
Najwyraźniej po głosowaniu w Radzie Najwyższej nad wprowadzeniem stanu wojennego – co można odczytywać jako swoisty „środkowy palec” wymierzony w Trumpa – należy spodziewać się odpowiedzi ze strony prezydenta USA.
Trumpiści, w przeciwieństwie do Demokratów, którzy przez dziesięciolecia budowali w Ukrainie klientelistyczną sieć wpływów – od parlamentarzystów po ministrów i struktury siłowe – nie posiadają takiej infrastruktury. To oznacza, że mają poważny deficyt narzędzi oddziaływania na ukraińską politykę.
Co zatem mogą zrobić? Faktycznie, mogą sięgnąć po mechanizm sankcji personalnych. To narzędzie, które Stany Zjednoczone wielokrotnie wykorzystywały w sytuacjach kryzysowych. Niewykluczone, że pierwsze uderzenie nastąpi w najbliższe otoczenie prezydenta – funkcjonariuszy służb, sędziów i innych przedstawicieli aparatu państwowego. Byłby to jednocześnie akt odwetu i strzał ostrzegawczy.
Warto się temu uważnie przyglądać. Sądzę, że nie będziemy musieli długo czekać – to może wydarzyć się nagle i z zaskoczenia. Mówił o tym także deputowany Żelezniak, wspominając o możliwych listach sankcyjnych wobec przedstawicieli ukraińskiej elity.
Jeszcze raz podkreślam: problem Trumpa i jego ekipy polega na braku realnych narzędzi – nie mają żadnych punktów oparcia w ukraińskiej polityce. Dlatego pozostaje im jedynie sięganie po środki nacisku o charakterze siłowym.
Politycy naiwnie sądzą, że jeśli ich kapitały są ukryte w tzw. zimnych portfelach kryptowalutowych, to amerykański wymiar sprawiedliwości nie będzie w stanie ich dosięgnąć. To poważny błąd – i najpewniej wkrótce się o tym przekonamy. Kwestia sankcji personalnych przestaje być abstrakcją i staje się bardzo realna.
Trzeba też pamiętać, że narzędzie to nie służy osiągnięciu konkretnych celów – takich jak podpisanie porozumienia energetycznego czy zawieszenie broni. Chodzi przede wszystkim o wymuszenie „właściwego zachowania politycznego”.
Stany Zjednoczone – a zwłaszcza środowisko Trumpa – wyraźnie nie postrzegają władz na Bankowej jako równorzędnego partnera. Wręcz przeciwnie – uznają Zełenskiego i jego otoczenie za liderów projektu „anty-Trump”. I zamierzają z tym walczyć.
Andrij Zołotariow