$ 41.54 € 42.91 zł 10.23
-4° Kijów 0° Warszawa +1° Waszyngton
Wielkanocny rozejm, plan pokojowy Trumpa, wybory, gaz i dezercja w siłach zbrojnych: duży wywiad z Ihorem Mosiichukiem

Wielkanocny rozejm, plan pokojowy Trumpa, wybory, gaz i dezercja w siłach zbrojnych: duży wywiad z Ihorem Mosiichukiem

05 lutego 2025 07:00

Czy powinniśmy spodziewać się rozejmu i zakończenia działań wojennych w tym roku? Czy Trump i putin już milcząco porozumieli się w sprawie Ukrainy? Dlaczego władze boją się i nie chcą przeprowadzić wyborów? Czy Ukraińcy zamarzną z powodu „schematu gazowego”? Co dzieje się na froncie i dlaczego żołnierze masowo dezerterują?

W ekskluzywnym wywiadzie dla UA.News polityk i osoba publiczna Ihor Mosiichuk opowiedział o tym wszystkim i nie tylko.

Jednym z najważniejszych tematów w Ukrainie, zwłaszcza w sferze mediów, jest anulowanie amerykańskich dotacji dla niektórych mediów. W szczególności niektóre z nich są teraz w panice. Widzimy, ile dotacji przyznano mediom. Komentował Pan już tę sprawę na swoim kanale, ale chcielibyśmy zapytać Pana ogólnie: dlaczego, Pana zdaniem, doszło do tego, że dziesiątki mediów w Ukrainie nie mogą przetrwać bez zachodnich dotacji? Jak doszło do takiej sytuacji? I czy to normalne?

Ihor Mosiichuk: Media od dawna działają zgodnie z zasadą „wszystko dla swoich, prawo dla innych”. Dlatego, jeśli ktoś chce pracować niezależnie od władz, jeśli chce być wolny musi znależć sponsora. W związku z tym większość mediów znalazła wsparcie finansowe w zagranicznych ośrodkach.

Jak można emu zaradzić? To bardzo proste. Powinna istnieć polityka państwowa wspierająca media, na przykład poprze obniżenie podatków czy zapewnienie świadczeń i tak dalej. Z jednej strony jest to takie samo dla wszystkich. Z drugiej strony powinien istnieć przejrzysty rynek mediów. Oznacza to, że media powinny wskazywać właściciela, ostatecznego beneficjenta. Mieliśmy przeczucie, ale prawdziwy werdykt przyszedł, gdy dokumenty USAID zostały upublicznione i wszyscy dowiedzieli się, że istnieje wiele organizacji pozarządowych, które otrzymały dotacje dla mediów. „Ukraińska Prawda”, „Slidstvo.Info” i tak dalej.

Czy istnieje sposób na rozwiązanie tej kwestii w Ukrainie? Jak rozwinie się sytuacja? Ponieważ Ukraińcy nie będą w stanie wesprzeć tylu mediów darowiznami w tak dużej kwocie.

Ihor Mosiichuk: Niektóre media upadną. Albo znajdą nowych właścicieli. Znam media, które pracowały dla rosji, potem dla Stanów Zjednoczonych za pośrednictwem USAID, a teraz aktywnie negocjują z oligarchami, aby je kupili. W rzeczywistości rynek mediów jest obecnie nieco przeformatowany, ponieważ dziennikarstwo staje się zmienia. Na przykład Ukraińcy najbardziej ufają kanałom na Telegramie. Taki kanał wymaga znacznie mniejsze liczby pracowników niż nawet media elektroniczne. Ponadto jest wielu dziennikarzy, którzy prowadzą własne kanały TG, własne kanały YouTube, które są większe niż media.

