W centrum dyskusji na temat pokoju w Ukrainie od dłuższego czasu znajduje się koncepcja zawieszenia broni wzdłuż linii frontu. Zarówno partnerzy europejscy, jak i strona ukraińska tradycyjnie proponują, aby – w idealnym scenariuszu – utrwalić rozgraniczenie zgodnie z aktualnym rozmieszczeniem sił, „zamrażając” działania wojenne na faktycznej linii starcia. Problem polega jednak na tym, że samo pojęcie „linii frontu” coraz bardziej traci znaczenie w realiach współczesnej wojny.
Masowe użycie bezzałogowych statków powietrznych (BSP) zatarło klasyczną strukturę pola walki i doprowadziło do powstania nowego zjawiska — „strefy śmierci”. Chodzi o technologicznie nasycony pas zagrożenia, w którym nie da się wyraźnie oddzielić własnych pozycji od wrogich. Rojowe użycie dronów stworzyło nową konfigurację działań militarnych — front przestał być liniowy, jak wcześniej, a każde przemieszczenie, dostawa zaopatrzenia czy nawet udzielenie pomocy medycznej stały się wyjątkowo utrudnione.
Czym dokładnie jest ta strefa śmierci? Dlaczego klasyczna linia frontu odchodzi do lamusa? I czy istnieją sposoby przeciwdziałania temu zjawisku? Komentator polityczny UA.News, Mykyta Traczuk, wraz z ekspertami przyjrzał się temu zagadnieniu.
Czym jest strefa śmierci
Jeśli na początkowych etapach pełnoskalowej wojny wielu analityków i ekspertów porównywało sytuację w Ukrainie do wojny pozycyjnej przypominającej realia I wojny światowej, to obecnie takie analogie definitywnie straciły aktualność. Koncepcja frontu jako ciągłej linii okopów, pól minowych i wielowarstwowej obrony nie odpowiada już współczesnej rzeczywistości. Zamiast niej wykształcił się szeroki, liczący 15–20 kilometrów „szary pas” — czyli tzw. strefa śmierci, w której dominują drony prowadzące rozpoznanie, eliminujące przeciwnika oraz naprowadzające ogień.
Ta przestrzeń nie ma wyraźnych granic, ponieważ bezzałogowce są w stanie działać na całej głębokości strefy taktycznej. Rejestrują nawet najmniejszy ruch sprzętu, pododdziałów piechoty czy kolumn logistycznych. Pojazdy transportowe mogą zazwyczaj dotrzeć jedynie na odległość 5–6 kilometrów od pozycji wysuniętych. Dalej żołnierze muszą poruszać się pieszo, wykorzystując minimalne nierówności terenu, zadrzewienia, ruiny budynków czy inne elementy, które zapewniają choć częściowe ukrycie przed obserwacją z powietrza. A przez cały ten czas drony przeciwnika bezustannie „polują” na ich obecność.
Jeszcze trudniejsza jest sytuacja w zakresie ewakuacji medycznej. Zespoły ratunkowe często nie są w stanie dotrzeć do rannych — każdy pojazd zbliżający się do rejonu walk może zostać szybko wykryty i trafiony przez drona FPV lub ostrzał artyleryjski skorygowany z powietrza. To zwiększa śmiertelność wśród żołnierzy, którzy mogliby przeżyć przy szybkim dostępie do medyków, i podważa skuteczność klasycznej medycyny wojskowej.
Coraz bardziej problematyczna staje się również obrona pozycyjna. Nawet solidnie umocnione obiekty tracą znaczenie, jeśli drony nieprzerwanie monitorują teren, naprowadzają artylerię, wykonują precyzyjne uderzenia lub zrzucają amunicję z dokładnością do kilkudziesięciu centymetrów. Statyczne linie obrony są coraz częściej przełamywane nie przez zmasowane ataki wojsk zmechanizowanych i piechoty, jak w poprzednich wojnach, lecz przez niewielkie mobilne grupy infiltrujące przestrzeń między sektorami obserwacji lub korzystające z chwilowych zakłóceń pracy dronów dzięki systemom walki radioelektronicznej.
W efekcie zamiast wyraźnej linii frontu mamy dziś rozmytą, mobilną i dynamicznie zmieniającą się strefę śmierci. Jest to obszar wzajemnego „polowania” dronów i małych grup szturmowych, gdzie nie da się jednoznacznie wytyczyć granicy między strefami kontrolowanymi przez obie strony. To właśnie w tej przestrzeni toczy się większość działań bojowych i to ona definiuje współczesny charakter wojny w Ukrainie.
