
Biuro Prezydenta nadal zaciekle opiera się naciskom Zachodu na piramidę elitarnych korupcji w Ukrainie.
Zachód domaga się nie tylko przywrócenia niezależności NABU od woli i życzeń prezydenta oraz jego faworyta, ale także nalega na wznowienie działalności BEB oraz Sądu Antykorupcyjnego. Co jest, swoją drogą, nietaktem i zniewagą wobec ukraińskich urzędników i naszych elitarnych korupcjonistów, którzy mają swobodny dostęp do Biura Prezydenta i zależnego rządu.
Sprytni ludzie wymyślili nową sztuczkę do sabotowania walki z korupcją: wykrywacz kłamstw jako argument przeciwko wszelkim konkursom z udziałem zachodnich specjalistów, którzy ponoszą osobistą odpowiedzialność za swój wybór, podczas gdy wykrywacz kłamstw nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Jeśli premier Ukrainy nie wierzy wynikom komisji konkursowej przy wyborze szefa BEB, a ufa wynikowi egzaminu na wykrywaczu kłamstw, to tym bardziej Swiridenko powinna poddać wykrywaczowi kłamstw wszystkich ministrów swojego rządu.
Premier Swyrydenko może bardzo się zdziwić wynikami pracy wykrywacza kłamstw dotyczących uczciwości i chciwości członków swojego rządu. Ten kompromat stanie się dla niej potężną bronią do dyscyplinowania ministrów, bo każdy z nich uważa się za lepszego od Swyrydenko.
Ale najważniejsze, by premierka nie ukrywała długo przed społeczeństwem wyników pracy wykrywacza kłamstw nie tylko szefa BEB, ale także swoich ministrów.
Wiktor Nebożenko