Ukraina stara się pozyskać jak najwięcej sojuszników w konfrontacji z rosyjskim agresorem. Odpowiednie działania prowadzone są również w Izraelu, który musi balansować między wsparciem dla Ukrainy a chęcią niepsucia relacji z rosją, mającą wpływ na jego głównych wrogów — Iran, Autonomię Palestyńską, a wcześniej także Syrię. O specyfice dyplomacji bliskowschodniej opowiedział dziennikarzowi UA.News Nadzwyczajny i Pełnomocny Ambasador Ukrainy w Państwie Izrael Jewhen Kornijczuk.
— Jak działa dyplomacja bliskowschodnia?
— Mamy się tu czego uczyć. Z drugiej strony trudno osiągnąć rezultat, ponieważ lokalny establishment oczekuje odpowiednich kroków w swoją stronę. Mówiąc umownie: „wy nam, my wam”. Dlatego trzeba podejmować niestandardowe działania, na które rzadko decydują się inni dyplomaci. Kiedy Izraelczycy nie chcieli przekazać nam hełmów, tłumacząc odmowę tym, że mogą one zostać wykorzystane jako broń lub środki do ataku, zaprosiłem dziennikarzy, założyłem hełm na głowę i zapytałem: „Pokażcie mi, jak można tym zabić? Przecież to służy ochronie żołnierzy!”. Wówczas chodziło jedynie o rozpatrzenie udzielenia Ukrainie pomocy niewojskowej. Moje zdjęcie w hełmie obiegło wszystkie lokalne media i sprawa ruszyła z miejsca.
Inny przykład takiej „dyplomacji”: przywiozłem fragment zestrzelonego w Ukrainie „Szaheda”, gdy rząd Netanjahu doszedł do władzy, i podarowałem go przewodniczącemu lokalnej Rady Bezpieczeństwa. Poprosiłem, aby przekazać ten fragment nowemu premierowi ze słowami: „Jeśli nie będziemy współpracować i wspólnie szukać sposobów przeciwdziałania temu zagrożeniu, to i do was to przyleci”. Minęło około półtora roku i niestety taki „Szahed” spadł na teren centrum szkoleniowego w odległości 60 km od Tel Awiwu. Wówczas wielu izraelskich żołnierzy zostało rannych. Po pewnym czasie podeszła do mnie dziennikarka „Kanału 12” — głównego kanału lokalnej telewizji — i powiedziała: „Jest pan naszym Mojżeszem! Dlaczego nasze władze pana nie słuchały?”.

Kolejny fragment „Szaheda” znajduje się w Ukraińskim Centrum Kultury / Zdjęcie: UA.News
— Jak nowa wojna na Bliskim Wschodzie wpłynęła na naszą współpracę wojskową?
— Przed wojną, która wybuchła 7 października 2023 roku, nasza współpraca była znacznie lepsza. Obecnie nasze komunikaty docierają coraz trudniej, ale jednocześnie można stwierdzić, że współpraca wojskowo-techniczna uległa poprawie. Oczywiście nie jest ona idealna. Obiektywnie rzecz biorąc, po rozpoczęciu wojny Izraelczycy zostali zmuszeni do zawieszenia kontraktów na dostawy systemów obrony przeciwlotniczej do państw trzecich, podpisanych pięć lat temu, ponieważ sami odczuwają ich niedobór.
— Nie radzą sobie z dzisiejszymi wyzwaniami?
— Co robi Iran? Przeciąża izraelski system obrony przeciwlotniczej. W ciągu dwóch tygodni spadło na nich, boję się pomylić, około 550 rakiet balistycznych. Od lutego 2022 roku do czerwca bieżącego roku spadło na nas 850 rakiet balistycznych. Proszę sobie wyobrazić, jak potężny był to atak. Irańskie rakiety charakteryzują się dziś większą celnością, nie bez udziału pomocy ze strony rosji. Izraelczycy o tym wiedzą. Na poziomie społecznym wszyscy to rozumieją. Na poziomie średniego szczebla politycznego również. Ale… dlatego sytuacja jest bardzo trudna.
Wcześniej Izraelczycy twierdzili, że nie mogą dostarczać broni Ukrainie, ponieważ rosja była faktycznie ich północnym sąsiadem na granicy z Syrią. W praktyce uzgadniali z rosjanami wszystkie swoje ataki na irańskie pozycje w Syrii, aby nie dopuścić do bezpośrednich starć. Jednak gdy stamtąd wycofano zarówno Irańczyków, jak i rosjan, nominalnie pozostały tam dwie bazy. Sprzęt został wycofany, okręty odpłynęły, pozostała jedynie ochrona obiektów. Pojawiły się jednak informacje, że w Waszyngtonie siły proizraelskie próbują lobbować za tym, by bazy te pozostały pod kontrolą rosji. Jest to Izraelowi potrzebne jako przeciwwaga dla Turcji.
Z drugiej strony Palestyńczycy od pierwszego dnia wojny w Ukrainie wspierają rosjan, i to w sposób otwarty. W ubiegłym roku podjęto próbę zmiany tej sytuacji. W ramach programu ONZ wysłaliśmy 8 tysięcy ton zboża do Strefy Gazy. Nie doczekaliśmy się podziękowań, natomiast już następnego dnia delegacja Hamasu poleciała do Moskwy. W związku z tym podjęto decyzję o ograniczeniu naszego przedstawicielstwa w Ramallah do jednego dyplomaty.

