
Na tle rekordowo zmasowanych rosyjskich nalotów po Ukrainie prezydent USA Donald Trump nie spieszy się z nałożeniem sankcji na Moskwę. Ignoruje przy tym zarówno nastroje wśród swoich zwolenników w Kongresie, jak i elektoratu Partii Republikańskiej.
Jednocześnie Trump ponownie zasłynął kontrowersyjnymi wypowiedziami. Z jednej strony nazwał putina „szaleńcem” i dodał: „zabija wielu ludzi i nie mam pojęcia, co się do diabła z nim stało”.
Z drugiej strony skrytykował prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, twierdząc, że jego publiczne wypowiedzi jedynie komplikują sytuację Ukrainy. Amerykański lider po raz kolejny powtórzył swoją tezę, że to „wojna Zełenskiego, putina i Bidena, a nie Trumpa”.
Tymczasem zmasowane ostrzały stały się pretekstem do wypowiedzi ze strony sojuszników Ukrainy z otoczenia prezydenta USA. Na przykład ewangelicki pastor Mark Burns stanowczo potępił rosyjskie naloty z ostatnich kilku nocy i wezwał do pociągnięcia winnych do odpowiedzialności.
Portal UA.News analizuje, jak prorosyjskie stanowisko Trumpa odbierane jest przez jego partyjnych kolegów oraz kluczowych wyborców, którzy wspierają Ukrainę — i czy te nastroje mogą skłonić amerykańskiego lidera do zmiany swojego przychylnego podejścia wobec Moskwy.
Co Amerykanie sądzą o polityce Trumpa wobec Ukrainy
Wyraźne sympatie prorosyjskie, pomysł wstrzymania pomocy dla Ukrainy oraz zwlekanie z sankcjami wobec Moskwy wywołują konsternację zarówno wśród opinii publicznej, jak i w środowiskach politycznych — także w Partii Republikańskiej. Świadczą o tym liczne sondaże przeprowadzone po kontrowersyjnej rozmowie w Gabinecie Owalnym, podczas której w Białym Domu gościł prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Nastroje społeczne. Według sondażu CNN z marca 2025 roku, zdecydowana większość Amerykanów postrzega Ukrainę jako sojusznika lub kraj przyjazny (72%), a rosję — jako kraj nieprzyjazny lub wrogi wobec Stanów Zjednoczonych (81%).
Większość obywateli USA również negatywnie ocenia politykę Trumpa wobec wojny w Ukrainie, a połowa uważa, że jego postawa przynosi straty samym Stanom Zjednoczonym. Ponadto niemal 6 na 10 Amerykanów (59%) nie popiera jego podejścia do relacji z rosją.
Inne badanie, przeprowadzone przez Reuters/Ipsos, pokazuje, że 56% Amerykanów — w tym 27% republikanów — uważa, że Trump jest „zbyt blisko związany” z rosją.
Zwolennicy Ukrainy w otoczeniu Trumpa. Nieudane negocjacje pokojowe z udziałem USA, a także stopniowe osłabianie przywódczej roli Stanów Zjednoczonych budzą niepokój także wśród republikańskich polityków. Wysocy rangą członkowie partii, choć nie są bezpośrednio zaangażowani w negocjacje, nadal potępiają działania putina — choć niektórzy jednocześnie popierają krytykę Trumpa wobec Zełenskiego.
Na przykład przewodniczący Izby Reprezentantów Mike Johnson oświadczył, że „putinowi nie można ufać, a jego działania są niebezpieczne”, dodając, że rosja i inne kraje, takie jak Chiny, „nie stoją po stronie Ameryki”.
Senator z Oklahomy James Lankford nazwał putina „krwawym bandytą z KGB” i „dyktatorem”, podkreślając, że Zełenski „słusznie obawia się”, że putin nie dotrzyma warunków ewentualnego rozejmu.
Przeciwko prorosyjskiej postawie Trumpa występuje także projekt ustawy senatora Lindsey’ego Grahama, który wspólnie z demokratą Richardem Blumenthalem zaproponował nałożenie 500-procentowych ceł na kraje wspierające machinę wojenną Kremla.
Wśród zwolenników Ukrainy są także liderzy opinii mający realny wpływ na elektorat Trumpa. Szczególnie wyraźnie zmienił zdanie pastor Mark Burns, znany jako duchowy doradca Donalda Trumpa, który ma możliwość dotarcia bezpośrednio do byłego prezydenta w czasie podejmowania kluczowych decyzji. Po wizycie na Kijowszczyźnie na początku kwietnia 2025 roku Burns osobiście przekonał się o okrucieństwach armii rosyjskiej i publicznie wezwał do wspierania Ukrainy.

