$ 41.77 € 49.24 zł 11.6
+14° Kijów +16° Warszawa +33° Waszyngton
Jeśli liczby utrwalają się w masowej świadomości – to komuś na tym zależy: politolog Ołeh Posternak

Jeśli liczby utrwalają się w masowej świadomości – to komuś na tym zależy: politolog Ołeh Posternak

30 czerwca 2025 16:28

Przewodniczący parlamentu Rusłan Stefanczuk potwierdził to, o czym mówiłem kilka miesięcy temu: na wszelki wypadek przygotowywana jest specjalna ustawa o wyborach po zakończeniu wojny.

Dodam jednak od siebie: przygotowywana jest nie w murach Rady Najwyższej, a na Bankowej.

Niedawno ośrodek „Socis” postanowił nas uraczyć kolejnymi liczbami, tym razem dotyczącymi sondaży wyborczych w czasie wojny. To z kolei wywołało falę krytyki pod adresem socjologów w środowisku medialnym: o jakich sondażach wyborczych można mówić w czasie otwartej wojny i zmasowanych ataków?

Te liczby są w gruncie rzeczy mocno warunkowe, ponieważ inne, bardziej pogłębione i zamknięte badania pokazują nieco inny obraz. Ale w tym przypadku każdy „sam sobie reżyserem”. Jeśli pewne dane utrwalają się w masowej świadomości, to znaczy, że tak miało być. Komuś jest to potrzebne.

Co rzuca się w oczy w badaniu „Socis”?

  1. Utrata dynamiki wzrostu popularności przez Załużnego, pewna stabilizacja oczekiwań wobec jego osoby, trend odsuwania go z aktywnej przestrzeni medialnej. Choć w symulacji drugiej tury wyborów prezydenckich Załużny pokonuje Zełenskiego. Na poziomie parlamentarnym Załużny zdecydowanie wyprzedza Zełenskiego.

    Oczywiście to stan na dziś, kiedy społeczeństwo ponownie przekształca swoje postrzeganie krwawej wojny pod wpływem frustracji związanej z niespełnionymi oczekiwaniami na pokojowe rozwiązanie konfliktu.

  2. Bardzo ciekawa jest statystyka dotycząca tzw. drugiego wyboru kandydata, w sytuacji gdy faworyt obywatela nie będzie obecny na karcie wyborczej. Badanie pokazuje, że największy potencjał wzrostu mają Załużny, Budanow, Bilecki i Prokopenko. Wszyscy mają zaplecze wojskowe. To oznacza, że przy odpowiednio poprowadzonej kampanii medialnej ich notowania mogą znacznie wzrosnąć.
  3. Sondaż pokazuje, że Poroszenko, Tymoszenko, Bojko i Kliczko nie mają realnej bazy do rozbudowy poparcia. Utknęli w swoich niszach i jedynie duże medialne kampanie — takie jak zatrzymanie Poroszenki czy kreatywny PR Julii Tymoszenko — mogłyby symbolicznie poprawić ich wyniki.
  4. Dochodzi do pewnej konsolidacji politycznego pola wokół Razumkowa, Bileckiego, Prytuli i Gonczarenki. To efekt ich świadomych strategii medialnych. Część z nich prowadzi objazdy po regionach i spotkania z wyborcami, inni budują popularność dzięki kontrowersyjnym hasłom (TCK, plotki polityczne), jeszcze inni inwestują w billboardy i wywiady na YouTube.

Co ciekawe, w przypadku hipotetycznych partii Budanowa, Bileckiego, Prokopenki i Prytuli, poparcie w wyborach parlamentarnych jest nawet wyższe niż indywidualne notowania w wyborach prezydenckich (ta tendencja nie dotyczy Razumkowa). To pokazuje, że masowy wyborca niekoniecznie widzi ich w roli prezydenta, ale chętnie widziałby ich w parlamencie jako element równowagi politycznej.

Ołeh Posternak