
Nowa administracja Donalda Trumpa zamroziła prawie całą pomoc finansową dla innych krajów. Przede wszystkim „represje” dotknęły Amerykańską Agencję Rozwoju Międzynarodowego (USAID). Obecnie jej działalność jest zawieszona, a jej przyszłość jest niejasna i niepewna.
Decyzja ta wywołała bardzo spolaryzowaną reakcję w Ukrainie. W końcu tak się składa, że nasz kraj jest obecnie krytycznie zależny od swoich amerykańskich partnerów na wiele sposobów. Podczas gdy niektóre dotacje z USAID były rzeczywiście przydatne i wydane na dobre projekty, inne trafiły do licznych organizacji pozarządowych, non-profit, mediów itp. To właśnie te organizacje wywołują teraz falę paniki i niepokoju. Jest to ogólnie oczekiwane, ponieważ ludzie stracili wieloletnie stabilne finansowanie.
Niektóre media, które otrzymały amerykańskie dotacje, rzeczywiście wykonały interesującą i wyjątkową pracę, taką jak przydatne raporty śledcze. Inni, z drugiej strony, spędzili cały ten czas na ciągłym oczernianiu swoich kolegów, sporządzaniu list „wrogów ludu” bez nakazów sądowych, pracując jako „zabójcy mediów” dla niechcianych mediów i mówców oraz ogólnie rujnując życie tych, których nie lubią. To właśnie ci profesjonaliści medialni byli pogardliwie nazywani w Ukrainie „grantożercami” i „sorosiatami”. A dziś niektórzy Ukraińcy otwarcie cieszą się, że organizacje te straciły swoje finansowanie.
Czy dotacje z Ameryki są złe czy dobre? Które organizacje i media wykonywały naprawdę ważną pracę, a które po prostu pasożytowały na cudzych kosztach? Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć z tej sytuacji? Komentator polityczny UA.News Mykyta Trachuk przyjrzał się tej kwestii.
Niejednoznaczność finansowania z dotacji
Należy od razu zauważyć: fundusze grantowe nie są z góry złem. Jeśli inne państwo finansuje coś w twoim kraju, nie oznacza to, że straciłeś suwerenność i jesteś otoczony przez „zagranicznych agentów”. Takie podejście jest typowe dla autorytarnych reżimów, takich jak reżim putina, które postrzegają wszystko, co obce, jako straszne zagrożenie.
Ten sam USAID przydzielił fundusze nie tylko organizacjom pozarządowym czy mediom. Wydawał również pieniądze na naprawdę ważne, a nawet krytyczne obszary. Na przykład na wsparcie i odbudowę ukraińskiego sektora energetycznego, projekty medyczne, modernizację infrastruktury, rehabilitację weteranów wojny z rosją i tak dalej. Są to rzeczy przydatne i niezbędne dla Ukrainy, a ich finansowanie przez USA wzmocniło nasz kraj. W tej chwili alokacja pieniędzy we wszystkich tych obszarach została zawieszona, co jest naprawdę nieprzyjemnym ciosem ze strony naszych partnerów.
Kolejnym istotnym ryzykiem jest osłabienie instytucji społeczeństwa obywatelskiego. Nie mówimy tu o mediach czy organizacjach pozarządowych, które nieustannie podżegają do wewnętrznych konfliktów i tworzą różnego rodzaju rejestry i czarne listy. Mamy na myśli te organizacje, które działały na rzecz praw człowieka i celów społecznych. Niektóre z tych społeczności, takie jak Charkowska Grupa Praw Człowieka, pełniły ważną funkcję. Ale ich przyszłość finansowa jest teraz zagrożona.
Takie przykłady nie są rzadkością. Wszystko to są wyraźne wady decyzji Trumpa i Muska. Ale słowo „niejednoznaczność” znalazło się w tytule tego bloku nie bez powodu. Ponieważ nie można patrzeć na tę sytuację wyłącznie z negatywnego punktu widzenia, ponieważ istnieją obiektywne zalety.
Cios w „wybranych”
Być może najbardziej dotkniętych zawieszeniem finansowania przez USAID było wiele ukraińskich mediów, które istniały głównie lub wyłącznie za pieniądze amerykańskich podatników. Jak już zauważyliśmy, ich przeciwnicy w Ukrainie nazywają takich dziennikarzy „grantożercami” lub „sorosiatami”. Oznacza to, że ci ludzie byli całkowicie zależni od zagranicznych funduszy i nie mieli własnych źródeł dochodu. Tym samym nie mogli być niezależni w prawdziwym tego słowa znaczeniu, mimo że na każdym kroku wmawiano im, że są najbardziej uczciwi, odpowiedzialni i bezstronni.
Ze względu na obiektywizm należy zauważyć, że zdecydowana większość z nich nie miała nic wspólnego z miliarderem George'em Sorosem i jego strukturami, takimi jak Fundacja Renaissance. Chodziło raczej o personifikację i ogólny wizerunek.
