$ 42.29 € 43.63 zł 10.2
+1° Kijów 0° Warszawa -5° Waszyngton
Partia Le Pen nie została dopuszczona do władzy: dlaczego Francuzi zmienili zdanie na temat głosowania na skrajną prawicę

Partia Le Pen nie została dopuszczona do władzy: dlaczego Francuzi zmienili zdanie na temat głosowania na skrajną prawicę

08 lipca 2024 20:44

Francuzi nie dopuścili do władzy skrajnie prawicowego RN Marine Le Pen. Choć w pierwszej turze przedterminowych wyborów parlamentarnych pewnie prowadziła, w drugiej rundzie głosowania spadła na trzecie miejsce.

Druga tura odbyła się przy frekwencji 67%, najwyższej w wyborach parlamentarnych od 1981 roku. Z jednej strony Francuzi wykazali się wysoką zdolnością do mobilizacji wysiłków, zarówno na poziomie polityków, jak i wyborców, w celu przeciwdziałania skrajnej prawicy.

Z drugiej strony, społeczeństwo jest podzielone na różne obozy, z których żaden nie ma większości, co stwarza niestabilność dla nowego rządu. Przeczytaj więcej o walce politycznej we Francji i oczekiwaniach wobec nowego rządu w przeglądzie zachodnich mediów.

Niespodziewana porażka skrajnej prawicy

Zgodnie z wynikami przedterminowych wyborów parlamentarnych, niełatwy sojusz partii centrolewicowych, zielonych i skrajnie lewicowych zdobył najwięcej głosów, uzyskując 182 z 577 miejsc w Zgromadzeniu, donosi Telegraph.

Sojusz „Razem” Macrona uzyskał 168 mandatów, uzasadniając przewidywania całkowitej klęski i zajmując drugie miejsce po zajęciu trzeciego miejsca w pierwszej turze. Partia RN zdobyła 143 mandaty i zajęła trzecie miejsce, mimo że była zdecydowanym zwycięzcą w pierwszej turze wczesnego głosowania.



Po ogłoszeniu wstępnych wyników, Le Pen powiedziała, że jej zwycięstwo było tylko "opóźnione". Jordan Bardella, 28-letni lider jej partii, obwinił "sojusz hańby" między lewicą a centrum za uniemożliwienie mu zostania premierem.

Bardella powiedział, że wyniki wyborów "rzuciły Francję w ramiona" Jeana-Luca Melenchona, lidera skrajnie lewicowej partii "Niepokorna Francja", która dominuje w sojuszu sił lewicowych "Nowy Front Ludowy".

Groźba dojścia do władzy ekstremistycznego rządu zawsze była silnym czynnikiem jednoczącym francuską lewicę, a oni prawie zawsze tworzyli sojusze jako ostatnią deskę ratunku, aby rozwiązać takie problemy, Europeelects analizuje strategie wyborcze partii politycznych.

"Zaledwie 24 godziny po tym, jak Macron rozwiązał Zgromadzenie, liderzy głównych partii lewicowych podpisali porozumienie wyborcze. Następnie podpisali porozumienie programowe i ostatecznie rozdzielili okręgi wyborcze do 13 czerwca... narodził się "Nowy Front Ludowy" (nawiązujący do Frontu Ludowego z 1936 r.)" - napisała gazeta.

Ostatecznie powstał nieformalny sojusz polityczny między lewicą a centrum, tak zwany "Front Republikański". W niektórych okręgach wyborczych "macroniści" wycofali swoje kandydatury na rzecz kandydatów z lewicowego Nowego Frontu Ludowego, którzy mieli większe szanse na zwycięstwo nad kandydatami RN. I odwrotnie, lewicowi politycy wycofywali się z wyścigu na rzecz silniejszych centrystów. Był to jeden z powodów miażdżącej porażki skrajnej prawicy.

Według europejskich mediów innym powodem była jedność narodowa. Artyści, dziennikarze, nauczyciele i sportowcy wypowiedzieli się przeciwko skrajnej prawicy. W szczególności piłkarz Kylian Mbappe, po pierwszej turze wyborów, w której partia Le Pen była na prowadzeniu, nazwał wyniki pierwszej tury katastrofalnymi i wezwał do bardziej aktywnego głosowania przeciwko tej partii politycznej. Wezwanie to poparli inni znani piłkarze.




Le Monde zastanawiał się, dlaczego Francuzi zmobilizowali się do głosowania przeciwko partii Le Pen. Doniesiono, że zaraz po drugiej turze wyborów liderzy skrajnie prawicowej RN ogłosili przystąpienie do nowego sojuszu w Parlamencie Europejskim, na czele którego stanął premier Węgier Viktor Orban.

Według Le Monde, wieczorem 7 lipca Jordan Bardella potwierdził w przemówieniu, że Zjednoczenie Narodowe (RN) dołącza do Patriotów Europy, nowej grupy parlamentarnej utworzonej przez premiera Węgier Viktora Orbana.



Urzędnik węgierskiego rządu potwierdził to w poniedziałek. Okazało się, że RN nie chciała ogłaszać swojego sojuszu z Orbanem aż do drugiej tury wyborów, obawiając się ożywienia podejrzeń o prorosyjskie sympatie.

