$ 41.32 € 44.58 zł 10.65
+9° Kijów +11° Warszawa +5° Waszyngton
Rocznica wyzwolenia Buczy: miasto, które przetrwało

Rocznica wyzwolenia Buczy: miasto, które przetrwało

31 marca 2025 13:20

31 marca 2025 roku. Godzina 13:00. W Buczy jest teraz 10 stopni ciepła. Na Nowym Szosie co minutę przejeżdżają samochody, a na placu zabaw przy ulicy Kijewo-Myrockiej bawią się dzieci. A jednak trzy lata temu te i inne ulice miasta wstrząsnęły całym światem. Trzy lata temu Siły Obronne Ukrainy wyzwoliły Buczę z rąk okupantów. Nikt nie mógł sobie wtedy wyobrazić, że z europejskiego miasteczka zostanie tylko nazwa – nazwa, która do dziś wywołuje ból i strach u wielu ukraińców.

23 i 24 lutego 2022 roku


23 lutego 2022 roku. Dzień przed. Rodowita mieszkanka Buczy, Olena Nazarenko, jechała na spotkanie ze znajomym z zagranicy. Jej życie było pełne i szczęśliwe. Sama je sobie stworzyła i przeżyła 42 lata w tym mieście. Kupiła mieszkanie, jeździła własnym samochodem, miała przyjaciół i ukochanego męża.

Spotkanie miało charakter służbowy. Znajomy pytał Olenę, co sądzi o możliwej rosyjskiej inwazji i czy w ogóle do niej dojdzie.

„Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Myślę, że nic się nie wydarzy” – odpowiedziała Olena.

Kobieta wróciła do domu i zajęła się codziennymi sprawami. Wieczorem szykowała się do snu. Jej mąż wyszedł z łazienki i powiedział, że rosja ogłosiła operację wojskową przeciwko Ukrainie. Olena nie zrozumiała od razu, o co chodzi – w tej chwili jej ukochany włączył telewizor.

Oczywiście wszędzie były już wiadomości o tej ogłoszonej ‘operacji’. Pomyślałam: ‘Operacja jak operacja’. Nawet nie rozumiałam, co znaczy operacja wojskowa. I tylko powiedziałam: ‘Może jakieś wojskowe negocjacje będą’, kiedy nagle rozległ się wybuch. Wyszliśmy na balkon, usłyszeliśmy drugi wybuch. Byłam spokojna, bez paniki. Myślę: ‘To niemożliwe’. Jak wszyscy zresztą. Nie wierzyłam w to, co słyszałam

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Kobieta wspomina, że słyszała warkot samolotów albo śmigłowców. Nie widzieli ich – tylko słyszeli eksplozje dochodzące ze strony lotniska w Hostomlu.

Filmy, które oglądaliśmy w dzieciństwie, były o II wojnie światowej. A wtedy zobaczyliśmy wojnę na własne oczy

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Ołena mówiła sobie, że nie zamierza uciekać z rodzinnego domu. Ale w niebezpieczeństwie byli jej bliscy – rodzice, dziadkowie. Trzeba ich było ratować.

Wtedy nie rozumieliśmy, że już nie będziemy mogli wrócić

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Ołena razem z mężem pojechali do Kijowa, żeby zabrać do siebie babcię. Wracając do Buczy, zobaczyli pojazd całkowicie wypełniony młodymi ukraińskimi żołnierzami. Wieczorem Olena, jej mąż i babcia wrócili do domu w Buczy.

25 lutego


Drugiego dnia małżeństwo pojechało na stację benzynową, żeby zatankować samochód. Po przyjeździe ustawili się w kolejce, tak jak wielu innych mieszkańców Buczy. Czekając, zauważyli na niebie śmigłowce i myśliwce.

W ogóle nie rozumiałam, na co patrzę. Widziałam prawdziwy obraz II wojny światowej. Całe niebo było pełne helikopterów i wybuchów

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Pod grzmotem eksplozji na niebie, Olena i jej mąż jeździli między różnymi stacjami benzynowymi, próbując zatankować. Mimo stania w kolejkach – nie udało się zdobyć paliwa. Rodzina wróciła do domu.

