
Z lekką ręką ukraińskich komentatorów politycznych i mediów, jedyną koalicję tworzoną na rzecz wsparcia Ukrainy w nowym formacie (coalition of the willing) nazwano różnie w tłumaczeniu na język ukraiński, aż w trzech wariantach: chętni, ochotnicy, zdecydowani.
Paradoksalnie, ale to nawet bliższe prawdy, gdyż trzy grupy są tam wyraźnie widoczne już teraz.
- Chętni — ci, którzy chcą pomagać Ukrainie, jeśli główny ciężar poniosą ochotnicy.
- Ochotnicy — ci, którzy rozumieją, że trzeba pomagać Ukrainie maksymalnie już teraz, bo w przeciwnym razie wojna dotrze do ich granic.
- Zdecydowani — to ci sami ochotnicy, ale pod warunkiem udziału USA.
W rzeczywistości odzwierciedla to obecną sytuację: zrozumienie, co trzeba zrobić, ale brak gotowości oraz rozbieżności co do zdecydowania na odważne, trudne, ale nieuniknione kroki.
Nie ma znaczenia, jak nazwiecie koalicję. Najważniejsze, by była gotowa w ramach zbiorowej obrony natychmiast przystąpić do wojny po stronie Ukrainy przeciwko agresorowi, a następnie zmusić go do pokoju.
To znaczy, bez udziału wojsk, w tym powietrznych, morskich i lądowych, wymiany informacji wywiadowczych oraz pełnego embarga gospodarczego i wymuszenia kapitulacji — wszystkie te „gwarancje bezpieczeństwa” w rzeczywistości nie są gwarancjami, a jedynie kontynuacją pomocy dla Ukrainy, choć na większą skalę.
Oczywiście — to już postęp. Ale przy takim tempie przejścia od chęci do zdecydowania można nie zdążyć wygrać i się obronić, angażując się maksymalnie w przeciwdziałanie agresorowi już teraz, choć potencjał na to ewidentnie istnieje.
Walerij Czalyj