Spotkanie Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim wyraźnie przybliża sytuację do rozstrzygnięcia.
Rozwiązanie może przybrać formę pokojowego porozumienia lub prowadzić do maksymalnej eskalacji działań wojennych, już bez negocjacji i bez nadziei na pokój. Ale finał konfliktu zbliża się. Trump, zgodnie z obietnicą, po sukcesie w uregulowaniu sytuacji między Izraelem a Gazą, koncentruje się na zakończeniu wojny ukraińsko-rosyjskiej. W ramach tego celu wywiera presję raz na rosję, raz na Ukrainę.
Trzy tygodnie temu naciskał na Moskwę, mówiąc, że sytuacja jest zła, gospodarka się załamuje, wojna jest beznadziejna, a położenie rosji coraz gorsze. Następnie zagroził dostawą rakiet Tomahawk. „Tomahawki” zadziałały jak broń polityczna, putin był zmuszony zainicjować rozmowę telefoniczną z Trumpem i zaproponować kompromisy. Później Trump zwiększył presję na Ukrainę, domagając się ustępstw od Zełenskiego i rezygnacji z maksymalistycznych celów. Ta „strategia wahadłowa” trwa nadal.
Na kilka tygodni przed spotkaniem w Budapeszcie wstrzymano wszelkie decyzje dotyczące sankcji wobec Moskwy i jej sojuszników gospodarczych. Miejmy nadzieję, że w tym czasie zostaną też wstrzymane masowe rosyjskie ataki na ukraiński system energetyczny. Za kulisami trwają intensywne konsultacje techniczne…
Dalszy rozwój sytuacji zależy od spotkania w Budapeszcie. Rozstrzygnięcie jest coraz bliżej. Jeśli ta runda rozmów zakończy się niepowodzeniem, może dojść do militarnej eskalacji, która doprowadzi do jednoznacznego wyniku, tak, by nikt nie mógł już kwestionować, kto w tej wojnie zwycięża, a kto przegrywa.
Rusłan Bortnik
