
W ostatnich dniach sąd aresztował byłego zastępcę mera Charkowa w sprawie kradzieży milionów hrywien przeznaczonych na budowę fortyfikacji.
Temat nie jest nowy, ale z każdym rokiem pełnoskalowej wojny prowadzi do coraz poważniejszych konsekwencji dla Sił Zbrojnych Ukrainy i ułatwia przeciwnikowi posuwanie się naprzód. Niedawno analitycy portalu DeepState informowali o zaniedbaniach, a nawet całkowitym braku fortyfikacji na niektórych odcinkach frontu w obwodzie sumskim.
System budowy umocnień wciąż nie funkcjonuje na odpowiednim poziomie we wszystkich kierunkach frontu. Na nic zdały się inspekcje prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i ministra obrony Rustema Umierowa, którzy osobiście wizytowali place budowy umocnień w regionach przyfrontowych.
Jak wynika z danych organów ścigania i analiz wojskowych, nieuczciwi urzędnicy i wykonawcy doprowadzili do malwersacji środków w newralgicznych, „gorących” odcinkach obrony — w obwodach charkowskim i sumskim.
Portal UA.News przedstawia najnowsze przypadki kradzieży związane z budową linii obrony, reakcję władz oraz losy kompleksowego audytu państwowych wydatków na fortyfikacje.
Sprawa wzbogacenia się na budowie charkowskich fortyfikacji
W ostatnich dniach w Charkowie zatrzymano byłego zastępcę mera miasta Andrija Rudenka pod zarzutem nadużyć finansowych. Uważa się go za organizatora schematu kradzieży 5,4 mln hrywien przeznaczonych na budowę fortyfikacji. 30 czerwca Sąd Rejonowy w Charkowie zdecydował o jego aresztowaniu.
Schemat wzbogacenia się był dość typowy. Za pośrednictwem kontrolowanej przez Rudenka spółki „Tech-Inkom” zawierano umowy pomiędzy firmą a Departamentem Charkowskiej Wojskowo-Cywilnej Administracji dotyczące budowy umocnień. Następnie materiały budowlane kupowano po zawyżonych cenach od firm-słupów: „Bud-Techprom”, FOP Dracz i FOP Saryczewa. Te z kolei nabywały materiały po realnych, znacznie niższych cenach.
Oprócz organizatora, w skład grupy przestępczej wchodziło jeszcze czterech współsprawców — dwóch dyrektorów firm oraz dwóch indywidualnych przedsiębiorców.

Media już wcześniej informowały o kradzieżach w ramach tzw. „wielkiego charkowskiego projektu budowy umocnień”. Jeden z wielu przykładów dotyczył 24-letniej byłej menedżerki restauracji sieci „Sushi Master”. Kobieta zarejestrowała działalność gospodarczą w zakresie hurtowej sprzedaży materiałów budowlanych, a na jej konto natychmiast wpłynęło ponad 20 mln hrywien, mimo że nie dysponowała ani towarem, ani magazynami.
Ten i inne przypadki były badane przez niemal siedem miesięcy przez Biuro Bezpieczeństwa Gospodarczego (BEB) i Policję Narodową. Pod koniec czerwca sprawa trafiła do sądu.
Fortyfikacje w obwodzie sumskim są w stanie krytycznym lub w ogóle ich nie ma
Wiosną 2024 roku ówczesny szef Sumskiej Obwodowej Administracji Wojskowej Wołodymyr Artiuch publicznie informował, że zakończenie budowy umocnień obronnych wymaga jeszcze kilku tygodni. Rok później analitycy DeepState ujawnili brak zgodności stanu fortyfikacji z potrzebami wojska lub ich całkowity brak, zwłaszcza na odcinkach przygranicznych obwodu sumskiego.
Wśród przykładów: w rejonie miejscowości Junakiwka jeszcze rok temu, przed tzw. operacją kurską, wykopano plutonowy punkt oporu (ВОП) bezpośrednio na otwartym polu, bez uwzględnienia ukształtowania terenu. Ogólnie, według danych DeepState, w obwodzie sumskim brakuje odpowiednich rowów przeciwczołgowych i właściwie zaminowanych stref. Żołnierze są zmuszeni stosować przynajmniej zdalne minowanie, aby spowolnić natarcie wojsk rosyjskich.
Według analityków, względnie solidne umocnienia znajdują się dopiero 20–25 km od granicy. Część z nich wciąż jest w trakcie budowy, natomiast bezpośrednio na linii frontu fortyfikacje praktycznie nie istnieją, co potwierdzają zdjęcia satelitarne.
Jednym z przykładów skandalicznego zaniedbania, jakie odnotowali analitycy DeepState w obwodzie sumskim, jest „kolejny prezent” dla rosjan w postaci tzw. zębów smoka. W pobliżu Junakiwki porzucono elementy inżynieryjne, które nigdy nie zostały ustawione na pozycjach obronnych ukraińskiego wojska. Tymczasem okupanci mogą wykorzystać je do budowy własnych zapór i umocnień.