Kim jest George Soros i kogo finansuje?
Trzeba tu być szczerym: wiele z tych mediów nigdy nie było uczciwych, niezależnych, a nawet obiektywnych. Ściśle mówiąc, trudno mówić o niezależności i bezstronności, jeśli jest się całkowicie zależnym od jednego źródła finansowania. Są to jednak niuanse, o których niewiele osób myśli.
Faktem jest, że niektóre media i organizacje pozarządowe faktycznie wypełniają zadania ideologiczne i polityczne, działając wyłącznie w interesie swoich sponsorów i samych siebie. W ukraińskiej przestrzeni medialnej zachowywały się one bardzo agresywnie: nękały kolegów o odmiennych poglądach, tworzyły swego rodzaju „czarne listy”, „bazy danych pseudoekspertów” i „rejestry zdrajców”, kierując się wyłącznie własnymi przekonaniami politycznymi. Nie trzeba dodawać, że ciągłe ataki informacyjne i „zabijanie mediów” zawsze były częścią ich rutyny.
W końcu, z jakiegoś powodu, ci specjaliści medialni zostali uznani za „wybranych” - przede wszystkim przez nich samych. Na przykład z jakiegoś powodu niektórzy z nich byli całkowicie zwolnieni z mobilizacji, wielu z nich miało prawo do podróżowania za granicę itp. I ci ludzie w ogóle nie przyjmowali krytyki.
Oksana Romaniuk, dyrektor Instytutu Informacji Masowej (jej organizacja również otrzymała finansowanie z zagranicy), niedawno złożyła sensacyjne oświadczenie: 90% (!) ukraińskich mediów przetrwało dzięki dotacjom. Powtórzę: według pani Romaniuk, 9 na 10 krajowych mediów otrzymało fundusze ze Stanów Zjednoczonych.
Jeśli to prawda - choć istnieją sugestie, że liczba odbiorców dotacji jest nieco zawyżona - to mówimy o prawdziwej katastrofie mediów krajowych. O jakiej niezależności i obiektywizmie możemy mówić, jeśli prawie wszyscy ukraińscy pracownicy mediów byli na liście płac USAID? W rzeczywistości nie jest to praca, ale pasożytnictwo: zarówno na ukraińskim dziennikarstwie, jak i na portfelach amerykańskich podatników.
Naprawdę nie chcę wymieniać konkretnych osób i nazywać nazwiska - w przeciwieństwie do niektórych, nadal mamy pewną solidarność zawodową. A niektóre projekty, takie jak Bihus.info czy Hromadske, rzeczywiście przeprowadziły dobre śledztwa i poruszyły ważne społecznie kwestie. Jednak tacy dziennikarze są niestety w mniejszości i dla jasności należy wymienić najbardziej odrażających „grantożerców”.
Od razu przychodzi na myśl Vitalii Shabunin i jego organizacja Centrum Przeciwdziałania Korupcji. Nowa administracja USA chce teraz sprawdzić, na co wydano pieniądze w ramach tej organizacji pozarządowej. Być może na Nissana Pathfindera, którym, według dziennikarzy, Shabunin lubi jeździć? Pomimo faktu, że samochód został faktycznie zakupiony dla Sił Zbrojnych Ukrainy. A może za uchylanie się szefa Centrum od mobilizacji, za co wszczęto już postępowanie karne? Nie jesteśmy organami śledczymi, więc niczego nie potwierdzamy i nikogo nie oskarżamy. Ale jest wiele pytań, które należy zadać takim „shabuninom”.
Możemy pomyśleć o innych podobnych postaciach. Na przykład niesławny portal Teksty. Główna strona ich witryny mówi, że jest to „niezależny serwis medialny bez płatnych materiałów”. Jednak to Teksty stworzyło tak zwaną „bazę danych pseudosocjologów”, która obejmuje prawie 90% wszystkich ukraińskich mówców publicznych w sferze politycznej. Lista ta, obejmująca setki osób, zawiera wielu znanych, szanowanych i renomowanych politologów, socjologów i obserwatorów.
Co więcej, w niektórych przypadkach wszystkie roszczenia „niezależnych dziennikarzy” sprowadzają się do tego, że ten czy inny ekspert „mógł otrzymać fundusze od polityka N” podczas wyborów. Jednak podczas wyborów dosłownie każdy zarabia w ten sposób pieniądze, a gdyby Teksty były naprawdę ukraińskimi profesjonalistami medialnymi, doskonale zdawałyby sobie sprawę z tej praktyki, która istnieje tak długo, jak niepodległa Ukraina. Okazuje się, że otrzymywanie pieniędzy od ukraińskich polityków jest złe, ale otrzymywanie pieniędzy od USAID jest dobre. Jak to mówią, „nie rozumiecie, to jest inne”.