Na przykład kanał 112, nawet zanim stał się kanałem Medvedchuka, czyli w prime time, miał około 100 000 widzów dziennie, nie w prime time, ale dziennie. Teraz w Ukrainie jest wystarczająco dużo YouTuberów ze 100 000 widzów. Oznacza to, że ogląda ich 100 000 osób, miliony. Najlepszy kanał informacyjny miał milion widzów w prime time. Były to talk show Natashy Vlashchenko „Narod Protyv”, lub talk show o nazwie „Svoboda Slova” Savika Shustera.

Zebrali milion widzów w prime time na kanałach informacyjnych. Są dziennikarze, którzy mają na YouTube dwa miliony obserwujących. Proszę powiedzieć, po co utrzymywać całą stację telewizyjną, żeby zdobyć milion czy dwa widzów w prime time, skoro można współpracować z dziennikarzem i promować potrzebne materiały za jego pośrednictwem znacznie taniej. Więc rynek mediów się zmieni, one wymrą. Dziennikarstwo zmienia się.

I potrzeby Ukraińców?

Ihor Mosiichuk: Tak, i potrzeby. Jako dziennikarz pamiętam, jak w połowie lat 90. odradzaliśmy pierwszą ukraińskojęzyczną gazetę, Khliborob, pierwszą w Imperium Rosyjskim. Ukazała się w 1905 roku, potem została zakazana, a my odrodziliśmy ją 90 lat później, w 1995 roku. Pamiętam więc linotypy, te maszyny, które wyciskały litery, następnie umieszczano je na statywach, potem robiono odbitki, korektę przez korektorów i tak dalej. W ciągu zaledwie kilku lat pojawiły się komputery, a w ciągu kolejnych 10-15 lat media papierowe praktycznie wymarły.

Tak samo jest z mediami elektronicznymi. Dziennikarstwo staje się coraz bardziej społecznościowe, przenosząc się coraz bardziej do sieci społecznościowych i platform należących do samych dziennikarzy. Dziennikarz potrzebuje asystenta, jednego lub dwóch, może personelu technicznego, ale nie potrzebuje redakcji. W związku z tym nie ma polityki redakcyjnej, sam ją określa. I to wszystko.

Wracamy do podstaw dziennikarstwa.

Ihor Mosiichuk: To nie my wracamy, to społeczeństwo wraca. Społeczeństwo nie jest zainteresowane czytaniem strony internetowej, jeśli czyta wiadomości na kanale na Telegramie, a jeśli ufa dziennikarzowi i subskrybuje jego kanał Telegram lub YouTube, to tam otrzymuje wiadomości. I tyle.

Przejdźmy teraz do bardziej globalnych kwestii, ale także związanych z USA i Ukrainą. Trump jest prezydentem od dwóch tygodni, ale jak dotąd nie widzieliśmy żadnych realnych postępów w sprawie rozwiązaniu konfliktu, jedynie deklaracje. Czy mamy do czynienia wyłącznie z polityczną retoryką bez żadnych rzeczywistych działań? Na jakim etapie jest obecnie proces pokojowy?

Ihor Mosiichuk: Moim zdaniem istnieje koncepcyjne porozumienie między Trumpem i putinem. Dlaczego tak sądzę? Ponieważ ich retoryka Trumpa jest do siebie zbliżona. Nie identyczna, ale obaj mówią o pokoju, możliwości negocjacji, postępach w negocjacjach i tak dalej. Innymi słowy, są takie podania do siebie. Z tego wnioskuję, że koncepcyjnie zgodzili się i teraz pracują w grupach roboczych, aby uzgodnić pewne szczegóły. Ukraina nie była zaangażowana w ten proces.

Kilka dni temu Zelenskyy nawet panikował z tego powodu. Uważał, że negocjacje bez Ukrainy są niemożliwe. Uspokojono go, powiedziano „będziemy rozmawiać” i zaczęto mówić o metalach ziem rzadkich itd. W Ukrainie nie ma metali ziem rzadkich. Dokładniej mówiąc, są one dostępne, ale w takich stężeniach, że ich wydobycie jest bardzo nieopłacalne. A te, które były dostępne, znajdowały się na okupowanym terytorium. Ogólnie rzecz biorąc, 85% złóż głównych metali ziem rzadkich i minerałów znajduje się na terytorium okupowanym. Dlatego retoryka Trumpa dotycząca metali ziem rzadkich jest bardziej chwytem politycznym niż posunięciem biznesowym.

