$ 41.81 € 48.48 zł 11.37
+23° Kijów +21° Warszawa +32° Waszyngton
„50-dniowy ultimatum dla putina”: co kryje się za nowymi wypowiedziami Trumpa?

„50-dniowy ultimatum dla putina”: co kryje się za nowymi wypowiedziami Trumpa?

15 lipca 2025 17:00

Nowe wypowiedzi Donalda Trumpa dotyczące wojny w Ukrainie stały się dla wielu prawdziwym szokiem informacyjnym. Ostra krytyka prezydenta rosji za niechęć do zakończenia wojny, zapowiedź nowych dostaw systemów obrony powietrznej Patriot, a przede wszystkim (i najbardziej zaskakujące) – 50-dniowy termin na zawarcie porozumienia pokojowego, po którym Moskwie mają grozić kolejne sankcje.

Choć wiele osób odebrało te słowa jako niespodziewany zwrot w stronę Kijowa, rzeczywistość okazuje się znacznie bardziej złożona i wielowymiarowa. Wszystko to wygląda na twardy ultimatum. Jednak niektóre deklaracje i działania amerykańskiego przywódcy budzą poważne i uzasadnione pytania.

Na ile taki format nacisku na Moskwę jest skuteczny? Czy Trump rzeczywiście postanowił ostatecznie stanąć po stronie Ukrainy? Dlaczego „50-dniowy ultimatum” wygląda na tyle dziwnie, że niektórzy dopatrują się w nim nawet teorii spiskowych? Polityczny komentator UA.News, Mykyta Traczuk, wraz z ekspertami przyjrzał się tej sprawie.

Trump kontra putin: rozczarowanie czy geopolityczna gra?


Oświadczenia prezydenta Stanów Zjednoczonych na pierwszy rzut oka oznaczają wyraźną zmianę w retoryce amerykańskiego przywódcy. Jeśli wcześniej Donald Trump wielokrotnie wykazywał skłonność do dyplomatycznych ukłonów w stronę Kremla, to teraz – według jego własnych słów – wszystko wygląda inaczej.

„Zawsze dobrze rozmawiam z putinem, ale za każdym razem, gdy skończymy rozmowę – rakiety znów lecą na Kijów”. To sformułowanie jednoznacznie sygnalizuje wzrost nieufności wobec rosyjskiego dyktatora. Prezydent USA powtarzał tę tezę kilkukrotnie, wspominając nawet swoją żonę Melanię, która – jak twierdzi – miała mu zwrócić uwagę, że „za każdym razem świetnie rozmawiasz z putinem, a potem on jeszcze intensywniej bombarduje Ukrainę”.

Najprawdopodobniej Trump rozczarował się swoją wcześniejszą strategią „powstrzymywania przez negocjacje”. Mimo licznych prób dialogu Kreml kontynuował ataki rakietowe i dronowe na Ukrainę – a nawet znacząco je zintensyfikował, czyniąc terror jeszcze bardziej brutalnym i masowym. Wzmożona aktywność bojowa na froncie oraz komunikaty ze strony ukraińskich wojskowych wskazują na rozpoczęcie nowej ofensywy.

To właśnie w tym kontekście Trump zapowiedział przekazanie Ukrainie 17 wyrzutni systemu Patriot. Choć nie sprecyzował szczegółów, wiele wskazuje na to, że chodzi o dwie pełne baterie, a nie 17 całych zestawów – co byłoby skrajnie kosztowne i logistycznie trudne do realizacji. Nadal nie wiadomo też, ile z tych jednostek rzeczywiście trafi na wyposażenie Sił Zbrojnych Ukrainy ani jak szybko do tego dojdzie. Przedstawiciele państw UE już ostrzegają, że nawet pierwsze dostawy mogą potrwać wiele miesięcy.

Co więcej – wszystko wskazuje na to, że chodzi jedynie o same wyrzutnie, bez podania liczby przeznaczonych do nich rakiet – a to kwestia kluczowa. Stany Zjednoczone również nie przekazują tej broni nieodpłatnie, jak bywało wcześniej. Produkcja nowych zestawów odbywa się na koszt USA, natomiast europejscy sojusznicy rekompensują te wydatki, przekazując Ukrainie własne, starsze systemy.

