$ 41.82 € 43.5 zł 10.2
+3° Kijów +4° Warszawa +1° Waszyngton
UE czy rosja: W Gruzji opozycja nie uznaje wyborów wygranych przez prorosyjski rząd

UE czy rosja: W Gruzji opozycja nie uznaje wyborów wygranych przez prorosyjski rząd

28 października 2024 20:39

W Gruzji trwa kryzys polityczny. Tysiące zwolenników proeuropejskiej opozycji wyszło na ulice po tym, jak Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła prorosyjską partię Gruzińskie Marzenie zwycięzcą wyborów parlamentarnych.

Unia Europejska, wyrażając zaniepokojenie licznymi przypadkami oszustw, nie wydała zdecydowanego oświadczenia w sprawie nielegalności ogłoszonego zwycięzcy. Jak dotąd wezwała jedynie do przeprowadzenia dochodzenia w sprawie naruszeń.

Przeczytaj więcej o przebiegu i wstępnych wynikach wyborów parlamentarnych w Gruzji, które decydują o wyborze kraju między integracją europejską a zbliżeniem z rosją.

Wybory w Gruzji


Zgodnie z ogłoszonymi wynikami wyborów, partia Gruzińskie Marzenie będzie miała 89 deputowanych w 11. konwokacji parlamentu, podczas gdy cztery bloki opozycyjne zdobyły łącznie 61 mandatów. W szczególności koalicja "Za Zmiany" - 18 mandatów, "Jedność - Ruch Narodowy" - 17 mandatów, "Silna Gruzja" - 14 mandatów, "Gacharia za Gruzję" - 12 mandatów. Poinformowało o tym Echo Kaukazu.



Jeszcze przed ostatecznym ogłoszeniem wyników wyborów gruzińskie kanały telewizyjne donosiły, że rządząca partia Gruzińskie Marzenie zaczęła świętować swoje zwycięstwo i odpaliła fajerwerki.



Z kolei gruzińska opozycja oskarżyła partię rządzącą o sfałszowanie wyników i stwierdziła, że wybory były nielegalne, a wyniki ogłoszone przez Centralną Komisję Wyborczą nie odzwierciedlały woli narodu gruzińskiego.

Wszystkie cztery partie opozycyjne, które przekroczyły próg wyborczy, ostrzegły, że zbojkotują prace nowego parlamentu, biorąc pod uwagę, że na pierwszej sesji powinno być obecnych co najmniej 100 ze 150 deputowanych. Gruzińskie Marzenie odpowiedziało, że parlament rozpocznie pracę bez opozycji, mimo że partia rządząca ma tylko 89 mandatów.

Prezydent Gruzji Salome Zurabishvili powiedziała, że nie uzna wyników wyborów parlamentarnych i wezwała do protestów.

W szczególności napisała na portalu społecznościowym X: „Jako ostatnia niezależna instytucja, nie mogę uznać tych wyborów - legitymizowałoby to przejęcie Gruzji przez rosję. Nasi przodkowie wycierpieli zbyt wiele, byśmy mogli zrezygnować z naszej europejskiej przyszłości”.



Wieczorem 28 października tysiące protestujących zablokowało aleję Rustawelego w Tbilisi, protestując przeciwko wynikom wyborów ogłoszonym przez CKW.



Gruzińscy emigranci w Berlinie również zwołali wiec przeciwko wątpliwym wynikom wyborów i wspierający europejski kurs Gruzji.


Co mówią obserwatorzy


„Po raz pierwszy w swojej historii Międzynarodowe Stowarzyszenie na rzecz Uczciwych Wyborów i Demokracji (ISFED) nie opublikowało danych dotyczących równoległego liczenia głosów w gruzińskich wyborach. Organizacja stwierdziła, że połączenie podstawowych naruszeń w dniu wyborów wpłynęło na możliwość swobodnego wyrażenia woli wyborców.

„Naciski na wyborców, zastraszanie, konfiskata dowodów osobistych, gromadzenie i przetwarzanie danych osobowych oraz przekupywanie wyborców znacząco podważyły wiarygodność wyborów.

