
Minęło kilka dni od błyskotliwej operacji uderzenia dronami-kamikadze na strategiczne lotnictwo rosji.
Wszyscy się ucieszyli, a teraz — poważna rozmowa.
Cała wojna technologiczna polega na tym, że coś wymyślamy, a przeciwnik nas kopiuje — tylko na większą skalę i z uwzględnieniem naszych błędów.
Dlatego nasze dalsze działania muszą być skierowane na ochronę już ukraińskiej infrastruktury przed podobnymi operacjami. Lotniska, na których będą stacjonować F-16, elektrownie cieplne, ważne obiekty wojskowe i cywilne.
Każdy obiekt krytyczny powinien być wyposażony w analizatory widma do wykrywania dronów, dyżurne zespoły z karabinami antydronowymi oraz specjalne siatki ochronne.
Już nie wspomnę o adekwatnej reakcji państwa na wykorzystywanie przez wroga ukraińskich kart SIM.
rosjanie nie są szczególnie pomysłowi. Ponad rok temu wraz z chłopakami z mojego oddziału przewidywaliśmy, że będą próbowali zniszczyć nasze systemy Patriot lub HIMARS-y przy pomocy dronów FPV. Na szczęście jeszcze do tego nie doszło. Ale jestem przekonany, że takie operacje są już w fazie przygotowań.
rosjanie będą próbować tkać swoją własną „pajęczynę” — i to nie tylko w Ukrainie, ale być może także w innych krajach.
Wyobraźcie sobie: nagle na terytorium któregoś z krajów bałtyckich pojawiają się drony FPV i zaczynają niszczyć infrastrukturę. Jak to się mówi — „bez wypowiedzenia wojny”. Efekt? Poważna destabilizacja wewnętrzno-polityczna w tych państwach, zatrzymanie dostaw broni (której kraje NATO same będą potrzebować) dla Ukrainy…
Dlatego my i kraje-sojusznicy musimy przygotować się do przeciwdziałania atakom dronów. A ukraińskie doświadczenie może znacząco pomóc światu w odpowiedzi na te wyzwania przyszłości!
Jegor Firsow