7 lipca we Francji odbyła się druga tura wyborów parlamentarnych. Pomimo przewidywań po pierwszej turze, partia Zjednoczenie Narodowe nie wygrała.
Lewicowy Nowy Front Narodowy zajął pierwsze miejsce w sondażach exit polls. Był to dość nieoczekiwany wynik.
Przeczytaj o przebiegu wyborów, ich wynikach i opiniach ekspertów w tym artykule.
Nikt nie zdobył większości: jakie są wyniki wyborów?
Drugą turę wyborów parlamentarnych we Francji można nazwać prawdziwie historyczną. Przede wszystkim same wybory były przedterminowe. W pierwszej turze najwięcej głosów otrzymała partia Zjednoczenie Narodowe, kierowana przez prorosyjską polityk Marine Le Pen.
Jednak 7 lipca przebieg wyborów uległ znaczącym zmianom. W drugiej turze wyborów parlamentarnych pierwsze miejsce zajęła partia Nowy Front Ludowy, a tuż za nią uplasowała się prezydencka koalicja Emmanuela Macrona, Razem!
Francuskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych podało, że Nowy Front Ludowy uzyskał łącznie 182 mandaty w parlamencie, koalicja Razem dla Europy - 168 mandatów, a Zjednoczenie Narodowe - 143.
Warto zauważyć, że w sumie we francuskim parlamencie jest 577 miejsc. Pozostałe 84 miejsca zostały rozdzielone między kandydatów z partii niekoalicyjnych. Wśród nich są również przedstawiciele sił "prawicowych" i "lewicowych".
Le Monde pisze, że żadna partia nie uzyskała większości (289 mandatów), aby utworzyć rząd.
Co oznacza taki rozkład głosów i zwycięstwo "lewicy"? Z jednej strony jest to dobry sygnał, biorąc pod uwagę, że partia prorosyjskiej posłanki Marine Le Pen została "odsunięta na bok". Z drugiej strony, liderzy lewicy nie są lepsi.
W szczególności, jeden z założycieli Partii Lewicy, Jean-Luc Mélenchon, poparł aneksję Krymu przez rosję w 2014 roku. Stwierdził, że "krymskie porty (były - red.) kluczowe dla bezpieczeństwa rosji" i że rosja podejmuje "środki obronne przeciwko awanturniczemu puczystowskiemu rządowi".
Tydzień przed inwazją rosji na Ukrainę na pełną skalę, Mélenchon powiedział, że "Francja powinna być niezaangażowana", "rosjanie nie powinni przekraczać granic Ukrainy, które powinny być respektowane, a Amerykanie nie powinni wstępować do NATO".
Następnie sprzeciwił się dostawom broni Ukrainie i oskarżył NATO o "zbliżanie się do granic rosji", stwierdzając, że "jest to niebezpieczeństwo, którego rosjanie nigdy nie zaakceptują".
Po drugiej turze 7 lipca premier Francji Gabriel Attal ogłosił, że podaje się do dymisji, ponieważ obóz centrowy, do którego należy, nie zdobył większości.
Prezydent Francji Emmanuel Macron nie przyjął jednak dymisji premiera.
"Emmanuel Macron chce, aby Gabriel Attal pozostał na razie premierem, aby zapewnić stabilność kraju" - powiedział Pałac Elizejski.
Jednocześnie Macron podziękował Attalowi za prowadzenie europejskiej i parlamentarnej kampanii wyborczej.
Jean-Luc Mélenchon, lider Nowego Frontu Ludowego, wezwał prezydenta Emmanuela Macrona do powierzenia stanowiska premiera przedstawicielowi jego partii politycznej.
Z kolei faktyczna liderka Zjednoczenia Narodowego, Marine Le Pen, komentując wyniki wyborów parlamentarnych we Francji, stwierdziła, że jej zwycięstwo zostało "po prostu odłożone w czasie".
Według niej "fala się podnosi", ale "tym razem nie podniosła się wystarczająco wysoko".
"Jestem zbyt doświadczona, by dać się zwieść wynikowi, który podwoił naszą reprezentację w parlamencie" - powiedziała Le Pen.
Należy zauważyć, że frekwencja wyborcza we Francji była rekordowa w ciągu ostatnich 40 lat.
