$ 41.32 € 44.61 zł 10.68
+10° Kijów +9° Warszawa +6° Waszyngton
Kto korzysta na strajkach polskich rolników i jak zagraża to stosunkom ukraińsko-polskim

Kto korzysta na strajkach polskich rolników i jak zagraża to stosunkom ukraińsko-polskim

12 lutego 2024 19:06

Od 9 lutego w Polsce trwa ogólnokrajowy strajk rolników. Rolnicy przyłączyli się do blokowania przejść granicznych między Polską a Ukrainą i zablokowali autostrady w niektórych województwach.

Kluczowymi postulatami są zablokowanie importu tanich ukraińskich produktów rolnych oraz powstrzymanie polityki Europejskiego Zielonego Ładu, która grozi bankructwem lokalnych rolników. Polscy rolnicy są oburzeni, że rząd nie chroni ich praw i nie ma jasnego planu opłacalnego rozwoju branży. Więcej o tym, w co mogą przerodzić się strajki rolników i jak zagraża to Ukrainie, można przeczytać w artykule UA.News.

Strajk i napięcia na granicy


W poniedziałek, 12 lutego, polscy rolnicy rozszerzyli swój protest przeciwko importowi ukraińskich towarów, blokując dwa kolejne punkty kontrolne i ponownie otwierając granicę w Szehyni. Poinformowała o tym Państwowa Służba Graniczna Ukrainy.

Według Państwowej Służby Granicznej Ukrainy, protesty rozpoczęły się w pobliżu punktu kontrolnego Zosin. Protestujący zamierzają przepuszczać 3 ciężarówki na godzinę. Samochody osobowe, autobusy, pojazdy pomocy humanitarnej i pojazdy do 3,5 tony w obu kierunkach będą odprawiane jak zwykle.

Ruch w pobliżu punktu kontrolnego Dołgobyczów jest również zablokowany. Protestujący zamierzają przepuszczać 2 ciężarówki na godzinę w obu kierunkach.

Ponadto Państwowa Służba Graniczna Ukrainy informuje, że wznowiono blokadę na punkcie kontrolnym Medyka-Shehyni. Planowane jest przepuszczanie 1 ciężarówki na godzinę. Protest nie wpłynie na przejazd samochodów osobowych i autobusów.



Ogólnokrajowy strajk polskich rolników nie tylko rozszerza się, ale także stopniowo zwiększa stopień napięcia. Dzień wcześniej polscy protestujący wysypywali zboże z zablokowanych ukraińskich ciężarówek bezpośrednio na drogę.

Koordynator protestu Rafał Mekler, jeden z liderów Konfederacji Wolność i Niezawisłość, która zrzesza kilka partii i ruchów nacjonalistycznych, z aprobatą napisał na mikroblogu X: «W Dorohusku rolnicy wysypali zboże z ciężarówek, a ciężarówki wracają do Ukrainy».



To nie był koniec incydentu. Jak wynika z kolejnych zdjęć i komentarzy, ukraińskie zboże wysypane na drogę zostało wykorzystane jako przedstawienie przeciwko polityce UE.



Policja poinformowała później, że bada okoliczności zdarzenia. Według organów ścigania, protestujący rolnicy zatrzymali trzy ukraińskie ciężarówki i wysypali zboże na drogę. Do incydentu doszło około godziny 11:30 na drodze krajowej nr 12 prowadzącej do przejścia granicznego w Dorohusku, podało RMF24.

«Trzy ciężarówki, których kierującymi byli obywatele Ukrainy, wjechały po odprawie na teren Polski. Uczestnicy protestu nie przepuścili dalej tego transportu i w pewnej chwili otworzyli naczepy, co spowodowało częściowe wysypanie się zboża na jezdnię. Kierujący zawrócili w kierunku Ukrainy», - powiedziała Ewa Czyż, komisarz chełmskiej policji.

Rzeczniczka podkreśliła, że nie doszło do żadnych bójek ani niebezpiecznych sytuacji.

«Prowadzimy śledztwo, ustalamy dane personalne osób biorących udział w zdarzeniu, przesłuchujemy świadków», - dodała Ewa Czyż.



rosyjski scenariusz

Ambasador Ukrainy w Polsce, Vasyl Zvarych, był jednym z pierwszych, którzy potępili incydent. Powiedział, że spodziewał się bardziej zdecydowanej reakcji ze strony polskich władz.

