$ 41.52 € 47.86 zł 11.25
+15° Kijów +15° Warszawa +20° Waszyngton
Protesty w Kalifornii: czy ten stan może odłączyć się od USA?

Protesty w Kalifornii: czy ten stan może odłączyć się od USA?

10 czerwca 2025 18:00

Od kilku dni w Los Angeles – największym i najbardziej znanym mieście stanu Kalifornia – trwają masowe protesty. Rozpoczęły się w odpowiedzi na politykę migracyjną prezydenta USA Donalda Trumpa i szybko przerodziły się w zamieszki.

Obecnie w LA płoną samochody, mieszkańcy starają się przeciwstawić policji, która używa gumowych kul i armatek wodnych, a władze federalne wprowadziły do miasta oddziały Gwardii Narodowej. To właśnie decyzja Trumpa o wysłaniu wojska wywołała jeszcze gwałtowniejsze protesty, a nawet doprowadziła do poważnego konfliktu politycznego między prezydentem USA a gubernatorem Kalifornii Gavinem Newsomem.

Obie strony oskarżają się nawzajem o prowokacje. Władze stanowe i mieszkańcy wspierający protesty twierdzą, że służby imigracyjne, działając z polecenia Waszyngtonu, zatrzymywały w Los Angeles zupełnie przypadkowe osoby. Kalifornia to przecież jeden z najbardziej wielokulturowych stanów Ameryki, z ogromną liczbą migrantów – zarówno legalnych, jak i nielegalnych. Z kolei zwolennicy Trumpa utrzymują, że działania służb były zgodne z prawem, a lokalna policja nie tylko nie pomagała, ale wręcz przeszkadzała, chroniąc nielegalnych imigrantów.

Ostre zamieszki potęguje nie tylko bezpośrednia konfrontacja polityczna między prezydentem USA a lokalnym gubernatorem, lecz także fakt, że Kalifornia jest stanem niezwykle ważnym dla Ameryki. To najludniejszy i najbogatszy obszar kraju, który tradycyjnie głosuje niemal wyłącznie na Demokratów, otwarcie nie przepada za Republikanami, a zwłaszcza za Trumpem. Co więcej, wykazuje tendencje separatystyczne, w tym całkowicie zinstytucjonalizowane ruchy na rzecz niepodległości od Waszyngtonu.

Co dokładnie wywołało protesty w „mieście aniołów”? Na czym polega konflikt polityczny między regionem a rządem federalnym? I czy Kalifornia może odłączyć się od USA, stając się niepodległym państwem? Polityczny komentator UA.News, Mykyta Traczuk, przeanalizował tę sprawę.

Los Angeles w ogniu: co się dzieje

 

Protesty w największym mieście stanu rozpoczęły się 6 czerwca 2025 roku. Szybko przerodziły się w zamieszki i trwają do dziś.

Powodem są masowe naloty służby imigracyjnej (ICE) w „mieście aniołów”. W ciągu jednego dnia zatrzymano ponad sto osób. Administracja Trumpa twierdzi, że wszyscy ci ludzie to przestępcy i osoby łamiące prawo imigracyjne.

Jednocześnie Los Angeles pozostaje jednym z najbardziej wielokulturowych miast Ameryki – prawdziwym „Babilonem” Stanów Zjednoczonych. Niemal połowa mieszkańców pochodzi z Ameryki Łacińskiej, czyli są to migranci. Większość z nich przebywa w kraju całkowicie legalnie, choć oczywiście nie wszyscy. To właśnie ci ludzie stanowili trzon ruchu protestacyjnego. Mieszkańcy twierdzili, że funkcjonariusze ICE zatrzymywali wszystkich bez wyjątku, nie odróżniając zwykłych mieszkańców od nielegalnych imigrantów.

Protesty szybko przerodziły się w starcia z policją. Trump, widząc to, oświadczył, że władze Kalifornii nie są w stanie zaprowadzić porządku na swoim terytorium, po czym wysłał do Los Angeles oddziały Gwardii Narodowej. Obecnie w mieście znajduje się ok. 300–500 żołnierzy (czyli batalion), ale spodziewane jest przybycie kolejnych kilku tysięcy.

