
Wpływ wojny między Izraelem a Iranem na światową gospodarkę będzie przede wszystkim zależał od tego, jak długo potrwa konflikt oraz jakie będą dalsze etapy i uczestnicy tej wojny.
Każdy konflikt na Bliskim Wschodzie może spowodować, że zaangażują się w niego inne kraje. Istnieje kilka możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji.
Jeśli wojna potrwa krótko, można spodziewać się wzrostu cen paliw energetycznych, zwiększenia kosztów globalnej logistyki oraz podwyżki cen lotów między Europą a Azją, ponieważ pozostanie dostępny jedynie wąski bezpieczny korytarz powietrzny.
Jeśli jednak konflikt będzie długotrwały, możliwe są dwa warianty. Na początkowym etapie ceny ropy, żywności i innych zasobów wzrosną, ale z czasem przejdą do fazy spadku cen tych dóbr. Wynika to z faktu, że państwa będą zwiększać poziom własnej militaryzacji, a dla funkcjonowania przemysłu zbrojeniowego konieczne są tanie nośniki energii oraz niskie ceny metali. W efekcie wzrośnie produkcja, co spowoduje obniżkę cen.
Nie wykluczam, że Stany Zjednoczone mogą zechcieć przejąć pełną kontrolę nad złóżami ropy w Wenezueli – dlaczego nie? Kraje OPEC najprawdopodobniej również zwiększą wydobycie ropy. Niejasna pozostaje sytuacja dotycząca sankcji wobec rosji.
Ogólnie rzecz biorąc, wielu ekspertów prognozuje recesję. Jednak dzięki militaryzacji możemy wręcz doświadczyć znacznego ożywienia światowej gospodarki. To jednak tylko wtedy, gdy wojna przeciągnie się na kilka lat. Przy ogólnym wzroście gospodarczym będzie jednak malał poziom życia ludności. Taki ciekawy paradoks, choć z perspektywy działań wojennych jest to całkowicie normalne.
Jurij Hawryleczko