«Po otrzymaniu informacji o wysypaniu przez polskich rolników zboża z ukraińskich ciężarówek, które po odpowiednich procedurach celnych zostały zaplombowane i były w tranzycie na Litwę, Ambasada i Konsulat Generalny Ukrainy w Lublinie natychmiast zaapelowały do polskiej policji o wszczęcie postępowania w sprawie tego haniebnego przestępstwa... Takie metody protestujących nie powinny być tolerowane w cywilizowanym kraju europejskim, nie wspominając o moralnej stronie tej prowokacji. Dlatego domagamy się znalezienia sprawców i postawienia ich przed wymiarem sprawiedliwości», - napisał ambasador na Facebooku.



Zdjęcie z ukraińskim zbożem rozsypanym na drodze, które zostało rozpowszechnione w mediach społecznościowych, zostało ostro potępione przez burmistrza Lwowa Andriia Sadovego. Napisał on: «Nazwijmy rzeczy po imieniu. To zdjęcie pokazuje ukraińskie zboże wysypywane z ukraińskich ciężarówek przez polskich, ale w rzeczywistości prorosyjskich prowokatorów. Pseudoblokada na granicy trwa. Ukraińcy dosłownie przelewają krew na polach, które produkują to zboże. Zbiór pszenicy na polu, które widziało wojnę, jest jak praca sapera. Takie działania są niskie i haniebne».

Jednocześnie przedstawiciel handlowy Ukrainy Taras Kachka wezwał polskie władze, aby nie bagatelizowały znaczenia tego incydentu, ponieważ pokazuje on niebezpieczne tendencje w stosunkach ukraińsko-polskich.

«Jedyną rzeczą, która może nas teraz uratować, jest zniesienie wszystkich blokad i zagwarantowanie bezpieczeństwa ukraińskich ładunków w Polsce. W przeciwnym razie jutro Mekler i jego gang zaczną zabijać Ukraińców za to, że są Ukraińcami.

Niestety, to nie są spekulacje. Brak reakcji polskich władz na zniszczony ładunek doprowadzi do większej ksenofobii i przemocy politycznej. Zaledwie miesiąc temu Polska pamiętała zabójstwo prezydenta Gdańska na tle nienawiści politycznej. Teraz mamy kolejną eskalację przemocy na wspólnej granicy», - napisał Taras Kachka na Facebooku.

Według niego Ukraina i Polska znajdują się na rozdrożu - albo bać się przemocy, która niszczy nie polsko-ukraiński handel, ale Trójkąt Lubelski, ponieważ zboże, które było kierowane na Litwę, zostało zniszczone. Albo wreszcie opamiętać się i rozmawiać jak dorośli.



Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji (CPD) Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony również poparło twierdzenie, że incydent zbożowy został zorganizowany w interesie rosji, a inspirator protestów reprezentuje nacjonalistów, którzy sprzeciwiają się UE i NATO oraz prowadzą kampanię na rzecz lepszych stosunków z rosją.

«Ostatnia akcja Meklera jest wyraźnie w interesie rosji, która jest zainteresowana konfliktem między Ukraińcami i Polakami oraz zmniejszeniem wsparcia UE dla Ukrainy. Ponadto akcja ta była przydatna dla półprzestępczych polskich środowisk podejrzewanych o napadanie na systemy na unijnym rynku transportowym», - napisano w oświadczeniu CPD.



rosyjskie produkty rolne w UE

Sankcje UE nie mają wpływu na rosyjski sektor rolny, a zatem rosja nadal swobodnie importuje swoje produkty rolne do krajów UE. Co więcej, sama rosja zakazała importu zachodnich produktów na swój rynek krajowy.

W ciągu pierwszych 10 miesięcy ubiegłego roku kraje UE kupiły od rosji żywność o wartości 2,2 mld euro, w tym produkty mleczne, owoce, warzywa, słodycze, mąkę, zboża i paszę dla zwierząt. Stwierdzono to w nocie przedłożonej Komisji Europejskiej przez ministrów rolnictwa Łotwy, Litwy i Estonii, donosi Euractiv.

Dostawy rosyjskiego zboża, w szczególności przez kraje bałtyckie, również wzrosły do rekordowego poziomu. Według Komisji Europejskiej w 2023 r. przez łotewską granicę przejechało 360 tys. ton rosyjskiego zboża i 370 tys. ton nasion oleistych, w porównaniu do 102 tys. i 80 tys. ton rok wcześniej.

Unia Europejska i jej państwa członkowskie powinny podjąć «konkretne i natychmiastowe» kroki w celu nałożenia sankcji na import rosyjskiej żywności, powiedział łotewski minister rolnictwa Armands Krauze na posiedzeniu Rady UE ds. rolnictwa i rybołówstwa w dniu 23 stycznia.

