$ 41.54 € 47.1 zł 11.08
+18° Kijów +20° Warszawa +23° Waszyngton
Europejscy "pokojowcy" w Ukrainie: dlaczego to nierealne i dlaczego wciąż się o tym mówi

Europejscy "pokojowcy" w Ukrainie: dlaczego to nierealne i dlaczego wciąż się o tym mówi

29 maja 2025 17:29

Kwestia wysłania europejskiego kontyngentu wojskowego do Ukrainy (w mediach określanego mianem „europejskich sił pokojowych”, choć nie do końca trafnie) jest dyskutowana już od kilku lat. Choć w teorii może się wydawać sensownym pomysłem „w próżni”, w rzeczywistości napotyka szereg przeszkód i sprzeczności. Obecnie wydaje się, że temat ten całkowicie ugrzązł w geopolitycznych zawirowaniach.

Niedawno Financial Times, powołując się na źródła wśród europejskich urzędników, poinformował, że plany wprowadzenia sił pokojowych UE do Ukrainy są de facto „martwe”. Powodem jest brak poparcia ze strony Donalda Trumpa, którego prezydent USA nie chce udzielić. Bez wsparcia Waszyngtonu zaangażowanie europejskich sił zbrojnych wydaje się „bezsensowne” — podkreślają dziennikarze.

Choć ta przyczyna z pewnością jest jedną z kluczowych, nie jest ani jedyną, ani najważniejszą — dyskusje na ten temat rozpoczęły się jeszcze przed objęciem przez Trumpa urzędu prezydenta. Ogólnie rzecz biorąc, scenariusz rozmieszczenia wojsk UE na terytorium Ukrainy od samego początku wydawał się mało realistyczny.

Co na ten temat mówi się na Zachodzie i jakie przeszkody stoją na drodze europejskiej misji pokojowej w Ukrainie? Sprawie przyjrzał się komentator polityczny UA.News, Mykyta Traczuk, wspólnie z ekspertami.

 

Koalicja „chętnych, ale niezdolnych”

 

W artykule Financial Times stwierdzono, że wprowadzenie wojsk Unii Europejskiej bez wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych nie ma żadnego sensu. Donald Trump sprzeciwia się takim inicjatywom lub — co najmniej — nie zamierza ich wspierać. Takie opinie, anonimowo, wyrażają europejscy urzędnicy.

Dziennikarze zauważają jednak, że istnieje również inne spojrzenie na tę sytuację. Przykładowo, jeden z francuskich dyplomatów, z którym rozmawiało FT, stwierdził, że rzekomo nie ma żadnych problemów, a rozmowy na temat inicjatywy toczą się „w normalnym tempie”.

Według Financial Times, główni inicjatorzy misji pokojowej — Francja i Wielka Brytania — nadal popierają ten pomysł, niezależnie od przeszkód. Z kolei inni uczestnicy są nastawieni „bardziej sceptycznie” — w szczególności Niemcy oraz niektóre inne państwa. Ostatecznie jednak wszystko znów sprowadza się do Stanów Zjednoczonych i braku poparcia ze strony Trumpa.

Najciekawsze jest jednak pytanie: dlaczego mimo braku postępów temat sił pokojowych wciąż pojawia się w europejskich dyskusjach? Według gazety są ku temu dwa powody. Po pierwsze, Europa stara się w ten sposób utrzymać swoją obecność w procesie negocjacyjnym. Po drugie — Europejczycy chcą w ten sposób „wzmacniać morale Ukrainy”.

Зеленский встретился с Макроном и Стармером во Франции 27 марта | РБК  Украина

 

Wojska UE w Ukrainie: dlaczego od początku było to mało prawdopodobne

 

Już w grudniu 2024 roku w artykule na ten temat UA.News pisało, że kwestia wysłania sił pokojowych do Ukrainy pozostaje czysto teoretyczna. Co więcej, samo określanie ich mianem „sił pokojowych” w proponowanej formie nie jest do końca trafne — taka misja wymaga mandatu ONZ, a rosja dysponuje w Radzie Bezpieczeństwa prawem weta.

W naszym artykule podkreślaliśmy, że nie ma żadnych gwarancji, iż wojska państw partnerskich pojawią się w Ukrainie (przynajmniej w najbliższym czasie), a sama możliwość ich rozmieszczenia ma raczej charakter hipotetyczny. Jak dotąd, nasze prognozy się sprawdzają.

Dlaczego tak się dzieje? Istnieje kilka powodów.