Spójrzmy na to z innej perspektywy. Rozmawiałem z ludźmi, którzy nie tylko są zaangażowani w ten sektor, ale pracują w nim na najwyższych stanowiskach. Poprosiłem ich o wyjaśnienie. I mówią mi, że kiedy Kuchma był prezydentem, to był drugi dzień, a Pinchuk miał już wszystkie licencje na swoim biurku. Mógł brać, co chciał. Miał zespół geologów, którzy wszystko wiedzieli i badali. Myślicie, że gdyby to było opłacalne, to by tego nie wziął?

Może nie było wtedy popytu?

Ihor Mosiichuk: Nie, popyt był. Takie rzeczy kalkuluje się na lata, na przyszłość. Drugim, bardziej aktualnym przykładem jest Viktor Yanukovych. Firtash, Akhmetov, Novinskyy mogli z łatwością wziąć licencje, wskazać palcami i je wziąć. I nie wzięli tych licencji? Nie wierzę. To bardzo dziwne, że ominęli tak cenne rzeczy. Rozmawiałem z osobą, naszym naukowcem, który jest doktorem, profesorem, który specjalizuje się w bateriach i powiązanych elementach. Powiedział mi na temat litu, że wydobycie ukraińskiego litu jest wielokrotnie droższe ze względu na warunki klimatyczne niż wydobycie litu w Ameryce Łacińskiej, gdzie wydobywa go Musk. Mamy wszystko, ale nie jest to opłacalne.

Być może za 5-10 lat pojawią się technologie. Ale na dzień dzisiejszy kopanie litu w Ukrainie oznacza budowę hangarów, suszarni... cały proces trzeba uruchomić. W Ameryce Łacińskiej robi się to na zewnątrz ze względu na warunki klimatyczne. Na świeżym powietrzu, bez żadnych hangarów czy suszarni. Ze względu na klimat. W rejonie Kałuszu znajdują się złoża ciekłego litu, bardzo rzadkiego minerału, niewielkie złoża, a ludzie Muska faktycznie je odwiedzili. Żeby się temu przyjrzeć. Ale żeby robić zamieszanie wokół tego pola, o którym wczoraj mówił Trump, przez wzgląd na jedno złoże, Musk i tak by je kupił, gdyby chciał, więc w czym problem? Więc sytuacja jest inna.

A potem powiedzą: porozmawiajmy o gazie, porozmawiajmy o ropie, porozmawiajmy o waszym systemie energetycznym, porozmawiajmy o uranie, ponieważ, nawiasem mówiąc, Ministerstwo Energii połączyło kopalnie uranu i zakłady wzbogacania uranu w jedno przedsiębiorstwo państwowe. Dlatego ogłosili, że przygotowują je do korporatyzacji. Ja w to wierzę, bo to jest realne, to jest państwowe, działało tam do 2014 roku, kiedy zostało zalane, mam na myśli kopalnie uranu w Żółtych Wodach i odpowiadające im zakłady. Wierzę w to, ale nie wierzę w metale ziem rzadkich, po rozmowie z ekspertami.

Czy to może być odwrócenie uwagi od tematu negocjacji?

Ihor Mosiichuk: Cóż, tak, ponieważ faktycznie rozmawiałem z jednym z oligarchów, który jest zaangażowany w minerały. I powiedział mi, nie dla prasy, że to bzdura. Szczerze.

Dobrze, więc jeśli ma to tylko odwrócić naszą uwagę, negocjacje są w toku, a raczej są już uzdodzenia...

Ihor Mosiichuk: Są koncepcyjne porozumienia.

