
Na razie nie ma ataków na infrastrukturę naftową Iranu, więc zagrożeń dla światowego rynku nie ma.
Jednak bardzo nierozważnie jest oceniać sytuację jedynie na podstawie udziału Iranu w światowej produkcji ropy naftowej. Jeśli Izrael zniszczy krytyczną infrastrukturę Iranu, a reżim ajatollahów poczuje się w potrzasku, Teheran zablokuje Cieśninę Ormuz, a nawet istnieje ryzyko ataków na infrastrukturę naftową Arabii Saudyjskiej przeprowadzonych przez Huti.
I wtedy zacznie się naftowy kolaps: cena ropy przekroczy 100 dolarów za baryłkę, światowa inflacja przyspieszy, co doprowadzi do wzrostu stóp procentowych Fed i prawdopodobnie do recesji gospodarek USA i UE. Jeśli przypomnieć kryzys naftowy z lat 70. i późniejszą inflację w USA, która doprowadziła do „recesji Volckera” (największej od Wielkiego Kryzysu), wtedy zarówno stopy procentowe Fed, jak i inflacja sięgały dwucyfrowych wartości, a złoto poleciało w kosmos.
Obecnie skala kryzysu może być mniejsza, ale to nie czyni sytuacji łatwiejszą. Na razie cena ropy wynosi około 74-75 dolarów za baryłkę, choć wczoraj sięgała nawet 78 dolarów.
Oleksii Kuszcz