$ 41.86 € 43.37 zł 10.29
+1° Kijów +1° Warszawa -2° Waszyngton
Polacy są gotowi zablokować ciężarówki z Ukrainy do nowego roku: jak reagują ukraińscy kierowcy i co się dzieje

Polacy są gotowi zablokować ciężarówki z Ukrainy do nowego roku: jak reagują ukraińscy kierowcy i co się dzieje

07 listopada 2023 15:27

Od dwóch dni polscy przewoźnicy utrzymują blokadę na kilku towarowych punktach kontrolnych na granicy ukraińsko-polskiej. Przeczytaj więcej o ich roszczeniach, do kogo protestują i czy jest szansa na odblokowanie punktów kontrolnych przed nowym rokiem w artykule UA.NEWS.

Protest na granicy polsko-ukraińskiej

6 listopada polscy przewoźnicy ogłosili, że zablokują drogi dojazdowe do kilku punktów kontrolnych z Ukrainą. Jednocześnie samochody, autobusy i pojazdy przewożące żywe zwierzęta, a także pomoc humanitarną i wojskową będą mogły swobodnie przekraczać granicę. Protest jest oficjalnie zarejestrowany do 3 stycznia 2024 roku - donosi RMF24.pl.






Stanowisko protestujących wyjaśnił Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka.

«Dziś trudno w ogóle mówić o polskich przewozach do i z Ukrainy, gdyż całkowicie utraciliśmy ten rynek na rzecz ukraińskich przewoźników, którzy kilkukrotnie zwiększyli liczbę wykonywanych przewozów od początku napaści rosyjskiej na ten kraj. Oczywiście rynek ukraiński nigdy nie był znaczący dla całej naszej branży. Ale z drugiej strony dawał pracę przewoźnikom z województwa lubelskiego i podkarpackiego, którzy wyspecjalizowali się w przewozach na wschód. Dziś stają się oni bankrutami», - powiedział w rozmowie z RMF 24.pl Maciej Wroński.

«Oczywiście zdaję sobie sprawę, że taka forma protestu może być odbierana negatywnie ze względu na toczące się na Ukrainie działania wojenne. Ale tym bardziej należało oczekiwać wsparcia ze strony rządu dla polskich przewoźników, którzy w wyniku rosyjskiej agresji stracili źródło utrzymania. Wsparcia, o które Transport i Logistyka Polska apelowała władz już w pierwszych dniach wojny. Gdyby takie działanie zostało podjęte, zrozpaczeni przedsiębiorcy nie blokowaliby ukraińskich granic», - powiedział Wroński.



Demonstranci domagają się odnowienia zezwoleń transportowych dla ukraińskich przewoźników, zawieszenia licencji dla firm założonych po rozpoczęciu wojny w Ukrainie i weryfikacji ich kapitału, a także poprawy obsługi na przejściach granicznych. W szczególności Polacy domagają się osobnej kolejki dla pustych polskich ciężarówek jadących z Ukrainy, donosi Polsat.

Organizatorzy protestu poinformowali ukraińską straż graniczną, że planują przepuszczać jedną ciężarówkę na godzinę. Jednocześnie sytuacja stała się szokująca dla ukraińskich kierowców, donosi ICTV.

Komentując polski protest, ukraiński przewoźnik Andrii Borovyk powiedział: «Jeśli mają skargi, to mają organy, które muszą rozwiązać te problemy na szczeblu państwowym. To nie jest tak, że ludzie powinni być zakładnikami na granicy, czekając aż przedstawią swoje żądania. Albo powinno być lustrzane odbicie po stronie ukraińskiej - blokowanie polskich samochodów w ten sam sposób».

Inny ukraiński kierowca, Mykhailo Vaskiv, powiedział:«Zwykli kierowcy, ludzie cierpią. To wszystko. Nie wiem, skąd rosjanie nas tam dręczą... Każdy ma rodzinę, dzieci do wykarmienia».



Jak donosi UA.NEWS, Ministerstwo Społeczności, Terytoriów i Infrastruktury Ukrainy zauważyło, że polscy przewoźnicy blokują trzy punkty kontrolne: Korczowa-Krakowiec, Chrebenne-Rawa-Ruska, Dorohusk-Jagodzin. Żadne oficjalne żądania polskich przewoźników nie zostały jednak przekazane żadnemu przedstawicielowi strony ukraińskiej.