Wzięłam prysznic – jak kobieta. Umyłam głowę. Mąż zapytał mnie, czy wszystko ze mną w porządku. Powiedziałam, że tak. Przynajmniej nie wiem, gdzie jutro będę, ale muszę być zadbana, z czystą głową – jak prawdziwa kobieta. Zostaliśmy w domu. Spaliśmy spokojnie. Nie było w nas paniki. Babcia, rodzice, niemal wszyscy z klatki zeszli do piwnicy. Ja powiedziałam, że nie zejdę. Będę spać u siebie w domu. I rzeczywiście – spokojnie przespaliśmy noc, mimo atmosfery, jaka panowała wokół

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy

26 lutego


Następnego dnia stało się jasne, że to pełnoskalowa wojna. Mąż Oleny przekonał ją, by wywieźć starszych członków rodziny. Tak zaczęli przygotowywać się do wyjazdu na kilka dni — o pełnej ewakuacji nikt jeszcze nie myślał.

Mój tata ma rodzinną chatę w rejonie białocerkiewskim. Podjęliśmy decyzję, że wyjedziemy na weekend, a potem zobaczymy, co dalej. Wsadziliśmy do samochodów babcię, rodziców, dwie samotne starsze panie. Pojechaliśmy z myślą, że ich przetransportujemy i wrócimy

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Rodzina ruszyła w stronę Białej Cerkwi dwoma samochodami. Ojciec Oleny prowadził i wyznaczał trasę. Wspominając tamten dzień, Olena mówi, że droga do Worzelia była zupełnie pusta.

Nie było ani jednej osoby, ani jednego auta. Droga była szara, miała w sobie coś dziwnego, energetycznego

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Pojechali przez las, przez Klawdiiewo-Tarasowe, omijając Żytomierską i Warszawską trasę, które były zbyt niebezpieczne. W końcu wjechali na drogę prowadzącą w kierunku Białej Cerkwi.

Drogi były całkowicie zatkane. Były kolumny aut, ale wiedzieliśmy już, co się stało z kolumną, która jechała Żytomierską trasą. Udało nam się to wszystko ominąć – z Bożą pomocą. Przejechaliśmy bez przeszkód

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Droga, która w czasach pokoju zajmowała 1,5 godziny, tym razem trwała 9. Po przyjeździe mąż Oleny chciał wracać do Buczy, ale ukraińscy żołnierze na najbliższym punkcie kontrolnym nakazali mu zostać.

27 lutego


W tym czasie rozpoczyna się rosyjski atak na Buczę. W skład uderzeniowej grupy wchodzą desantowcy, czołgi i jednostki specjalne Rosgwardii (OMON i SOBR). Jedną z nich była 76. Dywizja Desantowo-Szturmowa z Pskowa. Miasto jest ostrzeliwane, infrastruktura ulega zniszczeniu. Mieszkańcy tracą dostęp do wody, gazu i prądu.

Na jednej z ulic ukraińscy żołnierze i cywile organizują zasadzkę i niszczą rosyjską kolumnę specnazu – z 80 okupantów przeżywa tylko trzech. To jednak nie powstrzymuje rosjan. Od strony Hostomla pozostał jeszcze jeden most, którego nie udało się wysadzić – i właśnie nim wroga kolumna wjeżdża do miasta. W tych dniach w Buczy przebywali reporter Radia Swoboda Marian Kushnir i fotoreporter Maks Levin. Udało im się zarejestrować unikalne kadry z miasta pod okupacją. Dwa tygodnie później Maks Lewin zostanie zastrzelony przez rosjan.

Wśród tych, którzy wtedy bronili miasta, był Oleksij Pobihai. Choć urodził się w rosji, jego rodzina szybko przeprowadziła się do Buczy, gdzie mieszkali przez lata. Oleksij przez wiele lat pracował w gastronomii – jako barman, sommelier. Na podwórku miał niewielki sklepik z kawą, lodami i słodyczami. Wspierał wolontariacko żołnierzy na wschodzie.