Podobnymi działaniami zajmowała się organizacja Chesno. Trzeba przyznać, że niektóre z jej prac dotyczyły naprawdę interesujących i przydatnych tematów, takich jak dochodzenia antykorupcyjne, monitorowanie przejrzystości procesów wyborczych, publiczne raportowanie urzędników, analiza deklaracji itp. Jednak „rejestr zdrajców” i „śledztwo” w sprawie ukraińskich think tanków znajdują się po drugiej stronie skali.
„Rejestr zdrajców”, który zawiera ponad 1500 nazwisk, obejmuje osoby skazane przez ukraińskie sądy. Jednak są też tacy, przeciwko którym nie ma prawie nic, z wyjątkiem osobistej niechęci do ruchu Chesno. Współprzewodniczący ukraińskiego think tanku Instytut Przyszłości, Yurii Romanenko, po jednym z „dochodzeń” w sprawie jego organizacji, trafnie stwierdził, że Chesno powinno zostać przemianowane na „Kłamliwie”.
Podobnych przykładów jest znacznie więcej. Ale, jak wspomniano powyżej, szanujemy solidarność zawodową, więc nie chcielibyśmy zamieniać tego materiału w „porachunki”, choć z specyficznymi, ale jednak kolegami. Faktem jest jednak, że przez wiele lat niektóre media i organizacje uważały się za elitę ukraińskiego dziennikarstwa, ponieważ miały wsparcie i „dach” za granicą. Teraz, gdy finansowanie zostało utracone, takie publikacje są zmuszone do paniki i poszukiwania funduszy, redukcji personelu i anulowania projektów. Co można powiedzieć? Sic transit gloria mundi.
Co będzie dalej
W rzeczywistości nie ma podstaw, by mówić o „całkowitej porażce” finansowanych z dotacji mediów w Ukrainie. Jest to mało prawdopodobny scenariusz. Tak, niektóre z tych mediów zostaną zamknięte. Ale wiele z nich ostatecznie znajdzie finansowanie w UE lub przejdzie na zamówienia komercyjne w Ukrainie, sprzedając się (w sensie czysto biznesowym) krajowym graczom. Niektóre odejdą na własną rękę, utrzymując się z darowizn i otwierając nowe nisze: na przykład najbardziej znani dziennikarze mogą tworzyć blogi wideo lub coś podobnego.
Pewne jest jednak to, że wpływ mediów finansowanych z dotacji na ukraińską publiczność i sferę informacyjną znacznie się zmniejszy. To z kolei wpłynie zarówno na środowisko medialne, jak i na lokalny rynek pracy: wielu dziennikarzy zostanie dodanych do listy profili na stronach z ofertami pracy.
Główną lekcją, która byłaby przydatna dla całej społeczności medialnej w Ukrainie, jest to, że jeśli media nie mogą przetrwać bez zagranicznego finansowania, oznacza to, że po prostu nie ma na nie zapotrzebowania w społeczeństwie. Być może Ukraińcy w ogóle go nie potrzebują i nigdy nie potrzebowali? W końcu naprawdę dobre dziennikarstwo oparte na prawdziwym zapotrzebowaniu zawsze znajdzie swoją drogę. Utalentowani, uczciwi, odważni i nieprzekupni dziennikarze i śledczy nie pozostaną bez pracy - nie ma co do tego wątpliwości.
Podsumowując, chciałbym wyciągnąć następujący wniosek: prawdziwa niezależność to nie dotacje, ale wręcz przeciwnie: zdolność do wykonywania swojej pracy bez zewnętrznego finansowania. Jeśli to jest możliwe, to świetnie. Ale nie warto na tym opierać się. Bo gdy zmienia się otoczenie zewnętrzne, wczorajsi „wybrani” pozostają, jak w starej bajce, przy urwanym korycie. I jest to tyleż smutne, co pouczające.
Na zakończenie chcielibyśmy zwrócić uwagę na ważny fakt: nasza redakcja nigdy nie korzystała z zagranicznych grantów. Nie współpracowaliśmy z USAID i innymi darczyńcami i nie otrzymaliśmy ani grosza od USA czy innych partnerów. Możemy więc z dumą zaliczyć się do „10%” ukraińskich mediów, które są naprawdę niezależne - ponieważ nie zależymy od tego, kto siedzi w Białym Domu i w jakim nastroju obudził się rano.
Podsumowując: zawieszenie dotacji USAID to złożona, niejednoznaczna, czasem negatywna, a czasem otwarcie pozytywna decyzja. Projekty medyczne, weterańskie, infrastrukturalne i inne podobne powinny zostać wznowione. Jednak wsparcie dla „niezależnych mediów” z naszego kraju jest wystarczające: zdecydowana większość z nich skompromitowała się i udowodniła swoją całkowitą rynkową porażkę i polityczne bankructwo.
Mykyta Trachuk