
W nocy z 20 na 21 sierpnia Ukraina po raz kolejny doświadczyła zmasowanego ostrzału ze strony rosji. Alarmy lotnicze trwały niemal całą noc, a głównym celem ataków były regiony zachodnie. Siły Powietrzne poinformowały o uderzeniach w co najmniej 11 lokalizacjach.
Łącznie wróg wystrzelił w kierunku Ukrainy aż 614 środków rażenia, w tym 574 drony i 40 rakiet. Obrona przeciwlotnicza podaje, że nie udało się zestrzelić 28 bezzałogowców i 9 rakiet. Niestety, w wyniku ataku są zabici i ranni, a także liczne zniszczenia – zarówno w zabudowie mieszkalnej, jak i w zakładach przemysłowych niezwiązanych z wojną.
Według obserwatorów w powietrzu znajdowało się do pięciu strategicznych bombowców Tu-95 i Tu-160 oraz cztery myśliwce. rosja użyła setek dronów-kamikadze, a także rakiet „Kalibr”, „Kindżał”, „Cyrkon” i Ch-101.
Warto podkreślić, że tak zmasowany ostrzał miał miejsce po raz pierwszy od kilku tygodni, kiedy trwała aktywna faza rozmów pokojowych. Obecnie w tym procesie nastąpiła przerwa związana z przygotowaniami do potencjalnego spotkania prezydenta Zełenskiego z rosyjskim dyktatorem putinem oraz z opracowaniem gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Wszystko wskazuje na to, że Moskwa postanowiła wykorzystać tę pauzę i wznowić swoje ataki.
Co dokładnie wydarzyło się podczas tego ostrzału, jak wyglądał i jakie polityczne podteksty można w nim dostrzec? Temat przeanalizował publicysta UA.News, Mykyta Traczuk.
Ostrzał Ukrainy 21 sierpnia 2025 r.: gdzie celował wróg
Pomimo że tej nocy wybuchy rozlegały się również w Kijowie, Sumach, Dnieprze i Zaporożu, głównym celem ataku rosji stały się zachodnie regiony Ukrainy. Pod ostrzałem znalazł się Lwów: odnotowano trafienia, są ranni i zabici. Uszkodzeniu uległo także kilkadziesiąt budynków mieszkalnych. Uderzenia przeprowadzono zarówno przy użyciu „Shahedów”, jak i rakiet.
Podobna sytuacja miała miejsce w Łucku, który znalazł się pod zmasowanym atakiem rakietowo-dronowym. „Kindżały” poleciały również w stronę Równego i Dubna. Wybuchy odnotowano też w obwodach iwanofrankiwskim i winnickim.
Głośne detonacje słychać było także w Kijowie, gdzie aktywnie działała obrona przeciwlotnicza. Tej nocy jednak nie doszło do masowego ostrzału stolicy: „Shahedy” w zasadzie ominęły miasto, po czym skierowały się dalej na zachód. Już rano, około godz. 9:30, w Kijowie ponownie ogłoszono alarm powietrzny — poinformowano o pracy obrony powietrznej przeciwko dronom w rejonie Browarów i Boryspola, graniczących ze stolicą.
Na Dniepr spadły rakiety „Cyrkon”, a miasto wstrząsały potężne wybuchy. W regionie zaatakowały „Shahedy”, niszcząc kilka zakładów przemysłowych. W Zaporożu rosja uderzyła w obiekt infrastruktury przemysłowej, a w Sumach i obwodzie odnotowano trafienia dronów oraz pocisków balistycznych.
Szczególnym wydarzeniem tego ostrzału był atak na Zakarpacie. Region ten uchodzi za jeden z najbezpieczniejszych w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej, dlatego każdy atak na niego staje się wiadomością samą w sobie.
Pod ostrzałem znalazło się znane turystyczne miasto Mukaczewo: rosyjski atak rakietowy poważnie uszkodził tam fabrykę elektroniki Flex.
Lokalne władze poinformowały o zniszczeniu magazynów oraz niemal dwudziestu rannych. Z powodu rozległego pożaru całe miasto spowiła gęsta, czarna chmura dymu.
Flex to amerykańska firma z kapitałem ze Stanów Zjednoczonych. Zakład zajmuje się produkcją różnego rodzaju elektroniki — od opasek fitness po ekspresy do kawy. Minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha podkreślił, że jest to wyłącznie przedsiębiorstwo cywilne. W momencie ogłoszenia alarmu powietrznego w zakładzie pracowało około 600 osób. Zdołały one zejść do schronów, jednak mimo to odnotowano rannych.
„Uderzenie wymierzone było w całkowicie cywilny obiekt, który nie ma żadnego związku z obronnością ani wojskiem. To nie pierwszy atak rosji na amerykański biznes w Ukrainie — wcześniej rosyjskie pociski trafiły w biura Boeinga w Kijowie na początku roku, były też inne podobne ataki” — powiedział szef ukraińskiej dyplomacji.
Po nocnym ostrzale w zachodnich regionach Ukrainy wystąpiły również poważne opóźnienia w ruchu kolejowym. Ukrzaliznycia poinformowała, że pociągi pasażerskie jadące na Zachód przez Kijów spóźniają się co najmniej 2–3 godziny.