Po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji, mimo braku wojskowego doświadczenia, Oleksij dołączył do spontanicznie powstałej samoobrony Buczy. Te oddziały powstały na bazie organizacji społecznej „Buczańska Warta”, jeszcze zanim oficjalnie utworzono jednostki obrony terytorialnej. Już 27 lutego Ołeksij chwycił za broń i walczył z wrogiem.

Szczerze mówiąc, to nie było najlepsze uczucie, ale nie ma gdzie się cofać. Musimy się bronić. Nie atakujemy innego kraju – bronimy własnego

Oleksii Pobigai

wolontariusz, mieszkaniec Buczy


Nie był żołnierzem, więc na początku nie miał broni – był sekretarzem w organizacji. Ale podczas inwazji dostał zadanie obrony supermarketu Novus (a raczej tego, co z niego zostało). Otrzymał karabin Kalasznikowa i instrukcję obsługi. Poruszał się po mieście z bronią.

Sąsiad, którego znam od dziecka, był impulsywnym chłopakiem. Widziałem go kilka razy z bronią. Wrogowie byli już blisko i powiedziałem mu wtedy, żeby schował automat. Bo naszych wojskowych w mieście było bardzo mało. Mówił, że niby schował…

Sergii Khizhniak

Sąsiad Oleksiia Pobihaja, mieszkaniec Buczy

3–6 marca


3 marca. Po pierwszym, katastrofalnym dla pskowskich desantowców szturmie Buczy, rosyjskie siły próbują zdobyć miasto ponownie. Tego dnia – według danych Radia Swoboda – żołnierze 234. pułku desantowego z Pskowa po raz pierwszy wchodzą na ulicę Jabłunśką. Jednostką dowodzi podpułkownik Artiom Gorodilow. Później tę ulicę nazwą „ulicą śmierci”.

Ukraińscy żołnierze przeprowadzają kontratak i ogłaszają oczyszczenie Buczy z wroga. Nad ratuszem zawisa ukraińska flaga. Z miasta ewakuowane zostają tysiące kobiet i dzieci – pociągami i autobusami. Jednak walki trwają. rosjanie umacniają się na obrzeżach i kontynuują ostrzały.

5 marca przeważające siły wroga ostatecznie zajmują Buczę. Okupanci blokują wyjazdy i nie przepuszczają konwojów humanitarnych. Podczas prób ewakuacji dochodzi do rozstrzeliwań. rosyjscy żołnierze otwierają ogień do kolumny dwóch cywilnych aut – zabijają mężczyznę oraz całą rodzinę: matkę i dwoje dzieci, którzy spłonęli w płonącym samochodzie. To właśnie między 3 a 6 marca, podczas rosyjskiego natarcia, dochodzi do większości masowych mordów na ludności cywilnej przy ulicy Jabłunśkiej.

Miasto staje się jednym z punktów na mapie, przez które faktycznie przebiega rosyjsko-ukraiński front w bitwie o Kijów. Ulice Buczy zamieniają się w piekło. Miasto jest nieustannie ostrzeliwane z artylerii i moździerzy. Cywile giną przed własnymi domami, na ulicach, które jeszcze trzy tygodnie wcześniej tętniły spokojnym, szczęśliwym życiem. Ludzie ukrywają się w piwnicach, brakuje jedzenia i leków. Wyjście na ulicę to śmiertelne ryzyko – Rosjanie strzelają do cywilów bez powodu. Okupanci pozwalają mieszkańcom wychodzić jedynie sporadycznie – żeby zebrać ciała zmarłych albo ugotować coś na ognisku.

