«Niepowodzenie» mobilizacji, rezerwa kadrowa i zaangażowanie wojsk NATO: co przyniesie przyszłość ukraińskiej armii
08 marca 2024 18:26 W Internecie można znaleźć wiele publikacji, w których twierdzi się, że ukraińska armia szybko się wyczerpuje. Jednocześnie istnieje potężna rezerwa kadrowa, która powinna zostać zmobilizowana w celu pomyślnego zakończenia działań wojennych.
Jednocześnie pojawiają się doniesienia o niepowodzeniu mobilizacji i niezbyt udanej rekrutacji.
UA News zebrało informacje o sytuacji w ukraińskiej armii, mechanizmach rekrutacji i zaangażowaniu zagranicznych żołnierzy.
Co się dzieje z mobilizacją?
Podczas gdy deputowani przyjmują ponad 4000 poprawek do ustawy o mobilizacji, w Ukrainie trwają rozmowy na temat uzupełnienia armii poprzez rekrutację i mobilizację.
Według prognoz przedstawionych przez publikację Teksty, kolejne 10,5 miliona ukraińskich mężczyzn nie jest w armii. Wśród nich prawie 5 milionów to rezerwiści. Jednocześnie jest jeszcze 3 mln kobiet, które zgodnie z warunkami mobilizacji mogą zostać powołane do wojska.
Major Roman Istomin, rzecznik Połtawskiego Centrum Rekrutacji, również skomentował sytuację z mobilizacją. Według niego, Ukraina posiada zasoby mobilizacyjne i nie ma wyraźnych problemów z personelem.
«Odnotowujemy, że duża liczba osób nie mieszka w miejscu zameldowania i od dawna nie aktualizowała swoich danych. W porządku, osoba nie chce komunikować się z przedstawicielami Centrum Rekrutacji w domu, wtedy komunikuje się z nimi w miejscach publicznych: na ulicach, punktach kontrolnych itp. Nawiasem mówiąc, wielu obywateli wezwanych do mobilizacji to ci, którzy potrzebowali impulsu. Wielokrotnie słyszałem od nich: "Czekałem na wezwanie, ale sam nie poszedłem". Zdarzają się przypadki, że osoby podlegające obowiązkowi służby wojskowej same proszą o powołanie. Dziś nasi funkcjonariusze rzadko odwiedzają miejsca zamieszkania, bo nie ma to większego sensu. Sprawdzają dokumenty na ulicach. Robią to ludzie z Sił Zbrojnych Ukrainy, którzy są upoważnieni przez dowódcę wojskowego», - powiedział Roman Istomin.
Jeśli chodzi o informacje o «zakłóceniu» mobilizacji, major zauważa, że wróg jest również zainteresowany rozpowszechnianiem takich narracji.
«Zakłócenie kampanii mobilizacyjnej jest na rękę naszemu wrogowi, który wykorzysta każdy pretekst, aby nas zdyskredytować. Zarówno prawdziwe, jak i fikcyjne, zainscenizowane. Od samego początku rosjanie wstrząsają tematem mobilizacji. I, niestety, ma to wpływ na nastroje Ukraińców».
Warto zauważyć, że oficjalne ukraińskie agencje również nie mówią o problemach z mobilizacją. Oczywiście jest oczywiste, że na tle aktywnego sprzeciwu wobec okupantów zapotrzebowanie na nowy personel jest znacznie większe, ale nie krytyczne.
Dość nieoczekiwanie nasi międzynarodowi partnerzy zaczęli mówić o pomocy w zakresie «zasobów ludzkich». W szczególności prezydent Francji Emmanuel Macron zasugerował, aby państwa członkowskie NATO wysłały swoje wojska do Ukrainy.
Oczywiście społeczność podzieliła się na dwa obozy, które są dość odrębne. W szczególności Łotwa, Litwa i Estonia, świadome bliskości rosji i możliwej eskalacji, poparły ten pomysł. Ale Niemcy, Czechy, Bułgaria, Polska, Hiszpania i Włochy były temu przeciwne.
Następnie Macron przedstawił warunki, na jakich francuski kontyngent zostałby wysłany do Ukrainy. Stałoby się tak, gdyby wojska rosyjskie zaatakowały Kijów lub Odesę.
Zwiększenie liczby wojsk w Ukrainie: opinie ekspertów
Yevhen Dykyy, weteran wojny rosyjsko-ukraińskiej i były zastępca dowódcy plutonu w 24. batalionie Obrony Terytorialnej Aidar, zauważa, że wszystkie odcinki frontu na Ukrainie są obecnie "gorące". Jednocześnie niektóre jednostki mają tylko 30% swojego personelu.
Według eksperta, przyczyną tej sytuacji, oprócz dużej intensywności walk, jest sytuacja z mobilizacją.
Pavlo Narozhnyy, współzałożyciel Reaktywna Poczta, ekspert wojskowy, powiedział UA News, że nie ma oficjalnych danych na temat poziomu zatrudnienia i potencjału mobilizacyjnego. Oznacza to, że wszystkie szacunki mają charakter predykcyjny i zawierają subiektywny komponent.
Istnieje jednak poważny niedobór ludzi, zwłaszcza w jednostkach bojowych.
«Dlaczego tak się stało? Ponieważ jednostki te zostały utworzone głównie na początku inwazji na pełną skalę, kiedy liczba żołnierzy wynosiła 300 000. A po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę było ponad milion żołnierzy. Dokładna liczba jest utajniona. Ale te 300 000 walczy bezpośrednio od dwóch lat. Ostatnio widzieliśmy aktywne straty bojowe i jeszcze więcej strat niebojowych. Ludzie są zmęczeni. Nie powiem, jaki to procent. Ale niedobór jest zauważalny», - podkreślił Narozhnyy.
Według eksperta mobilizacja jest konieczna i jego zdaniem w ciągu sześciu miesięcy należy zmobilizować około 100 000 osób.
Jeśli chodzi o udział wojsk NATO w wojnie z rosją, Pavlo Narozhnyy wyraża pewien sceptycyzm. Uważa on, że obecnie jedynym realistycznym formatem jest rozmieszczenie wojsk NATO na północnej granicy Ukrainy w celu zapobieżenia ofensywie z Białorusi.
W odniesieniu do warunków wyrażonych przez Emmanuela Macrona, ekspert podkreśla, że atak na Odesę lub Kijów nie będzie możliwy dla wroga w najbliższej przyszłości.
«Fortyfikacje są budowane wzdłuż absolutnie wszystkich odcinków linii frontu. Ominięcie ich nie jest takie trudne. Jest to bardzo trudne. Widzieliśmy to w naszej ukraińskiej ofensywie, kiedy szliśmy do Robotynia, ale tam nie dotarliśmy. Kiedy, mając nowoczesną broń, nie przebiliśmy się przez nie. Mamy broń przeciwlotniczą i artylerię. Wrogowi będzie bardzo trudno przełamać naszą obronę. To jeśli mówimy o kierunku zaporoskim i chersońskim (w przypadku ewentualnego ataku na Odessę - red.). Teoretycznie wróg mógłby próbować wejść od północy. Ale mamy generała Nayeva, który twierdzi, że tylko na północy rozmieszczono około 500 000 min przeciwczołgowych. Niewiele jest dróg, którymi wróg mógłby masowo przejechać, wszystkie są zaminowane. Nawet geografia jest po naszej stronie», - powiedział Pavlo Narozhnyy.
Autorka: Dasha Sherstyuk