
W nocy z 16 na 17 czerwca Kijów po raz kolejny został zaatakowany z powietrza przez rosję. Według wstępnych danych liczba ofiar śmiertelnych w stolicy wzrosła do 10, a 114 osób zostało rannych w wyniku wrogiego ataku.
Słychać było serię eksplozji, a pociski trafiły m.in. w infrastrukturę mieszkalną — w szczególności w akademik Państwowego Uniwersytetu „Kijowski Instytut Lotnictwa” (dawniej — NAU).
Dziennikarzom portalu Ua.News udało się porozmawiać z poszkodowanymi mieszkańcami akademików i zapytać ich o przeżycia z czasu zmasowanego ataku na stolicę.
Pierwsze minuty po uderzeniu
Student Serhij opowiada, że nie spodziewał się ataku na akademik. Wydawało mu się, że budynek znajduje się w bezpiecznym miejscu.
„Mieszkam w środku budynku – nad sobą i pod sobą mam piętra, po bokach pięć ścian, z drugiej strony znajduje się inny akademik. Myślałem, że to wszystko powinno mnie osłonić przed dronem” – mówi student. Nagle rozległ się charakterystyczny dźwięk, poczuł wstrząs, a przed oczami pojawiła się zasłona – chłopak początkowo nie zorientował się, co się stało. Wstał z łóżka i zobaczył rozbite szkło pod nogami, kurz unoszący się w pokoju i zniszczone okna.
„Najpierw zadzwoniłem do rodziny i powiedziałem, że żyję i nic mi nie jest. Potem przyszedł szok. Po prostu nie mogłem uwierzyć, że otarłem się o śmierć” – wspomina.
Wraz z przyjaciółmi pobiegł na wyższe piętra, by sprawdzić, czy wszyscy są cali. Chwilę później atak znów się nasilił – znów zrobiło się głośno. Serhij razem z koleżanką udał się do najbliższego schronu, gdzie przeczekali do rana.
Studentka Angelina o przeżyciach podczas ataku
Angelina opowiada, że wybuch zaskoczył ją w łóżku.
„Natychmiast zareagowałam i zakryłam głowę rękami. Mój chłopak też osłonił głowę — prawie nic nam się nie stało” — wspomina.
Chłopak doznał obrażeń głowy, założono mu szwy, a u Angeliny pojawiły się problemy z uchem i okiem oraz krwiak na nodze. Jest przekonana, że mieli po prostu dużo szczęścia — jak zaznacza, gdyby w tamtym momencie stali, prawdopodobnie by nie przeżyli.
Angelina dodaje, że wszystko wydarzyło się nagle i było bardzo przerażające, bo przed wybuchem nie słychać było zupełnie nic.
„Czuję wobec rosji nienawiść i całkowite niezrozumienie — za co? Nie ignorujcie alarmów przeciwlotniczych. Śledźcie wiadomości i sprawdzajcie, gdzie lecą pociski” — podsumowuje.
„Nigdy nie myślisz, że to trafi właśnie ciebie”: historia studenta Jarosława
Jarosław mówi, że w chwili ataku po prostu grał na komputerze i słuchał muzyki w słuchawkach. Nie wiedział nawet, że w mieście rozpoczął się atak — kanały informacyjne jeszcze niczego nie podawały.
„I wtedy – wybuch. Wszystko zaczęło się sypać. Stałem w osłupieniu, próbując ocenić sytuację, i wtedy zdecydowałem: trzeba jak najszybciej zejść do schronu” – relacjonuje Jarosław.
Chłopak przyznaje, że choć wojna trwa już długo, trudno było sobie wyobrazić, że atak dotknie właśnie jego.
„Ale takie jest życie. Życie w czasie wojny. Takie rzeczy się po prostu zdarzają” – dodaje.
Pełniąca obowiązki rektora Ksenia Semenowa poinformowała, że dostawy wody w akademikach zostały już przywrócone – z wyjątkiem pionu, w który nastąpiło bezpośrednie uderzenie. Tam nadal trwa przegląd instalacji.
Jak podkreśla, podczas ataku ucierpieli również pracownicy mieszkający przy ulicy Haweła. Uniwersytet utrzymuje z nimi kontakt.
„Straty uniwersytetu są ogromne. W kolegium przy ulicy Metrobudowskiej praktycznie nie ma już okien. W akademiku całkowicie zniszczono mechanizmy wind. I to nie licząc prywatnego mienia pracowników” – dodaje Semenowa.
Obecnie studenci otrzymują pomoc w przeprowadzce z pokoi uszkodzonych w wyniku nocnego ataku.