Strefa śmierci praktycznie eliminuje klasyczny podział na front i zaplecze. Logistyka, która früher powinna funkcjonować w strefie względnego bezpieczeństwa, obecnie jest stale zagrożona. Punkty dowodzenia muszą być regularnie przemieszczane, a nawet 15–20 kilometrów w głąb nie zapewnia ochrony przed dronami rozpoznawczymi i uderzeniowymi.
Strefa śmierci tworzy nowy typ pola walki, w którym nie dominują duże masy piechoty czy ciężki sprzęt, lecz czujniki, systemy obserwacji, algorytmy wykrywania celów oraz mobilne platformy z tanimi, a wyjątkowo skutecznymi środkami rażenia. To właśnie ta technologiczna rewolucja — zapowiadana od lat — zmieniła nie tylko taktykę, ale także strategię wojny.

Strefa śmierci BSP: metody przeciwdziałania
Eksperci wojskowi oraz sami żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy są zgodni: obecnie nie istnieje szybkie rozwiązanie problemu strefy śmierci. Żadna armia na świecie nie wypracowała jeszcze spójnej doktryny, która pozwalałaby skutecznie bronić rozległych obszarów w warunkach stałego monitorowania powietrznego przy użyciu małych, bardzo tanich platform bezzałogowych. Obrona oparta na dużym zagęszczeniu piechoty i rozbudowanych umocnieniach staje się niemal niemożliwa — duża koncentracja ludzi oznacza bowiem duże straty.
Klasyczne teorie obrony także okazują się nieskuteczne. Zakładały bowiem istnienie wyraźnych rubieży obronnych, uporządkowanych rezerw, stabilnej łączności oraz przewagi ogniowej. Tymczasem dzisiaj przeciwnik z łatwością zakłóca komunikację między grupami taktycznymi, zagłusza łączność, w razie potrzeby „odcina” jednostki wysunięte od dowództwa i eliminuje operatorów BSP, bez których obrona staje się „ślepa”.
Mimo to już teraz wyłania się kilka kierunków przeciwdziałania strefie śmierci.
Wzmocnienie systemów walki radioelektronicznej (WRE). Systemy WRE mogą obniżać skuteczność wrogich dronów, zmuszając je do utraty sygnału nawigacyjnego, zmiany kursu lub spadku. Takie działanie tworzy lokalne „okna możliwości” — na przykład do przemieszczania piechoty, ewakuacji rannych lub dostarczania amunicji. Problemem jest jednak ograniczony zasięg tych systemów, ich wysoki koszt, potrzeba specjalistycznego przeszkolenia oraz fakt, że często stają się one celem priorytetowym dla przeciwnika.
Mobilne ukrycia i zaawansowane systemy maskowania. Wojska obu stron prowadzą eksperymenty z:ciężko opancerzonymi pojazdami, lekkimi platformami naziemnymi do osłony, nowej generacji siatkami maskującymi, dostosowanymi do parametrów spektralnych kamer dronów. Pozwala to przynajmniej częściowo ograniczyć wykrywalność oraz zwiększyć przeżywalność piechoty.
Rozproszenie sił i rozwój autonomicznych grup bojowych. Zamiast większych oddziałów, które łatwo zlokalizować i zniszczyć, na linii frontu coraz częściej operują bardzo małe, mobilne (czasem 2–3 osoby) zespoły, zdolne do samodzielnego prowadzenia walki, korygowania ognia i działania bez stałego powiązania z liniami obronnymi.
Masowe wykorzystanie własnych dronów. Najskuteczniejszą formą ochrony przed wrogimi dronami jest nasycenie przestrzeni powietrznej własnymi BSP. Rój przeciwko rojowi — ciągła rywalizacja w powietrzu utrudnia przeciwnikowi prowadzenie działań niezauważenie. W perspektywie Ukraina może dążyć do modelu „pola dronowego”, w którym każdy sektor frontu będzie objęty systemem rozpoznania i uderzeń prowadzonych przez BSP, a także wspomagany środkami walki radioelektronicznej.
Istnieją również inne podejścia teoretyczne. Na przykład przejście do głęboko zdecentralizowanego modelu obrony, w którym nie funkcjonuje tradycyjna linia frontu. Zamiast niej tworzy się system punktowych stanowisk oporu, współdziałających poprzez adaptacyjne kanały łączności i pozostających w ciągłym manewrze. Podobne rozwiązania stosuje izraelska armia (Cahal), choć w zdecydowanie mniej ekstremalnych warunkach – Hamas ani inni przeciwnicy Izraela nie dysponują dominacją w zakresie systemów dronowych.
Perspektywiczny wydaje się również rozwój autonomicznych systemów wykrywania BSP, lokalnych miniaturowych środków walki radioelektronicznej, urządzeń do indywidualnego maskowania oraz czujników zbliżania się dronów dla każdego żołnierza. Umożliwiłoby to ograniczenie podatności na atak oraz wydłużenie czasu reakcji.