A w jakich ramach czasowych zobaczymy coś realnego, Pana zdaniem?

Ihor Mosiichuk: Nie wykluczam, że w Wielkanoc usłyszymy o zawieszeniu broni. Dlaczego nasz rząd zawsze bał się rozejmu? Orban już przyszedł i zaproponował rozejm bożonarodzeniowy. I to była ewidentnie wiadomość od Trumpa, bo przyszedł od niego, potem zadzwonił do putina, pamiętacie? A Ukraina odmówiła. Dlaczego? Ponieważ nasz rząd jest spanikowany wyborami. Jest po prostu spanikowany.

Wystarczy spojrzeć na to, co stało się wczoraj. Ten „gołąb z Bankowej (ulica, gdzie znajduje się siedziba prezydenta Ukrainy – red.)”, Dmytro Lytvyn, wyszedł i powiedział, że jeśli planem Trumpa i Kellogga jest przeprowadzenie wyborów i zawieszenie broni, to nie zastraszy to putina. Bardzo przepraszam. Nikogo nie zastraszy zawieszenie broni ani wybory. Rozumiecie, że to kompletny nonsens... To jest nasz kraj, nasz proces demokratyczny i to jest nasz interes, ponieważ tak, wybory dzielą, ale ich wynik jednoczy kraj. Tak było zawsze. Dlatego jesteśmy tym zainteresowani. Ponieważ nasz kraj jest obecnie podzielony mniej więcej w 10-15 kierunkach. Biorąc to pod uwagę, jesteśmy zainteresowani przeprowadzeniem wyborów.

Dlaczego mielibyśmy straszyć nimi putina? A kogo może przestraszyć zawieszenie broni? Jesteśmy bardziej zainteresowani zawieszeniem broni niż rosja i wszyscy inni. W rzeczywistości jest to wyłącznie nasz interes. A rosjanie, kiedy słyszą o rozejmie, a nie o pokoju, mam na myśli tych ich wojennych jastrzębi, są temu kategorycznie przeciwni. Dlaczego? Ponieważ rozumieją, że rozejm daje nam możliwość odpoczynku, przegrupowania, modernizacji, wiecie? A Bankowa boi się wyborów i mówi, że nie potrzebujemy zawieszenia broni ani wyborów. W rzeczywistości, kiedy ten „gołąb” wyszedł wczoraj i powiedział to, pomyślałem: albo jestem w domu wariatów, albo on myśle, że cały kraj jest głupi. To oczywiste, ludzie rozumieją, że oni boją się wyborów.

Proszę powiedzieć, jak ocenia Pan retorykę zachodnich mediów dotyczącą „nowej Jałty”? Czy rzeczywiście Trump i putin będą w stanie osiągnąć porozumienie?

Ihor Mosiichuk: Jestem zwolennikiem ideologii Trumpa, nigdy tego nie ukrywałem. Jestem za konserwatyzmem i tradycjonalizmem, nie w Ameryce, ale w Ukrainie. Ale ma jeden punkt, który bardzo mnie martwi. Są to roszczenia terytorialne do Kanady, Meksyku, Grenlandii, Panamy... A biorąc pod uwagę, że putin ma roszczenia terytorialne do nas i innych krajów, a Chiny są zainteresowane Tajwanem i wieloma innymi ziemiami... Biorąc to pod uwagę, ta opcja jest możliwa, ale chcę wam powiedzieć, że jest to bardzo niebezpieczna opcja, ponieważ to nie jest „Jałta".

„Jałta” była wynikiem wojny, jej rezultatem. W Jałcie zwycięzcy wojny światowej podzielili strefy wpływów. A jeśli teraz spotkają się i podzielą świat, sprowokują wojnę. To będzie bardziej podobne do Układu monachijskiego niż jałtańskiego. To będzie spisek. To będzie nowy pakt Ribbentrop-Mołotow. Najpierw podzielą świat, a potem spotkają się w wojnie światowej. I po raz kolejny uzgodnią, kto przetrwa i czy ktokolwiek w ogóle przetrwa. Jeśli świat przetrwa.

