
Widzę poważne niedocenienie tego, co wydarzyło się podczas wyborów w Polsce 1 czerwca.
Niektórzy komentatorzy twierdzą, że nic poważnego się nie stało i że jeden prezydent z PiS, Nawrocki, po prostu zastąpi innego prezydenta z PiS, Dudę.
W rzeczywistości mamy do czynienia z następującą sytuacją: połowa dorosłej populacji Polski poparła skrajnie prawicowego kandydata z mroczną przeszłością. I nie jest to moja osobista ocena jego biografii, lecz stanowisko polskich mediów. Poparcie to nastąpiło również przy wsparciu Kościoła, co w polskich realiach ma bardzo poważne konsekwencje.
Największe lęki w polskim społeczeństwie dotyczą Niemców i Ukraińców. Niemców – ponieważ symbolizują bezdusznego i biurokratycznego potwora Unii Europejskiej. Ukraińców – ponieważ historyczne urazy nakładają się na obecną sytuację z uchodźcami.
Powstaje paradoksalny obraz. Niemcy i Unia Europejska swoimi miliardami z podatków stworzyli polski cud gospodarczy i poziom życia, jakiego Polska nigdy wcześniej nie doświadczyła. Ukraińcy swoją heroiczną i ofiarną walką o niepodległość już jedenasty rok z rzędu osłaniają Polskę przed wojną.
Rosjanie przez stulecia niszczyli polską tożsamość, rozstrzelali kwiat polskiego korpusu oficerskiego w Katyniu, okupowali kraj po 1945 roku, zabili prezydenta Lecha Kaczyńskiego i elitę Polski.
A kto jest winien wszystkiemu? Ukraińcy i Niemcy. Bo wobec nich Polacy mają znacznie więcej historycznych uraz niż wobec rosjan.
Aby nie wyjść na nieobiektywnego — nikt lepiej nie opisał obecnej sytuacji niż pierwszy postkomunistyczny prezydent Polski, Lech Wałęsa:
„Musimy spojrzeć rzeczywistości w oczy. Te wybory ujawniły całą prawdę o polskim społeczeństwie. Demokracja w Polsce upadła 1 czerwca 2025 roku. Nie dlatego, że nie ma wolnych wyborów. Nie dlatego, że połowa społeczeństwa ma poglądy prawicowe i konserwatywne. Demokracja opiera się na takich wartościach jak uczciwość, prawda, przyzwoitość, szacunek” — powiedział Wałęsa.
Jego zdaniem wybór skandalicznego polityka świadczy o moralnej degradacji części polskiego społeczeństwa. Nie ukrywał też głębokiego rozczarowania Kościołem i rzeczywistością polityczną w kraju.
„Po raz pierwszy w historii połowa polskiego społeczeństwa wybrała na prezydenta człowieka, który jest sutenerem, alfonsen, stadionowym chuliganem, oszustem, lichwiarzem, kłamcą i narkomanem — przy wielkim poparciu Kościoła katolickiego, który rzekomo głosi wartości ewangeliczne. To nie jest mój prezydent i nigdy nim nie będzie. To także nie jest mój Kościół. W Polsce nadal będzie kwitło bezprawie. Żegnaj, Polsko” — dodał.
Szanuję naród polski i podziwiam jego historię. Dlatego — w przeciwieństwie do prezydenta Wałęsy — nie mogę powiedzieć „żegnaj” Polsce.
To nasz partner — trudny, ale partner. Dlatego szczerze życzę naszym partnerom, aby przeszli przez ten trudny czas razem z Ukrainą i wytrzymali tę trudną lekcję historii.
Taras Berezowiec