
We wtorek, 20 maja, w Ukrainie doszło do kolejnej tragedii związanej z masową śmiercią żołnierzy. Niedaleko Szostki (obwód sumski) rosja przeprowadziła atak rakietowy z użyciem pocisku „Iskander” na skupisko ukraińskich wojskowych. Celem była baza szkoleniowa Sił Zbrojnych, gdzie odbywało się szkolenie żołnierzy Gwardii Narodowej.
Według oficjalnych danych zginęło 6 żołnierzy, a 10 zostało rannych. Strona rosyjska podaje inne liczby: nawet 70 zabitych i setki rannych. Ukraina tych informacji nie potwierdza.
Najbardziej niepokojące w tej sytuacji — poza samym faktem śmierci ukraińskich obrońców — jest to, że nie jest to pierwszy taki przypadek. W ciągu ponad trzech lat pełnoskalowej wojny można wymienić co najmniej 4–5 podobnych incydentów. Niestety, dochodzi do nich raz za razem, i można odnieść wrażenie, że dowództwo nie wyciąga wniosków ze swoich błędów.
Co dokładnie wydarzyło się wczoraj pod Sumami? Dlaczego to już kolejna tego typu tragedia? I najważniejsze — czy można zrobić coś, by uniknąć jej powtórzenia? Polityczny komentator UA.News, Mykyta Traczuk, wspólnie z ekspertami postanowił przyjrzeć się tej sprawie.
Uderzenie na Sumy 20 maja: jak i dlaczego zginęli żołnierze
Raketowy atak na poligon w obwodzie sumskim miał miejsce rano, 20 maja, w pobliżu miasta Szostka. Miejscowość ta leży zaledwie 60 kilometrów od granicy z rosją. Jak podają media, poligon Gwardii Narodowej znajduje się jeszcze bliżej — około 50 kilometrów od granicy.
Jako pierwsze o eksplozji poinformowały lokalne kanały w mediach społecznościowych. Twierdzono jednak, że celem miał być „obiekt przemysłowy”. Niedługo później rosyjskie kanały wojskowe i tzw. Z-blogerzy poinformowali, że celem był właśnie poligon. Ministerstwo Obrony tosji przekazało, że „zginęło do 70 osób, a setki zostały ranne”.
Już wieczorem tego samego dnia ukraińskie media zaczęły szeroko informować o tragedii związanej z atakiem na skupisko ukraińskich żołnierzy. Według doniesień, tuż przed uderzeniem nad poligonem przez dłuższy czas krążył rosyjski dron rozpoznawczy. Temat ten zaczęli również poruszać publicyści i osoby związane z wojskiem.
„Wygląda na to, że doszło do kolejnej tragedii z masową śmiercią ukraińskich żołnierzy” — napisał były oficer Sił Zbrojnych Ukrainy, Dmytro Hnap.
„Ilu jeszcze ludzi musi zginąć? Ile jeszcze idiotycznych rozkazów trzeba wydać? Ile jeszcze pychy i śmierci, pychy i śmierci, pychy i śmierci — by wreszcie odwołano Syrskiego, Wołodymierze Ołeksandrowiczu?” — napisała na Telegramie posłanka Mariana Bezuhła, dołączając do wpisu zdjęcie, prawdopodobnie z miejsca zdarzenia.
„rosjanie uderzyli 'Iskanderem' w poligon w obwodzie sumskim... Poligon znajduje się mniej niż 50 km od granicy z rosją. To po prostu katastrofa. Poligon niemal na samej granicy! Wróg prowadził obserwację... To zbrodnia tych, którzy zdecydowali się prowadzić szkolenie wojskowe praktycznie na linii frontu” — skomentował poseł Ołeksij Honczarenko.
„45 kilometrów od granicy z rosją. Ktoś naprawdę 'genialny' wpadł na pomysł, by zorganizować tam poligon i szkolić jednocześnie setki rekrutów... i to bez kontroli przestrzeni powietrznej, jakbyśmy mieli rok 2013” — napisał oburzony bloger Serhij Naumowycz.
Dopiero dziś rano, po szerokim rezonansie społecznym, tragedię oficjalnie potwierdziło dowództwo Gwardii Narodowej. Podano dane: 6 zabitych i 10 rannych. Gwardia Narodowa zapowiedziała, że przeprowadzi dokładne dochodzenie i nada sprawie „ostrej oceny prawnej”.

