
Dyskusja na temat ewentualnego włączenia punktu o uznaniu aneksji Krymu przez rosję do warunkowego planu pokojowego administracji Donalda Trumpa w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie stała się informacyjną bombą. Według informacji szeregu amerykańskich mediów, choć Ukrainie bezpośrednio nie proponuje się uznania utraty półwyspu, USA mogą zrobić to samodzielnie, a Kijowowi zostanie zaproponowane „przyjęcie tego do wiadomości”.
Na pierwszy rzut oka chodzi o manewr dyplomatyczny mający na celu osiągnięcie kompromisu i zakończenie wojny. Jednak za tą „pragmatyczną” formułą kryje się niezwykle niebezpieczny precedens, który może radykalnie zmienić światowy porządek – i to nie na korzyść prawa, lecz na korzyść siły.
Ten scenariusz nie tylko nie przybliży zakończenia rosyjsko-ukraińskiej wojny, ale wręcz przeciwnie – stanie się katalizatorem nowych konfliktów, zniszczeniem podstaw prawa międzynarodowego, rozprzestrzenieniem polityki rewanżyzmu na całym świecie oraz ostatecznym podważeniem zaufania do zachodnich gwarancji bezpieczeństwa. I właśnie dlatego nie można do niego dopuścić.
Krym – symbol zniszczenia powojennego porządku
Aneksja Krymu w 2014 roku to nie tylko zajęcie terytorium. To cios w samo serce międzynarodowego porządku, który zaczął się kształtować po 1945 roku, kiedy to świat, po II wojnie światowej, uzgodnił, że nie będzie już zmieniać granic siłą. U podstaw nowej architektury bezpieczeństwa leżały Karta Narodów Zjednoczonych, Akt Końcowy z Helsinek z 1975 roku, liczne międzynarodowe traktaty i instytucje, które gwarantowały integralność terytorialną państw i zakazywały agresji wojskowej jako narzędzia polityki zagranicznej.
rosja, wprowadzając wojska na Krym, organizując pseudoreferendum pod kontrolą sił zbrojnych i formalnie włączając półwysep do swojego terytorium, naruszyła wszystkie te zasady. W odpowiedzi na to społeczność międzynarodowa potępiła działania Kremla, a Zgromadzenie Ogólne ONZ potwierdziło, że Krym pozostaje częścią Ukrainy.
To stanowisko stało się fundamentem dla sankcji, nacisku dyplomatycznego oraz wsparcia Ukrainy przez zachodnich partnerów. Jednak uznanie Krymu za część rosji przez USA przekreśliłoby tę politykę. Oznaczałoby to, że prawo międzynarodowe nie jest już obowiązujące, a siła staje się jedynym kryterium legalności. I że wystarczy przeczekać krótki – w skali historii – czas, 10–12 lat, aby świat uznał twoje zdobycze.

Efekt domina: nowe wojny i nowe aneksje
Świat, w którym granice można zmieniać w wyniku wojny, to świat pędzący pełną parą ku chaosowi. Jeśli Stany Zjednoczone, jako główny gwarant demokratycznego porządku na świecie, uznają siłowe zajęcie terytorium, ten krok otworzy puszkę Pandory.
Pojawi się nowy precedens — jeśli rosji udało się zaanektować część innego państwa i po 11 latach uzyskać jej uznanie, to dlaczego inni nie mieliby spróbować tego samego? W końcu Stany Zjednoczone również nie wszystkie swoje terytoria zdobyły pokojowo. A co, jeśli Hawaje zdecydują się ponownie ogłosić niepodległość albo Meksyk spróbuje odzyskać swoje historyczne ziemie: Teksas, Arizonę i Nevadę?
Chiny mogą zintensyfikować próby podporządkowania sobie Tajwanu. Serbia — ponownie zakwestionować status Kosowa, które, nawiasem mówiąc, jako pierwsze uznały właśnie Stany Zjednoczone. Ukraina, swoją drogą, Kosowa nadal nie uznała.
Turcja może zakwestionować status Północnego Cypru. Izrael — ostatecznie przejąć wszystkie historyczne terytoria Palestyny. A co wydarzy się w Afryce, w Ameryce Łacińskiej? Wszystkie reżimy autokratyczne otrzymają w ten sposób jasny sygnał: najważniejsze to mieć potężną armię, cierpliwość i gotowość do całkowitego ignorowania prawa międzynarodowego. A rezultat prędzej czy później nadejdzie.
Historia zna takie przypadki: „pokój” z Hitlerem w 1938 roku, kiedy to w imię iluzorycznej stabilności oddano Sudety. Co dziś wiadomo o „układzie monachijskim”? To, że doprowadził do globalnej katastrofy. Ten krok wtedy tylko zachęcił Führera do nowych podbojów. Podobnie teraz: uznanie Krymu doda putinowi odwagi i da początek nowej erze agresywnego rewizjonizmu.

