
Kremenczuk, Krywyj Rih, Połtawa – w tych miastach rosjanie zaatakowali Terytorialne Centra Rekrutacyjne (TCK) oraz Punkty Zbiórki (SP).
Prawdopodobnie wróg spróbuje rozszerzyć geograficzny zasięg ataków na te instytucje. Oczywiste jest, że rosjanie swoimi uderzeniami w tereny rekrutacyjne, oprócz komplikowania procedur mobilizacyjnych oraz mechanizmów wsparcia socjalnego dla żołnierzy (nie zapominajmy, że te struktury mają też taką funkcję), chcą podobnymi terrorystycznymi działaniami „złamać” pewną część ukraińskiego społeczeństwa, przesuwając ją do tzw. „partii pokoju”, na fali emocjonalnej euforii z powodu złudnego poczucia osobistej vendetty.
Ten, kto cieszy się z uderzeń w TCK (czyli kto cieszy się z zagrożenia życia swojego ukraińskiego rodaka) i w swojej skrytej duszy przeżywa złośliwą satysfakcję z powodu swojej traumy psychicznej – ma poważny problem z prawidłowym funkcjonowaniem aparatu poznawczego.
W warunkach fanatycznej wojny o tożsamość, gdy obywatel Ukrainy cieszy się ze śmierci innego obywatela Ukrainy, a wszyscy tak naprawdę walczą o te same cele — obrony swojej ziemi i państwa (choć znacznie różnią się w metodach, bo próg sprawiedliwości u każdego jest inny) – jest to sukces wroga. TCK i Punkt Zbiórki to instytucje, które obiektywnie nie mogą liczyć na ochronę reputacji, zaufanie i wsparcie ze strony społeczeństwa zniszczonego wojną. Właściwie te struktury nie były od początku tworzone z myślą o tym, ale w wyobrażeniu większości obywateli pozostały klasycznymi „wojenkomatami” z ich zacofaną biurokracją i prawną anarchią.
Tak jest skonstruowana działalność tej wojskowej instytucji (wciąż podlegającej dowództwu operacyjnemu Wojsk Lądowych Sił Zbrojnych Ukrainy), że bezpośrednio dotyka naturalnych instynktów człowieka (przede wszystkim instynktu życia). Myślenie, że nawet w warunkach egzystencjalnego zagrożenia wszyscy ustawiają się w kolejce do wojska – to naiwna wiara, zakorzeniona w obserwacjach obrazów z 1914 roku.
Lata 20. XXI wieku to czas, w którym, wybaczcie, każdy jest dla siebie prezydentem, papieżem, blogerem, biznesmenem czy artystą. Media społecznościowe utrwaliły tę ramę egoistycznej wielkości jednostki, co bezpośrednio uderzyło w państwowy aparat przymusu. Na szczęście COVID trochę „przykręcił śrubę” i sprowokował społeczne fale jedności.
Dlatego każdy akt państwowego przymusu (a państwo to aparat legitymnej przemocy) jest postrzegany w barwach protestu. Stąd ta cała dziecięca bajka o libertarianizmie, państwie jako serwisie, armii kontraktowej itd. To ładne opakowanie na czasy pokoju i całkowicie szkodliwa narracja dla państwa, które musi stawić czoła takiej konstrukcji jak reimperializowana autorytarna rosja putina. Przemocy na poziomie kinetycznym jest w stanie przeciwstawić się tylko równie silna siła.
Z powodu okoliczności (fakt naruszeń praw obywateli przez pracowników TCK, ogromna kampania informacyjna wroga w mediach społecznościowych dyskredytująca mobilizację oraz zainteresowanie niektórych środowisk budowaniem kontrowersyjnego obrazu TCK, mającego na celu przeniesienie negatywu na całe Wojsko Ukraińskie) tereny rekrutacyjne zamiast efektywnego narzędzia uzupełniania i wsparcia stały się obciążeniem dla obrony.
Idealnie byłoby w przyszłości wyprowadzić je spod dowództwa Wojsk Lądowych i podporządkować bezpośrednio Ministerstwu Obrony, wprowadzić skuteczne praktyki centrów rekrutacyjnych oraz przekształcić je w administracyjno-serwisową służbę podobną do centrów obsługi obywatela (CNAP). Właściwie uważam, że takie działania są planowane na czasy pokoju. Chętnych do robienia politycznego interesu na tym temacie będzie wielu.
Ołeh Posternak