Jak dotąd efekt okazał się odwrotny do zamierzonego. Starcia przerodziły się w szeroko zakrojone zamieszki: wandalizm, podpalenia samochodów, walki uliczne itp. Również znacznie zaostrzył się konflikt polityczny między władzami lokalnymi a rządem federalnym. Gubernator Kalifornii Gavin Newsom oświadczył, że stan nie potrzebuje pomocy, a prezydent Trump przekracza swoje uprawnienia i jedynie eskaluje sytuację.

Spór między dwoma przywódcami – państwowym i regionalnym – stał się publiczny. Trump zaczął celowo i obraźliwie przekręcać nazwisko Newsoma, nazywając go „Newscam” (dosłownie: „nowa szumowina”, „nowy łajdak”). Prezydent USA wezwał również do aresztowania gubernatora Kalifornii. Ten odpowiedział, że pozwie Trumpa do sądu, i dodał: „jeśli chcecie mnie aresztować – proszę bardzo, spróbujcie”.

Oznacza to, że protesty, które rozpoczęły się jako reakcja na brutalne naloty antyimigracyjne, szybko nabrały charakteru politycznego i uwypukliły dawne urazy. W szczególności lokalne władze przypomniały, jak wcześniej prosiły o przysłanie wojska do pomocy przy gaszeniu rozległych pożarów na początku roku, lecz Waszyngton odmówił. Teraz natomiast, gdy nikt o to nie prosił, wojsko zostało wysłane.

Каліфорнія протести проти імміграційної політики - Трамп відправив  Нацгвардію та морпіхів - Телеграф

Lokalne media piszą również o zagrożeniu dla amerykańskiej demokracji. Siły Gwardii Narodowej formalnie podlegają stanom, tymczasem Trump próbuje przejąć nad nimi kontrolę na szczeblu federalnym. Jak podają, prezydent USA rozważa także możliwość zastosowania tzw. „Ustawy o buncie” (Insurrection Act), uchwalonej przez Kongres jeszcze w 1807 roku. Dałoby mu to prawo do wprowadzenia wojska do dowolnego stanu bez zgody władz lokalnych – „w celu przywrócenia porządku”.

Z drugiej strony media lojalne wobec Trumpa piszą, że sytuacja w Kalifornii jest dla niego korzystna. Na tle nieudolności lokalnej demokratycznej administracji w przywracaniu porządku prezydent USA jawi się jako obrońca prawa, porządku i konstytucji.

Opinia publiczna jest podzielona. Według sondażu CBS News i YouGov, 54% Amerykanów popiera wysiłki Trumpa na rzecz deportacji migrantów, a 46% jest temu zdecydowanie przeciwnych.

Najciekawsze w tej sytuacji jest pytanie, czy konflikt między centrum a regionem osiągnie punkt, w którym ten drugi zacznie grozić secesją. W Stanach Zjednoczonych nawet ruchy separatystyczne są często całkowicie legalne i zinstytucjonalizowane — stanowią część debaty politycznej, choć raczej jej margines. Kalifornia teoretycznie jest jednym z pierwszych kandydatów do „wyjścia”: takie tendencje istnieją tam od dawna, a poglądy separatystyczne cieszą się stosunkowo dużą popularnością wśród mieszkańców.

Протести в США: губернатор Каліфорнії позивається в суд проти Трампа через  відрядження Нацгвардії. Читайте на UKR.NET

Historia Kalifornii

 

Kalifornia to jeden z najbardziej znanych i wpływowych stanów Ameryki, który przyciąga uwagę nie tylko swoją gospodarką i kulturą, ale także okresowymi dyskusjami na temat możliwości wystąpienia ze składu USA. Historia tego stanu sięga czasów długo przed jego włączeniem do federacji.

W XVIII wieku terytorium dzisiejszej Kalifornii znajdowało się pod kontrolą Hiszpanii, a następnie Meksyku. W 1846 roku, podczas wojny Stanów Zjednoczonych z Meksykiem, na obszarze obecnego stanu przez krótki czas istniało niepodległe państwo – Republika Kalifornii, proklamowane przez amerykańskich osadników. Twór ten przetrwał zaledwie kilka tygodni, zanim Kalifornia została zajęta przez wojska amerykańskie. W 1850 roku oficjalnie stała się 31. stanem USA.