Oleksij Pobihaj znajduje się w oblężonej Buczy. Wciąż próbuje pomagać swojej społeczności – roznosi żywność mieszkańcom. Jego sąsiad, Serhii Khizhniak, wspomina, jak 8 marca Oleksij przyniósł mu chleb:

Zobaczył mnie i mówi: ‘Wujku Serhiu, przynoszę wam trochę jedzenia’. Rozejrzałem się – nikogo na ulicy. Przebiegłem do niego. Dał mi torbę – była tam kawa, masło, jakieś kasze… Podziękowałem, wróciłem do domu. Jeszcze dwa razy zawiesił siatkę z chlebem na naszej furtce. Gdy mnie zobaczył, poprosił, żebym zaniósł ten chleb do piwnicy przedszkola ‘Kozaczek’, gdzie ukrywali się ludzie. Bardzo się cieszyliśmy z tego chleba. Kiedy Liosza go przynosił – dzieliliśmy się jeszcze z sąsiadami

Sergii Khizhniak

Sąsiad Oleksiia Pobihaja, mieszkaniec Buczy


Z Buczy udaje się ewakuować część mieszkańców — kobiety, dzieci i osoby starsze opuszczają miasto autobusami, ale tysiące nadal pozostają w okupacji. 12 marca Rada Miejska Buczy oficjalnie informuje, że rosyjskie wojska całkowicie zajęły miasto. Wróg otrzymał posiłki i przejął kontrolę nad wszystkimi głównymi drogami. W domach mieszkańców żołnierze okupanta dopuszczają się grabieży.

Według informacji Radia Swoboda, Dmytro Czaplyhin, Oleksandr Yeremich i Oleksii Kadura przekazywali ukraińskim żołnierzom dane o ruchach rosyjskich wojsk. U byłych żołnierzy ATO — cywilów — jak Roman Szadlowski i Oleksandr Kozak, rosjanie znaleźli wojskową odzież lub legitymację weterana. Wszyscy zostali rozstrzelani. Zorysław Zamojski prowadził w mediach społecznościowych dziennik z okupacji i opublikował zdjęcia zniszczonego rosyjskiego sprzętu — on również został zamordowany. Dwóch pracowników zakładów w Buczy, którzy ukrywali się na terenie przedsiębiorstwa, Rosjanie wywieźli do lasu i rozstrzelali — chodzi o Tymura Sawkę i obywatela Turkmenistanu Achmeta Aczylowa. Tego rodzaju historii jest niestety wiele. Wciąż nie wszystkich ofiar udało się zidentyfikować.

Połowa i koniec marca


13 marca mieszkańcy Buczy wykopują na podwórzu cerkwi św. Andrzeja Pierwszego Powołanego zbiorowy grób i chowają 67 ciał — wiele ofiar zginęło w wyniku ostrzałów artyleryjskich. Miasto pogrąża się w katastrofie humanitarnej: brak prądu, łączności, pomocy medycznej. Pochówki odbywają się na podwórkach i w ogrodach.

Tego samego dnia rosyjscy żołnierze, a konkretnie specjalny oddział z Kemerowa „Kuzbas”, przeprowadzają tzw. „czystkę” na krótkim odcinku ulicy Mychajlowskiego (dawniej Malinowskiego) — właśnie tam mieszkał Oleksij Pobihai. Według sąsiadów, ukrył przydzielony mu automat gdzieś na swojej posesji.

Jak opowiadali  świadkowie, była to nietypowa i zaplanowana obława. rosyjscy żołnierze wiedzieli, kogo szukają. Otoczyli obszar, gdzie mieszkał Pobihai. Gdy go nie zastali w domu, część żołnierzy rozproszyła się po okolicy i czekała, druga zaś trzymała sąsiadów na muszce. Kazano im podnieść ręce i się nie ruszać.

Ołeksij i jego kolega spokojnie wracali do domu, nie podejrzewając zasadzki. Gdy weszli na podwórze, podszedł do nich rosyjski żołnierz i dał znak, by podeszli. Zatrzymanie trwało mniej niż 10 minut.

Według świadków, rosyjscy żołnierze bili i torturowali Oleksiia i jego towarzysza na podwórku — znaleziono tam ślady krwi.

