Syria pozostaje jednym z kluczowych ośrodków konfliktu na Bliskim Wschodzie. Wydarzenia z końca 2024 r., charakteryzujące się zakrojoną na szeroką skalę ofensywą sił antyrządowych i ogólną eskalacją konfliktu, stanowią nowe wyzwania dla społeczności międzynarodowej. Wojna ta już dawno przeszła w fazę „letargu” i na naszych oczach rozgorzała na nowo.
Jaki jest historyczny kontekst konfliktu, co dzieje się obecnie w Syrii, kim są główni aktorzy konfliktu i czy będzie to miało konsekwencje dla Ukrainy - UA.News przyjrzało się temu zagadnieniu. Przeczytaj więcej w naszym artykule.
Historyczny kontekst syryjskiego konfliktu
Wojna w Syrii rozpoczęła się w 2011 roku po protestach przeciwko reżimowi Baszara al-Assada, zainspirowanych Arabską Wiosną. Syria jest złożonym krajem Bliskiego Wschodu, w którym na czele państwa stoi dyktatorski klan Assadów. Są oni znani z autorytarnego stylu rządzenia, korupcji i systemowego łamania praw człowieka. Ponadto w tym regionie bardzo ważna jest przynależność etniczna i religijna. Baszar al-Assad jest alawitą (tylko 12% populacji Syrii wyznaje tę odmianę islamu) i ma żydowskie korzenie.
Autorytarne rządy i ich długotrwałość doprowadziły do protestów wśród młodych ludzi. Gwałtowna odpowiedź państwa na pokojowe wiece szybko przerodziła się w konflikt zbrojny. Głównymi stronami były siły rządowe, rebelianci i liczne grupy dżihadystyczne, w tym Państwo Islamskie.
W połowie 2010 roku Syria stała się sceną geopolitycznej konfrontacji na dużą skalę. Iran i Rosja wspierały reżim Assada, podczas gdy Turcja, Arabia Saudyjska i kraje zachodnie udzielały pomocy rebeliantom. W tym samym czasie Stany Zjednoczone zaczęły współpracować z kurdyjskimi formacjami, które walczyły z dżihadystami i utrzymywały stabilność w północno-wschodniej części kraju.
W 2015 roku Rosja przeprowadziła zakrojoną na szeroką skalę interwencję wojskową w Syrii, która pozwoliła Assadowi odzyskać kontrolę nad większością głównych miast, w tym Aleppo, w 2016 roku. Jednak prowincja Idlib, która stała się przyczółkiem sił antyrządowych, pozostała poza jego kontrolą dzięki wsparciu Turcji
Do 2020 r. intensywność konfliktu znacznie spadła, częściowo dzięki międzynarodowym porozumieniom między Turcją a Rosją. Osiągnięto tymczasowy status quo, ale konflikt nie został w pełni rozwiązany, zachowując potencjał do nowych eskalacji. Wszystko było względnie spokojne przez prawie cztery lata. A potem, pod koniec 2024 r., konflikt rozgorzał na nowo.
Wydarzenia z końca 2024 roku: co się stało i dlaczego?
W listopadzie 2024 r. doszło do największej eskalacji konfliktu w ostatnich latach. Siły antyrządowe dowodzone przez grupę Hay'at Tahrir al-Sham (HTS), przy wsparciu Turcji, rozpoczęły ofensywę z terytorium prowincji Idlib. Główne uderzenia miały miejsce na zachodnią i północną część Aleppo, co zakończyło się szybkim zdobyciem drugiego miasta w kraju. Siły rządowe Baszara al-Assada ogłosiły „tymczasowe przegrupowanie”, uznając utratę kontroli nad strategicznie ważnym terytorium
Rebelianci zajęli kluczowe obiekty, w tym bazę wojskową 46 Brygady, która jest głównym węzłem logistycznym w regionie. Udało im się przejąć kontrolę nad częścią autostrady M5 łączącej Damaszek (stolicę Syrii) z Aleppo, poważnie zakłócając logistykę sił rządowych. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w ofensywie zginęło co najmniej 150 osób po obu stronach, choć rzeczywiste straty mogą być znacznie wyższe
Ponadto, walki rozprzestrzeniły się na Hamę, inne strategiczne miasto i prowincję o tej samej nazwie. Według ONZ, ponad 14 000 osób, w tym dzieci, zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Rosyjskie lotnictwo zintensyfikowało ataki na obszary kontrolowane przez opozycję, co wywołało oburzenie społeczności międzynarodowej z powodu nowych ofiar wśród ludności cywilnej. Jednak Rosja od dawna ignoruje te kwestie, zwłaszcza w kontekście wojny w Ukrainie.