W ciągu kolejnego stulecia Kalifornia przekształciła się w jeden z kluczowych ośrodków gospodarczych i kulturalnych kraju. To tu narodziły się technologiczne giganty Doliny Krzemowej, tu skupiają się najważniejsze studia filmowe w Hollywood, a rolnictwo i przemysł spożywczy stanu zapewniają znaczną część produkcji rolnej Stanów Zjednoczonych.

Produkt krajowy brutto Kalifornii w 2024 roku przekroczył 4 biliony dolarów, co uczyniłoby ten stan czwartą (!) gospodarką świata, gdyby był niepodległym państwem. Dla porównania: PKB Kalifornii jest zbliżony do Niemiec i przewyższa gospodarki takich krajów jak Wielka Brytania czy Francja. Równocześnie Kalifornia jest liderem w dziedzinie zielonych technologii, innowacji i należy do stanów o najwyższym poziomie życia w USA – mimo poważnych problemów społecznych, takich jak wysokie koszty mieszkań czy rosnące nierówności dochodowe.

Флаг Калифорния Республика - Бесплатное фото на Pixabay

Yes California i separatyzm

 

To właśnie potęga gospodarcza i kulturowa odrębność Kalifornii stały się podstawą do powstania ruchów politycznych, które podnoszą kwestię wyjścia stanu spod jurysdykcji władz federalnych USA. Najbardziej znanym z nich jest ruch „Yes California”, który już w 2016 roku – po pierwszym zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich – zaczął aktywnie promować ideę referendum w sprawie niepodległości stanu.

Jego liderzy argumentowali konieczność secesji tym, że priorytety polityczne Kalifornii znacząco różnią się od reszty kraju – zwłaszcza w kwestiach ochrony środowiska, polityki migracyjnej, podatków czy praw mniejszości. W 2017 roku zwolennicy ruchu rozpoczęli nawet zbiórkę podpisów w celu przeprowadzenia głosowania, jednak kampania zakończyła się niepowodzeniem – częściowo z powodu podejrzeń o zagraniczne wpływy, szczególnie ze strony rosji, na jej finansowanie. Fakt ten nie został jednak ostatecznie potwierdzony, a zbiórkę podpisów później wznowiono.

Pomimo dużego zainteresowania tematem w mediach, z prawnego punktu widzenia secesja ze Stanów Zjednoczonych jest praktycznie niemożliwa. Konstytucja USA nie przewiduje mechanizmu dobrowolnego opuszczenia federacji przez stan. Co więcej, w 1869 roku Sąd Najwyższy USA w sprawie Texas v. White orzekł, że Stany Zjednoczone są „nierozerwalną unią”, a żaden stan nie może jednostronnie z niej wystąpić.

Teoretycznie taki krok mógłby zostać zrealizowany jedynie za zgodą Kongresu i przy poparciu znacznej części społeczeństwa, co wydaje się mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę tradycję polityczną i prawną Stanów Zjednoczonych. Nawet w przypadku potencjalnego referendum na poziomie stanowym jego wyniki nie miałyby mocy prawnej bez zatwierdzenia przez władze federalne.

Niemniej jednak idea niepodległości Kalifornii cieszy się poparciem części społeczeństwa. W całej historii stanu jego przedstawiciele wysuwali około 200 (!) różnych propozycji dotyczących secesji ze Stanów Zjednoczonych. Według badania Public Policy Institute of California z 2017 roku, około 32% mieszkańców popierało pomysł przeprowadzenia referendum niepodległościowego, choć faktyczną secesję popierało znacznie mniej – około 20%.

Mimo to mowa o 8–10 milionach ludzi podzielających separatystyczne poglądy. Kalifornia, jako stan postępowy i liberalny, często ściera się z władzami federalnymi w kwestiach takich jak imigracja, opieka zdrowotna, kontrola broni czy polityka klimatyczna. Rząd stanowy wielokrotnie pozywał administrację federalną.

