Załużny miał rację w swoich ocenach.
Tyle że nie chodziło mu o „gorącą” fazę wojny, kiedy mówił o roku 2034. Miał na myśli wojnę niskiej intensywności, przejście do jej „zimnej” fazy. Do czasu, aż świat się nie ustabilizuje, aż nie powstaną nowe „Jałty” czy „Helsinki”. Tak to zrozumiałem.
Trzeba zdać sobie sprawę, że wojna o takiej intensywności jak teraz — jeśli się jej nie zatrzyma — doprowadzi do wyczerpania środków, zasobów, ludzi, zatrzymania gospodarki. Wszystko się skończy i nastąpi scenariusz podobny do tego, co wydarzyło się w Paragwaju. To „świetny” przykład — wojna paragwajska.
W czym tkwi problem? U nas mówi się jedno, ale przemilcza inne rzeczy. Obecnie wszystkie strony — zarówno Zachód, jak i rosja — są nastawione na kontynuowanie wojny. Tak długo, aż nie nastąpi nowy podział świata na makroregiony. Każdy walczy o swój własny.
Zgodnie z prawami wojny — m.in. kwadratowym prawem Osipowa-Lanchestera, klasycznym modelem Lanchestera i modelem oceny skuteczności bojowej Trevora Dupuy’a — trzeba dokładnie obliczyć, jak długo Ukraina może prowadzić wojnę: możliwości rażenia, straty itd.
Załużny to wszystko rozumie i przeliczył. I mówi jasno: jesteśmy na to gotowi, ale tylko w warunkach „zimnej” wojny, wojny niskiej intensywności. To właśnie miał na myśli.
Oleh Starykow