Eksperci i analitycy przyznają, że syryjskie siły rządowe są nieprzygotowane do walki z bojownikami. W rzeczywistości Aleppo zostało poddane w ciągu kilku dni, mimo że kilka lat temu o miasto walczono przez ponad rok. Przyczyny obejmują „rozkład” syryjskich sił zbrojnych, ich zmęczenie wojną trwającą od prawie półtorej dekady oraz brak informacji wywiadowczych na temat zbliżającej się ofensywy.
„Dlaczego bojownicy byli w stanie tak szybko zdobyć milionowe miasto? Z tego, co jest już jasne, syryjska armia została przytłoczona liczebnie i zniszczona moralnie. Prawie nigdzie nie doszło do poważnych bitew. Bojownicy przygotowywali się od miesięcy, atak był tak skoordynowany, jak to tylko możliwe, nieoczekiwany dla rządu... Najprawdopodobniej istniał czynnik zdrady i przekupstwa na poziomie dowódców wojskowych syryjskiego garnizonu i administracji miasta, którzy „uciekli” z Aleppo z wyprzedzeniem” - mówi Ilia Kusa, ekspert ds. polityki bliskowschodniej.
Według Kusy, zagraniczni partnerzy Syrii również nie przyszli jej z pomocą na czas. Rosja, na przykład, miała „tylko dwa punkty kontrolne w Aleppo”. Iran jest zaangażowany w wojnę z Izraelem w Gazie i Libanie. A bojownicy otrzymali poważne wsparcie od Turcji, która uzbrajała ich i szkoliła przez ostatnie 5 lat.
Turcja jest kluczowym graczem w konflikcie
Turcja jest jednym z najważniejszych aktorów w syryjskim konflikcie. Od 2016 roku Ankara aktywnie ingeruje w sprawy północnej Syrii, tworząc tak zwane „strefy bezpieczeństwa” wzdłuż swojej granicy. Głównymi celami tureckiej polityki jest powstrzymanie formacji kurdyjskich, które Turcja uważa za terrorystów, oraz utrzymanie swoich wpływów w regionie.
Co więcej, na północy Syrii żyje lud zwany „Turkami”. W rzeczywistości są to ci sami Turcy, którzy po prostu mieszkają w sąsiednim kraju. Turcja wykorzystuje to, twierdząc, że „chroni naszych ludzi” w Syrii. To, nawiasem mówiąc, boleśnie przypomina Rosję i jej uzasadnienie dla agresywnej wojny w Ukrainie.
Ofensywa HTS była zdecydowanie skoordynowana z Turcją, a przynajmniej nie była zaskoczeniem dla Ankary. Tureccy „doradcy” i instruktorzy, według doniesień prasowych, zostali zauważeni w regionie tuż przed rozpoczęciem ofensywy. Jednocześnie oficjalna Ankara zaprzecza jakiemukolwiek bezpośredniemu zaangażowaniu, starając się uniknąć otwartego konfliktu z Rosją - ale w rzeczywistości Turcja wykonuje ostry zwrot przeciwko Kremlowi.
„Oficjalnie Turcja wezwała do deeskalacji i zaprzestania działań wojennych. W rzeczywistości, w praktyce, zobaczą, dokąd pójdą bojownicy. To określi, jak silna będzie ich pozycja negocjacyjna z Moskwą i Waszyngtonem. I to jest główny cel Erdogana - zdobyć najlepsze karty, zanim Trump dojdzie do władzy” - mówi Ilia Kusa.
Czynniki rosyjskie i amerykańskie
Dla Rosji utrata Aleppo była poważną porażką. W rzeczywistości jest to „policzek” dla Kremla, bardzo istotny z wizerunkowego punktu widzenia.
Od 2015 roku Kreml pozycjonował się jako kluczowy gwarant stabilności w Syrii, przeznaczając znaczne środki na wsparcie reżimu Asada. Sukcesy rebeliantów poddają w poważną wątpliwość zdolność Moskwy do skutecznego kontrolowania sytuacji.
Stosunki rosyjsko-tureckie również mają za sobą lepsze dni. Pomimo współpracy w poprzednich układach, ich interesy są coraz bardziej rozbieżne. Rosja dąży przede wszystkim do zachowania reżimu Assada, podczas gdy Turcja aktywnie wspiera siły opozycyjne, osłabiając pozycję Kremla na Bliskim Wschodzie.
Co więcej, rebelianci zbliżają się już do Hmeymim, rosyjskiej bazy lotniczej i placówki w Syrii. Według analityków wojskowych, bojownicy przeciwni rządowi znajdują się obecnie w odległości 30-35 km od Hmeymim. To wystarczająco dużo, aby rozpocząć ataki artyleryjskie. Jednocześnie Rosjanie posiadają najnowsze systemy obrony powietrznej, samoloty i stanowisko dowodzenia w bazie Hmeymim. Jeśli opozycja zdobędzie tę bazę, rola Rosji w wojnie syryjskiej może zostać zapomniana. Istnieją jednak pewne spekulacje, że rebelianci w tajemniczy sposób unikną Hmeymim dzięki zakulisowym porozumieniom między Moskwą a Ankarą.
