30 grudnia. Wtorek. Większość Ukraińców w tym czasie będzie kończyć sprawy roczne, kupować prezenty albo kroić składniki na sałatkę Olivier. To idealny moment, by po cichu przepchnąć coś takiego, co w zwykły dzień roboczy wywołałoby eksplozję w środowisku zawodowym. Właśnie na ten dzień Narodowa Agencja ds. Zapobiegania Korupcji (NAZK) wyznaczyła tzw. „konsultacje społeczne” projektu Strategii Antykorupcyjnej na lata 2026–2030 w części dotyczącej reformy adwokatury.
Powiedzmy wprost: kwestia poruszana przez NAZK nie jest prosta i nie jest podnoszona po raz pierwszy. Jaki więc cel przyświeca Agencji, skoro wyznacza dyskusję na przedostatni dzień kończącego się roku? Odnotować, że się odbyła, po raz kolejny stworzyć pozory intensywnej działalności? Odpowiedź pozostaje otwarta.
Jednak to, co kryje się pod tytułem tego wydarzenia, nie może zostać zignorowane przez środowisko prawnicze. Inicjatywy NAZK noszą bowiem wszelkie znamiona zaplanowanej operacji specjalnej mającej na celu likwidację niezależności adwokatury jako instytucji.
Kto was do tego upoważnił?
Pierwsze i najważniejsze pytanie, które pojawia się przy lekturze rozdziału 2.3 projektu Strategii, brzmi: na jakiej podstawie organ władzy wykonawczej w ogóle podejmuje się reformowania konstytucyjnego instytutu adwokatury?
Zgodnie z art. 131-2 Konstytucji Ukrainy adwokatura jest niezależna. Nie jest dodatkiem do systemu organów ścigania, nie jest departamentem Ministerstwa Sprawiedliwości i z pewnością nie jest jednostką NAZK. Tymczasem antykorupcyjni urzędnicy zdają się uważać, że ich uznaniowość nie ma granic. Zasłaniając się ogólnikowymi hasłami walki z korupcją, faktycznie tworzą nowy administracyjny model zarządzania niezależnym zawodem.
Nie proponują walki z korupcją w sądach czy prokuraturze, gdzie adwokaci są jedynie procesowymi przeciwnikami. Nie — ingerują w wewnętrzne sprawy: jak adwokaci mają wybierać swoje władze, jak wydawać własne (niebudżetowe!) składki członkowskie, jak się szkolić i jak karać swoich kolegów. To nie jest walka z korupcją. To klasyczna ingerencja państwa w samorządność w celu ustanowienia totalnej kontroli.

Czyimi rękami?
Aby zalegalizować swoje zachcianki, NAZK zorganizowało pokazową debatę. Wystarczy jednak spojrzeć na listę zaproszonych prelegentów. Nie znajdziemy tam szerokiej reprezentacji środowiska adwokackiego ani rzeczywistych liderów organów samorządu, posiadających mandat od adwokatów.
Zamiast tego do publicznej dyskusji zaproszono interesującą grupę grantowych aktywistów lojalnych wobec idei NAZK. Warto przy tym zauważyć, że samo NAZK wyrosło z organizacji grantowych.
Wśród kluczowych mówców znaleźli się przedstawiciele organizacji pozarządowej „Adwokat Przyszłości”, w tym Daria Pysarenko. Ta sama Pysarenko, która nie ma żadnego związku z adwokaturą i której słynne „7 symptomów ukraińskiej adwokatury” w zadziwiający sposób niemal dosłownie przeniknęły do tekstu państwowej strategii przygotowanej przez NAZK.
Powstaje ciekawy schemat: organizacja pozarządowa pisze „raporty cieniowe” dla zachodnich donorów, oczerniając krajową adwokaturę, a następnie organ państwowy (NAZK) bierze te paszkwile za podstawę dokumentu państwowego i zaprasza ich autorów do „dyskusji”. Krąg się zamyka. Zdanie samej adwokatury nikogo tu nie interesuje. Jak zwykle.
Dla statystów i stworzenia iluzji poparcia „oddolnego” zaangażowano takie postacie jak adwokat Dmytro Ostapenko — absolwent tych samych programów grantowych, którego ambicje, jak trafnie zauważają koledzy w mediach, często wyprzedzają kompetencje. Jego rola jest prosta: przytakiwać i tworzyć obraz, że „zwykli adwokaci” rzekomo błagają NAZK o zaprowadzenie porządku żelazną ręką.