Jest to więc niebezpieczny moment, ale nie widzę żadnych realnych kroków w sprawie tak zwanej „Jałty”, czyli zmowy trzech państw. Nie widzę żadnych. Dziś rano Chińczycy nałożyli cła na amerykańskie towary. Więc nie widzę jeszcze żadnego spisku. To jakoś logicznie wisi w powietrzu, a media to podchwytują, opierając się na retoryce Trumpa w sprawie Grenlandii czy Kanady... Ale nie zapominajmy, że większość światowych mediów jest również kontrolowana przez globalistów, demokratów i lewaków. Czyli ludzi o anty-Trumpowych sentymentach. Tak to widzę.

Dobra, wróćmy do Ukrainy. Co Pan sądzi o tej dziwnej sytuacji wokół rzekomych słów Budanova o potrzebie rozmów pokojowych?

Ihor Mosiichuk: Jestem w 100% przekonany, że mniej więcej takie słowa padły na tym spotkaniu. Spotkanie było tajne. Ani Budanov, ani uczestnicy tego spotkania oficjalnie tego nie przyznają. Sądzę, że informacja o nim wyszła od samego Budanova. Dlaczego? Z dwóch powodów. Pierwszy to ostrzeżenie dla wszystkich. Drugi to podniesienie ratingu. Dlaczego? Ponieważ mówienie prawdy teraz, w erze kłamstw, która ogarnęła Ukrainę, jest kosztowne. Później wycofał się ze swoich słów, ale wszyscy zrozumieli, że jest wojskowym i nie może tak po prostu czegoś powiedzieć. Biorąc to pod uwagę i fakt, że Budanov wyraźnie przygotowuje się do gry politycznej, nie wykluczam tego.

Jak ocenia Pan sytuację z gazem? Teraz mówi się o prawdziwej katastrofie, historycznym minimum rezerw. A przed nami luty, który będzie zimny i najprawdopodobniej początek wiosny też będzie zimny. Co robić z gazem? Czy władze mają jakiś plan działania?

Ihor Mosiichuk: Rozstrzelać Chernyshova, który uciekł z Naftogazu. To oczywiście żart, nie mamy kary śmierci, ale warto byłoby wsadzić go do więzienia. Teraz rozumiecie, dlaczego uciekł do Ministerstwa ds. Reintegracji... Powinien zostać przeprowadzony pełny audyt. Pełny audyt. Biorąc pod uwagę obecną sytuację w gospodarce i obecną sytuację z terytorium, liczbę terytoriów i niedziałający przemysł... I straty w przemyśle. W samym Mariupolu dwie huty zużywały jedną trzecią naszego gazu.

Mamy wystarczająco dużo gazu własnej produkcji. Bez Mariupola, bez Awdijiwki, bez "Zaporiżstalu", które prawie nie działa. Mamy wystarczająco dużo gazu własnej produkcji. Po prostu nie musimy sprzedawać go na lewo. I musimy przestać kpić z przemysłu. Wciąż mamy kilka firm, które kupują gaz przemysłowy do swojej produkcji. Przepłacanie ich dwu- lub trzykrotnie oznacza ich zamknięcie. To oznacza całkowite zatrzymanie gospodarki.

Dlaczego to robić? To nie jest jasne. Istnieje globalny rynek gazu. Możemy łatwo sprzedawać krajowy gaz po cenach światowych, aby ci, którzy go wyprodukowali, nie sprzedawali go. A cena taryfy nie wzrośnie. Ale co się dzieje? Ma miejsce spekulacja. Gaz jest pompowany do magazynów, jest przetrzymywany, Naftogaz nie kupuje go za 200 dolarów, czeka. Istnieje zmowa między traderami a Naftogazem. A potem kupują za 500 dolarów od traderów.