W szczególności, 7 lipca, od 08:00 do 12:00, głosowało 26,63%, czyli o 0,73% więcej niż w pierwszej turze. Tylko wybory w 1981 roku miały wyższą frekwencję.
Frekwencja wyniosła 59,71% do godziny 17:00 czasu lokalnego, w porównaniu do 38,11% w tym czasie podczas drugiej tury głosowania w 2022 roku. Według agencji Reuters oczekuje się, że ostateczna frekwencja wyniesie około 67%, co nie było obserwowane od 1997 roku.
We Francji, po ogłoszeniu wstępnych wyników drugiej tury przedterminowych wyborów parlamentarnych, doszło do szeregu starć między protestującymi a funkcjonariuszami organów ścigania.
W szczególności w Paryżu 8000 osób zebrało się na Place de la République w Paryżu, gdzie zwolennicy lewicowego Nowego Frontu Ludowego zebrali się, aby świętować zwycięstwo tej siły politycznej i porażkę skrajnej prawicy. Wiec przerodził się później w starcia z funkcjonariuszami organów ścigania.
Niektórzy z protestujących próbowali sprowokować policję, m.in. rzucając w jej kierunku bomby dymne, kamienie i fajerwerki. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym i granatami ogłuszającymi.
Według Le Figaro, policjanci w cywilu dokonali kilku aresztowań.
Wybory we Francji: co mówią eksperci
Analityk polityczny Denys Kolisnyk zauważa, że wyniki wyborów parlamentarnych we Francji można nazwać niespodzianką.
"Osobiście nie spodziewałem się tak odmiennego wyniku od sytuacji w pierwszej turze wyborów. Ale było jasne, że potężne zasoby państwowe zostały wykorzystane do utopienia Zjednoczenia Narodowego. W zasadzie, jak rozumiem, był konsensus wszystkich partii rządzących. Zjednoczenie Narodowe zostało uznane za wroga. Na jego niekorzyść działało też wyolbrzymianie różnych tematów. Na przykład sztuczny strach przed tym, że Francuzi będą mieli inne obywatelstwo. Że Zjednoczenie Narodowe przyjdzie i odbierze obywatelstwo francuskie" - powiedział Denys Kolisnyk.
Yevhen Mahda, dyrektor Instytutu Polityki Światowej, uważa, że partia Marine Le Pen nie zdobyła wymaganej liczby głosów z powodu ogólnego nastroju we Francji.
"Nie powinniśmy pocieszać się myślą, że Marine Le Pen powiedziała, że jeśli przedstawiciel jej partii zostanie premierem, natychmiast wycofają pozwolenie na użycie francuskich rakiet dalekiego zasięgu. Całe francuskie społeczeństwo było temu przeciwne. Nie. To tylko stara francuska gra polityczna, aby przeciwstawić się rodzinie Le Pen. Tak jest w ich społeczeństwie od kilkudziesięciu lat" - podkreślił Jewhen Magda.
Zauważa również, że wybory parlamentarne we Francji są "projekcją wyborów prezydenckich". Jednocześnie, zdaniem Yevhena Mahdy, partia Front Ludowy nie będzie w stanie długo utrzymać się u władzy ze względu na możliwe problemy we współpracy z nią.
Analityk polityczny Ihor Chalenko zwrócił uwagę, że taktyka Macrona polegająca na sojuszu z centrolewicą okazała się skuteczna. To, zdaniem eksperta, pomogło mu wzmocnić swoją pozycję i "przesunąć" partię Marine Le Pen.
"Czy Zjednoczenie Narodowe będzie miało możliwość utworzenia koalicji? Jest to wątpliwe. Ale zobaczymy, ponieważ te wybory są najbardziej nieprzewidywalne. I oczywiście wyniki tych wyborów będą miały znaczący wpływ na sytuację w UE" - podkreślił politolog.
Francja stoi jednak obecnie w obliczu innego interesującego momentu: wyboru premiera i jego dalszej współpracy z Emanuelem Macronem, który będzie prezydentem do 2027 roku. Czas pokaże, jakie przyniesie to rezultaty.
Autorka: Dasha Sherstyuk