
W Stambule odbyły się pierwsze od ponad trzech lat bezpośrednie rozmowy między stronami rosyjską i ukraińską. Pokazały one jednak jedynie, że rosja nie zmieniła swoich planów dotyczących zajęcia i zniszczenia Ukrainy.
W przeddzień rozmów, 15 maja, nie było pewności, czy w ogóle dojdą one do skutku. Dyplomaci są zgodni, że Kreml zastosował taktykę kontrolowanego chaosu, aby utrzymać ukraińskich przedstawicieli w napięciu i narzucić swoje warunki gry.
Podczas spotkania rosjanie odwoływali się do negocjacji prowadzonych w Stambule w 2022 roku i – według zachodnich mediów – próbowali „zastraszyć” ukraińską delegację groźbą zajęcia nowych terytoriów oraz możliwością prowadzenia wojny przez dekady.
Strona ukraińska określiła wszystkie te żądania i oświadczenia jako „nierealistyczne” i „nie do przyjęcia”.
UA.News opisuje, jak przebiegały rozmowy w Stambule 16 maja i jaki mogą mieć wpływ na dalsze próby dyplomatycznego zakończenia wojny w Ukrainie.
Co poprzedziło bezpośrednie rozmowy
Rozmowy pokojowe odbyły się w pałacu osmańskich sułtanów Dolmabahçe, który jest oficjalną rezydencją prezydenta Turcji w Stambule. Zgodnie z harmonogramem, najpierw miało miejsce trójstronne spotkanie w formacie Turcja–USA–Ukraina.
Ukrainę reprezentowali szef Biura Prezydenta Andrij Jermak oraz wiceminister spraw zagranicznych Andrij Sybiha. Ze strony Turcji negocjacje prowadził minister spraw zagranicznych Hakan Fidan, a ze strony USA – sekretarz stanu Marco Rubio. Wcześniej w Stambule doszło także do spotkania przedstawicieli Ukrainy z doradcami ds. bezpieczeństwa z USA, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec.
Kilka godzin później rosjanie wprowadzili zmiany dotyczące kolejnego spotkania, które pierwotnie miało odbyć się w formacie czterostronnym z udziałem przedstawicieli USA i Turcji. Szef rosyjskiej delegacji negocjacyjnej Władimir Miedinski zaczął domagać się, by rozmowy z Ukrainą odbyły się w Stambule bez udziału Turcji i USA. Poinformował o tym anonimowy ukraiński dyplomata, zaznaczając, że świadczy to o tym, iż Moskwa „podważa wysiłki pokojowe”.
– To kolejny sygnał, że rosyjska strona podważa pokojowe starania. Przyjechaliśmy, aby odbyć poważną rozmowę, podczas gdy (rosjanie) stawiają żądania i warunki. To budzi wątpliwości, czy putin wysłał ich, aby rozwiązywać problemy, czy tylko po to, by spowolnić proces – przekazał rozmówca.
– rosjanie mają tylko jeden powód, by obawiać się obecności USA w tej sali – przyjechali, by blokować proces, a nie rozwiązywać problemy, i chcą to ukryć przed Stanami Zjednoczonymi.
Według zachodnich mediów, negocjatorzy z Kremla postawili również warunek, by przedstawiciel Turcji po powitalnym przemówieniu opuścił salę.
– Z moich informacji wynika, że amerykański urzędnik Michael Anton – starszy doradca Rubio – nie będzie obecny podczas spotkania rosja–Ukraina–Turcja w porze obiadowej. Najpierw odbędzie osobne spotkanie z Miedinskim z rosyjskiej delegacji – poinformowało BBC News.
Jak przebiegło spotkanie
Spotkanie w formacie Turcja–rosja–Ukraina, które miało rozpocząć się o godz. 12:45, rozpoczęło się z około godzinnym opóźnieniem. Delegacja rosyjska spóźniła się o 13 minut. Negocjacje otworzył minister spraw zagranicznych Turcji Hakan Fidan, który w przemówieniu wstępnym wezwał strony do „wykorzystania tej okazji, aby zbliżyć się do pokoju”.
Według dziennikarzy obecnych na początku rozmów, strony nie wymieniły uścisków dłoni. Delegacja ukraińska porozumiewała się z przedstawicielami rosji wyłącznie za pośrednictwem tłumacza.
Jak poinformował przed spotkaniem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, rosyjska grupa negocjacyjna pozostawała w stałym kontakcie z Moskwą, a władimir putin otrzymywał informacje w czasie rzeczywistym.

Przypomnijmy, że podczas tamtych rozmów głównymi żądaniami rosji były: rezygnacja Ukrainy z członkostwa w NATO, redukcja armii, uznanie języka rosyjskiego za drugi język państwowy oraz szereg innych postulatów, które w Kijowie zostały odebrane de facto jako kapitulacja.
Według relacji uczestników negocjacji w Stambule z 16 maja, tym razem rosjanie przedstawili żądania, które są nierealistyczne i znacznie wykraczają poza to, co było omawiane wcześniej.
W szczególności domagali się, aby Ukraina wycofała swoje siły z własnego terytorium jako warunku podpisania porozumienia o zawieszeniu broni. Wśród rosyjskich żądań znalazły się również inne punkty, które określono jako „nie do przyjęcia”.
Wymowny był epizod negocjacji opisany przez korespondenta The Economist, Olivera Carrolla.
Podczas rozmów w Stambule rosyjscy przedstawiciele zagrozili rozszerzeniem swoich roszczeń terytorialnych – na obwody charkowski i sumski. Szef rosyjskiej delegacji Władimir Miedinski oświadczył, że rosja jest gotowa prowadzić wojnę z Ukrainą tak długo, jak będzie to konieczne – przez lata, a nawet dekady.
„Nie chcemy wojny, ale będziemy walczyć tak długo, jak będzie trzeba. Ze Szwecją wojowaliśmy przez 21 lat. A wy – jesteście gotowi walczyć tak długo?” – cytuje Miedinskiego dziennikarz.
Doradca putina miał również powiedzieć, że „ktoś z uczestników negocjacji może stracić jeszcze więcej bliskich” oraz że rosja jest gotowa „toczyć wojnę wiecznie”.