Rola Stanów Zjednoczonych w konflikcie syryjskim nieco zmalała w ostatnich latach, choć wcześniej, za prezydentury Obamy, Waszyngton brał aktywny udział w wojnie. Z kolei administracja Joe Bidena skupiła się na dyplomacji i równoległym wspieraniu formacji kurdyjskich. Perspektywa powrotu Donalda Trumpa do władzy w 2025 r. może jednak zmienić dynamikę, gdyż skłania się on ku zmniejszeniu amerykańskiej obecności wojskowej w regionie. Może to stworzyć dodatkową przestrzeń do działania dla Rosji, Turcji i Iranu.
Implikacje dla Ukrainy
Ukraina, która jest w stanie wojny z Rosją, uważnie śledzi wydarzenia w Syrii. Zaangażowanie Rosji w aktywne działania wojenne może ograniczyć jej zasoby na froncie ukraińskim. Jednocześnie, jeśli Moskwa poniesie porażkę w Syrii, może to osłabić jej reputację wśród międzynarodowych partnerów i sojuszników.
Ukraina może również skorzystać na zmniejszeniu koncentracji Rosji na teatrze europejskim, zwłaszcza jeśli Kreml zostanie zmuszony do przeniesienia zasobów na Bliski Wschód. Niestabilność w regionie może mieć jednak globalne implikacje, w tym wzrost cen energii, co wpłynęłoby również na ukraińską gospodarkę.
Jednocześnie Ilya Kusa uważa, że sytuacja w Syrii nie będzie miała większego wpływu na wojnę w naszym kraju. Jego zdaniem jest to przede wszystkim „ból głowy” Iranu, a nie Rosji.
„Ta sytuacja w żaden sposób nie wpłynie na Ukrainę. Dla Rosji wojna w Ukrainie jest priorytetem i to jest oczywiste... Moskwa nie wycofa wojsk z Ukrainy i nie wyśle ich do Syrii, aby „ugasić pożar”. Jest to raczej ból głowy dla Iranu... Chociaż zarówno Iran, jak i Rosja z pewnością otrzymały cios w reputację” - podsumowuje ekspert.
Wnioski
Wydarzenia w Syrii w grudniu 2024 r. są żywym przykładem tego, jak zamrożone konflikty mogą szybko zostać wznowione, stanowiąc zagrożenie dla bezpieczeństwa regionalnego i międzynarodowego. Turcja, Rosja, Stany Zjednoczone i inni gracze aktywnie wpływają na bieg wydarzeń, kształtując bardzo złożoną dynamikę geopolityczną. Dla Ukrainy wydarzenia te stwarzają zarówno zagrożenia, jak i szanse, w zależności od rozwoju sytuacji w regionie i na arenie międzynarodowej.
Jednocześnie wiele osób w Ukrainie ma negatywny stosunek do reżimu Assada, co jest zrozumiałe - jest on aktywnym sojusznikiem Federacji Rosyjskiej. Dlatego w przestrzeni publicznej przeważa poparcie dla działań sił opozycyjnych. Należy jednak zrozumieć, że w syryjskim konflikcie nie ma „dobrych” i „złych” stron. Mówiąc dokładniej, istnieje wybór między „złą” a „bardzo złą”.
Reżim Assada jest klasyczną bliskowschodnią dyktaturą i jest sprzymierzony z Moskwą. Ważne jest jednak to, że jest to dyktatura świecka. Assad jest generalnie obojętny na religię, pochodzenie etniczne, preferencje polityczne i seksualne syryjskich obywateli.
Jednocześnie HTS to klasyczni islamscy bojownicy o najbardziej brutalnym charakterze. Nienawidzą mniejszości religijnych, etnicznych i seksualnych. Podczas gdy pod rządami Assada ci sami Kurdowie, Druzowie, sunnici, szyici, chrześcijanie itp. mogli żyć mniej lub bardziej spokojnie (na ile to możliwe w kraju ogarniętym wojną), pod rządami islamistów wszystkie te grupy etniczno-religijne automatycznie stają się strefą zagrożenia życia. Niestety, powinniśmy spodziewać się masowych egzekucji, represji i prześladowań na okupowanych terytoriach. Nie ma w tym nic dobrego i zdecydowanie nie warto wspierać takich sił - pomimo całej antypatii do reżimu Baszara al-Assada, jego przeciwnicy nie są lepsi i należy to zrozumieć.
Mykyta Trachuk