Nieodrobione lekcje się powtarzają
Najgorsze w tej sytuacji jest to, że podobne tragedie zdarzały się już wcześniej. To nie pierwszy, nie drugi, a nawet nie trzeci przypadek, gdy żołnierze zostają masowo zgromadzeni w jednym miejscu pod gołym niebem – a następnie następuje atak rakietowy przeciwnika, powodując poważne straty.
Portal UA.News przypomina co najmniej pięć najbardziej znanych i nagłośnionych przypadków masowej śmierci żołnierzy w wyniku ostrzałów poligonów, ośrodków szkoleniowych, zbiórek i innych podobnych sytuacji.
Atak na bazę wojskową w Jaworowie – 13 marca 2022 r.
Do tragedii doszło na samym początku pełnoskalowej inwazji. Poligon w Jaworowie (obwód lwowski) to jeden z największych i najbardziej znanych w Ukrainie. Oprócz Ukraińców szkolili się tam także zagraniczni ochotnicy. Tego dnia w bazę uderzyło do 30 rakiet. Według oficjalnych danych zginęły 64 osoby, a 134 zostały ranne. Strona rosyjska twierdziła, że ofiar było 180, a rannych – kilkaset.
2. Atak na centrum szkoleniowe „Desna” – 17 maja 2022 r.
Tragedia miała miejsce wczesnym rankiem, około godziny 5:00, gdy większość żołnierzy jeszcze spała. rosjanie ostrzelali miejscowość Desna w obwodzie czernihowskim, w pobliżu której znajduje się duży ośrodek szkoleniowy Sił Zbrojnych Ukrainy. Według szacunków zginęło do 87 osób. Dokładna liczba rannych i zaginionych do dziś nie jest znana – brak oficjalnych danych.
3. Atak rakietowy na zbiórkę 128. brygady – 3 listopada 2023 r.
Tego dnia dowództwo postanowiło przeprowadzić uroczysty apel żołnierzy brygady na otwartym terenie – w miejscowości Zariczne w obwodzie zaporoskim, zaledwie 20 kilometrów od linii frontu.
Armia rosyjska uderzyła w miejsce zgromadzenia rakietą „Iskander”. Według oficjalnych informacji zginęło 19 żołnierzy, a kilkadziesiąt osób zostało rannych.
4. Uderzenie na jednostkę wojskową w Połtawie, 3 września 2024 r.
O godzinie 9 rano w miejscowej wojskowej uczelni wyższej — Instytucie Łączności — zgromadziło się ponad 700 osób. Wśród nich byli kursanci, żołnierze kontraktowi oraz zmobilizowani. Przed atakiem nad budynkiem przez dłuższy czas krążył rosyjski dron zwiadowczy. Następnie nastąpił podwójny atak rakietami Iskander. Setki osób zdążyły schronić się po sygnale alarmowym — niestety nie wszyscy. W wyniku ataku oficjalnie potwierdzono śmierć 59 osób oraz 328 rannych.
5. Atak na poligon „Nowomoskowski” („Samar”), 1 marca 2025 r.
Atak miał miejsce w obwodzie dniepropetrowskim. Pod ostrzał trafiło znane centrum szkoleniowe, do którego trafiali zmobilizowani z całej Ukrainy .Dokładna liczba ofiar i rannych nie została ujawniona. Według ukraińskich szacunków zginęły dziesiątki osób, a około 100 zostało rannych. Strona rosyjska, jak zwykle, podaje znacznie wyższe liczby. Warto dodać, że nie był to pierwszy atak na ten poligon — uderzenie miało tam miejsce również w nocy z 25 na 26 sierpnia 2024 r. Wówczas zginął m.in. zmobilizowany dziennikarz z Charkowa, Bohdan Zatuła, o czym informował portal UA.News.
Powyższe przykłady jasno pokazują, że krwawe lekcje tej wojny wciąż nie zostały odrobione. W związku z tym pojawiają się dwa „wieczne” pytania: kto jest winny i co należy zrobić?
Oczywiście, pierwszą i główną odpowiedzialność ponosi rosja — to ona wystrzeliwuje te rakiety i odpowiada za masowe zabójstwa. Jednak współodpowiedzialność ponoszą również konkretni oficerowie, którzy organizują zbiórki, szyki, lub pozwalają na gromadzenie dużej liczby żołnierzy pod gołym niebem i w zasięgu obserwacji wroga.
