do zneutralizowania Rosji jako potencjalnego sojusznika Chin. W takim przypadku możliwe jest porozumienie między USA a rosją, które może obejmować taki sam podział stref wpływów.
Jednak nawet jeśli takie porozumienie zostanie osiągnięte, jest mało prawdopodobne, aby przyniosło stabilność. Należy to zrozumieć.
Dlaczego nowa Jałta może uczynić świat jeszcze bardziej niebezpiecznym?
Bądźmy szczerzy: Konferencja w Jałcie w 1945 r. nie była sprawiedliwa. Była to rozmowa o organizacji świata z punktu widzenia zwycięzców. Nikt inny nie był pytany o zdanie.
Jednak w stosunkach międzynarodowych „sprawiedliwość” jest pojęciem bardzo względnym i rzadkim. Najważniejsze jest to, że Jałta zapewniła pewną stabilność na nadchodzące dziesięciolecia. Wręcz przeciwnie, nowy podział świata może tylko sprowokować nowe konflikty i linie podziału.
- Będzie to legitymizować agresję. Jeśli wielkie mocarstwa zgodzą się na „strefy wpływów”, będzie to oznaczać, że wojna jako metoda zmiany granic ponownie stanie się normalna i uzasadniona. Nie można na to pozwolić.
- Słabe kraje staną się ofiarami. Podobnie jak po Jałcie w 1945 roku, małe kraje mogą zostać po prostu zmuszone do podjęcia decyzji, które będą korzystne tylko dla wielkich mocarstw. Jest to szczególnie niebezpieczne dla Ukrainy, Tajwanu, krajów bałtyckich itp.
- Nowe konflikty są nieuniknione. Żadne z głównych mocarstw nie ufa innym na tyle, by trzymać się porozumień w dłuższej perspektywie - jest to „dylemat bezpieczeństwa”. Oznacza to, że wszelkie porozumienia będą tymczasowe.
Tak więc nowa Jałta nie rozwiąże problemów świata. Wręcz przeciwnie, położy podwaliny pod nowe konflikty.
Opinie ekspertów
Volodymyr Fesenko, politolog i dyrektor Centrum Stosowanych Studiów Politycznych Penta, jest sceptyczny co do możliwości nowej redystrybucji świata między putinem, Trumpem i Xi Jinpingiem. Wskazuje, że analogie z Jałtą są błędne i zauważa, że wszyscy trzej są konkurentami i rywalami na arenie międzynarodowej.
„Porównanie z Jałtą jest bardzo popularne i aktywnie promowane przez Moskwę. To od dawna pomysł putina. Chce on zachować przestrzeń postsowiecką i wpływy w Europie. Ale dlaczego porównanie z Jałtą jest w tym kontekście błędne? Ponieważ w Jałcie nie było „podziału świata”. Było porozumienie zwycięzców. Przywódcy trzech krajów pokonali Niemcy i zamierzali pokonać Japonię. Uzgodnili równowagę interesów. Formalnie wyglądało to, przynajmniej w Europie, jak prawdziwy podział stref wpływów. W rzeczywistości jednak Churchill i Roosevelt po prostu poszli na ustępstwa wobec Stalina i tyle. Nie było podziału na trzy. Były tylko ustępstwa Zachodu wobec ZSRR. Były one uwarunkowane sytuacją militarną i zrozumieniem potrzeby równowagi. Nawiasem mówiąc, wszyscy byli wówczas sojusznikami” - zauważa politolog.
Fesenko twierdzi, że obecnie sytuacja jest zupełnie inna. Trump, putin i Xi są konkurentami. Tak, rosja i Chiny mają teraz partnerstwo - ale mają też konkurencję: na przykład we wpływaniu na Azję Środkową i Wschodnią (Wietnam, Korea Północna itp.). A Pekin wcale nie jest zainteresowany wielobiegunowym światem. Woli rozmawiać ze Stanami Zjednoczonymi jeden na jednego, bez udziału rosji.