Zdjęcie: Ambasada Ukrainy w Państwie Izrael
— Czy możemy jednak liczyć na współpracę niewojskową?
— Obecnie prowadzimy negocjacje dotyczące dostarczenia systemu edukacyjnego dla szkół, który można wykorzystywać w schronach przeciwbombowych. Jest on produkowany i stosowany w Hajfie, która sama znajduje się pod intensywnym ostrzałem — rakiety z Libanu docierają tam szybciej, ponieważ do granicy jest zaledwie 60 km. Aktualnie realizujemy projekt pilotażowy. System działa w technologii efektu 3D, wyświetlając materiały edukacyjne dla dzieci na ścianach i podłodze. Projektory, komputery, oprogramowanie… Uzgodniliśmy, że przy wsparciu sponsora zainstalujemy po jednym systemie w podziemnych szkołach w Zaporożu i Charkowie.
— Jak ogólnie rozwija się współpraca dwustronna?
— Rozpocząłem swoją pracę w Izraelu w okresie, gdy w 2021 roku weszła w życie ustawa „O zapobieganiu i przeciwdziałaniu antysemityzmowi”, co dawało podstawy do nadziei na bardziej owocną współpracę z Izraelem. Wcześniej podpisano umowę o wolnym handlu z Izraelem, zawierającą pewne wyłączenia dla Ukrainy. Niedawno wznowiliśmy działalność międzyrządowej komisji ukraińsko-izraelskiej ds. handlu i współpracy gospodarczej.
— Jak postępują prace nad otwarciem przedstawicielstwa dyplomatycznego Ukrainy w Jerozolimie?
— Po oświadczeniu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego podczas spotkania z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu rozpocząłem prace nad otwarciem oddziału ambasady Ukrainy w Jerozolimie. Jest to dla nich bardzo ważna kwestia. Znalazłem lokal i uzgodniłem go z MSZ. Dla nas również korzystne byłoby posiadanie oddziału ambasady w Jerozolimie. Około rocznicy nawiązania stosunków dyplomatycznych, pod koniec 2021 roku, mówiłem, że dopracowujemy tę kwestię i że prezydent nas wspiera. Izraelczycy mieli w zamian otworzyć departament inwestycji i innowacji, jednak na razie zostało to odłożone.
— Z tego, co nam wiadomo, przedstawicielstwo Ukrainy w Izraelu się rozszerza, a kilka lat temu w Tel Awiwie zaczął działać Ukraińskie Centrum Kultury.
— Tak. To centrum kultury otworzyliśmy już po rozpoczęciu wojny na pełną skalę, kiedy przyjechała tu pierwsza dama Ukrainy Ołena Zełenska. Remont zrobiliśmy dzięki sponsorom. Ceny nieruchomości w Izraelu są bardzo wysokie, więc pierwszy rok opłaciliśmy z budżetu, a dalsze funkcjonowanie Centrum wspierają mecenasi.