Jedna z mieszkanek, która widziała Pobiheja po jego zatrzymaniu, opowiedziała, że jego twarz wyglądała jak „krwawa miazga”:

„Z uszu, z nosa, z ust ciekła mu krew. Twarzy prawie nie było. Cała była pobita. Patrzyły na mnie tylko jego oczy…

Svitlana

Mieszkanka Buczy, świadek porwania Oleksiia Pobihaja


Specnaz wywiózł go do lasu na obrzeżach miasta. Tam przekazali go rosyjskim desantowcom z Pskowa, którzy mieli w okolicy swój sztab. Oleksij był przesłuchiwany i torturowany przez 32-letniego kapitana Siergieja Nikolajevicza Tichonowa, pochodzącego z Syberii. Mieszkańcy twierdzą, że ktoś z lokalnych doniósł na Oleksija.

We wrześniu 2022 roku buchańscy żołnierze obrony terytorialnej przeczesywali las. W tej samej strefie znaleźli zmasakrowane ciała dwóch mężczyzn. Jednym z nich był Oleksij Pobihai — zginął od strzału w głowę.

Na tym samym terenie znaleziono też ciała dziewięciu innych zamordowanych mieszkańców Buczy.

W dniach porwania Oleksiia Pobihaia i trwającej wtedy okupacji Buczy, mąż kuzynki Oleny Nazarenko również dostał się do rosyjskiej niewoli. Udało mu się jednak uciec, choć sama Ołena nie wie do dziś, jak dokładnie. Mężczyzna, który ważył wtedy około 170 kg, został postrzelony w nogę. Przez kilka kilometrów czołgał się do kryjówki, gdzie ukrywała się jego rodzina. Żona brata Oleny wraz z córką także cudem przeżyły. Przy ich domu znajdowała się piwnica, do której zbiegły. Nad ich głowami trwała bitwa, widziały ciała zabitych i ciemność po ostrzałach. Po nieco ponad tygodniu udało im się wybiec z piwnicy i uciekać gdziekolwiek, byle tylko przeżyć.

Biegły bez ubrań w stronę kanału wideo. Nie było jedzenia, nie było wody. Było bardzo zimno. Kontaktowałam się z ludźmi, którzy tam byli, żeby ich choć na chwilę przygarnęli, ogrzali, nakarmili

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


W kompleksie mieszkaniowym, gdzie mieszkała Ołena, okupanci zorganizowali swój sztab. W jej mieszkaniu zakwaterowali się rosyjscy żołnierze.

Na dachu byli snajperzy. Nikogo nie ruszali. Powiedzieli, że za nimi przyjdą jeszcze inni żołnierze (Buriaci czy inni). Sugerowali, by opuścić mieszkanie. Obiecywali, że cywilów nie będą ruszać

Ołena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Ołena próbowała pomagać rodzinie i wszystkim poszkodowanym. W pierwszych dniach, gdy przebywała pod Białą Cerkwią, wychodziła do lasu, by się uspokoić. Wkrótce zaczęła kontaktować się z międzynarodowymi partnerami firmy ubezpieczeniowej, w której pełni funkcję wiceprezeski zarządu. Udało się zorganizować dostawy hełmów, kamizelek kuloodpornych i radiostacji dla ukraińskich obrońców. W ciągu półtora miesiąca zebrano 2 miliony hrywien na reanimację. Po deokupacji Buczy, Polska zbudowała w mieście osiedle dla osób wewnętrznie przesiedlonych.

Kiedy przywrócono łączność, Olena nawiązała kontakt z mieszkańcami Buczy. Pomogło jej w tym wykształcenie psychologiczne:

Wielu ludziom po prostu trzeba było pomóc oddychać. Mówiłam: weź wdech, wydech. Prosiłam, by opowiadali, co widzą, jaki to kolor, jaki przedmiot – by przywrócić ich do rzeczywistości

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Równocześnie Olena koordynowała pracę firmy — działalność toczyła się nawet w czasie okupacji.