„Tak więc porównanie z Jałtą nie jest do końca poprawne. To byli zwycięzcy, a teraz kto gdzie wygrał? Na szczęście wojna światowa jeszcze się nie rozpoczęła. Czym Trump może podzielić się z putinem? Europą? Czy Europa została o to zapytana, czy się na to zgodzi? Mam duże wątpliwości. To niemożliwe. I powtarzam: oni wszyscy są dla siebie konkurentami... Jestem więc sceptyczny wobec tej wersji. Ale z Trumpem wiąże się pewne ryzyko. Bo on często myśli bardzo podobnie do putina... Ale na przykład oddanie Ukrainy putinowi byłoby stratą dla Stanów Zjednoczonych. Dlaczego mieliby tego chcieć?” - podsumował Volodymyr Fesenko.
Ale politolog i dyrektor Instytutu Polityki Światowej Yevhen Mahda jest pewien, że putin tak naprawdę nie chce żadnej „Jałty”. Raczej skorzystałby ze scenariusza Układu Monachijskiego-1938, kiedy zachodnie mocarstwa faktycznie oddały Czechosłowację Hitlerowi.
„Myślę, że zachodni dziennikarze piszący o Jałcie mają nieco błędne podejście. A kiedy na przykład The Hill pisze, że jeśli pomoc USA zostanie odcięta, rosja będzie w stanie zająć Kijów i Lwów, to pokazuje, że nie tylko nie wiedzą, co się dzieje w Ukrainie, ale nawet nie znają geografii.
Co do artykułu Bloomberga, to myślę, że 80 rocznica konferencji w Jałcie odgrywa po prostu pewną rolę. A media działają w taki sposób, aby przypominać nam o pewnych datach. Jednak putin nie zajmuje się teraz Jałtą, ponieważ nie jest to właściwa sytuacja i nie jest to właściwy kontekst. putin chciałby mieć coś w rodzaju Układu Monachijskiego 1938 roku. Moim zdaniem jest to dla niego o wiele ważniejsze, ponieważ w ten sposób może być swego rodzaju zwycięzcą i może ukarać Ukrainę, która zaryzykowała opór. To jest dla niego, moim zdaniem, dużo bardziej fundamentalna kwestia niż podział świata” - uważa ekspert.
Mahda zauważa, że trudno oczekiwać, by ktokolwiek „dzielił planetę” z putinem. Rosyjska gospodarka nie pozwala nam powiedzieć, że rosja jest w jakikolwiek sposób na równi ze Stanami Zjednoczonymi i Chinami, podsumowała politolog.
Wnioski dla Ukrainy
Musimy zdać sobie sprawę, że pomimo prawa międzynarodowego i innych środków odstraszających (które de facto już nie działają), świat jest już na skraju nowej redystrybucji. Wygląda na to, że ten moment szykuje się już od dłuższego czasu. Ukraina potrzebuje kompleksowego zrozumienia tej sytuacji.
Idea nowej Jałty może być atrakcyjna dla autorytarnych reżimów, ale stanowi zagrożenie dla demokratycznego świata. putin chce ustalić nową równowagę sił, a Xi chce wzmocnić globalne wpływy Chin. Jeśli tak się stanie, będziemy mogli mówić o sojuszu między autokracjami a demokracjami, które stają się mniej demokratyczne z powodu „zwrotu w prawo”.
Jednak w przeciwieństwie do 1945 r., dzisiejszy świat jest zbyt złożony, by podzielić go między kilka wielkich mocarstw. Nowa „Jałta” nie doprowadzi do pokoju - pogłębi tylko ogólną niestabilność. A jeśli globalna redystrybucja jest nieunikniona, Ukraina musi dołożyć wszelkich starań, aby w rezultacie znaleźć się w bloku zachodnim. A najlepiej w statusie neutralnym, jak Szwajcaria i Austria, aby uniknąć udziału w przyszłych wojnach. Ukraińcy mają już dość wojen.
Mykyta Trachuk