Firmy powinny być traktowane nie jak gęsi, które należy oskubać, ale jak kury znoszące złote jaja, powiedziała Halyna Heilo, prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Płatniczego. W rozmowie z UA.NEWS Halyna poruszyła kluczowe kwestie, które niepokoją dziś ukraiński biznes i potencjalnych inwestorów. Skomentowała również sprawę zatrzymania biznesmena Iрora Mazepy i wyjaśniła, w jaki sposób państwo powinno współdziałać z biznesem w cywilizowany sposób.
Czym sprawa Ihora Mazepy różni się od poprzednich przypadków nacisków na biznes?
Halyna Heilo: Po pierwsze, Ihor Mazepa jest jednym z ideologów Manifestu 42. Jest to ruch, który został stworzony przez biznes, aby chronić go przed arbitralnością organów ścigania, urzędników i sędziów.
Po drugie, Ihor Mazepa jest bardzo wpływowym biznesmenem. Podczas gdy poprzednie przypadki nacisków na biznes dotyczyły graczy nieco niższego szczebla.
Ale najważniejsze w tej sprawie jest to, że Mazepa został zatrzymany bez żadnego wezwania organów ścigania, po prostu przekręcony, aresztowany, a jego biuro zostało zniszczone pod zarzutami sprzed 10 lat.
Po tym wydarzeniu dla ukraińskich firm stało się jasne, że każdy może do nich przyjść. Mogą wyciągnąć starą walizkę z szuflady, włamać się i zabrać cię do aresztu. Dlatego biznes tak bardzo się zbuntował.
Czy biznes ma jakieś dźwignie wpływu na rząd, narzędzia, które pozwolą mu przekazać państwu, że nie może tak traktować przedsiębiorców? A może jedyną ścieżką jest manifestacja?
Halyna Heilo: Władza to nasi przedstawiciele, którzy powinni rozumieć, że nie tędy droga, nie trzeba im tego tłumaczyć. Niestety nie rozumieją albo nie chcą zrozumieć.
Biznes stanął w obronie Mazepy nie z powodu sympatii czy sympatii do osoby biznesmena, ale dlatego, że nie ma innej drogi dotarcia do władz.
Podkreślałem już, że naciski na biznes są niedopuszczalne, a wywieranie presji na biznes w czasie wojny to strzał w stopę. Jest jednak jeszcze jeden niezwykle ważny punkt w tej sprawie. Zatrzymanie Mazepy miało miejsce w dniu, w którym Światowe Forum Ekonomiczne w Davos dyskutowało o klimacie inwestycyjnym w Ukrainie i przyciąganiu inwestycji. To absolutny nonsens.
Czy ukraiński biznes powinien szukać moralnego wsparcia i otwarcie mówić o swoich problemach na Zachodzie? Czy może to mieć negatywne konsekwencje?
Halyna Heilo: To bardzo trudne pytanie, ponieważ jest ono cykliczne. Jeśli mówisz na Zachodzie, że w kraju są problemy, to oczywiście nie powinieneś oczekiwać inwestycji. Ale jeśli nawołuje się do inwestowania w Ukrainie, nie należy zapominać, że klimat inwestycyjny nie jest tu zbyt atrakcyjny, delikatnie mówiąc, i trzeba coś z tym zrobić.
Kiedy jestem za granicą, staram się promować Ukrainę na wszelkie możliwe sposoby. Zawsze mówię ludziom, jaki mamy piękny kraj, jak pracowici są nasi ludzie i jak ciężko walczymy o naszą wolność. Niestety, Zachód doskonale zdaje sobie sprawę z naszych wewnętrznych problemów. Regularnie mówią o potrzebie reformy sądownictwa, organów ścigania i walki z korupcją. A my nie mamy wiele do powiedzenia na ten temat.
Czyli nawet pomijając problem presji na biznes, Zachód obawia się zarówno inwestycji w Ukrainie, jak i współpracy?
Halyna Heilo: Rzeczywiście, to prawda.