Pierwszym i najważniejszym z nich jest rosja. Stanowisko państwa-agresora w tej kwestii jest jednoznaczne i nie dopuszcza żadnych kompromisów — jak zresztą zwykle. Moskwa zdecydowanie sprzeciwia się obecności jakichkolwiek europejskich kontyngentów, ponieważ niemal wszystkie potencjalne kraje uczestniczące są członkami NATO. Dla rosji obecność żołnierzy Sojuszu na terytorium Ukrainy to, z jakiegoś powodu, jeden z największych lęków putina.

Można by zapytać — czego właściwie mają się obawiać Europejczycy? Przecież „czerwone linie” Kremla od dawna są przedmiotem żartów i memów. Ale w tej sytuacji jest zasadnicza różnica: rosja otwarcie zapowiada, że jeśli europejskie wojska pojawią się na terytorium Ukrainy, jej armia będzie atakować ten kontyngent. Europa zaś nie jest absolutnie gotowa na ryzyko utraty własnych żołnierzy w Ukrainie — w żadnych okolicznościach.

To klasyczny przypadek, gdy jedna strona jest gotowa zabijać i umierać, a druga — nie. I właśnie dlatego zło chwilowo zwycięża.

Drugim powodem jest rzeczywiście stanowisko Stanów Zjednoczonych i Donalda Trumpa. Obecna administracja USA nie zamierza udzielać Europejczykom żadnego wsparcia. Co więcej — Waszyngton nie chce nawet zagwarantować bezpieczeństwa wojskom UE. 

A bez gwarancji bezpieczeństwa te wojska stałyby się jedynie celem dla rosyjskich rakiet. W momencie, gdy Europa poniosłaby pierwsze straty w wyniku bezpośrednich ataków rosji, natychmiast wywołałoby to bezprecedensowy kryzys polityczny w Unii Europejskiej. Wówczas należałoby albo w pośpiechu i z hańbą wycofać kontyngent, albo przystąpić do otwartej wojny z rosją — co pociągałoby za sobą strategiczną niepewność, łącznie z ryzykiem nuklearnej apokalipsy. 

Trzeci powód leży w samej wojnie. Niedawno UA.News, analizując wzmożony rosyjski terror powietrzny wobec Ukrainy oraz pogorszenie sytuacji na froncie, zauważyło, że działania wojenne są dziś bardziej odległe od zakończenia niż kiedykolwiek wcześniej. A przecież samo słowo „mirotworci” (czyli „siły pokojowe”) pochodzi od słowa „mir” – pokój.

To oznacza, że rozmieszczenie kontyngentu pokojowego wymaga najpierw wstrzymania działań wojennych. W przeciwnym razie taka misja nie ma racji bytu. Gdy Europejczycy po raz pierwszy wysunęli ten pomysł, mogli liczyć na rychłe zakończenie wojny. Później — być może — spodziewali się „zamrożenia konfliktu” po ewentualnym powrocie Donalda Trumpa do władzy.

Jednak nic takiego się nie wydarzyło — i nic nie wskazuje, że miałoby wydarzyć się w najbliższej przyszłości. rosja jednoznacznie daje do zrozumienia, że nie zamierza zgodzić się na zawieszenie broni ani rozejm. Wręcz przeciwnie — Moskwa wyraźnie przygotowuje się do nowej ofensywy. A to czyni ideę pokojowej misji całkowicie nieaktualną. 

Czwarty powód to brak politycznej jedności w Europie. Wielka Brytania, która zresztą nie jest członkiem Unii Europejskiej, wykazuje solidarność z Francją. Jednocześnie Niemcy — jak donoszą media — już się wahają. Wśród sceptyków prawdopodobnie znajdują się również Polska, Włochy, Holandia i inne kraje. O takich państwach jak Węgry czy Słowacja nie ma nawet co wspominać — są one przeciwne jakiejkolwiek formie wsparcia dla Ukrainy, a tym bardziej zdecydowanie sprzeciwiają się wysyłaniu wojsk. 

Piąty powód — brak podmiotowości Europy w oczach putina i Trumpa. W artykule Financial Times wprost stwierdzono, że jednym z głównych powodów, dla których Francja i Wielka Brytania wciąż poruszają temat sił pokojowych w debacie publicznej, jest chęć pozostania w procesie negocjacyjnym razem z Ukrainą, USA i rosją.

Jednak zarówno rosyjski, jak i amerykański przywódcy otwarcie okazują sceptycyzm, a wręcz pogardę wobec Europy. Nie postrzegają europejskich państw jako pełnoprawnych uczestników negocjacji. Dialog toczy się praktycznie w dwóch formatach: USA–rosja oraz Ukraina–rosja. Unia Europejska de facto nie jest zaangażowana w żaden z nich.