W dniu wyborów ISFED udokumentowała poważne nieprawidłowości, takie jak wypychanie urn, wielokrotne głosowanie, bezprecedensowy poziom kupowania głosów, usuwanie obserwatorów z lokali wyborczych oraz przypadki mobilizacji wyborców poza lokalami wyborczymi, gromadzenie danych osobowych i monitorowanie intencji wyborców.

Według ISFED, biorąc pod uwagę połączenie tych naruszeń, wyniki nie mogą odzwierciedlać woli wyborców. W związku z tym ISFED nie opublikuje dokładnych szacunków” - podała organizacja w oświadczeniu.



Misja obserwacyjna Międzynarodowego Instytutu Republikańskiego (IRI) zauważyła, że chociaż wybory były technicznie poprawne, to zdarzały się przypadki kupowania głosów, wielokrotnego głosowania i nieprzestrzegania procedury sprawdzania oznaczeń wyborców. Obserwatorzy donosili również o zastraszaniu i nękaniu wyborców nie tylko w dniu wyborów, ale także w okresie przedwyborczym.

W sumie obserwatorzy IRI byli obecni w 260 lokalach wyborczych w 42 różnych regionach.

W związku z naruszeniami, IRI opublikowała również szereg zaleceń. Stwierdzono w nich, że gruziński parlament powinien uchylić ustawę o przejrzystości wpływów zagranicznych, a CKW powinna wdrożyć reformy mające na celu zrównoważenie składu politycznego komisji na wszystkich szczeblach.

Oświadczenie o licznych naruszeniach podczas wyborów, a także dane dotyczące złożonego schematu oszustw, zostały opublikowane przez misję koalicyjną gruzińskich organizacji pozarządowych „My Voice”.

Według misji, obserwatorzy byli poddawani bezprecedensowej presji przez cały dzień, z przypadkami fizycznej napaści, przemocy werbalnej, zastraszania i nieuzasadnionego usuwania z lokali wyborczych. W wielu przypadkach obserwowanie procesu głosowania było niemożliwe, a czasami konieczna była ewakuacja obserwatorów.

Misja odnotowała również ataki na dziennikarzy w dniu wyborów. Misja uważa, że utrudnianie pracy dziennikarzom w lokalach wyborczych miało na celu ukrycie oszustw i pozbawienie opinii publicznej informacji na ich temat.

Reakcja UE


Szef europejskiej dyplomacji Josep Borrell wydał oświadczenie, w którym podkreślił, że obserwatorzy z misji kierowanej przez Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) zgłosili naruszenia podczas wyborów w Gruzji. Borrell wezwał do przeprowadzenia dochodzenia w sprawie zarzutów.

„Wzywamy Centralną Komisję Wyborczą Gruzji i inne właściwe organy do wypełnienia swoich obowiązków w zakresie zbadania i osądzenia naruszeń i zarzutów wyborczych w sposób szybki, przejrzysty i niezależny. Naruszenia te należy wyjaśnić i zająć się nimi. Jest to niezbędny krok do przywrócenia zaufania do procesu wyborczego” - czytamy w oświadczeniu.

Szef europejskiej dyplomacji dodał, że „konstruktywny i inkluzywny dialog w całym spektrum politycznym ma teraz ogromne znaczenie”.

Szef Rady Europejskiej Charles Michel wezwał również do przeprowadzenia śledztwa w sprawie nieprawidłowości wyborczych, które skierował głównie do władz Gruzji.

„Przyjmujemy do wiadomości wstępną ocenę ODIHR/OBWE i wzywamy Centralną Komisję Wyborczą i inne właściwe organy do wypełnienia ich obowiązku zbadania i rozstrzygnięcia domniemanych naruszeń wyborczych i zarzutów dotyczących nieprawidłowości wyborczych w sposób szybki, przejrzysty i niezależny. Te domniemane naruszenia muszą zostać poważnie wyjaśnione i rozpatrzone.

Ponawiamy apel UE do gruzińskich przywódców, aby zademonstrowali swoje zdecydowane zaangażowanie w proces przystąpienia kraju do UE” - napisał na platformie mediów społecznościowych X.



