$ 41.74 € 42.97 zł 10.15
0° Kijów 0° Warszawa +12° Waszyngton
„Kryzys dezercji” w ukraińskiej armii: dlaczego tak się dzieje i jak sobie z nim radzić.

„Kryzys dezercji” w ukraińskiej armii: dlaczego tak się dzieje i jak sobie z nim radzić.

03 lutego 2025 17:46

Dezercja i samowolne opuszczenie jednostki (AWOL) to podstawowe problemy ukraińskich sił zbrojnych. Piszą o tym nawet zachodnie media.

Na przykład, The Guardian opublikował niedawno artykuł o „kryzysie dezercji” w ukraińskich siłach zbrojnych. Dokładna liczba dezerterów jest obecnie nieznana ze względu na obiektywne przyczyny tajemnicy wojskowej. Jednak według dziennikarzy, ukraińskie władze i dowództwo sił zbrojnych dostrzegają problem i zauważają, że liczba ta jest ogromna. Żołnierze, którzy uciekają z armii, mówią o braku perspektyw, chronicznym zmęczeniu i braku zrozumienia zarówno własnej przyszłości, jak i przyszłości wojny.

Wszystko to jest objawem głębokiego kryzysu w siłach zbrojnych. Wiąże się on ze zmęczeniem trzyletnią walką, brakiem jasnej strategii i wizji zwycięstwa, a także przyczynami społecznymi i organizacyjnymi wewnątrz Sił Zbrojnych. Problem ten jest dotkliwy i społecznie istotny, ponieważ przetrwanie państwa ukraińskiego i narodu ukraińskiego dosłownie zależy od ukraińskiej armii. Silna armia jest kluczem do istnienia kraju i wszyscy jesteśmy dziś zależni od odporności Sił Zbrojnych.

 Jak więc wygląda obecna sytuacja z dezercją? Dlaczego tak wielu żołnierzy dołącza do sił zbrojnych Ukrainy lub w ogóle je opuszcza? Co należy zrobić, aby poprawić sytuację? I jakie jest międzynarodowe doświadczenie w radzeniu sobie z tym zjawiskiem? Komentator polityczny UA.News Mykyta Trachuk, wraz z wojskowymi, przyjrzał się tej sytuacji.

Dezercja i AWOL: obecna sytuacja

 Na początek musimy zrozumieć definicje. Istnieje zasadnicza różnica między AWOL a dezercją, chociaż sam proces jest absolutnie identyczny: żołnierz opuszcza swoją jednostkę i udaje się w nieznanym kierunku w takim czy innym celu.

To cele decydują o tym, jak ten czyn zostanie zakwalifikowany. Jeśli żołnierz opuszcza jednostkę na jakiś czas, aby rozwiązać sprawy osobiste lub po prostu odpocząć, jest to AWOL. Podlega to najpierw odpowiedzialności administracyjnej, a dopiero potem karnej. I nawet wtedy, w obliczu ogromnej liczby takich przypadków, dowództwo wojskowe poszło na ustępstwa i obiecało nie karać, jeśli żołnierz dobrowolnie wróci do jednostki.

Dezercja to zupełnie inna sprawa. Oznacza to opuszczenie jednostki lub stanowisk bojowych z zamiarem zakończenia służby wojskowej. Jest to przestępstwo, zwłaszcza w stanie wojennym.

Oznacza to, że jeśli żołnierz ucieka na tydzień, aby spędzić czas z rodziną lub dziewczyną, a następnie wraca, jest to AWOL. Kiedy żołnierz opuszcza jednostkę z wyraźnym zrozumieniem, że nie chce już walczyć i służyć, jest to dezercja.

Liczba takich przypadków w lutym 2025 roku nie jest znana. Jednak od jesieni 2014 r. Prokuratura Generalna wszczęła około 60 000 spraw dotyczących HRW i ponad 30 000 spraw dotyczących dezercji. Oznacza to, że nawet oficjalnie ze służby odeszła liczba osób porównywalna z 9-10 brygadami, czterema dywizjami lub dwoma korpusami.

Problem w tym, że są to dane oficjalne. W rzeczywistości, zarówno według wojskowych, jak i ekspertów, liczba „odmawiających” może być 2-3 razy większa. Oznacza to, że możemy mówić o setkach tysięcy żołnierzy, którzy opuścili swoje jednostki. Najczęściej są to żołnierze zmobilizowani przymusowo lub ci, którzy służą od wielu lat i są po prostu zmęczeni i „wypaleni”. Czyli w tym kontekście mówimy o liczbie porównywalnej do 2-3 armii (w sensie nazwy związku wojskowego).

