
Prezydent rosji vladimir putin ogłosił decyzję o utworzeniu strefy buforowej wzdłuż granicy rosyjsko-ukraińskiej.
Według niego armia rosyjska już pracuje nad tym zadaniem. Chodzi o obwody kurski, briański i biełgorodzki, które graniczą z ukraińskimi obwodami sumskim, charkowskim i czernihowskim.
Warto zaznaczyć, że idea strefy buforowej nie jest nowa i nie powstała w odpowiedzi na ukraińskie ataki na obwody kurski czy biełgorodzki. Pojawia się ona w rosyjskiej retoryce już od końca 2022 roku i jest systematycznie powtarzana. To nie spontaniczna reakcja, lecz część długoterminowej strategii nacisku oraz planowania polityczno-wojskowego.
Strefa buforowa jest definiowana w zależności od zasięgu współczesnych środków walki. Zasięg dronów uderzeniowych to 10–20 km, artylerii — do 30 km, a ciężkich systemów i dronów dalekiego zasięgu — nawet do 50 km. Dlatego z wojskowego punktu widzenia rosja może dążyć do ustanowienia strefy buforowej o szerokości 30–50 km, obejmującej terytoria obwodów sumskiego, charkowskiego, a być może także części czernihowskiego. Może to również oznaczać próbę objęcia dużych miast, takich jak Sumy i Charków.
Na razie rosja nie dysponuje wystarczającymi siłami, by w pełni zrealizować ten plan. Niemniej jednak koncepcja „strefy buforowej” pojawia się jako polityczno-psychologiczny sygnał w kilku kierunkach: jako forma nacisku na Ukrainę i jej sojuszników, jako element wewnętrznego rosyjskiego dyskursu — uzasadnienie obecności wojsk poza już anektowanymi terytoriami — oraz jako narzędzie negocjacyjne, szczególnie wobec USA.
Jeśli chodzi o status tej strefy, możliwe są dwa scenariusze: formalna aneksja — na wzór obwodów chersońskiego i zaporoskiego — oraz format „szarej strefy”, jak w przypadku „DRL/ŁRL”, Abchazji, Osetii czy Naddniestrza — czyli terytorium pod faktyczną kontrolą Rosji, ale bez prawnego uznania, co daje przestrzeń do przyszłych targów politycznych.
W ogóle bezkompromisowa retoryka kremla nasiliła się po rozmowie telefonicznej putina z Trumpem. W obliczu impasu negocjacyjnego i łagodnej reakcji USA, rosja otwarcie podnosi stawkę — rozszerzając zarówno swoje roszczenia terytorialne, jak i ideologiczne uzasadnienia dla wojny.
Zapowiedź utworzenia „strefy buforowej” wzdłuż granicy z Ukrainą, podobnie jak niedawne twierdzenia o „prawnej ciągłości ZSRR”, należy postrzegać nie jako odosobnione wypowiedzi, lecz jako element spójnej strategii przetargowej wobec Zachodu. Moskwa formuje dwupoziomowy przekaz: „Albo uznacie nasze minimalne żądania — aneksję już okupowanych obszarów — albo pójdziemy dalej: rozszerzymy okupację, stworzymy nową strefę kontroli i zmienimy ramy całego konfliktu”.
Formuła jest prosta: nie chcecie de facto uznać 4 obwodów — dostaniecie 6, 8, a może i strefę buforową o szerokości 50 km wzdłuż całej granicy. Ta logika nie jest tylko terytorialna — jest koncepcyjna. Pod pretekstem „zapewnienia bezpieczeństwa” rosja przywraca do gry sowiecką mapę świata, w której Ukraina nie jest suwerennym państwem, lecz częścią „Wielkiej rosji” — a zatem wszelkie działania wobec niej to wewnętrzna sprawa federacji rosyjskiej.
Szczególne zaniepokojenie budzi fakt, że część zachodnich elit może postrzegać ten argument jako wygodną ramę — pozwalającą zrzucić z siebie odpowiedzialność za wynik konfliktu i usprawiedliwić bierność jako reakcję na „trudny spór postsowiecki”.
Rusłan Bortnyk