Війська Європи в Україні будуть

 

Opinie ekspertów

 

Politolog, dyrektor centrum „Trzeci Sektor” Andrij Zołotariow uważa, że wypowiedzi na temat możliwości pojawienia się europejskich sił pokojowych w Ukrainie to jedynie element retoryki politycznej. W praktycznej realizacji tego pomysłu istnieje wiele przeszkód. 

– Głośne deklaracje przedstawicieli „europejskiej trójki” nie mają pokrycia w rzeczywistych możliwościach. Jeśli mówimy o siłach pokojowych, trzeba przede wszystkim pamiętać, że chodzi o tysiąc kilometrów linii frontu — a większości krajów europejskich po prostu zabraknie żołnierzy. To tylko jeden aspekt. Kolejny — to polityczna niepopularność tego pomysłu. Nikt tak naprawdę nie chce ryzykować. Dochodzi też kwestia prawna. Jeśli pojawi się mandat ONZ, niemal na pewno zostanie zablokowany przez rosję, która kategorycznie sprzeciwia się obecności przedstawicieli krajów europejskich. Moskwa uważa, że jeśli wspierają one Ukrainę, to automatycznie stają się stroną konfliktu. I co do zasady, rosja nie wyklucza obecności sił pokojowych — pod warunkiem, że będą pochodziły z państw trzecich, np. z krajów Globalnego Południa. 

Kto więc może pojawić się w Ukrainie po zawarciu rozejmu? Najprawdopodobniej będzie to jedynie misja obserwacyjna — i to dość daleko od linii frontu. Ani Macron, ani Merz, ani Starmer z pewnością nie będą ryzykować życia swoich żołnierzy. Dlatego właśnie ta koncepcja sprowadza się do głośnej retoryki politycznej. Do jej praktycznej realizacji jest jeszcze „kosmicznie” daleko — uważa Andrij Zołotariow.

Politolog, dyrektor Ukraińskiego Instytutu Polityki, Rusłan Bortnik, ocenia z kolei, że wprowadzenie europejskich sił pokojowych jest co do zasady możliwe — ale tylko w ramach trzech kluczowych scenariuszy.

– Pierwszy scenariusz to osiągnięcie porozumienia między Europą a Stanami Zjednoczonymi oraz maksymalna eskalacja konfliktu między Zachodem a rosją — czyli de facto „półbezpośrednia” wojna. W takim przypadku europejskie wojska, wspierane przez amerykańskie lotnictwo i wywiad, mogłyby wkroczyć na prawobrzeżną Ukrainę, aby odciążyć ukraińskie oddziały, które mogłyby zostać przerzucone bezpośrednio na linię frontu. Oznaczałoby to jednak poniesienie strat, ponieważ rosja zapewne atakowałaby ten kontyngent. Żeby ten scenariusz stał się realny, rządy państw zachodnich musiałyby odpowiednio przygotować opinię publiczną, a cała sytuacja wymagałaby spektakularnej eskalacji i załamania procesu negocjacyjnego — tłumaczy Bortnyk. 

Drugi scenariusz byłby możliwy w przypadku gwałtownego pogorszenia się sytuacji militarnej Ukrainy — gdyby rosyjska armia szybko posuwała się naprzód, zajmując wschodnią i centralną część kraju. Wówczas wojska państw zachodnich mogłyby zostać rozmieszczone na terytorium zachodniej Ukrainy, co w praktyce oznaczałoby faktyczny podział państwa. 

— Trzeci wariant to scenariusz oparty na porozumieniu. Jeśli udałoby się zawrzeć układ pokojowy, a Ukraina nieformalnie znalazłaby się w różnych strefach wpływów, Moskwa mogłaby zaakceptować ustępstwa Zachodu i zgodę na stabilne porozumienie. W takim wypadku rosja mogłaby przystać na obecność europejskich wojsk na prawobrzeżnej lub zachodniej Ukrainie — jako siły stabilizacyjne. Byłoby to uzasadnione możliwym wystąpieniem wewnętrznych napięć i gwałtownych procesów politycznych, które mogłyby zagrażać stabilności państwa… Ogólnie rzecz biorąc, na dziś prawdopodobieństwo wprowadzenia europejskiego kontyngentu pokojowego do Ukrainy w najbliższych latach pozostaje niskie. Oceniam je na około 20%, nie więcej — podsumowuje Rusłan Bortnik. 

The Telegraph: у Полтаву можуть відправити європейські війська - Полтавська  Хвиля

Można stwierdzić, że pomysł rozmieszczenia europejskich sił pokojowych w Ukrainie był, jest i pozostaje czysto hipotetyczny. Sam w sobie nie jest zły, ale na jego drodze stoi zbyt wiele przeszkód, których obecna Europa nie jest w stanie pokonać. To, co w teorii miało być demonstracją siły i jedności europejskiej, w praktyce przypomina zamek z piasku.