Dokąd to wszystko zmierza?
Co więc proponuje ten tandem urzędników i aktywistów? Pod ładnymi hasłami „przejrzystości” i „e-rządzenia” forsowana jest idea przekazania państwu kontroli nad procesami w adwokaturze.
- Głosowanie elektroniczne. Brzmi nowocześnie, ale kto będzie kontrolował serwery? Jeśli wybory adwokatów będą odbywać się na państwowych platformach (a do tego to zmierza), niezależność zawodu skończy się tego samego dnia.
Co ważne! Okazuje się, że grantowe organizacje pozarządowe są kategorycznie przeciwne stosowaniu głosowania elektronicznego w wyborach prezydenta kraju, natomiast zastosowanie tego samego mechanizmu w wyborach niezależnej, pozarządowej organizacji samorządowej uważają za całkowicie normalne.
- Egzamin państwowy. Zamiast komisji kwalifikacyjnych adwokatury proponuje się stworzenie jednolitego mechanizmu państwowego. Oznacza to, że dostęp do zawodu, który ma chronić obywatela PRZED państwem, będzie kontrolowany przez samo PAŃSTWO.
- Kontrola finansowa. Wymóg zewnętrznych audytów wyznaczanych przez państwo oraz ingerencja w budżety samorządu to bezpośrednie narzędzie nacisku. Nie spodobała się pozycja przewodniczącego rady adwokackiej? Wyślemy kontrolę.

Czego domaga się Europa?
Najbardziej cyniczną manipulacją NAZK i ich „ekspertów” z organizacji pozarządowych jest powoływanie się na rzekome wymagania UE. Słyszymy, że Europa podobno domaga się przeformatowania NAAU.
NIE DOMAGA SIĘ. Jedynym wyjaśnieniem tego, dlaczego wszystkie te okołoprawnicze organizacje pozarządowe mówią nieprawdę, jest chyba ich przekonanie, że nikt w Ukrainie nie będzie czytał oryginalnych dokumentów Komisji Europejskiej i innych instytucji unijnych.
Instytucje europejskie wymagają silnej i niezależnej adwokatury. Było to wielokrotnie podkreślane zarówno przez urzędników UE, jak i przedstawicieli międzynarodowych oraz europejskich środowisk adwokackich. Żadna dyrektywa UE nie zawiera wymogu, by rząd czy agencja antykorupcyjna pisały statut dla adwokatów. To, co dzieje się teraz, jest próbą lokalnych „reformatorów” podsunięcia Europejczykom własnej agendy pod przykrywką eurointegracji.

I co dalej?
Wyznaczenie debaty na 30 grudnia nie może być przypadkiem. To kalkulacja na ciszę. NAZK chce wejść w nowy rok z gotowym planem zniszczenia samorządu adwokackiego, uświęconym przez dawnych i nieprzejednanych przeciwników niezależnej ukraińskiej Adwokatury.
Jeśli ten „projekt” stanie się prawem, w Ukrainie zniknie adwokat jako niezależny obrońca. I nie jest to w żadnym wypadku przesada. Pozostanie jedynie posłuszny wykonawca woli śledczego i prokuratora, bojący się utraty uprawnień z powodu „systemu elektronicznego” albo „niewłaściwego” stanowiska. A wtedy nie będzie już miało znaczenia, jaka strategia obowiązuje do 2030 roku, bo praw człowieka w tym kraju po prostu nie będzie miał kto bronić.