Ryzyka dla Ukrainy i zachodniej koalicji
Dla Ukrainy taki krok będzie totalną katastrofą geopolityczną. Podważy sens całego oporu, ofiarę setek tysięcy istnień, wiarę w wsparcie sojuszników i w zachodnie wartości.
To będzie polityczna kapitulacja bez formalnego podpisu. I to nie kapitulacja Ukrainy przed rosją – nie. To będzie kapitulacja pokoju i sprawiedliwości przed cynizmem realpolitik, kapitulacja całego prawa międzynarodowego przed ambicjami jednej małej osoby, która wolą losu objęła władzę w rosji w 2000 roku. Czy świat jest na to gotowy? To kwestia dyskusyjna.
Społeczeństwo ukraińskie, zjednoczone wokół idei sprawiedliwości, będzie wstrząśnięte — i to mało powiedziane. Doprowadzi to do kryzysu legitymacji decyzji władz, osłabi motywację armii i stworzy nowy wektor destabilizacji politycznej. Jednocześnie Rosja otrzyma wzmocnienie: wewnętrzne — w postaci umocnienia pozycji putina, oraz zewnętrzne — w postaci poczucia słuszności i moralnej przewagi nad całym światem, który zgadza się na brutalne prawo siły.
Zachodnia koalicja również ucierpi. UE, Kanada, Wielka Brytania, Japonia oraz inni partnerzy Ukrainy, którzy przez lata wspierali Kijów, staną przed faktem: główny sojusznik — USA — zmienił kurs. Uderzy to w jedność polityki sankcyjnej, podzieli Zachód i zmusi wiele państw do rozpoczęcia realistycznych „gier balansowania” między rosją a USA.

Opinia eksperta
Politolog Rusłan Bortnik uważa, że odpowiedź na oświadczenia prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego dotyczące prawnego nieuznania okupacji Krymu nie rozwiązuje problemu. Ogólnie rzecz biorąc — Krymu za żadną cenę nie można uznać za część rosji.
„Jeśli Stany Zjednoczone uznają Krym za rosyjski, otworzy to 'puszkę Pandory', podobnie jak sytuacja z Jugosławią, kiedy poszczególne części kraju były uznawane za legalne, a inne państwa zaczęły je aktywnie uznawać. Na przykład Kosowo zostało uznane przez 107 państw spośród ponad 190 członków ONZ. Taka sama historia może się powtórzyć z Krymem. To niezwykle niebezpieczny proces. Memorandum, że USA nigdy nie uznają Krymu za rosyjski, niestety można odłożyć tam, gdzie i Memorandum Budapeszteńskie — do kategorii dokumentów, które w krytycznym momencie nie mają żadnego znaczenia. To kwestia tego, jaką wartość mają podobne memoranda, które tak bardzo lubimy podpisywać… Zamiast zawierać umowy międzypaństwowe, które podlegają ratyfikacji przez parlamenty, zajmujemy się podpisywaniem formalnych dokumentów bez zobowiązań. To czysta fikcja. Jeśli Stany Zjednoczone uznają Krym za rosyjski, inne kraje pójdą w ich ślady. Co więcej, doprowadzi to do zniesienia wszystkich amerykańskich sankcji wobec Krymu, ponieważ stracą one legitymację. Otworzy to możliwość innym krajom — Chińczykom, Turkom i innym — do legalnego inwestowania na Krymie pod rosyjską jurysdykcją. To będzie zupełnie inna rzeczywistość… I dlatego musimy rozważać z Rosją taki scenariusz. To wina agresora i wynik populizmu naszych elit” — jest przekonany Rusłan Bortnik.

Czy wojna zakończy się po uznaniu okupacji Krymu?
Argument, że uznanie Krymu pomoże zakończyć wojnę, jest całkowicie błędny. rosja nie walczy o Krym — walczy o przywrócenie Ukrainy do swojej orbity, o odzyskanie wpływów na przestrzeni postsowieckiej, o ustanowienie prorosyjskiego reżimu w Kijowie i o demontaż europejskiego systemu bezpieczeństwa. Krym to tylko etap, jeden z czynników, ale nie cel i nie treść.
Uznanie Krymu nie zatrzyma wojny, a jedynie ją zalegalizuje. Moskwa osiągnie to, czego pragnie, i nie zrezygnuje z Donbasu, Chersonia, Zaporoża. Przeciwnie — uzna, że strategia oczekiwania i nacisku przyniosła sukces. To przedłuży wojnę na innych frontach, zwiększy stawki i ryzyko eskalacji.
rosja czuje swoją prawdę. I dlatego uważa się za silną. Ukraina w żaden sposób nie może tego zmienić. Pozostaje albo stawiać opór, albo się poddać.
W centrum tej kwestii nie chodzi tylko o Krym. W centrum znajduje się zasada: czy siła może zastąpić prawo. Jeśli odpowiedź będzie twierdząca, świat zamieni się w arenę, na której przetrwa silniejszy, a nie ten, kto ma rację.
USA, jako lider wolnego świata, muszą pozostać wierne swoim zobowiązaniom wobec prawa międzynarodowego i partnerów. Każdy krok w stronę uznania okupacji będzie zdradą nie tylko i nie tyle Ukrainy, ale całego porządku zbudowanego po 1945 roku. Porządku, który przez dziesięciolecia pozwalał unikać wielkiej wojny w Europie.
Zamiast uznania należy szukać mechanizmów rzeczywistego przymuszania do pokoju — dyplomatycznych, ekonomicznych, wojskowych. Ale nie kosztem kapitulacji moralności. W przeciwnym razie jutro każde inne państwo może obudzić się pod flagą innego kraju — bez wojny, ale i bez sprawiedliwości.