Трамп і Путін можуть зустрітись - у Кремлі відповіли про підготовку |  РБК-Україна

 

50 dni na pokój


Najwięcej pytań budzi ogłoszony przez Trumpa 50-dniowy termin – tyle właśnie dał putinowi na osiągnięcie porozumienia pokojowego z Kijowem. Mowa więc o mniej więcej półtora miesiąca – czyli dokładnie do końca lata.

Jeśli w tym czasie do pokoju nie dojdzie (co jest niemal pewne), Stany Zjednoczone wprowadzą wtórne sankcje handlowe wobec rosji i jej partnerów – ale jedynie w postaci 100-procentowych ceł, a nie wcześniej zapowiadanych 500%. Co istotne, taki krok można podjąć bez uchwalania osobnej ustawy, co w teorii umożliwi Trumpowi bardzo szybkie działanie.

To właśnie „okno możliwości” wynoszące 50 dni pokrywa się z kolejnym przeciekiem ujawnionym przez Axios 7 lipca. Zgodnie z tym materiałem, władimir putin miał podczas rozmowy telefonicznej z Trumpem 3 lipca zapowiedzieć, że w ciągu 60 dni planuje nasilić działania ofensywne w Ukrainie, aby do końca lata dotrzeć do administracyjnych granic obwodu donieckiego.

Mówiąc wprost: szef Kremla dał do zrozumienia, że w tej chwili nie zależy mu na pokoju, ponieważ – jak twierdzi – do końca lata zrealizuje swoje taktyczne cele metodami wojennymi, zabijając Ukraińców i zajmując kolejne terytoria.

I oto niedługo później przed opinią publiczną występuje prezydent USA i daje putinowi „na pokój” dokładnie 50 dni. Zaskakująco zbieżne terminy rodzą niepokojące pytania.

Na przykład — czy ten amerykański ultimatum nie jest swego rodzaju „okresem indulgencji” na wszelkie działania, które pozwolą Kremlowi spróbować zmienić sytuację na froncie siłą, zanim pojawi się nowy scenariusz dyplomatyczny? Niektórzy ukraińscy komentatorzy — w tym posłanka Maryana Bezuhla — już określili to stanowisko jako „carte blanche dla ofensywy na Dniepr lub Kramatorsk”. Podobne obawy pojawiają się również w niektórych zachodnich mediach.

Warto przy tym zauważyć, że mimo krzykliwych nagłówków, ogólny ton wypowiedzi Trumpa nie był szczególnie konfrontacyjny. Podkreślił, że nadal wierzy w możliwość osiągnięcia pokoju na drodze negocjacji — przy czym zaznaczył, że to rosja nie chce się porozumieć. Zamiast natychmiast wprowadzać sankcje, de facto dał Moskwie kolejną szansę. Wygląda na to, że zamiast „ostatniego chińskiego ostrzeżenia”, nadszedł czas na „ostatnie ostrzeżenie Trumpa”.

Warto również dodać, że Stany Zjednoczone pod rządami Trumpa — w przeciwieństwie do administracji Bidena — nie pełnią roli bezpośredniego darczyńcy Ukrainy. Cały model wsparcia wojskowego został zorganizowany jako czysto komercyjna operacja: USA produkują nową broń, Europa ją kupuje, a Ukraina dostaje starsze egzemplarze albo nowe — jeśli będzie miała szczęście. W ten sposób Trump pozostawia sobie pole do manewru w negocjacjach. Formalnie bowiem nie przekazuje broni bezpośrednio, co pozwala mu unikać otwartego konfliktu z rosją.

Ta logika dobrze wpisuje się w jego wyborczy wizerunek: jako arbitra, który potrafi zakończyć wojnę bez angażowania USA w otwartą konfrontację z Moskwą. Polityczny sygnał Trumpa jest skierowany nie tylko do Kremla, ale i do amerykańskiego elektoratu: wojna jest kosztowna, Europa powinna za nią płacić, a tylko Trump potrafi się dogadać. Niemniej jednak, nawet te ograniczone kroki na rzecz Ukrainy wywołują już niezadowolenie w radykalnym środowisku MAGA.