Wreszcie, problem leży w strukturze samych Sił Zbrojnych Ukrainy — w ich regulaminach, przepisach technicznych i procedurach. Dla wszystkich jest oczywiste, że wojskowy poligon nie powinien znajdować się 50 kilometrów od granicy z rosją, tym bardziej w regionie, gdzie toczą się już działania zbrojne. A jednak — według dokumentów — ten poligon był tam, jest tam i ma tam pozostać, niezależnie od realnego poziomu zagrożenia.
Dlatego konieczna jest zmiana podejścia. Należy zaktualizować wojskowe regulaminy, statut oraz wszystkie kluczowe akty normatywno-prawne w strukturze SZU, wdrożyć regularne kontrole, a za łamanie zasad bezpieczeństwa — karać. Ale przede wszystkim należy wprowadzić bezwzględny zakaz gromadzenia setek żołnierzy w jednym miejscu. Tym bardziej — na otwartym terenie, w regionach objętych działaniami wojennymi, w pobliżu granicy z federacją rosyjską.

Opinie ekspertów
Ekspert wojskowy, oficer rezerwy Armii Obrony Izraela Yigal Levin przyznaje, że sam nie rozumie, dlaczego w Ukrainie tak regularnie dochodzi do podobnych tragedii.
„Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje. Myślę, że to pytanie należy zadać waszym wyższym oficerom. Doświadczenie Cahal nie ma tu zastosowania — nie prowadzimy wojny na taką skalę, więc porównania w tym przypadku nie są trafne. Jak temu zapobiec? To oczywiste — nie wolno gromadzić wielu żołnierzy w jednym miejscu” – ocenia Levin.
Ekspert wojskowy Ołeksandr Koczetkow przyznaje, że całkowite wyeliminowanie takich tragedii nie jest możliwe. Niestety, ludzie czasami podejmują nierozsądne decyzje, które prowadzą do katastrof.
„Podam przykład: wszyscy wiedzą, że przebieganie przez ruchliwą ulicę to głupota. A jednak ludzie robią to od czasu do czasu. I giną. Mimo że doskonale zdają sobie sprawę, że nie wolno tak robić — coś ich do tego pcha. Na wojnie jest podobnie. Każdy rozumie, że nie wolno zbierać dużej liczby żołnierzy w jednym miejscu. Ale tak jest szybciej, wygodniej. I często myślą: skoro ostatnio nie spadło, może i teraz nie spadnie. Dlatego ludzie lekceważą zagrożenie. Przecież już wcześniej istniały zakazy gromadzenia się, były rozkazy zakazujące uroczystych apeli. Teraz znów zakazuje się zbiórek — tym razem na strzelnicach. Ale np. udział żołnierzy w koncertach nie był zabroniony. A co, jeśli następnym razem rakieta trafi właśnie tam?
Takie sytuacje — niestety — będą się powtarzać. Bo wojna to proces, którego nie da się w pełni przewidzieć. A czynnik ludzki ma ogromne znaczenie. Ludzie nie zawsze postępują racjonalnie. Od czasu do czasu podejmują zupełnie bezsensowne decyzje. Więc całkowite zapobieżenie takim tragediom jest niemożliwe — choć można je znacząco ograniczyć” – uważa Koczetkow.

Ogólnie rzecz biorąc, trzeba zdać sobie sprawę, że takie tragedie na wojnie są niestety nieuniknione. Każde działania zbrojne — szczególnie na taką skalę jak w Ukrainie — nieuchronnie prowadzą czasem do dramatycznych incydentów. Tego nie da się wykluczyć w 100%, chyba że wojna w końcu się zakończy. A jeśli się zakończy, przestaną też spadać rakiety. Ale na razie — niestety — to jedynie marzenia i pobożne życzenia.
Mimo to, istnieją stosunkowo proste i oczywiste środki, które mogą zapobiec wielu tego typu tragediom w przyszłości — o ile będą przestrzegane podstawowe zasady. Najważniejsza z nich brzmi: nie wolno gromadzić dużej liczby żołnierzy na otwartej przestrzeni w jednym miejscu, zwłaszcza jeśli linia frontu znajduje się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów dalej.