29 marca ukraińska armia przechodzi do kontrofensywy na całym obszarze Kijowszczyzny. Pod presją Sił Zbrojnych Ukrainy i z powodu dużych strat, rosja nagle ogłasza „wycofanie wojsk” z północnych obwodów.

31 marca rosyjskie jednostki zaczynają w pośpiechu opuszczać Buczę i okoliczne miasta. Ukraińskie siły wkraczają do miasta, dochodzi do ostatnich krótkich potyczek. Burmistrz Buczy, Anatolii Fedoruk, ogłasza wyzwolenie miasta. Okupacja trwała 33 dni.

Po deokupacji świat zamarł z przerażenia. W różnych częściach Buczy odnajdywano setki ciał torturowanych ludzi. W pierwszych dniach mer Fedoruk przekazał: co najmniej 280 cywilnych ofiar znaleziono w masowych grobach lub na ulicach. Wśród nich – kobiety, osoby starsze, dzieci. Wiele ofiar miało związane ręce i zostało zastrzelonych z bliskiej odległości – były to egzekucje. Około 90% ciał miało rany postrzałowe, nie odłamkowe – ludzie byli zabijani celowo. Na podwórzu cerkwi św. Andrzeja odnaleziono wspomniany masowy grób, w którym złożono 116 ciał.

Światowe media i ukraińscy śledczy dokumentują szokujące zbrodnie. Zdjęcia z Buczy są trudne do oglądania. Wiele ofiar przed śmiercią brutalnie torturowano — w piwnicy jednego z dziecięcych ośrodków okupanci stworzyli katownię. Znaleziono tam zmasakrowane i spalone ciała. Nastolatki w wieku zaledwie 14 lat zeznają o gwałtach zbiorowych dokonanych przez rosyjskich żołnierzy. Radio Swoboda zebrało świadectwa o piwnicy sanatorium, gdzie trzymano około 25 mężczyzn, poddając ich brutalnym torturom — miejsce to nazwano „katownią Buczy”. Świadkowie opowiadają, że niektóre rodziny były rozstrzeliwane w całości — w jednym z podziemi znaleziono ciała kobiety, jej dzieci i męża, zabitych strzałami w głowę.

W czasie okupacji Buczy zginęło ogromnie dużo ludzi. Władze lokalne potwierdziły odnalezienie 381 ciał na terenie miasta. Wśród zabitych oficjalnie zidentyfikowano co najmniej 12 dzieci w wieku do 15 lat. Oprócz cywilów, zamordowani zostali także ukraińscy jeńcy wojenni – rosyjskie oddziały dokonywały egzekucji na wziętych do niewoli żołnierzach obrony terytorialnej i innych, którzy nie stawiali oporu.

Ostateczne liczby ofiar przez długi czas były uściślane. Łącznie w rejonie buchańskim (wraz z okolicznymi wioskami) liczba zabitych sięgnęła ponad 1 200 cywilnych mieszkańców. Wiele ciał pozostawało niezidentyfikowanych z powodu makabrycznych obrażeń. 514 mieszkańców obwodu kijowskiego nadal uznaje się za zaginionych, a 180 odnalezionych ciał wciąż nie udało się zidentyfikować – poszukiwania trwają nawet dwa lata po tragedii. Każdy bezimienny grób to czyjaś rodzina, która nigdy nie doczekała się powrotu bliskiej osoby.

„Bucza. Powietrze pachnie krwią. Ten zapach zostanie ze mną na zawsze. Tortury. Całe rodziny, dzieci – zabici, zamęczeni, spaleni. Tego nie da się zapomnieć”opisał widziane po wyzwoleniu szef policji obwodu kijowskiego AndriiNiebytov.