Po 2020 roku, w warunkach pandemii, trudności gospodarczych i rosnącej polaryzacji politycznej, zainteresowanie ideą secesji nieco osłabło. Jednak od czasu do czasu temat powraca do przestrzeni medialnej – zwłaszcza w momentach zaostrzenia konfliktów między stanem a rządem federalnym, jak ma to miejsce obecnie. Warto też dodać, że w 2024 roku kandydatka Demokratów Kamala Harris zdecydowanie pokonała Donalda Trumpa w Kalifornii, zdobywając 58% głosów wobec 38%.

CalExit: el movimiento por la independencia de California tras la victoria  de Trump

Opinia eksperta

 

Politolog, dyrektor Ukraińskiego Instytutu Polityki, Rusłan Bortnik, na razie nie dostrzega poważnych zagrożeń separatyzmem w Kalifornii. Jednocześnie uważa, że protesty te są wyraźnie wymierzone w Donalda Trumpa.

„To rzeczywiście antytrumpowski Majdan, za którym — całkiem możliwe — stoi Partia Demokratyczna i środowiska liberalne. Właśnie dlatego widzimy, że protesty te mają miejsce na tle zaostrzenia konfliktu między Trumpem a gubernatorem Kalifornii. Sytuacja w Los Angeles bardzo przypomina wydarzenia z 2017 roku, kiedy prawicowe protesty w Charlottesville poważnie zachwiały rządami Trumpa… To ewidentna próba uderzenia w Trumpa, wywołania kryzysu i być może wykreowania nowych liderów na potrzeby przyszłych kampanii Demokratów. Bo dziś, po Bidenie, Partia Demokratyczna wygląda na całkowicie pozbawioną rezerw – praktycznie nie ma nikogo. Celem jest więc stworzenie wewnętrznego kryzysu dla Trumpa wokół palącego tematu migracyjnego — szczególnie po tym, jak prezydent USA ogłosił plany deportacji 500 tysięcy nielegalnych imigrantów. Chodzi o to, by zmusić go do przekierowania zasobów i uwagi na ten problem. To polityczne, ideologiczne, destabilizujące protesty, które mogą być w pełni wspierane przez jego przeciwników” — mówi Bortnik.

Według eksperta, prezydent USA będzie działał zdecydowanie, by stłumić te protesty. W szczególności może użyć Gwardii Narodowej, sił zbrojnych, a nawet podjąć działania przeciwko swoim politycznym oponentom.

„Prawdopodobnie zostaną także zrestrukturyzowane wszystkie instytucje państwowe, a urzędnicy, którzy potencjalnie mogą wspierać ten protest, zostaną zwolnieni. Prawdopodobieństwo eskalacji wciąż pozostaje wysokie, ponieważ zgodnie z logiką tego rodzaju protestów powinno dojść do dalszego zaostrzenia sytuacji. Mogą pojawić się ofiary – ranni, a nie daj Boże zabici – co pozwoliłoby na dalszą eskalację i wyniesienie protestów na zupełnie nowy poziom. To klasyczna konfrontacja dwóch modeli zarządzania państwem i społeczeństwem, klasyczna próba destabilizacji sytuacji wewnętrznej w USA. Tak właśnie postrzegam te protesty” – przekonuje Rusłan Bortnik.

Podsumowując, idea secesji Kalifornii ze Stanów Zjednoczonych jest obecnie raczej hasłem politycznym i formą sprzeciwu, niż realnym programem politycznym. Gospodarczo stan ten mógłby przetrwać samodzielnie – jego infrastruktura, PKB, poziom edukacji i kapitał ludzki zapewniłyby mu miejsce wśród najbardziej rozwiniętych państw świata.

Jednak z prawnego i politycznego punktu widzenia taki scenariusz jest bardzo mało prawdopodobny. Dlatego Kalifornia najpewniej pozostanie częścią Stanów Zjednoczonych – z wyraźnie zarysowanymi interesami regionalnymi, ambicją i odrębną kulturą polityczną, co czyni ją wyjątkowym uczestnikiem amerykańskiej federacji.