Uderzenie na Ukrainę: polityczne podteksty
Jak już wspomniano, masowy ostrzał nastąpił dosłownie kilka godzin po zakończeniu dwóch kluczowych szczytów pokojowych: najpierw spotkania Trumpa i putina na Alasce, a następnie rozmów Trumpa, Zełenskiego i europejskich przywódców w Waszyngtonie. Po tak doniosłych wydarzeniach strony naturalnie zrobiły pewną przerwę. Obecnie trwają konsultacje i nieformalne rozmowy dotyczące gwarancji bezpieczeństwa oraz potencjalnego spotkania prezydenta Zełenskiego z przywódcą Kremla.
I właśnie na tym tle doszło do pełnoskalowego ostrzału, jakiego nie obserwowano od dłuższego czasu. 614 dronów i rakiet użytych w ciągu jednej nocy oznacza powrót rosji do taktyki terroru powietrznego. To także wyraźny sygnał, że po serii głośnych wydarzeń proces negocjacyjny wyhamował. W ostatnich tygodniach Moskwa faktycznie znacznie zmniejszyła intensywność ataków na Ukrainę, a Kijów spał spokojnie przez kilka kolejnych nocy.
W tym czasie rosja zdążyła zgromadzić zasoby i uzbrojenie. Oczywiste jest, że nie zniknęły one, lecz czekały na moment, by znów zostać użyte.
Szczególna uwaga skupia się tutaj na stolicy — i nie bez powodu. Wiadomo, że prezydenta USA wyjątkowo irytują ataki na ukraińską stolicę. Wielokrotnie mówił wprost: „bardzo dobrze rozmawiam z putinem, a potem w domu moja żona Melania mówi mi, że na Kijów znowu poleciały dziesiątki rakiet”. W takich momentach amerykański przywódca wyraźnie czuje się wystawiony na pośmiewisko, czego bardzo nie znosi.
Najprawdopodobniej właśnie z tym wiązało się zmniejszenie intensywności rosyjskich ataków na dalsze zaplecze Ukrainy — a zwłaszcza na Kijów. Tej samej nocy grupy monitorujące ostrzegały, że w stronę stolicy zmierza około stu dronów. Krążyły one w pobliżu miasta, a nawet wlatujące na jego obrzeża (Trojeszczyna, Lasowyj, rejon Hołosijiwski i inne). Mieszkańcy słyszeli głośną pracę obrony przeciwlotniczej, a dziesiątki tysięcy kijowian zeszły do metra, przygotowując się do spędzenia tam całej nocy.
Ostatecznie jednak „Shahedy”, po kilku godzinach krążenia szerokimi kręgami wokół Kijowa, zmieniły kurs i poleciały dalej na zachód. Część z nich została zestrzelona przez obronę przeciwlotniczą, część udało się zakłócić przy pomocy systemów walki elektronicznej, lecz większość ostatecznie skierowała się w stronę Galicji i Zakarpacia.
Co to było? Dlaczego drony, które wyraźnie leciały „stadami” na Kijów — jak to zwykle bywa — ostatecznie głównie krążyły wokół miasta, a potem odleciały w innym kierunku?
Być może w ten sposób putin faktycznie stara się formalnie nie „drażnić” Trumpa. Amerykańskiemu prezydentowi szczególnie nie podobają się ataki na Kijów, które potem obiega cały świat — więc, de facto, ataku na stolicę nie było. A o Mukaczewie prezydent USA najpewniej nic nie wspominał, więc problemu też nie ma. Tak mogłoby to wyglądać w pokręconej logice Kremla.
Możliwe też, że w ten sposób Moskwa chciała „przekazać sygnał” Kijowowi, a dokładniej władzom Ukrainy. Przesłanie byłoby jasne: nie zapominajcie, że spokój stolicy jest ostatnio bardzo względny i złudny. A jeśli zamierzacie podejmować decyzje dotyczące negocjacji — róbcie to szybciej.

Wreszcie bardzo prawdopodobny jest również scenariusz, w którym Kreml po prostu chciał wywołać u mieszkańców Kijowa nerwowość — „żeby się nie rozluźnili”. Słysząc dźwięk syren, strzały do dronów i eksplozje towarzyszące pracy obrony przeciwlotniczej, mieszkańcy stolicy — jak i każdego innego miasta — odruchowo się spinają, przygotowując się na kolejną bezsenną noc. Wielu ogarnia strach i niepokój. Niektórzy decydują się spędzić noc w zimnym, nieprzyjaznym i wyraźnie nieprzeznaczonym do takich celów metrze, by rano iść do pracy zmęczeni, ponurzy i rozbici.
Takie doświadczenia natychmiast wytrącają ludzi z normalnego rytmu życia i względnie stabilnego stanu psychicznego. To z kolei ma efekt kumulacyjny i długofalowo osłabia psychikę. Presja psychologiczna i wojna psychologiczna są również ważnymi elementami działań wojennych — i agresor doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Podsumowując, wydarzenia ostatniej nocy pokazują, że rosja najwyraźniej wraca do swojej taktyki permanentnego terroru powietrznego wobec Ukrainy. Oczywiście tego typu akty agresji negatywnie wpływają na dynamikę procesu pokojowego, ale Kreml wyraźnie nie zwraca na to uwagi. Po raz kolejny widać tu, jak ściśle i paradoksalnie przeplatają się ze sobą wojna i polityka.