Okazuje się, że w Ukrainie faktycznie istnieją równoległe siły zbrojne. Jedna część Sił Zbrojnych walczy na froncie lub służy na tyłach. Druga, licząca potencjalnie setki tysięcy ludzi, w jakiś sposób opuściła jednostki i nigdzie jej nie ma. To bardzo złożona, trudna i problematyczna sytuacja.

Dlaczego żołnierze dezerterują?

 Każdy przypadek należy rozpatrywać osobno, ponieważ żołnierz może mieć własne powody do opuszczenia armii. Niemniej jednak istnieje pięć głównych czynników, które prowadzą do masowych dezercji.


  1. Długotrwała wojna bez jasnego planu na przyszłość. Działania wojenne na pełną skalę i o wysokiej intensywności trwają od trzech lat, a na horyzoncie nie widać żadnych oznak ich zatrzymania lub zamrożenia. Wpływa to na moralny i psychologiczny stan żołnierzy: oczekiwania nie są spełniane, linia frontu nadal wciska się coraz głębiej w Ukrainę, a zasoby (przede wszystkim ludzkie) wyczerpują się. Wojskowi często nie widzą perspektyw na jutro, a jedynie śmierć swoich towarzyszy i stopniową utratę terytorium na tle niezdolności do odwrócenia losu zarówno pod względem militarnym, jak i politycznym.


 

  1. Brak demobilizacji i jasnych warunków służby. Niestety, nasi wojskowi stali się niemal chłopami pańszczyźnianymi, związanymi długiem służby do końca życia. Ustawa o demobilizacji nie została jeszcze przyjęta, choć rząd od dawna obiecywał, że to zrobi. Jest to wyraźny kontrast z większością armii na świecie, gdzie żołnierze zawsze mają określony czas służby. Brak demobilizacji obniża również morale żołnierzy, którzy zaczynają myśleć, że armia to bilet w jedną stronę.


 

  1. Problemy na froncie i spadek morale. Rosyjskie siły zbrojne już drugi rok z rzędu odnotowują stałe postępy. Ukraina co miesiąc traci setki kilometrów kwadratowych terytorium. W 2024 roku rosjanie przejęli ponad 3600 kilometrów kwadratowych ukraińskiej ziemi. Wróg nie został jeszcze zatrzymany, a ostatnie operacje, takie jak nowa ofensywa w obwodzie kurskim, nie przyniosły jeszcze większych sukcesów.


 

  1. Wewnętrzne problemy sił zbrojnych. Media, blogerzy, eksperci i sami wojskowi coraz częściej mówią o poważnych i chronicznych wyzwaniach w siłach zbrojnych. Wymuszenia, korupcja, odurzanie, pozaustawowe stosunki i zastraszanie żołnierzy, chaos biurokratyczny itp. podkopują naszą armię od wewnątrz. Oczywiście nie dzieje się tak wszędzie. Nie można jednak dłużej ignorować takich zjawisk.


 

  1. Czynniki społeczno-ekonomiczne. Większość ukraińskich żołnierzy nie jest dziś ochotnikami, ale przymusowo zmobilizowanymi mężczyznami w średnim wieku. Większość z nich ma rodziny, pracę itp. pozostawione na tyłach. Ci ludzie, którzy początkowo nie chcieli walczyć, widzą poważne problemy, tonącą gospodarkę, wewnętrzne konflikty polityczne i skandale korupcyjne. Podważa to resztki zaufania do państwa i jeszcze bardziej zachęca ich do opuszczenia armii i powrotu do swoich rodzin, nawet nielegalnie.


Co można i należy zrobić

Dezercja w siłach zbrojnych to nie tylko problem militarny, który dotyczy wyłącznie wojska. Jest to wyzwanie społeczne i polityczne dla całego kraju. I należy się nim zająć w sposób kompleksowy.

Oczywiście najlepszym sposobem na rozwiązanie tego problemu byłyby rozmowy pokojowe i zakończenie wojny. W końcu prawie nikt nie zdezerteruje z armii, jeśli walki się zakończą, a mobilizacja zostanie wstrzymana. Jednak wciąż wygląda to na idealny scenariusz, podczas gdy rzeczywistość jest zupełnie inna.