W tej chwili kupują po 500 dolarów, mimo że 2-3 miesiące temu gaz był po 200 dolarów. Innymi słowy, nie kupowali gazu celowo, ponieważ mają łapówki dla traderów, a teraz kupują po 500. Chociaż firmy produkujące gaz sprzedają go natychmiast. Oznacza to, że jest on pompowany do magazynu albo przez tradera, albo przez państwo, wiecie, i to wszystko. Doszło do tego, że resztki energetyki cieplnej prawie zniknęły, prawie nie mamy już energetyki węglowej, została zniszczona. Akhmetov ma kilka generatorów gazu, na przykład w DTEK. Kupują oni gaz po cenie 500. Gaz, który został wyprodukowany przez ich firmę, ale przekazany traderom, ponieważ trzeba go pompować, nie można go zatrzymać. To kompletny nonsens, absolutny nonsens, jakiego świat nigdy wcześniej nie widział, i schemat korupcyjny.

Yuliia Tymoshenko została uwięziona w odpowiednim czasie, ale powinna zostać nagrodzona za to, za co została uwięziona, rozumiecie? W porównaniu z tym, co oni robią. Oni po prostu oszukali cały kraj. A Chernyshov wziął na siebie rezygnację z funkcji dyrektora Naftogazu i udał się do Ministerstwa ds. Reintegracji. Czy jest gaz i czy będzie gaz? Jest gaz, zagraniczny gaz, będzie pompowany do naszych magazynów i sprzedawany naszym obywatelom. Tak więc nikt nie umrze z zimna, ale faktem jest, że skorumpowani urzędnicy i traderzy zarobią na tym pieniądze.

Przejdźmy do sytuacji na froncie. Jak ocenia Pan obecny stan rzeczy: powołanie Drapatyyego na kierunek Pokrowski i utratę Wełykiej Nowosiłki, według DeepState, oraz masową dezercję, o której wszyscy piszą, a my również opublikowaliśmy wczoraj artykuł na ten temat. Co można z tym zrobić, Pana zdaniem? Co się teraz dzieje?

Ihor Mosiichuk: Nic już nie można zrobić. Zaczynają się przerzuty. Jest tylko jedna rzecz, którą można zrobić: potrzebujemy rozejmu, pokoju, jakkolwiek chcecie to nazwać. Na dowolnych warunkach dla zachowania państwa i narodu.

Czyli front się rozpada?

Ihor Mosiichuk: Front rozpada się z powodu braku mobilizacji. Winę za to ponosi jedna osoba, której imię i nazwisko nawet podam. To Volodymyr Zelenskyy. Wyjaśnię dlaczego. Ponieważ dwa lata temu, kiedy złapałem za ucho tego odeskiego komisarza wojskowego Borysova, tego łapówkarza, i kiedy zaczął się skandal z centrami rekrutacji, Zelenskyy zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RNBO). Ja go nie zmuszałem, ani wy go nie zmuszaliście. On sam zwołał RNBO, zorganizował spotkanie, a następnie wyszedł i nagrał wideo, które mam. Powiedział tam, że wszyscy ci urzędnicy państwowi muszą być wysłani na front z wojskowych biur, a na ich miejsce trzeba zatrudnić chłopaków, którzy stracili zdrowie, kończyny i tak dalej, oni dokładnie wiedzą, kogo można zmobilizować, a kogo nie.

Od tego czasu minęły dwa lata, a Borisov od dwóch lat przebywa w areszcie tymczasowym i nie został skazany. Jest to również niejasne, ale to już inna historia. Rozumiem, dlaczego jest przetrzymywany. I w rzeczywistości nic nie zostało zrobione przez 2 lata. Przez 2 lata ci urzędnicy państwowi robili, co chcieli, wszystko zamieniło się w czysty biznes. I tak naprawdę to był powód naszych porażek na froncie i niemożności jego wyrównania. Bo na front wysyła się ludzi niezmotywowanych, ludzi pod przymusem.