Трамп оголосив про постачання Україні ЗРК Patriot за кошти ЄС та нову зброю  - LRT

 

Czy po 50 dniach dojdzie do „wielkiego porozumienia”?


Doświadczenie historyczne pokazuje, że tego typu „ultimatum” są często elementem gry negocjacyjnej, a nie rzeczywistą zapowiedzią radykalnych działań. W przypadku Ukrainy można dostrzec podobne mechanizmy. Po wypowiedziach Trumpa rosyjski rynek akcji zanotował wzrost — inwestorzy wyraźnie nie dostrzegli żadnych sygnałów poważnej eskalacji, o której wcześniej szeroko pisały zachodnie media.

Istnieje całkiem duże prawdopodobieństwo, że rzekome „porozumienie” między prezydentami USA i rosji, jak już nazwali to niektórzy komentatorzy i media, w rzeczywistości nie istnieje. Być może jesteśmy po prostu świadkami dużej i cynicznej gry geopolitycznych interesów.

putin mówi Trumpowi: „Donaldzie, nie pójdę teraz na pokój, o który prosisz, bo i tak wkrótce osiągnę swoje cele drogą militarną”. Na co amerykański prezydent odpowiada: „Ach tak, Władimirze? W porządku — zobaczę, co uda ci się osiągnąć w ciągu tych kilku miesięcy. Tymczasem wzmocnię Ukrainę i przygotuję decyzje dotyczące ewentualnych ceł i ograniczeń. A pod koniec lata, kiedy zrozumiesz, że się myliłeś, wrócimy do rozmów o zakończeniu wojny”.

Oczywiście, powyższy przykład jest w dużej mierze uproszczony i przesadzony — ale dobrze obrazuje istotę sprawy.

Innymi słowy: mamy do czynienia ze skomplikowaną grą o otwartym zakończeniu. Jeśli Siły Zbrojne Ukrainy nie pozwolą rosji zrealizować założonych celów militarnych, Trump zyska korzystną pozycję do przedstawienia własnego planu pokojowego i będzie mógł rozmawiać z putinem z pozycji siły. Jeśli jednak rosyjska ofensywa zakończy się sukcesem, układ sił ulegnie zmianie — a warunki będzie dyktować Kreml.

Війна Росії проти України в 2025 році – сценарії, оцінки та прогнози  ситуації на фронті | РБК-Україна

 

Opinie ekspertów


Politolog, dyrektor Centrum Stosowanych Badań Politycznych Wołodymyr Fesenko nie uważa, że Trump „przeszedł na stronę Ukrainy”. Jego zdaniem były prezydent USA po prostu realizuje własne cele.

„Nie chodzi o to, że Trump stanął po naszej stronie. Zawsze popadamy w skrajności — raz mówimy, że jest po stronie rosji, innym razem cieszymy się, że popiera Ukrainę. Trump chce zakończenia wojny — to jego główny cel. Jest rozczarowany i zirytowany putinem, który nie dąży do porozumienia. Takie zachowanie odbiera jako osobistą zniewagę. Trump działa zgodnie z własną logiką. Jego ulubionym narzędziem są cła. Choćby te 100-procentowe na handel z rosją — to tylko gest bez znaczenia, bo obroty handlowe między USA a rosją są znikome.

50-dniowe ultimatum? Tak, można się z tego śmiać, ale to typowe dla Trumpa — metoda kontrolowanej eskalacji. Tak samo robił z cłami: ogłaszał terminy, po czym mówił „dogadajcie się z nami, bo inaczej będzie gorzej”. Tę samą metodę stosuje wobec rosji. Ale to nie znaczy, że Trump jest naszym sojusznikiem. W ten sposób wywiera presję na putina. Przesłanie jest proste: chcesz wojny, Władimirze? Dobrze, to pomożemy Ukrainie walczyć. Dostawy broni są tylko narzędziem nacisku. Kluczowy cel Trumpa to zakończenie wojny. Dlatego nie należy interpretować jego działań jako opowiedzenia się po którejkolwiek ze stron. To czysto pragmatyczna kalkulacja” — powiedział Wołodymyr Fesenko w komentarzu dla UA.News.