Rola kościołów ewangelikalnych w polityce USA
Pas Biblijny Stanów Zjednoczonych. Chrześcijanie ewangelikalni stali się podstawą elektoratu Donalda Trumpa i odegrali kluczową rolę w jego powrocie do Białego Domu. Według sondażu Pew Research Center, przeprowadzonego na kilka miesięcy przed wyborami, aż 82% białych protestantów ewangelikalnych zadeklarowało poparcie dla Trumpa i jego polityki.
Upolitycznienie amerykańskich wierzących ma swoje uzasadnienie — politycy często pełnią funkcje w lokalnych wspólnotach religijnych lub utrzymują z nimi bliskie relacje. W USA rozpowszechnione jest przywództwo polityczno-religijne, które najmocniej objawia się w dziewięciu południowych stanach, tworzących tzw. Pas Biblijny. Należą do niego: Alabama, Arkansas, Georgia, Luizjana, Mississippi, Karolina Północna, Oklahoma, Karolina Południowa i Tennessee.

Mowa tu o regionach, w których dominują konserwatywne wartości protestanckie, a frekwencja w kościołach chrześcijańskich znacznie przekracza średnią krajową. Jednocześnie konserwatywni chrześcijanie obawiają się zagrożeń dla swojego tradycyjnego stylu życia ze strony lewicowych liberałów. To właśnie dlatego w stanach Pasa Biblijnego polityka i religia są ze sobą silnie powiązane.
Chrześcijanie ewangelikalni stali się potężnym lobby wspierającym Ukrainę w Stanach Zjednoczonych. Głosicielami prorosyjskich nastrojów wśród amerykańskich wiernych stali się ukraińscy pastorzy. W 2024 roku podróżowali po całej Ameryce, by przekonać ewangelikalnych chrześcijan — mających duży wpływ w Partii Republikańskiej — do dalszego wspierania Ukrainy. Pastorzy opowiadali o prześladowaniach ewangelików przez rosyjski reżim, mimo że Moskwa twierdziła, iż rzekomo broni chrześcijan w Ukrainie.
Kampania informacyjna prowadzona wśród społeczności religijnych stała się swoistym atutem Ukrainy. Biorąc pod uwagę, że w USA żyje ponad 200 milionów chrześcijan — a niemal 87% członków Kongresu USA deklaruje przynależność do którejś z tradycji chrześcijańskich — miało to istotny wpływ na decyzję o wznowieniu pomocy wojskowej dla Ukrainy w kwietniu 2024 roku.

Duchowy doradca Trumpa stanął po stronie Ukrainy
Mark Burns — pastor kościoła Harvest Praise & Worship Center w Karolinie Południowej, współzałożyciel i dyrektor generalny chrześcijańskiej sieci telewizyjnej The NOW Television Network. Teleewangelista i polityk był jednym z pierwszych zwolenników Donalda Trumpa podczas wyborów prezydenckich w USA w 2016 roku. Magazyn Time nazwał go „głównym pastorem Trumpa” i umieścił na liście najbardziej wpływowych postaci tamtej kampanii. W trakcie kampanii prezydenckiej 2023 roku Burns zasiadał w zarządzie organizacji „Pastorzy za Trumpem”.
Kiedy prezydent USA Donald Trump zawiesił pomoc wojskową dla Ukrainy, pastor Mark Burns — którego Trump nazywa swoim „duchowym doradcą” — początkowo poparł tę decyzję.