Dlatego Ukraina powinna zająć się tą kwestią, zwracając uwagę na doświadczenie międzynarodowe (napiszemy o tym szczegółowo) i cechy wewnętrzne. Nie możemy sobie pozwolić na represyjne metody z czasów sowieckich (egzekucje, odgrodzenia, dyrektywy „Ani kroku w tył!” itp.). Jednak wdrożenie zachodnich modeli wymaga również poważnych zmian instytucjonalnych i dużych kwot finansowania rozłożonych w czasie. Co zatem należy zrobić?

Przede wszystkim należy wprowadzić jasne warunki służby i jak najszybciej uchwalić ustawę o demobilizacji. Żołnierze muszą wiedzieć, że nie wstępują do armii na zawsze. Będzie rotowany, a kiedy nadejdzie czas, zostanie zdemobilizowany, bez względu na wszystko. Nawet jeśli okres służby wynosi 3-4 lata, jest to lepsze niż służba na czas nieokreślony. Przecież nawet w armii Imperium Rosyjskiego setki lat temu, jeszcze za czasów Szewczenki, rekrutowano ludzi na 20-25 lat. To ogromny, ale wciąż specyficzny okres. Nie mamy nawet tego - setki lat później.

Po drugie, należy stworzyć skuteczny system wsparcia społecznego dla wojska. Powinien on obejmować nie tylko przyzwoite wypłaty (żołnierzom na froncie obiecano 200 000 hrywien, ale nigdy ich nie dostarczono), ale także rekreację, rehabilitację, programy pomocy psychologicznej itp. Życie i zdrowie wojskowych powinno być priorytetem, a nie zasobem do osiągania celów.

Po trzecie, potrzebujemy twardej i bezkompromisowej walki z korupcją w armii. Oszustwa, sprzeniewierzenia, nieuprawnione premie dla dowódców, wymuszenia na żołnierzach itp. muszą zostać ukrócone. Armia Ukrainy jest armią państwa europejskiego, a nie organizacją wojskową z systemem kastowym, w którym żołnierze są wiecznymi ofiarami oficerów.

Po czwarte, konieczne jest ekonomiczne i społeczne wsparcie rodzin żołnierzy. Nie tylko sam żołnierz, ale także jego rodzina powinna czuć wszechstronną i kompleksową opiekę państwa, którego broni. Krewni i przyjaciele wojskowych powinni zapomnieć, czym są trudności finansowe.

Wreszcie, po piąte, konieczne może być prowadzenie bardziej kompleksowej pracy ideologicznej z żołnierzami. Nie powinniśmy myśleć, że oznacza to „pranie mózgu propagandą” - oczywiście, że nie. Ale wojskowi muszą jasno zrozumieć, dlaczego walczą i o co, dlaczego ich codzienne czyny i bohaterstwo są tak ważne dla przetrwania kraju i wszystkich, którzy go zamieszkują.

Powyższe pomysły mogą brzmieć jak „za wszystko, co dobre, przeciwko wszystkiemu, co złe”, ale nie ma w nich nic niemożliwego do wdrożenia. I nie trzeba nawet zaczynać teraz - należało to zrobić przedwczoraj.

Międzynarodowe doświadczenie w zwalczaniu dezercji

 Dezercja zawsze była poważnym problemem dla armii w czasie wojny, a różne państwa opracowały środki do jej zwalczania. Z reguły były one surowe - choć nie zawsze. Przypomnijmy najbardziej znane przykłady.

  • Oddziały zaporowe w Armii Czerwonej (ZSRR, 1941-1945). Podczas II wojny światowej Związek Radziecki wykorzystywał oddziały zaporowe, które były umieszczane za oddziałami i miały za zadanie powstrzymywanie wycofujących się i dezerterów. Znany rozkaz 227 („Ani kroku w tył!”) przewidywał surowe kary za wycofywanie się bez rozkazu, w tym egzekucję na miejscu.

  • Sądy polowe Wehrmachtu (1939-1945). Podczas II wojny światowej niemiecki Wehrmacht surowo karał dezerterów. Utworzono specjalne wojskowe sądy polowe, które szybko rozpatrywały sprawy i często wydawały wyroki śmierci. W ten sposób zabito dziesiątki tysięcy niemieckich żołnierzy.