W moim rodzinnym mieście, pod Pyriatynem, głośnym echem odbiło się zabójstwo pracownika centrum rekrutacyjnego. Kategorycznie potępiam mordercę za to, że chwycił za broń przeciwko takiemu samemu Ukraińcowi. Ale z drugiej strony potępiam też tych, którzy biją, "busyfikują" i biją cywilów na śmierć. Ale w tym przypadku, w historii Pyriatyna, mam logiczne pytanie. Czy ktoś może mi wyjaśnić, co członek centrum rekrutacyjnego robił z karabinem szturmowym? Gdyby nie miał karabinu szturmowego, to ten chłopak by nie strzelał, rozumiecie?

Mam pytanie: co robił karabin maszynowy w jego rękach? Akompaniował zmobilizowanym czy eskortował aresztowanych? Po co mu była broń? Jeśli zmobilizowani ludzie byli brani pod przymusem w kajdankach i pilnowani jak więźniowie z karabinem maszynowym, to chcę zapewnić, że nie walczy się o wolność pod przymusem. Walczymy o „wolny kraj wolnych ludzi” - a zabieramy kogoś w kajdankach lub z więzami na rękach i pod eskortą strzelca maszynowego. To tak nie działa, to nie działa. Ci ludzie przy pierwszej nadarzającej się okazji opuszczą jednostkę bez pozwolenia. Nawet ci z nich, którzy nie byli temu przeciwni, po tak brutalnej postawie pójdą opuszczą jednostkę, rozumiecie? Więc tej sprawy nie da się zatrzymać i zmienić.

Można to zmienić tylko w jeden sposób: pokój. Pokój, a przynajmniej zawieszenie broni. Przejście od mobilizacji do rekrutacji, mobilizacja na innych zasadach, warunki służby, szkolenie wojskowe. Powinien istnieć spójny program państwowy, a nie fragmenty, które kończą się tym szaleństwem, którego jesteśmy świadkami.

A jak długo wytrzymamy, skoro linia frontu już się załamuje? Czy rosja dotrze do obwodu dniepropetrowskiego?

Ihor Mosiichuk: Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że dotrą do granicy obwodu dniepropetrowskiego, a być może nawet ją przekroczą. Pytanie jest inne. Kwestia polega na tym, że tam jest goły step, nie ma żadnej obrony, jest obrona pod samym Dnieprem, zbudowana kiedyś przez firmę Kolomoiskyyego. Kwestia jest taka, że jeśli się przedrą i wejdą w dziki step, to dotrą do Zaporoża, Dniepru i Pawłohradu.

Zdobycie tych miast jest nierealne. Zdobycie ich zajmie kilka lat. To miasta-fortece... Zdobycie tych miast jest nierealne, ale zagrozi innym. Jeśli wróg zbliży się na odległość strzału artyleryjskiego z wielokrotnej wyrzutni rakiet... Trafi 2-3 razy - a w tych miastach mieszkają miliony ludzi. Będą uciekać. Nie zejdą pod ziemię. Będą uciekać. Dokąd pójdą? Jak? Jaką sytuację humanitarną wywołają na zachodzie Ukrainy?

Oczywiście. A jak sądzi Pan, z czym związane są masowe sprawy przeciwko ukraińskim dowódcom wojskowym wysokiego szczebla?

Ihor Mosiichuk: Ujmę to w ten sposób. Od początku wojny istniało porozumienie. Uważam, że było ono błędne, ale istniało. Między politycznym i wojskowym przywództwem kraju. Że nikt nie będzie nikogo winił do końca wojny. Odeprzemy wroga, a potem pozwiemy się i uporządkujemy sprawy. Przywództwo polityczne kraju naruszyło to porozumienie. Słusznie czy nie, musimy przyjrzeć się aktom sprawy. Są zabici, i to nie tylko jeden czy dwóch, dzięki tym generałom.

