$ 41.54 € 42.91 zł 10.23
-4° Kijów -2° Warszawa +4° Waszyngton
"Nóż w plecy rosji": dlaczego i jak "azowcy" zostali przywróceni Ukrainie

"Nóż w plecy rosji": dlaczego i jak "azowcy" zostali przywróceni Ukrainie

10 lipca 2023 14:14

W sobotę, 8 lipca, Ukraina przywiozła do domu swoich bohaterów tak, jak powinna - na pokładzie prezydenckiego samolotu, podczas gdy rosja otrzymała kolejny "nóż w plecy" od tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Dowódcy Gwardii Narodowej "Azow" Ukrainy, którzy przez trzy miesiące utrzymywali linię w Mariupolu, otoczonym przez rosyjskich okupantów, powrócili na ojczystą ziemię. Jednocześnie Moskwa zastanawia się, jakie inne zakazy nałożyć na Ankarę, której odmówiono ruchu bezwizowego za zestrzelenie rosyjskiego Su-24 w 2015 roku.

UA.News przyjrzało się temu, co wydarzyło się 8 lipca.

Powrót

Wkroczyli na naszą ojczystą ziemię:




    • dowódca pułku Gwardii Narodowej "Azow" Denys Prokopenko (znak wywoławczy "Redis"),

    • zastępca dowódcy pułku Gwardii Narodowej "Azow" Svyatoslav Palamar (znak wywoławczy "Kalyna"),

    • pełniący obowiązki dowódcy 36. wydzielonej brygady morskiej Serhii Volynskyy ("Wołyń"),

    • starszy oficer "Azowa" Oleh Khomenko ("Apis"),

    • dowódca 12 Brygady Gwardii Narodowej Ukrainy Denys Shleha.






Byli oni przetrzymywani w rosyjskiej niewoli od 20 maja do 21 września 2022 roku. Następnie, zgodnie z warunkami wymiany jeńców, Ukraina zwróciła 213 ukraińskich obrońców, w tym dowódców pułku "Azow". Ukraina oddała za nich zdrajcę Viktora Medvedchuka. Zgodnie z warunkami kremla mieli oni pozostać za granicą do końca wojny pod osobistą ochroną prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Jednak w lipcu 2023 r. coś znów poszło nie po myśli rosjan, a obrońcy Ukrainy wrócili do domu w 500. dniu pełnej wojny o niepodległość.

Legendarni żołnierze "Azowa" nie tylko wrócili do swoich rodzin, ale także wzięli udział w ceremonii wręczenia ukraińskim obrońcom odznaczeń zorganizowanej przez Kancelarię Prezydenta Ukrainy we Lwowie.  Podczas zaimprowizowanej konferencji prasowej dowódcy ogłosili, że wracają na linię frontu.

"Jestem głęboko przekonany, że armia to wysiłek zespołowy i od dziś jesteśmy z wami, będziemy dalej walczyć, będziemy mieć swój głos w walce. A najważniejsze jest to, że ukraińska armia przejęła inicjatywę strategiczną i każdego dnia idziemy naprzód".

Denys Prokopenko

Dowódca pułku Gwardii Narodowej Azow




Jestem przytłoczony emocjami, ale muszę to powiedzieć. Zawsze zastanawiałem się, jak opisać nasz pobyt w Turcji w sposób obrazowy, bez szczegółów. I przychodzą mi na myśl tylko słowa słynnej ukraińskiej poetki Lesi Ukrainki, które lekko sparafrazowałam: "Jesteśmy paraplegikami z błyszczącymi oczami, silni w duszy, słabi w woli, skrzydła orła rosną za nami, ale byliśmy przykuci do tureckiej ziemi". Tak właśnie czuliśmy się w Turcji.

Sviatoslav Palamar

Zastępca dowódcy pułku Gwardii Narodowej "Azow"


Bracia broni już czekają na swoich dowódców.

"Sama ich obecność obok podwładnych, ich doświadczenie i umiejętności zarządzania znacznie zwiększą zdolność bojową jednostki i wzmocnią jej morale. Personel brygady gratuluje dowódcom powrotu do domu i oczekuje na dalsze rozkazy" - napisano w oficjalnym kanale telegramu "Azow".

Na bagnach

Wygląda na to, że moskwa nic nie wiedziała o naruszeniu warunków powrotu do domu dowódców "Azowa", którzy wcześniej zostali prawnie zdefiniowani jako "formacja neonazistowska". Wiele oburzenia budzą działania Recepa Tayyipa Erdogana, który miał zatrzymać obrońców Mariupola do ostatniego dnia wojny.

Powrót przywódców "Azowa" z Turcji do Ukrainy jest niczym innym jak bezpośrednim naruszeniem warunków obowiązujących umów.

Dmitri Peskov

Rzecznik rosyjskiego dyktatora


Dodał również, że Ankara znajduje się pod wielką presją, ponieważ przygotowuje się do szczytu NATO w Wilnie. Dlatego Turcja, jako członek NATO, demonstruje swoją solidarność z sojuszem.

"Doskonale to wszystko rozumiemy" - dodał Peskov.