  • Propaganda i „bataliony karne” w Stanach Zjednoczonych (1943-1945). Podczas II wojny światowej wojsko amerykańskie aktywnie wykorzystywało propagandę, aby zmotywować żołnierzy do nieopuszczania pola bitwy. Ponadto dezerterzy mogli być wysyłani do specjalnych jednostek karnych, gdzie mieli szansę „odkupić swoje winy” na linii frontu.

  • Francuskie doświadczenia z pierwszej wojny światowej (1914-1918). Po masowych zamieszkach w armii francuskiej w 1917 roku (spowodowanych ciężkimi stratami i niezadowoleniem z dowództwa), generał Petain wprowadził system ścisłej kontroli. Dezerterzy i buntownicy byli sądzeni przez trybunały wojskowe, a wielu z nich rozstrzelano. Jednak Petain zastosował również taktykę kija i marchewki, poprawiając warunki dla żołnierzy, co pomogło ustabilizować sytuację.


Metody te, choć okrutne, pozwalały armiom utrzymać dyscyplinę i zdolność bojową w krytycznych momentach historii. Jednak nie tylko represje i egzekucje mogą zwalczać dezercję - zwłaszcza w naszych czasach. Nowoczesne armie i armie XX wieku stosowały nie tylko kary, ale także różne zachęty, aby zapobiec dezercji i podnieść morale.

  • Zwiększone wynagrodzenie i gwarancje socjalne (USA, II wojna światowa). Aby zmotywować żołnierzy do służby, rząd USA wprowadził GI Bill. Gwarantował on weteranom wsparcie finansowe, edukację i preferencyjne kredyty mieszkaniowe. Ponadto armia amerykańska wprowadziła dodatki bojowe za służbę na froncie podczas wojny, co zwiększyło motywację finansową do pozostania w szeregach.

  • Nagrody i osobista chwała (ZSRR). Armia radziecka aktywnie wykorzystywała nagrody i przywileje statusowe. Na przykład żołnierze, którzy wyróżnili się w walce, otrzymywali ordery i medale, co podnosiło ich status w społeczeństwie. Odnoszący sukcesy dowódcy i bohaterowie wojenni otrzymywali mieszkania, awanse i premie finansowe.

  • Rotacje i demobilizacja (Wielka Brytania, wojny światowe). Brytyjskie dowództwo wojskowe stosowało system „rotacyjnego powrotu”, w którym żołnierze, którzy służyli określoną ilość czasu na linii frontu, byli uprawnieni do długiego urlopu lub nawet demobilizacji. Tworzyło to dodatkową motywację do pozostania w szeregach, wiedząc, że po pewnym okresie walki mogą wrócić do domu.

  • Tworzenie elitarnych jednostek (Izrael). W Izraelu jednostki specjalne, takie jak Sayeret Matkal, zapewniają żołnierzom szacunek na całe życie i możliwości kariery. Ogólnie rzecz biorąc, służba w IDF jest uważana za honorową, podczas gdy uchylanie się od niej bez ważnego powodu jest hańbą.


 

Opinie żołnierzy

UA.News postanowiło zapytać samych żołnierzy, co sądzą o problemach dezercji i AWOL. Chłopcy poprosili o zachowanie anonimowości, więc nie będziemy wymieniać ich nazwisk ani jednostek wojskowych. Jednak wszyscy trzej przepytani żołnierze potwierdzili naszą tezę: najczęściej ludzie uciekają z wojska z powodów osobistych (od banalnego zmęczenia po problemy rodzinne) lub dlatego, że od samego początku nie chcieli służyć i zostali zmobilizowani przy użyciu przemocy.

Strzelec maszynowy Serhii służy w brygadzie Sił Zbrojnych rozmieszczonej obecnie w sektorze donieckim. 30-letni Serhij zgłosił się na ochotnika na samym początku wojny, w lutym 2022 roku. W rodzinnym Charkowie ma młodą żonę i nowo narodzone dziecko.

„Nie myślę o dezercji i samowolnym opuszczeniu jednoskti.. Czasami jednak myślę, że jestem tym wszystkim zmęczony i nie mam siły. Ale ja, być może w przeciwieństwie do wielu ludzi teraz, rozumiem, o co walczę. Tak, jestem zmęczony, bardzo zmęczony. Popieram ustawę o demobilizacji, jest ona konieczna. Ale rozumiem też, dlaczego nie została przyjęta. Sytuacja jest skomplikowana... Na froncie nie myśli się zbyt wiele o tym, jakie ustawy są uchwalane w Kijowie. Tutaj sytuacja jest inna” - mówi Serhii.