Po podróży do Ukrainy, gdzie odwiedził wyzwolone miasta Bucza, Irpień i Borodzianka, Mark Burns diametralnie zmienił swoje stanowisko. Wezwał do zwiększenia pomocy wojskowej dla Kijowa, wyjaśniając, że jego postawa wobec rosyjskiej inwazji zmieniła się radykalnie po osobistym zetknięciu się ze skutkami wojny. „Dziś uważam, że wspieranie Ukrainy to przede wszystkim amerykański interes” – oświadczył Burns.
Kilka tygodni później, po rosyjskim nalocie na kościół w Sumach, pastor nazwał putina „czystym złem”, publikując wideo z miejsca ataku. Publicznie wyraził oburzenie tym przestępstwem przeciwko lokalnej wspólnocie chrześcijańskiej.
„Dlatego nazwałem putina złem… Jako pastor i człowiek pokoju stanowczo potępiam to straszliwe bombardowanie przez rosję kościoła w Sumach na Ukrainie, w Niedzielę Palmową – dzień przeznaczony na modlitwę i duchowe odnowienie dla chrześcijan na całym świecie” – napisał Burns w mediach społecznościowych.

Podkreślił, że atak rosji to „atak na człowieczeństwo, wiarę i świętość życia”
„Domagam się sprawiedliwości, odpowiedzialności i natychmiastowego zakończenia tych okrucieństw. Wzywam wszystkich ludzi sumienia do potępienia tego zła i nieustannego działania na rzecz pokoju i pojednania. Apeluję do wszystkich ludzi wiary na całym świecie, by publicznie potępili rosję za nikczemne akty przemocy wobec kobiet i dzieci wśród ludności cywilnej. Świat musi zjednoczyć się przeciwko tym zbrodniom” – podkreślił Burns.
Pastor stanowczo potępił również rosyjskie naloty na terytorium Ukrainy w maju 2025 roku. Zaznaczył, że te ataki stanowią rażące naruszenie norm międzynarodowych i noszą znamiona zbrodni wojennych, ponieważ są wymierzone w ludność cywilną i obiekty infrastruktury cywilnej.
„Uderzenia rosji na Kijów stanowią bezpośrednie zagrożenie dla cywilów i są całkowicie sprzeczne z podstawowymi zasadami humanitaryzmu. Zgodnie z międzynarodowym prawem humanitarnym atakowanie celów cywilnych jest niedopuszczalne” – napisał Burns w mediach społecznościowych.
Czy sojusznicy Ukrainy z otoczenia Trumpa mogą wpłynąć na jego stanowisko? — opinia eksperta
Nie należy przeceniać wpływu pojedynczych postaci, takich jak pastor Burns, na politykę Donalda Trumpa — przekonuje Wołodymyr Dubowycz, dyrektor Centrum Badań Międzynarodowych.

„W tak zwanej ‘trumposferze’ krąży bardzo wiele osób. Zwłaszcza teraz, gdy Trump ma ogromne możliwości i władzę. Burns to tylko jeden z wielu” – uważa Wołodymyr Dubowycz, dyrektor Centrum Badań Międzynarodowych. Nie ma rozłamu wśród zwolenników Trumpa w tej sprawie. To on osobiście kontroluje narrację i tym samym utrzymuje proces decyzyjny w swoich rękach. Wszyscy inni uznają dominującą pozycję Trumpa. Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz już odszedł. Sekretarz stanu Marco Rubio gra według zasad, jest całkowicie lojalny – tylko dzięki temu utrzymuje się na stanowisku” – dodaje ekspert.
Dubowycz podkreśla, że atmosfera w Partii Republikańskiej jest całkowicie podporządkowana przywództwu Trumpa i nie należy oczekiwać otwartej krytyki wobec niego.
„Cała Partia Republikańska jest uległa wobec Trumpa. Nikt nie odważy się otwarcie wystąpić przeciwko niemu – również w tej sprawie. Mogą wyrażać swoje zdanie, przygotowywać różne projekty ustaw, ale nie są w stanie narzucić mu decyzji. I jak dotąd nie ma żadnych oznak, że Trump mógłby zmienić swoje stanowisko” – zaznacza dyrektor Centrum Badań Międzynarodowych.