Podobnego zdania jest ekspert wojskowy Ołeksandr Koczetkow. W rozmowie z naszymi dziennikarzami zaznaczył, że obecnie nie można mówić o tym, iż prezydent USA ostatecznie „przeszedł na stronę dobra” i będzie konsekwentnie stał za Ukrainą.

„W żadnym razie nie można twierdzić, że decyzja Trumpa — która zresztą jeszcze nie została zrealizowana — o przekazaniu pewnego rodzaju broni oznacza, że stanął on po 'stronie dobra' i przechodzi do trwałego wspierania Ukrainy. Nic takiego się nie dzieje. Osobiście miałem nadzieję, że zadziała bardziej stanowczo i postawi putinowi jakiś ultimatum. A jeśli nie, to podejmie twarde decyzje. I właśnie po to przyjechał do nas Keith Kellogg — aby omówić z władzami Ukrainy te możliwe twarde kroki, by były skuteczne. Tymczasem Trump dał putinowi kolejne 50 dni. Przypomnijmy ich ostatnią rozmowę, kiedy putin przekonywał Trumpa, że w ciągu dwóch miesięcy przełamie front i zajmie wszystkie regiony, które wpisał do rosyjskiej konstytucji. Powiedział, że osiągnie to w dwa miesiące — i oto Trump daje mu właśnie 50 dni. To dokładnie ten sam okres. To znaczy, że Trump nadal jest partnerem putina i stwarza mu wszelkie warunki do realizacji jego planów” — stwierdził Ołeksandr Koczetkow.

Z kolei — jak zaznacza ekspert — amerykański Kongres nie chce być partnerem putina, i właśnie tu pojawia się pewien hamulec:

„Trump przywraca dostawy broni, które zostały zatwierdzone jeszcze za kadencji Bidena. Obiecał też poszukać nowych systemów Patriot. Przede wszystkim chodzi tu o cztery dywizjony. 17 baterii to marzenia. Byłoby świetnie, ale to marzenia, nadzieje — nie realne plany. Cała pomoc, która miałaby pochodzić od Trumpa, to przecież nie jego osobiste wsparcie. To pieniądze NATO, to pieniądze Unii Europejskiej. Dlatego proces się rozpoczął, i można powiedzieć, że to pozytywne — bo znów coś zaczniemy otrzymywać... Ale czy te dostawy będą większe niż za Bidena i czy faktycznie wpłyną na sytuację na froncie — na razie zdecydowanie za wcześnie, by to oceniać” — przekonuje Koczetkow.

Війна в Україні може тривати до 2030 року – військовий ЗСУ - Комерсант  Український

 

Podsumowując, 50-dniowe „ultimatum” Trumpa to nie tyle wyraźny sygnał zmiany amerykańskiej polityki, co raczej elastyczna strategia. Ma ona na celu demonstrację siły i przywództwa, przy jednoczesnym unikaniu bezpośredniej eskalacji z rosją. Kluczowym celem prezydenta USA w tej sprawie pozostaje spełnienie jego wielokrotnie powtarzanej publicznie obietnicy: zakończenia wojny.

W tym scenariuszu Ukraina pełni rolę narzędzia w skomplikowanej geopolitycznej rozgrywce. Po stronie pozytywów należy odnotować, że nawet w takim modelu Stany Zjednoczone nie zostawiają Kijowa całkowicie bez wsparcia. Negatywem pozostaje natomiast wysoki poziom niepewności oraz sam fakt trwającej od lat wojny na naszym terytorium, w której najbardziej cierpią zwykli obywatele.

Dla państwa kluczowym zadaniem pozostaje utrzymanie zdolności obronnych, maksymalna mobilizacja zasobów oraz wzmocnienie pozycji dyplomatycznej w strukturach UE i NATO. Bo za 50 dni czeka nas nowa rzeczywistość — i lepiej, by nie była ona pisana według rosyjskiego scenariusza.