Kwiecień 2022 roku


Na początku kwietnia mieszkańcy zaczęli wracać do Buczy. Olena Nazarenko przyjechała nieco później:

Gdy przyjechałam do Buczy, przez całą dobę nie odezwałam się do nikogo. Miałam wrażenie, że zostałam zgwałcona, rozerwana na strzępy. Wyobrażam sobie, co czują ludzie, którzy stracili wszystko. To mnie uratowało – myśl o tym, że obok mnie są tacy ludzie. Że ktoś stracił męża, ojca, syna, córkę. To dawało siłę. Wszystko, co się dzieje w naszym życiu – dopóki żyjemy – możemy pokonać i zmienić

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Miasto było czarne, zniszczone, milczące. Rozpoczęły się prace porządkowe: sadzono kwiaty i drzewa, sprzątano ulice, domykano zdewastowane drzwi.

Zrozumiałam wtedy, że mój stan zależy tylko ode mnie. Tylko ja wybieram, co myślę i jak się czuję – czy chcę cierpieć, czy żyć pełnią życia. I ja wybrałam to drugie. Zaczęłam prowadzić motywacyjne seminaria, warsztaty, gry transformacyjne – po to, by ludzie mogli zrozumieć i przeżyć wszystko, co się wydarzyło. Potem zorganizowałam pierwszy regionalny forum w Buczy dla naszych obywateli – dla wsparcia i motywacji

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Równolegle, w maju, Olena zorganizowała pierwszy warsztat dla pracowników, którzy pozostali w Ukrainie.

Po prostu rozmawialiśmy – co robić, jak się zorganizować, jak przystosować firmę do nowych realiów. Krok po kroku wszystko się zaczęło od nowa

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Tak Olena zaczęła zgłębiać temat gier transformacyjnych – według niej to potężne narzędzie psychologiczne:

Podczas gry przepracowuje się bardzo wiele. Niedawno prowadziłam grę dla kobiet w Żmerynce, które straciły bliskich. Czasem wystarczy jedna gra, by człowiek pozbył się ciężaru, który nosił latami. To działa niesamowicie – jestem tego pewna

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


Pomaganie ludziom i głęboki kontakt z własnym ciałem i umysłem pozwoliły jej nie stracić siebie:

Można stracić dom, rzeczy, ale nie można odebrać człowiekowi jego stanu, jego wyboru. Dziś mogę powiedzieć, że nauczyłam się być w pełni szczęśliwa tu i teraz. Nadal pracuję, jeszcze więcej służę ludziom. Właśnie wtedy to zrozumiałam. I rozwijam się w tym kierunku. Dziś cenię życie jak nigdy wcześniej – bo widziałam, jak się je traci

Olena Nazarenko

Mieszkanka Buczy


 

Od kwietnia 2022 roku Bucza zaczęła wracać do życia. Na początku 2023 roku miasto tętniło już ruchem: działały sklepy, dzieci poszły do szkół (częściowo online, ale klasy stacjonarne też się otwierały). Odbudowano główne linie energetyczne, gazowe i internetowe. Do miasta wróciło ponad 50% mieszkańców sprzed wojny. Ludzie znów zasiedlili swoje domy – część zdołała je naprawić, inni wynajęli mieszkania w okolicy. Pomoc odbudowie nadeszła z wielu krajów – projekty rekonstrukcji szkół i szpitali finansowały rządy UE, Japonii, USA.

Ale zarówno mieszkańcy Buczy, jak i cała Ukraina z lękiem i bólem wspominają wydarzenia lutego–marca 2022 roku. Wczoraj na lokalnym cmentarzu uczczono poległych żołnierzy – także tych, którzy bronili miasta w pierwszych dniach inwazji.

Rosyjscy okupanci do dziś nie przyznają się do zbrodni. Kreml cynicznie nazwał zdjęcia i filmy z Buczy „inscenizacją ukraińskich radykałów”, twierdząc, że ciała pojawiły się po wycofaniu się wojsk rosyjskich. Rzecznik putina mówił o „monstrualnym fałszerstwie”.

Ale dziś można powiedzieć jedno: to, co wydarzyło się w Buczy – i to, co dzieje się dziś z ukraińskimi miastami i ludźmi – to cyniczna zbrodnia. I okupanci muszą za nią odpowiedzieć w pełnym wymiarze.