„rosjanie próbują budować skojarzenia z rokiem 2022. Ale jedyne, co łączy te rozmowy z tamtym okresem, to samo miasto Stambuł. I nic więcej. Wszystkie próby rosjan, by powiązać dzisiejsze wydarzenia z 2022 rokiem, nie przyniosą rezultatu” – napisał szef Biura Prezydenta w mediach społecznościowych.
Minister obrony Ukrainy Rustem Umerow, przed spotkaniem z przedstawicielami Kremla, podkreślił, że pokój jest możliwy jedynie pod warunkiem, że rosja wykaże gotowość do konkretnych działań – w tym do pełnego zawieszenia ognia na co najmniej 30 dni oraz podjęcia kroków humanitarnych, takich jak powrót przymusowo deportowanych ukraińskich dzieci i wymiana jeńców wojennych według zasady „wszyscy za wszystkich”.
O czym uzgodniono
Rozmowy między delegacją ukraińską a rosyjską trwały nieco ponad godzinę. Pojawiały się sprzeczne doniesienia sugerujące, że strony zrobiły przerwę i zamierzają kontynuować dialog, jednak ostatecznie okazało się, że negocjacje zostały zakończone. O zakończeniu spotkania poinformował szef ukraińskiej delegacji negocjacyjnej Rustem Umerow podczas briefingu dla ukraińskich dziennikarzy.
Minister obrony przekazał, że Ukraina i rosja uzgodniły wymianę jeńców – data została już wyznaczona, ale na razie nie jest ujawniana.
„Omówiliśmy kwestię zawieszenia ognia i kwestię wymiany jeńców. Rezultat – wymiana 1000 osób za 1000. Taki jest wynik naszego spotkania” – poinformował Umerow.
Umerow poinformował również, że podczas rozmów omawiano możliwość spotkania prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z władimirem putinem oraz że niebawem zostanie ogłoszony możliwy nowy etap negocjacji. Dodał, że rozważano także „wszystkie scenariusze” dotyczące zawieszenia broni.
Tymczasem anonimowy ukraiński dyplomata przekazał zachodnim mediom, że w negocjacjach z rosjanami nie odnotowano istotnego postępu.
Na briefingu dla dziennikarzy szef rosyjskiej delegacji Władimir Miedinski ogłosił, że strony uzgodniły, iż każda z nich przedstawi własną wizję możliwego zawieszenia broni i szczegółowo ją opracuje.
„Po tym, jak przedstawimy swoje stanowiska, będziemy kontynuować negocjacje” – powiedział doradca rosyjskiego dyktatora. Miedinski potwierdził również, że omawiano możliwość spotkania putina z Zełenskim.

Co mogą zmienić negocjacje w Stambule – ocena ekspertów
Proces negocjacyjny w Stambule — to z jednej strony efekt kompromisu wobec „żądań” rosji, a z drugiej — dążenia Ukrainy do pokazania Zachodowi, że nie odrzuca możliwości rozmów, ponieważ Zachód mógłby tego nie zrozumieć. Tak uważa Jewhen Mahda, dyrektor Instytutu Polityki Światowej. Ekspert nie spodziewał się jednak żadnych przełomowych rezultatów tych negocjacji.
Mahda wskazuje też na kilka powodów stałego, celowego chaosu w organizacji negocjacji oraz dążenia rosji do rozmów w formacie „twarzą w twarz” z Ukrainą.
„Po pierwsze, próbują stworzyć iluzję, że są to kontynuacje rozmów z 2022 roku. Tymczasem realia — zarówno wojskowe, polityczne, jak i inne — zmieniły się diametralnie. W Stanach Zjednoczonych jest już przecież inny prezydent. I o tym również trzeba przypominać.
Po drugie, rosja próbuje narzucać swoją grę Zachodowi, Ukrainie — każdemu, komu się da. Chce jak najwięcej zatrzymać z tego, co jeszcze jej pozostało… Dlatego to bardzo trudny moment. I sądzę, że rosja nie zamierza przerywać ognia. A państwa tzw. »koalicji chętnych« niestety nie mają realnego wpływu na tę sytuację.”
Według eksperta, kluczową postacią w tej sytuacji pozostaje prezydent USA Donald Trump.
Politolodzy widzą w działaniach rosji w Stambule jasną strategię — maksymalne przeciąganie procesu, ponieważ czas działa na korzyść Kremla. Taką opinię wyraził politolog i specjalista ds. stosunków międzynarodowych Maksym Jali.
Ekspert jest również przekonany, że po negocjacjach w Stambule „piłka leży po stronie Trumpa”: czy nałoży sankcje, i czy podejmie rzeczywisty nacisk — nie na Ukrainę, jak to bywało dotychczas — lecz na rosję.