Ukraińskie Centrum Kultury w centrum Tel Awiwu / Zdjęcie: UA.News
Tutaj odbywają się wydarzenia kulturalne. Na pierwszym piętrze odbywają się pokazy filmowe, na drugim mamy salę konferencyjną. Tutaj zbieramy dziennikarzy, aby opowiedzieć o tym, co dzieje się w Ukrainie. Na początku wojny co tydzień zbierałem tu 15-18 kamer na konferencje prasowe.

Z ulicy mieszkańcy Tel Awiwu widzą skutki rosyjskiego ataku na Ukrainę / Zdjęcie UA.News
W oparciu o centrum kultury jednoczymy naszą społeczność, która jest bardzo zróżnicowana i złożona. Ale po raz pierwszy udało nam się, i uważam to za nasze osiągnięcie, stworzyć Federację proukraińskich organizacji Izraela, w skład której wchodzi ponad 30 organizacji. Teraz wymieniają się one informacjami, uczestniczą we wspólnych wydarzeniach. Stworzyliśmy klub filmowy, który rozprowadza ukraińskie filmy po Izraelu. Organizują koncerty, podczas których zbierają fundusze dla Sił Zbrojnych Ukrainy.
— 3 grudnia odbyło się otwarcie pomnika Hołodomoru w Jerozolimie. Jakie są jeszcze pomysły?
— Nadal nie mogę uwierzyć, że udało nam się postawić pomnik Hołodomoru w Jerozolimie. Zajęło to trzy lata i mnóstwo nerwów. Pomnik Hołodomoru sfinansował Kanadyjczyk James Temerty. Pomnik również został przywieziony z Kanady.

Ambasador Jewhenij Korniiczuk podczas otwarcia pomnika 3 grudnia / Zdjęcie: wydawnictwo „Ukraińsko-Żydowskie Spotkanie”
Obecnie proponuję burmistrzowi Tel Awiwu, aby przeznaczył nam skwer, park lub ulicę, aby nazwać je imieniem Tarasa Szewczenki. Znaleźliśmy artykuł Włodzimierza Żabotynskiego (żydowskiego pisarza i publicysty, jednego z założycieli państwa Izrael i jego sił zbrojnych — przyp. red.), w którym opisano, jakim wielkim przyjacielem narodu żydowskiego był Szewczenko. Pokazałem ten artykuł burmistrzowi Tel Awiwu, a ten zgodził się przekazać naszą propozycję funduszowi telawiwskiemu, który odpowiada za parki i skwery w mieście.
Zwróciliśmy się do funduszu. Zaproponowano nam trzy skwery do wyboru, ale pod warunkiem, że wybrany skwer zostanie zagospodarowany na nasz koszt. W Kijowie dziesiątki ulic noszą imiona znanych przedstawicieli narodu żydowskiego, a tutaj stawia się nam takie warunki... Jesteśmy nawet gotowi rozważyć w odpowiedzi kwestię nazwania ulicy w Ukrainie ku pamięci ofiar 7 października 2023 roku. Ale dopiero po tym, jak w Izraelu pojawi się ulica Szewczenki bez dodatkowych warunków.
Podobne inicjatywy były już z powodzeniem realizowane. W Jerozolimie z okazji przyjazdu Ołeny Zełenskiej nazwano ulicę imieniem sprawiedliwych świata rodziny Szczepanuków. Podczas tej uroczystości przemawiał 90-letni profesor Uniwersytetu Jerozolimskiego, którego jako chłopca podczas II wojny światowej uratowała ta rodzina Ukraińców. Ludzie mieli łzy w oczach, kiedy o tym opowiadał.
Tak więc nasze narody mają wiele wspólnego, ale dyplomacja bliskowschodnia to skomplikowana nauka.
Iryna Kowalczuk, UA.News