«Nasze stanowisko jest jednoznaczne: blokowanie granicy jest szkodliwe dla interesów obu krajów i stwarza ryzyko dla funkcjonowania inicjatywy "Drogi Solidarności». Jesteśmy w stałym kontakcie z naszą ambasadą w Polsce, Ministerstwem Infrastruktury Polski, Komisją Europejską, ukraińskimi przewoźnikami i służbami granicznymi w celu rozwiązania tej sytuacji», - czytamy w oświadczeniu ministerstwa.



Jednocześnie wiceminister ds. rozwoju społeczności, terytoriów i infrastruktury Serhii Derkach wypowiedział się bardziej szczegółowo na temat sytuacji na przejściach granicznych od 7 listopada.

«Na dzień dzisiejszy punkt kontrolny Jagodzin-Dorohusk nie działa ani przy wjeździe, ani przy wyjeździe. Jeśli mówimy o przejściu granicznym Krakowiec-Rawa-Ruska, Polacy nie pozwalają ludziom opuścić Ukrainy, ale pozwalają im wjechać. Zgodnie z obietnicą strony polskiej, przepuszczane są tylko prywatne samochody i autobusy pasażerskie, ale nie jest dozwolony transport towarowy. Dla nas, na przykład, Jagodzin-Dorohusk jest największym punktem kontrolnym z Polską. W zasadzie nie ma tam samochodów», - powiedział Derkach na antenie Suspilne TV.

Dodał, że Ukraina ma elektroniczną kolejkę dla przewoźników, co zapobiega gromadzeniu się 15-20-kilometrowych kolejek, jak to miało miejsce wcześniej. Ponadto agencja wcześniej ostrzegała ukraińskich przewoźników o planowanej przez Polaków blokadzie.

«To nie jest wiadomość dla naszych przewoźników. Ale to smutna wiadomość. Ponieważ muszą oni zaplanować nowe sposoby eksportu ukraińskich towarów za granicę... Rano 7 listopada w elektronicznej kolejce do wszystkich przepustek towarowych, nie tylko do Polski, ale także do innych krajów, znajdowało się 24 000 pojazdów», - powiedział wiceminister.

Wyjaśnił, że istnieje jeszcze 16 punktów kontroli ładunków działających w ramach elektronicznej kolejki, co oznacza, że przewoźnicy mogą wybrać dowolny inny punkt kontrolny z wyjątkiem trzech zablokowanych przez Polaków.



Rozwiązanie dyplomatyczne

Ambasada Ukrainy zaapelowała do strony polskiej o zawieszenie protestów i rozwiązanie kwestii przewoźników. W szczególności ambasador Ukrainy w Polsce Vasyl Zvarych już nazwał to blokadą i «bolesnym ciosem w plecy Ukrainy».

«Blokowanie dróg do przejść granicznych Polski z Ukrainy w Hrebennym, Dorohusku, Korczowej przez polskich przewoźników to bolesny cios w plecy Ukrainy, cierpiącej od agresji rosyjskiej. Zagrożone są korytarze solidarnościowe między Ukrainą a UE. Apelujemy o zaprzestanie blokady granicy!», - napisał na X.



Pomimo wezwań do zakończenia protestu, jasne jest, że nie nastąpi to natychmiast. Dlatego należy wysłuchać protestujących i przekazać ich argumenty, powiedział Andrii Deshchytsia, ambasador Ukrainy w Polsce w latach 2014-2022.

«Kwestie podnoszone przez polskich przewoźników nie są nowe. Ale realia zmieniły się od czasu ogłoszenia i podniesienia tych żądań kilka lat temu. Polscy przewoźnicy postrzegali ukraińskich przewoźników jako konkurentów, więc kwestia zezwoleń na transport drogowy była bardzo ostra w latach 2021-2022. Kiedy strona polska zmniejszyła liczbę tych zezwoleń.

Wracając do dnia dzisiejszego, w tym czasie staliśmy się członkiem stowarzyszonym Unii Europejskiej, mamy umowy z UE, że możemy przewozić towary bez zezwoleń w Unii Europejskiej. Dlatego musimy prowadzić dialog, negocjować z protestującymi i informować ich o tych realiach, które istnieją w naszych stosunkach», - powiedział Deshchytsia w wywiadzie dla EspresoTV.

Zauważył: «Aby rozwiązać ten spór, musimy zaangażować Brukselę, ponieważ mówimy o transporcie drogowym w Europie, a także o warunkach i ramach prawnych, które obowiązują w Unii Europejskiej. A jeśli Ukraina i Polska nie osiągną porozumienia dwustronnego, będą musiały to zrobić trójstronnie z Komisją Europejską».



Jednocześnie, zdaniem dyplomaty, znaczące negocjacje mogą rozpocząć się dopiero po utworzeniu nowego polskiego rządu.