„Z różnych nagrań wideo, które nam udostępniono, oraz z analizy zdjęć satelitarnych wynika, że leżały tam nie od wczoraj, ale co najmniej od początku zimy. Według relacji samych żołnierzy było wystarczająco dużo czasu, aby je ustawić, ale do tego nie doszło. Jeśli spojrzeć na zdjęcia satelitarne, widać również, że rok temu podejmowano jakieś próby kopania pozycyjnych okopów dla piechoty, ale wyglądają one raczej jak linie ostatniej szansy, które drony mogą z łatwością zniszczyć” – czytamy w komunikacie DeepState.
Analitycy przypuszczają, że budowę umocnień na granicy z rosją mogły utrudniać ciągłe ataki dronów. Jednak zdaniem ekspertów, fortyfikacje można było wznieść w czasie, gdy ukraińskie wojska utrzymywały pozycje na terenie obwodu kurskiego.
Podobne komentarze żołnierzy, którzy wrócili z operacji kurskiej, prowadzonych w celu obrony obwodu sumskiego, pojawiły się również w innych mediach.
„Kiedy siedzieliśmy na rosyjskich pozycjach, bardzo nas zdziwiło, że mają tam okopy o długości 6–8 kilometrów, które biegną pod ziemią i wszystkie prowadzą do granicy, do punktu kontrolnego. Bardzo dobrze umocnili swoją granicę. A teraz jesteśmy w obwodzie sumskim i tutaj nie ma kompletnie nic… Każdy musi sobie w pośpiechu coś wykopać. Kilka dni temu moi chłopcy bronili się w ziemiankach, które zostały wykopane jeszcze w 2014 roku. Spadł deszcz i zalało ich po pas” – relacjonował jeden z wojskowych w rozmowie z „Ukraińską Prawdą”.

W odpowiedzi na krytykę analityków DeepState i dziennikarzy, Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Ukrainy oświadczyło, że tylko wojskowi inżynierowie mogą rzetelnie i z konkretnymi przykładami wyjaśnić, jaka jest rzeczywista sytuacja związana z budową fortyfikacji w obwodzie sumskim.
Odpowiedź Ministerstwa Obrony na zarzuty dotyczące jakości fortyfikacji
19 czerwca na posiedzenie Rady Najwyższej wezwano ministra obrony Rustema Umierowa, aby przedstawił informacje na temat problemów z budową umocnień. Niemal tydzień później, 27 czerwca, podczas rozmowy z dziennikarzami minister poinformował, że podejście do wznoszenia fortyfikacji zostało radykalnie zmienione ze względu na nową „taktykę przeciwnika”.
Jak wyjaśnił, wcześniej umocnienia budowano według schematu batalionowych rejonów obrony z długimi liniami okopów, sięgającymi kilku kilometrów. Obecnie stawia się na bardziej kompaktowe punkty oporu, z okopami o długości 60–70 metrów i obowiązkowym zadaszeniem antydronowym.
Z tego powodu ukraińscy inżynierowie zrezygnowali z masywnych, łatwo widocznych konstrukcji na rzecz mniej rzucających się w oczy i bardziej mobilnych rozwiązań. Tego typu punkty skuteczniej spełniają zadania związane z obroną, powstrzymywaniem przeciwnika i prowadzeniem ognia, a jednocześnie są trudniejsze do wykrycia przez wroga.
Minister zapewnił, że umocnienia są stale udoskonalane i maskowane w zależności od ukształtowania terenu, a ich rozmiary celowo zmniejsza się, by uniknąć demaskowania pozycji na polu walki.
Według resortu obrony, do połowy 2025 roku zrealizowano już ponad 50% zaplanowanych na ten rok prac związanych z budową umocnień. W 2024 roku na niektórych odcinkach wskaźnik ten sięgał niemal 100%.

Kradzieże przy budowie fortyfikacji — problem systemowy
Na budowę umocnień trzeciej linii obrony, w tym na Sumszczyźnie, rząd przeznaczył w ubiegłym roku nawet 40 miliardów hrywien. Kluczową rolę w kontroli wydatkowania tych środków powierzono Najwyższej Izbie Kontroli. To właśnie w działaniach tej instytucji dziennikarze śledczy dopatrzyli się nieprawidłowości, sprzecznych z interesem państwa. W szczególności uwagę zwracały zmiany kadrowe w okresie, gdy Najwyższa Izba Kontroli przygotowywała audyt wydatków 40 miliardów hrywien na budowę fortyfikacji.
„I tu nagle, do Izby powołują — mimo sprzeciwu partnerów międzynarodowych, bez żadnego konkursu — przyjaciółkę Wołodymyra i Oleny Zełenskich, Ołhę Piszczanską z Krzywego Rogu... I ta Ołha Piszczanska, kiedy zostaje szefową Izby, praktycznie pierwszą rzeczą, jaką robi po nominacji — kiedy przychodzi czas na rozpatrzenie audytu, jak wydano pieniądze na fortyfikacje — to faktycznie blokuje cały proces. Posiedzenia się nie odbywają, nagle kilku członków Izby zachorowało... nie dotarli w wyznaczonym terminie. I to tyle — minęło już mnóstwo czasu i ten audyt po prostu „umarł” — oburza się Jurij Nikołow, założyciel projektu „Hroshi” (Pieniądze).
Dziennikarz przypuszcza, że z jednej strony Zełenskiemu może być wstyd przyznać, że doszło tam do korupcji. Z drugiej jednak — pokazywanie całemu światu skali defraudacji przy budowie umocnień, podczas gdy „rasiści idą sobie pieszo” na froncie, stawia pytania o jakość zarządzania i dowodzenia w państwie — zauważa Nikołow.