
Rozmowy w Rijadzie nie doprowadziły jeszcze do niczego konkretnego, ponieważ nie przyjęto żadnego końcowego oświadczenia.
Strona rosyjska milczy, tak samo jak Kijów nie wydał żadnych oświadczeń. W rzeczywistości trudno było spodziewać się jakiegokolwiek pozytywnego wyniku dla Ukrainy, biorąc pod uwagę, kto reprezentował rosję na tych rozmowach: Karasin, wieloletni dyplomata, oraz Beseda, były szef 5. służby FSB i emerytowany generał. Są to ludzie o antyukraińskich poglądach, którzy postrzegają Ukrainę jako niefortunne nieporozumienie na mapie, jako „kraj 404”, i są przekonani, że „kwestia ukraińska” musi zostać rozwiązana ostatecznie i nieodwołalnie. Biorąc pod uwagę 'konstruktywność' tych dwóch uczestników, trudno było liczyć na jakikolwiek inny wynik.
Należało przejść krok po kroku od infrastruktury do odmrożenia żeglugi na Morzu Czarnym, a następnie przejść do rozejmu. To się jednak nie udało: strona rosyjska nie wykazała chęci do jakiegokolwiek kompromisu. Przynajmniej jeśli chodzi o rezygnację z ultimatum z sierpnia ubiegłego roku, które wymagało, by Ukraina najpierw opuściła cztery regiony w granicach administracyjnych, w tym chersoński i zaporoski, a także zniesienia sankcji. Dopiero wtedy moglibyśmy usiąść do rozmów. Zgodnie z zasadą: "co nasze, to nasze, porozmawiamy o waszym". Przy takim podejściu trudno oczekiwać jakiegokolwiek kompromisu.
Jednak dla strony amerykańskiej taki kompromis oznaczałby zamrożenie wojny na linii frontu. I mógłby zostać przedstawiony jako kolejne zwycięstwo Trumpa, biorąc pod uwagę, że zbliża się 100 dni od jego inauguracji. Oznacza to, że okres miodowego miesiąca prezydenta Donalda Trumpa dobiega końca. A zwykle, gdy kończy się ten „miesiąc miodowy”, stosunek do wybranych polityków staje się znacznie bardziej krytyczny.
I niezwykle ważne jest, aby Trump ogłosił zwycięstwo. A co stanie się później, to już inna kwestia. Podobnie było na Bliskim Wschodzie. Zawieszenie broni zostało tam przedstawione jako zwycięstwo, ale jak widać, walki nadal trwają. Dlatego możemy mieć tylko nadzieję, że przynajmniej Ukraina nie otrzyma tego samego „haniebnego pokoju”, o którym mówią złe języki w ciągu najbliższych trzech tygodni przed Wielkanocą.
Biorąc pod uwagę sytuację na froncie, można założyć, że zamrożenie działań wojennych wzdłuż linii frontu byłoby najlepszym wynikiem dla Ukrainy, ponieważ pozostawienie rosji obwodów chersońskiego i zaporoskiego miałoby polityczny efekt wybuchu. Doprowadziłoby to do dużych zawirowań, których ukraińskie społeczeństwo by nie wybaczyło. Byłaby to więc w istocie kapitulacja.
Jednocześnie wciąż tracimy miejscowość za miejscowością. Nie tak szybko, jak jesienią i zimą. Ale wróg ma inicjatywę strategiczną. Niestety, to smutna rzeczywistość. Podobnie jak fakt, że Ukraina nie może prowadzić wojny w oparciu o własne zasoby. Wcale. Oznacza to, że będziemy zmuszeni do takiego czy innego ruchu pod presją naszych partnerów. Najważniejsze jest to, aby ci partnerzy nie znaleźli się w tym trójkącie — dwóch przeciwko jednemu.
Jedną rzeczą było, gdy czuliśmy wsparcie Stanów Zjednoczonych, co dawało nam powód do nadziei na lepszy wynik. Co innego, gdy Stany Zjednoczone celowo dystansują się od wojny, pokazując, że był to nieudany projekt ich poprzedników, a jednocześnie chcą czerpać korzyści materialne.
Andrij Zołotariow