Minister spraw zagranicznych rosji sergei lavrov zadzwonił w tej sprawie do swojego tureckiego odpowiednika Hakana Fidana. W końcowym oświadczeniu rosyjskie MSZ zaznaczyło, że coś z tym zrobi, ale nie powiedziało co dokładnie.

"Zwrócono uwagę Ankary na destrukcyjność kontynuowania dostaw sprzętu wojskowego dla reżimu w Kijowie. Jak podkreślono, takie kroki mogą prowadzić tylko do negatywnych konsekwencji" - czytamy w oświadczeniu.

Reakcja Turcji

Turcja próbuje wyjść z tej sytuacji w dość wschodni sposób. Dzień po spotkaniu z ukraińskim prezydentem Volodymyrem Zelenskim, wschodni przywódca powiedział, że Ankara nie zerwie stosunków dyplomatycznych z moskwą, bez względu na to, jak bardzo ktoś tego chce, a Erdogan spodziewa się spotkać z putinem w sierpniu.

Wczoraj gościliśmy prezydenta Zelenskiego, a w sierpniu, mam nadzieję, spotkamy się z putinem. Staramy się chronić nasz kraj przed negatywnymi konsekwencjami wojny, która trwa od półtora roku.

Recep Tayyip Erdogan

Prezydent Turcji


Co więcej, Erdogan zamierza skłonić rosję do przedłużenia tzw. umowy zbożowej.

"Kontynuujemy prace nad korytarzem zbożowym. Pracujemy nad jego przedłużeniem po 18 lipca. Chcemy przedłużenia o co najmniej trzy miesiące. Czekamy na to i dołożymy starań, aby przedłużyć umowę na dwa lata" - powiedział Erdogan podczas końcowej konferencji prasowej po rozmowach z Zelenskim.



Okazało się również, że Ankara nie postawiła Kijowowi żadnych warunków dotyczących powrotu dowódców obrony Mariupola. Ambasador Ukrainy w Turcji Vasyl Bodnar powiedział Radiu Liberty, że Ankara podjęła ten krok, aby wzmocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej.

"W rzeczywistości nie przedstawiono żadnych warunków, o których wiem, dotyczących powrotu naszych żołnierzy. Wręcz przeciwnie, jest to właśnie specyfika pozycji strony tureckiej jako mediatora, który zapewnia tak zwane dobre usługi, aby utrzymać proces. Jej rola jest oczywiście również ważna w tym procesie. Ponieważ jej notowania rosną. Nie zakładajmy, że jest to tylko życzliwy gest wobec Ukrainy. Ale jest to również wzmocnienie pozycji Turcji w komunikacji ze stroną rosyjską" - powiedział Vasyl Bodnar.

Co się stało

W rzeczywistości nie jest to pierwszy raz, gdy rosja została dźgnięta w plecy przez Turcję. Przypomnijmy sobie historię rosyjskiego bombowca Su-24 zestrzelonego przez turecki myśliwiec. Miało to miejsce w listopadzie 2015 roku na niebie nad granicą syryjsko-turecką i był to pierwszy przypadek zestrzelenia rosyjskiego (lub radzieckiego) samolotu wojskowego przez siły zbrojne państwa członkowskiego NATO od lat pięćdziesiątych XX wieku. W odpowiedzi putin anulował ruch bezwizowy dla obywateli Turcji, nałożył ograniczenia na handel, turystykę, transport i zatrudnienie obywateli Turcji w rosji oraz ograniczył działalność tureckich firm w rosji.

Dlatego rosyjscy analitycy zastanawiają się nad reakcją moskwy i przyczynami, które skłoniły Ankarę do podjęcia tego kroku.

"Aby w pełni zrozumieć powody tej decyzji strony tureckiej, musimy poznać dokładne tło. Z jednej strony może to być wynikiem presji wywieranej na Turcję przez jej sojuszników z NATO i UE. Być może decyzja ta była podyktowana wewnętrznymi problemami Turcji, które Zachód obiecał pomóc rozwiązać. Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że w przeddzień wizyty w Ankarze prezydent Ukrainy Volodymyr Zelenskyy zapowiedział dostawę tureckich haubic na potrzeby Sił Zbrojnych. Jeśli tak się nie stanie w najbliższej przyszłości, możemy powiedzieć, że doszło do targu, a zamiast haubic Ukraina otrzymała azowców" - powiedział Kirill Semenov, przedstawiciel Rosyjskiej Rady Spraw Międzynarodowych i orientalista, cytowany przez rosyjskie media propagandowe.

Jego zdaniem, dopiero gdy Ukraina otrzyma haubice, będzie można z całą pewnością powiedzieć, że Ankara stanęła po stronie Kijowa w tej wojnie.

Inni eksperci są skłonni wierzyć, że ostatnie działania Ankary są spowodowane szczytem NATO, który odbędzie się w Wilnie w dniach 11-12 lipca. Erdogan będzie tam pod ogromną presją, aby zapobiec przystąpieniu Szwecji do NATO. I musi pokazać, że nie jest wrogiem Sojuszu na froncie zewnętrznym, ale jest gotowy bronić swoich pozycji, które bezpośrednio odnoszą się do sytuacji wewnętrznej w jego kraju. Problem ze Szwecją, zdaniem Ankary, polega na tym, że nadal wspiera ona kurdyjskich uchodźców.