Ale każdy generał jest czemuś winny, gdzieś popełnił błąd. Oznacza to, że każdy może zostać aresztowany za cokolwiek. Więc wybrali tych ludzi. Ale teraz mam pytanie: skoro tabu zostało zniesione, to czy Iryna Vereshchuk nie chce nam powiedzieć, jak sprawdziła, dlaczego Czongar został rozminowany? Nie, nie chce. Cóż, powiem wam nazwiska. Ludzie, którzy zatwierdzili budowę bazy dla SOCAR, rozminowali ją, a potem wkroczył tam wróg i tak dalej. Azerbejdżańska korporacja chciała zbudować tam bazę. Bazę naftową. Podpisano na to duży kontrakt i rozminowano teren.

Są pytania, wiele pytań. Na przykład mam pytanie do Zaluzhnyyego. Dlaczego nie podał się do dymisji, kiedy go nie posłuchali i postanowili zaatakować linię Surovikina w kierunku Robotyńskim podczas znanej kontrofensywy? Wiem, że Zaluzhnyy był temu przeciwny. Nalegał, abyśmy udali się do Doniecka i Biełgorodu w celu obrony Charkowa. I wtedy rajd na terytorium federacji rosyjskiej by się udał, a nie te bzdury, które mamy z obwodem kurskim. Bo wejście na terytorium obwodu białogrodzkiego gwarantowałoby i chroniło Charków przed bezpośrednim ostrzałem. I nikt nikomu nie potrafi wytłumaczyć, co robimy w obwodzie kurskim. Za każdym razem kłamią.

Amerykanie mówili to samo... Tam nie było żadnych wojsk, dlaczego nas okłamujecie? Potem mówią, że wzięliśmy jeńców. Jakich jeńców? Których nikt nie chce wymieniać, bo nie są wojskowe. Potem zaczęli mówić, że chcemy kontynuować atak. W takim razie mam pytanie: dlaczego zerwaliście mosty z ATACMS? Logika nie jest jasna. Oh, myśleliśmy o zajęciu kurskiej elektrowni atomowej, aby wymienić ją na Enerhodar. Mówię, że nikt nie pozwoliłby wam jej przejąć, społeczność międzynarodowa nie pozwoliłaby wam na to, zostalibyście nazwani terrorystami. Mówią: dlaczego pozwolili przejąć Enerhodar? A ja im wyjaśniam, rozmawiałem z nimi, mam wysoko postawionych przyjaciół w MAEA, rozmawiałem z nimi. Mówią mi: nie pozwolilibyśmy im przejąć Enerhodaru, gdyby nie został oddany...

To tak samo jak z Czarnobylem. W ramach dużego projektu budowlanego zbudowano drogę do Czarnobyla. Od granicy z Białorusią. Czy jakieś zwierzę w tym kraju może mi wyjaśnić, kto potrzebował tej drogi, oprócz rosyjskich okupantów? Obywatele nie mają wstępu do strefy, prawda? Dla kogo była budowana, kto miał po niej jeździć, ci co przejechali? Ci, którzy przejechali, rozumiecie? To tyle.

Ostatnie pytanie. Co sądzi Pan o najbliższej przyszłości Ukrainy? Jak Pana zdaniem potoczą się wydarzenia w pierwszej połowie 2025 roku?

Ihor Mosiichuk: Chciałbym, żeby wszystko naprawdę zaczęło się od rozejmu wielkanocnego. Chciałbym, żeby ludzie poczuli, czym jest pokój. A potem nie pozwoliliby mu odejść. Rozejm, pokój, ludzie. Jednym z powodów, dla których rząd nie chce rozejmu, jest to, że jeśli ludzie poczują, jak żyją bez wojny przez co najmniej trzy tygodnie, nie odpuszczą, powiedzą: „Cóż, dlaczego?” Naprawdę chciałbym zobaczyć sprawę pokoju w pierwszej połowie roku. Ponieważ jest to kwestia przetrwania zarówno dla państwa, jak i dla nas.