Jednakże wszystkie te koncepcje jak dotąd nie stanowią kompleksowego rozwiązania. Strefa śmierci jest bezpośrednim skutkiem rewolucji technologicznej, a przeciwdziałanie jej wymaga stworzenia nowych doktryn wojskowych — co jest zadaniem na lata, jeśli nie dziesięciolecia. Na ten moment problem strefy śmierci pozostaje nierozwiązany.

Opinie ekspertów
Ekspert wojskowy Ołeksandr Koczetkow twierdzi, że koncepcja zawieszenia broni wzdłuż linii frontu wciąż pozostaje aktualna — to „ponadczasowa” idea kończenia wojen. Jednak w obecnych warunkach klasyczne rozdzielenie sił nie wystarczy — musi mieć znacznie większą skalę ze względu na istnienie strefy śmierci.
„Tworzenie strefy rozdzielenia stron konfliktu jest praktyką znaną i stosowaną od dawna. Odkąd istnieje ludzkość, niestety towarzyszą jej wojny, a wraz z nimi scenariusz zatrzymania działań bojowych na linii demarkacyjnej. Jednak pojawienie się dronów tak bardzo zmieniło charakter wojny, że potrzebne są nowe podejścia. Strefa rozdzielenia musi być na tyle szeroka, aby przeciwnik nie mógł dosięgnąć celów standardowymi środkami bojowymi. Tradycyjnie chodziło o zasięg artylerii — czyli około 20 kilometrów. Obecnie, ze względu na drony, strony konfliktu powinny zostać rozdzielone przynajmniej o 40 kilometrów. W przypadku Donbasu, zgodnie z nowymi planami pokojowymi, miałaby tam powstać strefa zdemilitaryzowana, oczywiście pod warunkiem, że ukraińskie siły zbrojne zostaną wycofane. Minimum 40 kilometrów — takie powinno być rozdzielenie. Kontrolę należy sprawować przy użyciu dronów rozpoznawczych. Jedynym sposobem ograniczenia działania strefy śmierci w kontekście ewentualnego zawieszenia broni jest więc szerokie rozdzielenie armii — nie mniej niż o 40 kilometrów” — podkreśla Koczetkow.
Podobnego zdania jest ekspert wojskowy i żołnierz Sił Zbrojnych Ukrainy, dowódca pododdziału rozpoznawczego Denys Jarosławski. Jego zdaniem pojęcie „klasycznej linii frontu” przestało istnieć, a jedynym realnym rozwiązaniem w przypadku zawieszenia broni jest głębokie rozdzielenie wojsk.
„Tradycyjna linia frontu już nie istnieje. Obecnie jest ona rozciągnięta średnio na około 20 kilometrów. Drony, sterowane światłowodowo, kontrolują ten zasięg. W praktyce możemy obserwować teren nawet do 40 kilometrów w głąb pozycji wroga. To nie jest tak, że linia frontu zniknęła — po prostu stała się znacznie szersza. O ile w poprzednich wojnach (I i II wojnie światowej), a nawet w latach 2014–2022, linia styku miała około 200 metrów i skuteczni byli snajperzy, dziś wygląda to zupełnie inaczej. Zawód snajpera praktycznie zanikł. Zamrożenie sytuacji na linii frontu może oznaczać wycofanie wojsk i pozostawienie strefy śmierci jako obszaru niczyjego. Ale w tej strefie znajdują się miasta — Wołczańsk, Kupiańsk, Czasiw Jar — wszystkie one są częścią tej strefy. Obejmuje ona także inne miejscowości. Obecnie nie ma sposobu, by temu przeciwdziałać. Niebo będzie nieustannie „brzęczeć” od dronów — i nic tego nie zmieni” — zauważa Jarosławski.

Współczesne pole walki przestało być liniowe. Dawne pojęcie „linii frontu” to dziś raczej konstrukcja umowna — użyteczna w rozmowach politycznych, lecz w praktyce niewystarczająco odzwierciedlająca realia. W rzeczywistości front tworzy szeroka strefa śmierci, która nieustannie się przemieszcza, ewoluuje i nie poddaje dokładnej lokalizacji.
Dlatego sama koncepcja zawieszenia broni „na linii frontu” jest w dużej mierze idealistyczna. Określenie takiej linii będzie źródłem poważnych sporów — nie tylko politycznych, ale również czysto technicznych.
Strefa śmierci nie jest zjawiskiem przejściowym, lecz nową rzeczywistością wojny, i to ona będzie kształtować możliwości polityczne, dyplomatyczne oraz militarne w nadchodzących latach.