W odpowiedzi europejski komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski obiecał przeanalizować sytuację, podaje Euractiv.



W związku z ostatnimi wydarzeniami na granicy, ambasador Ukrainy w Polsce Vasyl Zvarych przypomniał o kwestii ograniczenia importu rosyjskich produktów rolnych, która została odroczona przez Europejczyków.

«W czasie, gdy rosja nie tylko brutalnie kpi z nas wszystkich, w tym z Polski i innych krajów UE, jest w stanie swobodnie handlować swoimi produktami rolnymi z Europą, a oni próbują nałożyć pewne ograniczenia na produkty rolne z Ukrainy i uczynić nas winnymi wszystkich problemów, które mają rolnicy w Unii Europejskiej.

Jest to z pewnością niedopuszczalne. Dlatego aktywnie pracujemy nad tym, aby Polska, Łotwa i inne kraje połączyły siły, aby upewnić się, że na szczeblu Unii Europejskiej zostaną podjęte decyzje, które ograniczą import produktów rolnych z rosji do Unii Europejskiej», - napisał ambasador na Facebooku.



Powstanie rolników i odpowiedź polskich władz

Największe od dziesięcioleci protesty rolników objęły nie tylko Polskę, ale niemal wszystkie kraje europejskie. Rolnicy blokują drogi traktorami, budują barykady, sprzeciwiają się polityce rolnej UE i domagają się preferencji od lokalnych rządów w Niemczech, Francji, Włoszech, Belgii i innych krajach.

Jednak to polskie protesty mają na celu zablokowanie ukraińskich produktów. Na początku ogólnopolskiego strajku, 9 lutego, komentując sytuację z ukraińskim importem, polski minister rolnictwa Czesław Siekierski powiedział, że konieczna będzie całkowita blokada niektórych segmentów.

«Prowadzimy rozmowy dwustronne z Ukrainą, chcemy ustalić pewne ilości i wolumeny, które będziemy kontrolować.Jeśli produktu będzie za dużo, to zostanie zablokowany», - powiedział minister w Polskim Radiu.«Rolnicy mają uzasadnione obawy, oczekiwania i postulaty, aby ograniczyć nadmierny przepływ towarów z Ukrainy, a także z innych rynków pozaeuropejskich do UE, w szczególności do Polski», - dodał Siekierski.

Stwierdził, że «Polska i inne kraje przygraniczne najbardziej ucierpiały na decyzji UE o liberalizacji handlu, otwierającej UE na napływ towarów z Ukrainy, bez ceł, bez kontyngentów».

Polski premier Donald Tusk powiedział, że poruszył kwestię ograniczenia dostaw produktów z Ukrainy podczas spotkania z prezydentem Volodymyrem Zelenskyym w Kijowie.



«To, że kilkaset osób na Ukrainie, czy kilka tysięcy osób na Ukrainie chce zarobić dużo pieniędzy, to nie jest nasz problem. My chcemy pomóc Ukrainie jako państwu i Ukrainie jako narodowi w konfrontacji zbrojnej z Rosją. Na pewno nic tu naszego zdania nie zmieni. Ale to nie może być tak, że w związku z wojną i w związku z tą empatią, otwarciem na Ukrainę, ktoś będzie kosztem różnych polskich grup zawodowych - nie tylko rolników, transport (to) również gorący problem - żeby wojnę wykorzystać jako sposób nieuczciwej czy nieadekwatnej konkurencji z naszymi firmami, z naszymi pracownikami, z naszymi rolnikami», - cytuje premiera RMF24.

Donald Tusk ostrzegł, że narastający konflikt gospodarczy może doprowadzić do «nagłego pojawienia się nastrojów antyukraińskich».

Polski wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak obiecał ujawnić szokującą prawdę o ukraińskim imporcie zboża. Według niego, ministerstwo posiada listę firm, które importowały ukraińskie zboże i obecnie sprawdza podstawy prawne do jej upublicznienia.



«To jest 330 tys. ton technicznego zboża, rzepaku, kukurydzy, które zostały wprowadzone na nasz rynek i najprawdopodobniej zjedzone, przeznaczone na jedzenie. Najtańsza tona pszenicy z Ukrainy, przywieziona w poprzednim roku kosztowała 51 zł. To jest 20 razy poniżej kosztów opłacalności», - powiedział wiceminister.

Według urzędnika, ilość zboża, o którym mowa, wynosi 6 miliardów złotych (1,38 miliarda euro).