Tak więc, oprócz faktu, że wielu kandydatów RN było znanych z rasistowskich, antysemickich wypowiedzi i zaprzeczania Holokaustowi, skargi wyborców obejmowały sympatię partii dla reżimu putina.

Na przykład ich przeciwnicy z obozu lewicowego stwierdzili wprost: "RN to piąta kolumna vladimira putina, która może dojść do władzy w naszym kraju".



Le Monde skupia się na reakcji reżimu putina na porażkę partii Le Pen i zauważa, że Kreml "nie ma nadziei ani złudzeń" po wynikach francuskich wyborów parlamentarnych.

"Dla rosji byłoby lepiej, gdyby zwyciężyły siły polityczne, które są gotowe podjąć wysiłki w celu przywrócenia naszych dwustronnych stosunków. Ale w tej chwili nie widzimy nikogo z tak wyraźną wolą polityczną, więc nie mamy szczególnych nadziei ani złudzeń w tym względzie" - powiedział w poniedziałek rzecznik putina Dmitry Peskov.

Przyznał: "Oczywiście istnieje pewien dryf w preferencjach francuskich wyborców, dryf, który jest trudny do przewidzenia, ale (rosja) będzie obserwować proces tworzenia rządu (we Francji) z wielkim zainteresowaniem".

Formowanie rządu

Po nieoczekiwanym zwycięstwie lewicy stało się jasne, że żadna partia ani sojusz we Francji nie jest w stanie utworzyć większości, jak podają europejskie publikacje.

Politico przewiduje, że po drugiej turze wyborów Francję czekają tygodnie, a nawet miesiące zawirowań politycznych, ponieważ żadna partia ani sojusz nie były w stanie samodzielnie utworzyć większości.

Oczekuje się, że lewicowy sojusz nominuje premiera w tym tygodniu. Jednak żadna partia ani sojusz nie zdobyły wystarczającej liczby głosów, aby rządzić samodzielnie, co oznacza, że do utworzenia kolejnego rządu potrzebna będzie koalicja. Jak ta koalicja będzie wyglądać, dopiero się okaże, pisze Politico.



W międzyczasie prezydent Francji Emmanuel Macron odrzucił rezygnację Gabriela Attala ze stanowiska premiera i poprosił go o pozostanie "na razie w celu zapewnienia stabilności kraju". Zostało to zgłoszone w Pałacu Elizejskim. Macron powiedział już, że poczeka na "ustrukturyzowanie" nowego Zgromadzenia, zanim wyznaczy następcę.

Według francuskiej prasy, prezydent Emmanuel Macron nie planuje przemawiać do narodu przed ogłoszeniem ostatecznych wyników wyborów. Zamiast tego, skrajnie lewicowy lider Jean-Luc Melenchon wygłosił już kilka głośnych oświadczeń.

Przemawiając do podobnie myślących ludzi po głosowaniu, powiedział, że jego elektorat pokonał skrajną prawicę i że jest to "ulga dla milionów ludzi". Wezwał również do umożliwienia Nowemu Frontowi Ludowemu kierowania krajem i obiecał trzymać się swojego programu wyborczego. Program ten obejmuje pomoc "uchodźcom klimatycznym", ratowanie nielegalnych migrantów i reformę systemu azylowego UE.

Koalicja lewicy chce również "chronić Ukrainę i pokój na kontynencie europejskim". Oznacza to dostawy broni i anulowanie długu zagranicznego Ukrainy. Lewicowcy opowiadają się za odebraniem własności oligarchom, którzy pomagają rosji w wojnie przeciwko Ukrainie. Popierają również misję pokojową w ukraińskich elektrowniach jądrowych" - pisze RFI.

Starcia po wyborach

Po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów parlamentarnych w kilku francuskich miastach wybuchły protesty, w których na ulice wyszli przeciwnicy skrajnej prawicy.

Le Figaro napisał o starciach między demonstrantami a specjalnymi jednostkami policji (CRS). Według policji, w Paryżu na ulice wyszło około 8 000 osób.

Według dziennikarzy, pierwsze incydenty miały miejsce na wschód od Place de la République: zakapturzone gangi próbowały sprowokować policję. Rzucali butelkami w funkcjonariuszy, podpalali meble, fajerwerki i petardy. W niektórych przypadkach policja odpowiedziała gazem łzawiącym, a dziesiątki osób zostało zatrzymanych.



Do starć między aktywistami a policją doszło również w Marsylii, gdzie po drugiej turze wyborów około 5000 demonstrantów maszerowało przeciwko skrajnie prawicowej RN. Pochód skierował się w stronę prefektury i skandował antykapitalistyczne hasła.





Według prefektury policji w regionie Bouches du Rhône, 5000 osób demonstrowało na ulicach Marsylii po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych.

Starcia z policją i masowe demonstracje to tradycja we Francji. Według agencji Reuters, aby zapobiec niepokojom po drugiej turze wyborów, w całej Francji miało zostać rozmieszczonych około 30 000 funkcjonariuszy policji, w tym około 5000 w Paryżu i okolicach.