Przyznaje, że w jego batalionie są osoby odmawiające służby wojskowej ze względu na sumienie. Bojownik odmówił podania ich dokładnej liczby. Mówi jednak, że jest to „całkiem sporo ludzi”.

„Czasami przyprowadzają nam ludzi, którzy w ogóle nie chcieli przyjść... To nie ich sprawa, oni nie chcą. Uciekają, tak. Nie wiem. Osobiście nie potrzebuję takich p**przonych braci. Ale to zależy od dowództwa, centrów rekrutacji... Ja po prostu wypełniam swoją misję bojową. Rozumiem i nie rozumiem tych, którzy uciekają. Każdy ma swoje problemy. To trudne”, powiedział Serhii.

Volodymyr, 55-letni kierowca brygady na południu, również zgłosił się na ochotnika w marcu 2022 roku. Nie jest bezpośrednio zaangażowany w walkę. Jest jednak regularnie „w terenie”, dostarczając zaopatrzenie i kilkakrotnie ewakuował rannych. Raz Volodymyr został ranny podczas ostrzału - na szczęście lekkiego. Wrócił do akcji w ciągu tygodnia.

„Tak, oczywiście, że jestem zmęczony. Każdy jest zmęczony. Nie jestem już młodym mężczyzną. A te ataki, ofiary śmiertelne... To straszne. Wojna jest straszna. Ale jest mi łatwiej niż wielu mężczyznom... Prowadzę samochód, jestem kierowcą. Nie biorę udziału w atakach, nie jestem w piechocie... Mam szczęście.

Chociaż nadal istnieje ryzyko, byłem ranny w tamtym roku... Nie zdezerteruję. Ale mamy świetnego dowódcę, regularnie jeżdżę na urlopy, ostatnio spędziłem tydzień w mojej wiosce, zobaczyłem żonę i córkę... Dzięki Bogu, wszyscy są zdrowi. Dużo zależy od miejsca służby, od dowództwa” - komentuje problem dezercji Volodymyr.

Na pytanie, czy w jego brygadzie było wielu dezerterów, kierowca odmówił odpowiedzi. Lakonicznie przyznał jednak, że „są problemy”.

Yevhen, 32-letni szturmowiec, jest żołnierzem jednej z elitarnych jednostek sił specjalnych. Podobnie jak dwaj poprzedni bohaterowie, zgłosił się na ochotnika na wojnę, zostawiając za sobą własny dochodowy biznes, salon tatuażu. Jewhen ma nacjonalistyczne poglądy i od razu wybrał miejsce służby, w którym jego ideologiczne preferencje są podzielane i szanowane.

„Nie mamy prawie żadnych problemów z odpoczynkiem. Rotujemy. Jestem teraz na rotacji. Mamy wystarczająco dużo broni i sprzętu. Mamy też bardzo mało dezerterów. Przychodzą zmotywowani. Słyszałem, że w innych brygadach próbują ściągać rekrutów z ulic... To kompletna bzdura. Nie mamy takich ludzi. To nie jest sposób na walkę”, mówi emocjonalnie Yevhen.

Zapytany, czy jest zmęczony wojną, bojownik odpowiedział zwięźle - „pie**olić to”. Według niego wróg nie jest zmęczony. Więc będzie kontynuował. Niemniej jednak Yevhen przyznaje, że liczba zmotywowanych żołnierzy w ukraińskich siłach zbrojnych spadła krytycznie. I że dezercja jest rzeczywiście problemem - choć osobiście „prawie nigdy nie spotkał takich ludzi” w miejscu swojej służby.

Ukraina jest 21. największą armią na świecie (infografika)| Tym samym ukraińska armia prześcignęła wszystkie kraje postsowieckie pod względem liczby żołnierzy, z wyjątkiem rosji.

Podsumowując, możemy stwierdzić, że problem istnieje i ma dużą skalę. Wymaga on systematycznego podejścia ze strony państwa i społeczeństwa. Wojsko można zrozumieć, ponieważ od lat znajduje się w piekle wojny. Jednak tak masowe porzucenie armii to droga donikąd, a środki muszą zostać podjęte natychmiast, zanim będzie za późno.

Mykyta Trachuk