Oba oświadczenia przywódców UE dotyczące poważnych nieprawidłowości wyborczych zostały opublikowane w niedzielę, 27 października. Jednak już w sobotę premier Węgier Viktor Orban pogratulował premierowi Irakli Kobakhidze i partii Gruzińskie Marzenie „przekonującego zwycięstwa w wyborach parlamentarnych” - jeszcze przed opublikowaniem wyników przez CKW.



W poniedziałek, 28 października, Orban przybył do Gruzji, aby świętować zwycięstwo ogłoszone przez władze. Jego wizytę relacjonowały prorządowe media, zauważając, że Orban przybył jako „premier głowy państwa UE”.



Bruksela oczywiście zdystansowała się od Orbana. Wysoki rangą unijny dyplomata, który pragnął zachować anonimowość, powiedział, że podróż Orbana do Gruzji należy postrzegać jako „kolejną samodzielną próbę Orbana, który podróżuje jako przedstawiciel krajowy i jako przewodniczący Rady nie wypowiada się otwarcie w imieniu Unii Europejskiej”, napisał Politico.

Zauważono, że Orban próbuje podkreślić rozłam w UE swoją wizytą w Tbilisi i dodać legitymacji rządowi, który jest oskarżany o sfałszowanie wyników wyborów.

Premier Węgier demonstruje, że UE nie będzie jednomyślna w uznaniu nielegalności nowego rządu Gruzji, napisano w publikacji.

Historyczne wybory


Wśród osób, które poparły gruzińską opozycję, znalazła się prezydent Mołdawii Maia Sandu. Napisała ona w mediach społecznościowych: "Właśnie rozmawiałam z gruzińską prezydent Salome Zurabishvili po wyborach w Gruzji. Mołdawia wspiera wszystkich Gruzinów, którzy walczą o wolność, demokrację i europejską przyszłość”.



Mołdawia, podobnie jak Gruzja, jest jednym z dwóch krajów Partnerstwa Wschodniego, w których odbywają się wybory mające na celu określenie przyszłego kursu polityki zagranicznej tych krajów. Zasadniczo obywatele tych krajów muszą dokonać wyboru między rosją a Unią Europejską.

20 października w Mołdawii odbyły się wybory prezydenckie, w wyniku których 3 listopada do drugiej tury przeszła urzędująca proeuropejska prezydent Maia Sandu oraz jej rywal, kandydat Partii Socjalistycznej (PSRM) Alexandru Stoianoglo.

Odbyło się również referendum w sprawie europejskiego kursu kraju. Zgodnie z jego wynikami tylko połowa głosujących (50,46%) opowiedziała się za wprowadzeniem wektora europejskiego do konstytucji Mołdawii, choć badania opinii publicznej wskazywały, że dwie trzecie Mołdawian popiera integrację europejską.

Tak więc Mołdawia i Gruzja doświadczają obecnie podobnej walki o europejską przyszłość. Taki kryzys polityczny rozwija się we wszystkich krajach postsowieckich w związku z agresją militarną rosji w Ukrainie, mówi dziennikarz Vitaly Portnikov.

Zauważa, że w Gruzji zarówno prorosyjski rząd, jak i proeuropejska opozycja przygotowywały się do takiej eskalacji. „Dla wszystkich było jasne, że gdy tylko CKW ogłosi Gruzińskie Marzenie jako zwycięzcę, opozycja zacznie protestować”.

Według Portnikova, dalszy rozwój sytuacji w Gruzji będzie zależał od tego, jakimi środkami będzie dysponowała opozycja.

„Jak to często bywa w krajach postsowieckich, podczas samych wyborów decydujące znaczenie ma nie to, jak ludzie głosują, ale jak liczone są wyniki. Ukraińcy wiedzą to z historii politycznej własnego kraju. A po wyborach liczy się to, w jakim stopniu władze są w stanie chronić wyniki głosowania, które pozwalają im kontynuować własną władzę. A taka sytuacja ma miejsce w Gruzji, i to nie po raz pierwszy” - powiedział Portnikov.

Przypomniał, że rewolucja róż w Gruzji w 2003 r. również rozpoczęła się od nieuznania wyników wyborów przez opozycję kierowaną przez Mikheila Saakashviliego.