Pod koniec listopada uczestniczyłam w Europejskim Szczycie Biznesu w Brukseli i rozmawiałam z europosłami, którzy są zaangażowani w Ukrainie. Omawialiśmy również temat alokacji 50 miliardów euro dla Ukrainy z UE. Europosłowie byli jednak bardzo zaniepokojeni kwestią korupcji. Rozważali nawet możliwość przeznaczenia tych środków nie na państwo, ale na różne projekty infrastrukturalne i obronne; projekty, które naprawdę pomogłyby Ukrainie, a nie wzbogaciły kogoś u władzy.
Czyli kredyt zaufania do państwa stopniowo się wyczerpuje? W państwie, a nie w ludziach i firmach.
Halyna Heilo: Ten kredyt zaufania nie tylko się wyczerpuje, on jest już bardzo, bardzo mały.
Jak rząd mógłby współdziałać z biznesem, jeśli nie idealnie, to przynajmniej optymalnie w obecnych warunkach wojny?
Halyna Heilo: Tak naprawdę w tym przypadku nie ma znaczenia, czy jest wojna, czy jej nie ma. Biznes w Ukrainie zawsze cierpiał.
Cała polityka państwa wobec biznesu jest jasno wyrażona w cytacie Danyla Hetmantseva o "sztuce skubania gęsi bez jej krzyku". I to jest największy problem. Nie sądownictwo, nie organy ścigania, nie sam pan Hetmantsev. To fakt, że państwo traktuje biznes jak gęś, którą trzeba oskubać.
Państwo powinno traktować biznes nie jak cicho oskubaną gęś, ale jak kurę znoszącą złote jajka.
Jeśli będzie takie podejście, to będzie odpowiednie prawo, system podatkowy, system sądowniczy i system egzekwowania prawa. Jeśli postawimy biznes na pierwszym miejscu i uczynimy z niego narodową strategię, wszystko będzie inaczej
Nawiasem mówiąc, Hetmantsev usprawiedliwiał się, cytując francuskiego ministra finansów Jeana Baptiste Colberta. Wiadomo jednak, że ludność była tak niezadowolona z jego reform, że zaatakowała pogrzeb zmarłego ministra, a wojsko musiało chronić trumnę przed powszechną zemstą.
Rząd niedawno zainicjował dialog z biznesem. Wielu ekspertów wyraziło wątpliwości co do skuteczności tej inicjatywy i możliwości wpłynięcia na sytuację.
Halyna Heilo: Na tym spotkaniu zainicjowali nową radę ds. biznesu w czasie wojny, kolejny organ, który będzie rozpatrywał skargi przedsiębiorców. Być może to zadziała. Ogólnie rzecz biorąc, interakcja między państwem a ukraińskim biznesem wyraźnie odzwierciedla stary żydowski dowcip, który widziałem na stronie mojego znajomego przedsiębiorcy na Facebooku.
Żyd przychodzi do rabina i narzeka:
- Rabin! Daj mi jakąś radę! Mieszkam w jednym pokoju z czwórką dzieci, żoną, teściową i nie mam dokąd pójść... Co mam robić?
Rabin mówi:
- Kup kozę.
Żyd poszedł i kupił kozę.
Minęło trochę czasu. Znowu przychodzi do rabina.
- Rabin, co ty zrobiłeś? Wszystko się tylko pogorszyło, dzieci chodzą na głowie, teściowa jest chora, a koza zajmuje prawie cały pokój i muczy.
Rebe powiedział:
- Teraz sprzedaj kozę.
Czas mija. Żyd ponownie przychodzi do rabina.
- Drogi rabinie! Sprzedałem kozę, jakże jestem ci wdzięczny! I nawet nie wiedziałem, że mam takie duże, przestronne mieszkanie".
Ta anegdota bardzo dokładnie opisuje sytuację ukraińskiego biznesu. Najpierw stwarza się dla niego problemy, a następnie, nawet gdy są one częściowo rozwiązane, przedsiębiorcy czują się dobrze. Jednocześnie państwo nawet nie przywraca sytuacji do stanu "jak było". Sytuacja się pogorszyła, ale to i tak lepiej niż "bardzo źle".